No i wybiła godzina. Czas na pakowańsko.
Dzięki Mamillowemu mężowi i jego przekonującym argumentom jak i poczynaniom sąsiadów z góry, wyjazd został przyśpieszony. Nowy termin wyprawy - najbliższy weekend.
Mamilla już od kilku dni zażywa nerwosola na zmianę z melisą z zapałem lekomanki. Wszystko po to żeby przetrwać te 12h jazdy samochodem.
Pakowanie idzie Mamilli jak krew z nosa... Steff tego nie ułatwia. Jak mała śpi to Mamilla nie może grzebać w szafie, coby nie zbudzić gada. Jak gad nie śpi to nie chce grzecznie usiedzieć na miejscy nawet 5min. Już powoli Mamilla zaczyna w myślach przeklinać małża za to że sama musi wszystko ogarnąć. No bo kogo by nie trafił szlak jakby przez 3 dni nawet kilku ubrań nie odłożył do spakowania. Dziś Mamilla zaangażowała Steff w porządkowanie dokumentów. Efektem całej operacji było wyrwanie szuflady z prowadnic, przez wieszającą się na niej Steff. Nie wspominając już o wywalonych papierach z szuflady + tych z kosza które Mamilla zdążyła podrzeć w drobny mak... Kiedy Mamilla się wkurzyła i wywaliła Steff z kolan aby pobaraszkowała sobie na dywanie to ta sprytnie wczołgała się tyłem pod komodę i idealnie powyciągała na środek pokoju okrywające się w dziurach kurze i śmieciuchy. Skarpetki gadziny z żółtych zrobiły się szare i włochate.
Operacja pakowanie jest codziennie skutecznie przerywana przez jeszcze jeden czynnik - mokrą pieluchę. Steff siedzi, bawi się. Nagle zaczyna się marudzenie. Ocho. Gad się posikał. I zaczyna się jazda. Mamilla wyciąga Steff z leżaczka. Kładzie na pleckach i bach! Steff już na brzuszku leży i szykuje się do ucieczki. W pozycji na pieska Mamilla ściąga małej pieluchę, ale to nie powstrzymuje gada przed dalszą ucieczką, tym razem na węża. I kolejne 15min to walka w której Mamilla z pomocą nóg i wszelkich możliwych akcesoriów próbuje utrzymać Steff w pozycji na plecach i jako tako zapiać jej pieluchę. Niestety Steff opanowała już sztukę wyswabadzania się z pęt rajstopkowych, i już nic nie powstrzymuje maleńkich sprytnych stópek przed wierzganiem, co skutkuje licznymi siniakami na biednym ciele Mamilli. Mamilla u kresu sił zaczyna w końcu przekrzykiwać radosne krzyki Steff
"mamamaaaaa!!! mamamaaaa!!!" i krzyczeć "matka zaraz oszaleje! matka
będzie wariatka! wariatka! wariatkaaa!!!", wywołując tym salwy
niepohamowanej radości u swojej pierworodnej. Zmiana pieluch w ostatnim tygodniu to mordęga a napis na pampersach marki Pampers jest typowym kłamstwem, bo Steff nie wytrzymuje w mokrej pieluszce nawet 30 min a co dopiero 12 godzin jak zapewnia producent ;)
Koszmarem który może się ziścić jest reakcja Mamillowego małża gdy zobaczy stosy niepopakowanych rzeczy. Zapewne rozważy wynajęcie TIRa lub karawany. Zawsze można jeszcze wysłać Steff kurierem coby zaoszczędzić miejsce w aucie.
Jedyny postępem w życiu Mamilli jaki zawdzięcza tej sytuacji jest przekonanie o tym jak wiele rzeczy jest jej zbędne, bo nie spakowała dla siebie jeszcze nic! Ale Steffikowa garderoba to wszystko nadrabia z nawiązką ;) Wiadomo matka w porównaniu do dziecka, może chodzić w jednym dresie choćby miesiąc ;)
Masz Matko pod górkę z akcją pakowania ;)
OdpowiedzUsuńJazdy przy zmianie pieluch mam podobne, ale staram się potworka zająć czymkolwiek żeby tylko uleżała do czasu kiedy przypnę rzepy. Ostatnio nieźle skutkuje spray do nosa ;)
U mnie zabawa linomagiem nawet się przejadła... Nie działa nic!
UsuńPociesze Cie z pielucha - pozniej bedzie gorzej, Stefolinski to bardzo pomocny chlopiec i jak mama przewija to On 'pomaga' - musi sobie pupe przetrzec wacikiem bop przeciez mama tego dobrze nie zrobi. Mozesz sobie wyobrazic jak to wyglada zwlaszcza przy kupce - trzeba nie tylko nogi, ale i rece trzymac...albo czyms zajac lapki i wtedy cala garderoba lezy na podlodze!! Tyle, ze naszemu malcu chodzenie w posikanej pieluszce w ogole nie przeszkadza - uzywamy Pampers Baby Dry.
OdpowiedzUsuńPakowania w pojedynke nie zazdroszce - ja dzis w szafie robilam porzadki tzw. zmiana sezonowa. Stefo byl wyjatkowo aktywny - co odlozylam na Caritas to jakims cudem wracalo na polke.
Współczuję tego pakowania . I tej jazdy samochodem. Ale to nic będzie dobrze. fajnie , ze jedziesz do męża. A u nas z przewijaniem pampersa jest MASAKRA. wszystko mu daję do zabawy na chwilę co pod ręką, zeby koziołków nie fikał.
OdpowiedzUsuń