No więc przebywanie na obcych landach nie powstrzymało małej Steff przed kolejnym etapem rozwoju którego Mamilla bała się jak cholera, ale teraz jak pomyśli co będzie dalej dostaje palpitacji serca.
W obawie o własne zdrowie Mamilla postanowiła nie myśleć za dużo i z duszą na ramieniu obserwować poczynania małego padalca.
No i stało się nieuniknione. Steff w ciągu ostatniego tygodnia w 2 dni naumiała się pięknie raczkować, teraz już zapiernicza i tylko przystanki robi aby gwacnąć na pupę - czego również naumiała się w ciągu 2 dni, no i pomachać rączką w stronę Mamilli na znak tego że raczej nie zawróci z tej wędrówki za prędko. Całkiem nieźle jej to wszystko wychodzi a najlepiej podczołgiwanie się do nóg osobników pułci brzydkiej czyli tatusia i dwóch wujków żeby Ci naiwniacy brali maleńką laleczkę (Chucky) na ręce i nosili aż do znudzenia. Potem Mamilla dostaje wściku dupy jak owa laleczka ze słodkiego bobaska zmienia się w bachora i żąda noszenia, akurat wtedy kiedy nikogo więcej prócz Mamilli niema w domu. No ale cóż... Panowie już tak mają że ulegają wdziękom małych kobietek, a Ty matka potem cierp...
Okres walenia się w głowę przy próbie ruszenia z miejsca Steff ma za sobą. Ale od przed wczoraj skubana sama podciąga się do stania przy każdej możliwej sposobności. W łóżeczku czepia się szczebli jak małpka i w sumie chyba jak małpka liczy ze spadnie na cztery łapki a nie na ryjek, co niestety dość często się zdarza. Steff już głowę ma poobijaną równo, bo czasem Mamillowe ręce już nie wytrzymują tego siłowania się ze zwierzem. A Steff ciągnie się ile może... Raz przy fotelu, raz przy leżaczku-bujaczku, przy nogach. A dziś nawet przy pudełku chusteczek nawilżanych udało jej się wyprostować nóżki. Mamillowy mąż durny się cieszy że na święta Steff będzie chodziła. Tylko Mamilla przeżywa. Oczami wyobraźni widzi pobojowisko z resztek wigilijnych potraw, choinki i Stefy pod obrusem niczym wigilijne sianko... Ale ewolucji nie da się powstrzymać, nieuniknione już blisko.
Piękna! I nie łam się matko, raczkowanie to pikuś, czekaj az zacznie chodzić!
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego się obawiam... Chyba zakupię małej pod choinkę zestaw ochraniaczy i kask ;)
UsuńTak, tak! Raczkowanie to nic strasznego w porównaniu z łażeniem :/
OdpowiedzUsuńNasz Steff, w fazie raczkowania, bardziej od glowy, obita mial brode - czarne since na podbrodku...co wydawalo sie, ze jeden schodzi to kolezka postaral sie o nastepnego. To mu sie reka osunela i brode w podfloge albo bedac na czworaka probowal pileczki przenosic - komicznie to wygladalo.
OdpowiedzUsuńHahah skąd ja znam ten "wściek dupy" jak po wizycie babci i dziadka ekipa drze dzioby żeby tylko je wziąć na ręce! Nie pomaga tłumaczenie. .oni się muszą wnukami nacieszyć. Tylko co z moim kręgosłupem? A już zaczął szwankować...
OdpowiedzUsuńhttp://majerankowo.pl
ohhh tak znam to noszenie, a potem wraca "szara" rzeczywistość i Ty się matko męcz ! ;)
OdpowiedzUsuńRęce do kostek i kręgosłup w pół :)
Wytrwałości ! :)
Pozdrawiam ciepło.