wtorek, 19 listopada 2013

Postępy...

No więc przebywanie na obcych landach nie powstrzymało małej Steff przed kolejnym etapem rozwoju którego Mamilla bała się jak cholera, ale teraz jak pomyśli co będzie dalej dostaje palpitacji serca.
W obawie o własne zdrowie Mamilla postanowiła nie myśleć za dużo i z duszą na ramieniu obserwować poczynania małego padalca.
No i stało się nieuniknione. Steff w ciągu ostatniego tygodnia w 2 dni naumiała się pięknie raczkować, teraz już zapiernicza i tylko przystanki robi aby gwacnąć na pupę - czego również naumiała się w ciągu 2 dni, no i pomachać rączką w stronę Mamilli na znak tego że raczej nie zawróci z tej wędrówki za prędko. Całkiem nieźle jej to wszystko wychodzi a najlepiej podczołgiwanie się do nóg osobników pułci brzydkiej czyli tatusia i dwóch wujków żeby Ci naiwniacy brali maleńką laleczkę (Chucky) na ręce i nosili aż do znudzenia. Potem Mamilla dostaje wściku dupy jak owa laleczka ze słodkiego bobaska zmienia się w bachora i żąda noszenia, akurat wtedy kiedy nikogo więcej prócz Mamilli niema w domu. No ale cóż... Panowie już tak mają że ulegają wdziękom małych kobietek, a Ty matka potem cierp...
Okres walenia się w głowę przy próbie ruszenia z miejsca Steff ma za sobą. Ale od przed wczoraj skubana sama podciąga się do stania przy każdej możliwej sposobności. W łóżeczku czepia się szczebli jak małpka i w sumie chyba jak małpka liczy ze spadnie na cztery łapki a nie na ryjek, co niestety dość często się zdarza. Steff już głowę ma poobijaną równo, bo czasem Mamillowe ręce już nie wytrzymują tego siłowania się ze zwierzem. A Steff ciągnie się ile może... Raz przy fotelu, raz przy leżaczku-bujaczku, przy nogach. A dziś nawet przy pudełku chusteczek nawilżanych udało jej się wyprostować nóżki. Mamillowy mąż durny się cieszy że na święta Steff będzie chodziła. Tylko Mamilla przeżywa. Oczami wyobraźni widzi pobojowisko z resztek wigilijnych potraw, choinki i Stefy pod obrusem niczym wigilijne sianko... Ale ewolucji nie da się powstrzymać, nieuniknione już blisko.





 

6 komentarzy:

  1. Piękna! I nie łam się matko, raczkowanie to pikuś, czekaj az zacznie chodzić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego się obawiam... Chyba zakupię małej pod choinkę zestaw ochraniaczy i kask ;)

      Usuń
  2. Tak, tak! Raczkowanie to nic strasznego w porównaniu z łażeniem :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasz Steff, w fazie raczkowania, bardziej od glowy, obita mial brode - czarne since na podbrodku...co wydawalo sie, ze jeden schodzi to kolezka postaral sie o nastepnego. To mu sie reka osunela i brode w podfloge albo bedac na czworaka probowal pileczki przenosic - komicznie to wygladalo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah skąd ja znam ten "wściek dupy" jak po wizycie babci i dziadka ekipa drze dzioby żeby tylko je wziąć na ręce! Nie pomaga tłumaczenie. .oni się muszą wnukami nacieszyć. Tylko co z moim kręgosłupem? A już zaczął szwankować...

    http://majerankowo.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. ohhh tak znam to noszenie, a potem wraca "szara" rzeczywistość i Ty się matko męcz ! ;)
    Ręce do kostek i kręgosłup w pół :)

    Wytrwałości ! :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń