środa, 30 kwietnia 2014

Coby dziecka nie sklafisykować...

            Od początku rodzicielskiej przygody Mamilla próbuje walczyć ze stereotypem w klasyfikacji dzieci.
            Najstarszy możliwy podział to: chłopcy i dziewczynki. Raczej logiczne, ale za tym idzie konkretne przyporządkowanie kolorystyczne. Wszystkie mamy je znają.

                                       Chłopcy -> kolor niebieski
                                       Dziewczynki -> kolor różowy

          Proste i od wieków taaakie logiczne. Jak tradycja, to tradycja i z tym się nie dyskutuje. A może jednak?

          Mamilla choć nie da się tego ukryć jest matką dziewczynki - płeć kobieca - nawet napisane w papierach to w nosie miała te podziały kolorystyczne. Na początku nie było to takie trudne. Co za różnica czy Steff będzie miała na sobie różowy czy niebieski pajac - pajac zostaje pajacem, body bodziakiem itp itd... Ale im dalej w las... Tym mniejszy wybór. No i zaczęło się. Sukienki, spódniczki oraz okrycia wierzchnie o kroju typowo  dziewczęcym  w kolorze granatu, niebieskości, błękitu po prostu nie istnieją, a nawet jeśli istnieją to żadna dziewczynkowa mamusia przecież swojej "księżniczki" nie ubierze w chłopięcą niebieską/granatową/błękitną kurteczkę. A czemóż to? A temóż to, że gdy na spacerze spotka swoją leciwą dawno nie widzianą sąsiadkę to ta na bank wywali " jakiż śliczny chłopczyk!". Proste i jasne? Jak to  łatwo można ulec iluzji? A wierzcie Mamilli że niektórym dzieciakom do pewnego wieku jednak ta klasyfikacja kolorystyczna pomaga, bo kto zgadnie że ten paskudlaczek łysiutki z uszkami jak kanapki nie posiadający żadnych cech wskazujących na konkretną płeć jest akurat "księżniczką mamusi"? A tam mata wszyscy ten oczo-jebny róż, na różu kwiotki, a na kwiotkach aplikacje z serduszek ozdobione piórkami. Dziewczynka? Dziewczynka! Zresztą sprawa ze slicznooczymi, długorzęsiskimi i długowłosymi chłopczykami. A nóż to dziewczynka w przebraniu? A dzieciaczek w  różowo-szarej gondoli ( bo taka była w jedynym znośnym kolorze) ubrany w niebieski kombinezon? Oooo tu już trzeba się zastanowić...
No i teraz właśnie u Mamilli zaczęły się schody. Steff niby na pierwszy rzut oka identyfikowana jest z właściwą płcią. Choć sukienek jej Mamilla nie zakłada do piasku, no to niema wyboru i zawsze coś różowego się trafi, więc jakby co widać że to "laska" ;) Ale już nawet nie chodzi o szmatki.
Mamilla postanowiła naciągnąć Steffowego ojca na zaległy roczkowy prezent. Wymyśliła rzecz chyba niebezpieczną i dość ryzykowną jak przy Steffowym trybie życia i bycia - rowerek. Rowerek trójkołowy, z barierką i do pchania i innymi udogodnieniami dla leniwego dziecka i rodzica zarazem - Bo się Mamilli nie chce za dzieckiem po osiedlu latać. Mamilla znalazła rowerek godny uwagi. Ale jest problem. No i tu wracamy do początku, a mianowicie do podziału na chłopców i dziewczynki i przyporządkowaniu im konkretnych kolorów. Wybór kolory rowerka byłby dość prosty, bo kolory dostępnego modelu były taki: różowo-filetowy, niebiesko-musztardowy oraz w kolorze który można nazwać w skrócie GWT - Gówienko w trawie. No Mamilli łapy opadły. Czy Steff może  nie mieć czegoś różowo-fioletowy słitaśnego, żeby aby choć na chwilę nie stwarzało to iluzji czegoś co jest jakby nie na miejscu? Mogłaby Mamilla dziecku kupić niebieski rowerek, ale połączenie koloru musztardowego z błękitem raczej odbiega od jakiegokolwiek Mamillowego  gustu estetycznego. Nawet w okresie "grypy i przeziębienia" gdy jest się niewyraźnym. A kolor GWT? Tak jak kolor Milki jest kolorem zastrzeżonym prawnie tak GWT też powinien mieć miano zakazanego w produkcji dziecięcych bibelotów. 
              Więc Mamilla bije się z myślami. Czy zamawiać znów coś różowo jakieś? Jak to będzie wyglądać? Płaszczyk, buty... i rowerek róż a w nim Steff, a ona do typu księżniczki nie należy. Ehh Mamilla ma to w nosie najwyżej kupi różowy klamot i każe małżowi przemalować na... hm... biało?

wtorek, 29 kwietnia 2014

Do dupy z bateriami...

            Jest przełom w sprawie Steffowych zębów! Od niedzielnej awantury był spokój przed burzą. Choć Steff zachowywała się normalnie i jakby zębów nie miała wyłażących, to kolor kupska oraz intensywność występowania owego zjawiska przez poniedziałkowy dzień było raczej zastanawiające. Steff raczej słynie z zapychania się niż z za lekkiego kupkowania, ale przecież na wszystko Mamilla ma odpowiedź. Dnia poprzedniego wcinała jagody z kaszką, ale żeby tak na szaro te jagody...? Ale przecież Super Mamilla nie z takimi przypadkami miała do czynienia. Bo w dramatycznych chwilach Steffowego zapychania się została ekspertką w kontrolowaniu wypróżnień pierworodnej. Obrzydliwe ale kto jak nie matka ma się babrać w kupkach? Taka dola. W dniu dzisiejszym sytuacja została w pełni opanowana, "wylot" wrócił do normy z tym że popołudniowe "skupienie" przyniosło Mamilli mały prezent. Mamilla jest fetyszystą kupkowym, czyta z kupki jak wróżka z fusów kawowych, wiec sobie zajrzała jak "wygląda sytuacja". No i Mamilla mało co z wrażenia pieluchy nie opuściła. W zawiniątku pieluszkowym Mamilla dojrzała mały srebrny błyszczący drobiazg. Niestety ale Mamilla miała w niedzielę taki przebłysk inteligencji i o dziwo przyszło jej do głowy ze coś takiego mogłoby się zdarzyć. Ale lęk przed hospitalizacją oraz Steffowe wyciszenie po czopku, oddaliły nocne koszmary. A mianowicie Steff wyrzuciła z siebie BATERIĘ! Tak! Średniej wielkości, płaską okrągłą baterię zegarkową - w domu Mamilli używa się takich w niektórych Steffowych zabawkach oraz w termometrze bezdotykowym. Babka za łeb się złapała, Mamilla zbladła. Steff zrobiła co zrobiła i wróciła do zabawy.  Skąd Trollson wziął owy przysmak? Trudno powiedzieć, winnego nie da się wskazać, ale już od dawna Steff przeżywa fascynację otwieraniem wszystkich klapek kryjących bateria różnych maści. Jednocześnie często domaga się aby pokazać jej jak się zmienia baterie w zabawkach. 
               Tak więc drogie matki! Płaczcie nad głupotą Mamilli i ku przestrodze miejcie tą Steffową przeszkodę. Głupoty Mamili która dziecięcia nie dopilnowała nie tłumaczy nic. Szczęście w nieszczęściu że Trollsonowi nic się nie stało i wszystko samo się "wyjaśniło".  Steff miała więcej szczęście niż rozumku, że połknęła akurat taki okaz a nie coś co mogłoby utkwić na dłużej i spowodować poważniejsze konsekwencje. Mamilla jak głupia cieszy się że dziecko mimo tego nie ucierpiało, bateria została bez problemu wydalona i że nie był to kolczyk, jak gdzieś już kiedyś Mamilla czytała... Tak tak, dziewczynka wiek kilka mc, połknęła własny kolczyk, który podczas snu po prostu się rozpiął. Taka dygresja aby podać kolejny argument czego nie powinno się według Mamilli przekuwać małym dzieciom uszu.
              Ps. Kiedy emocje opadły Mamilla durnowata pomyślała że rozwiązała się zagadka tego skąd Steff bierze siłę aby co dnia robić tyle kilometrów.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Trudny dzień...

           Tak wiec  niedawno Mamilla się przechwaliła, a raczej przechwaliła dziecię swe. A mianowicie znów będzie o kłach pierworodnej.  
           Mamilla się chwaliła jak to pięknie bezobjawowo ząbkuje je dziecię, że idą jedynki i dwójka i na raz i że luzik bluzik i dziś dupa blada.  Choć nie za ciekawie działo się już w piątek, bo ni z gruchy ni z pietruchy młodą zsypało czymś ala ospowym, ale w ilości raczej marnej i nieswędzącej, innych objawów brak. Ale konsylium lekarskie w składzie: Mamilla, Babka oraz pielęgniarka w przychodni będąca obecna duchem ( a raczej uchem, bo przez telefon) uradziło że jest to  powszechna wiatrówka - no i dobra, niby wcześniej przejdzie to mniej dotkliwie i się uodporni. Mamilla wolałaby żeby dziecko w ogóle nic nie przechodziło co wymaga przymusowego gnicia w chałupie przez kilka dni.
No ale nic, pudrem Mamilla dziecię obsypała, witaminki dał i tyle leczenia. Nic gada nie swędziało, żadnych objawów więcej brak. I jak na złość coby niedziela sielską anielska nie była, dziecko wstało po 6 rano zwarte i gotowe choć trochę humorzaste. Po oględzinach skórnych Mamilla stwierdziła że nowych kropek brak, stare jakby bledsze ( może od pudru) - podejrzana ta wiatrówka.... Nieźle się Steffisko trzymało do 8, odmówiło jak zwykle zjedzenia kaszy - podłączyło się do kanapki, przed 10 już zaczęło wołać spać. Niby byłoby ok, ale położona spać przed 11 wstała po niecałej godzinie i zaczęła się jazda. Spać dalej nie chciała - ryk, próba zaaplikowania usypiacza w postaci  butli - nieudana, ryk. Smok - ryk. Próba przywrócenia do życia - ryk. Ryk i ryk i ryk!!! OmG... Babka już dzwędoli Mamilli że z dzieckiem coś nie tak, Mamilla swoje że się gad nie wyspał, ale duszę na ramieniu już miała dawno. Dziecko w końcu coś przycichło, zainteresowało się czymś nielegalnym. Obmacanie brzuszka - nic nie boli, obmacanie uszek - nic, temperatura - w normie, macanie stanu uzębienia... ok, ok... przy czwórkach dolnych dziąsła 3 razy większe i RYK! O masz ci los!
             Czopek w dupsko, żel na dziąsła i dziecko jako tako funkcjonowało 3h. Po grzecznym wszamaniu kaszki z owocami, jaśnie Delfina zażyczyła sobie snu. W sumie Mamilla się nie dziwi, od takiego katowania wszystkich swoim wrzaskiem, Mamilla też by była zmęczona. A śpij dziecko, niema problemu ale żeby o 16:00 iść spać na noc? Ehhh... Poranek będzie ciężki.
              Jak na razie dziecko wybudziło się raz,ale za to z wrzaskiem. Znów smarowanko i powrócił względny spokój. Do tego całego galimatiasu doszedł cieknący katar i furczenie przez sen.  Skończyło się sranie po krzakach. Mamillę też trzeba trochę pomęczyć zębiskami. Choć w sumie Mamilla nie wie czy Steff ma wiatrówkę, czy może to  coś ma wspólnego z zębami? Katar niby normalka, ból, krzyk, niechęć do jedzenia... Choć jak Mamilla już pisała wcześniejsze zębiska wychodziły bezobjawowo. Biedne dziecię Mamillowe, jeszcze tyle ma braków w uzębieniu. 
              Jeśli w nocy będą "cuda i dziwy" Mamilla zaciągnie Steff do lekarza za kasę, niech zobaczy czy to przez zęby czy inne dziadostwo. Jak będzie w miarę ok - odbędzie się tylko akcja apteka - w celu wyszukania silniejszych  smarowideł czy czopencji żeby przetrwać te trudne dni. Mamilla od dziś obiecuje więcej pokory.


Przebłysk względnej normalności dna dzisiejszego...


środa, 23 kwietnia 2014

Ekshibicjonizm telefoniczny ...

            Na Mamillowym osiedlu blokowym  od jakiegoś czasu panuje nowa moda. 
Chcesz być cool? Lubisz być na tapecie? Łakniesz sławy? A może lubisz jak ktoś obrabia Ci tyłek?  
           Na to wszystko jest prosty sposób. Wyjdź z komórą w teren! Zabierz ją na spacer po osiedlu i dzwoń! Drzyj ryjca ludziom pod oknami, niech wiedzą co myślisz o swoim rozmówcy. Zabierz komórkę na balkon o 10tej wieczorem i podziel się z całym osiedlem świeżutkimi plotkami ze swojej roboty. A może masz coś do wykrzyczenia chłopu/babie który/która, spóźnia się z imprezy towarzyskiej? A może chcesz się podzielić z Bogu ducha winnymi sąsiadami swoimi łóżkowymi osiągnięciami? No skoro koleżanka/kolega po drugiej stronie "druta" musi tego słuchać, to podziel ich cierpienie, nie bądź snobem sąsiedzie. 
           Drogi ekshibicjonisto telefoniczny nieświadomy swojego stanu, wiedz że kryjąc się w kącie klatki schodowej, świadkiem Twoich zwierzeń może nie są współlokatorzy, ale na pewno połowa sąsiadów w bloku! Przespaceruj się drogi EksTelu po osiedlu o północy, niech echo niesie tajne słowa Twej rozmowy, niech Twój głos wnerwia zmęczone ludźiska. Ciesz się jak głupi do sera, niech psy szczekają, rżyj do słuchawki niech dzieci się budzą! Bądź cool i na topie! Ważne by o Tobie gadali, nawet źle! Bądź nr 1 na topie wkurwiających sąsiadów!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Ząb, zębowi nie równy...

           Ze Steffowymi zębiskami coś jest nie tak. Tak twierdzę ja - Mamilla. A to dlaczego? A dlatego, że nie dość że ich mało, to nie równo wyłażą. 
           Steff zaraz będzie miała 13mc. Stan uzębienia wcale na to nie wskazuje. Niema się czym pochwalić - no chyba że umiejętnością łykania pokarmów stałych, bo pogryźć szyneczki to nima czym. Inwentarz Steffowej paszczki dość ubogi - 3 całe zęby i kolejny w drodze - tak było aż do zeszłej niedzieli. W niedzielę Mamilla odkryła że drugiej górnej dwójce ciągle nie śpieszy się do wyrznięcia ale już jest tuż tuż, widać ją, obecna jest, ale  przecież  bez przerżnięcia się nie liczy... Za to z okazji Świąt Steff wylazła jedynka. Pewnie tak żeby dwójce nie było smutno. Żeby było ciekawiej, Mamilla dostrzegła drugą jedyneczkę już świtającą przez delikatną dziasłową błonkę. I takim oto sposobem Steff kręciła się trzy noce z rzędu, tak na cześć równo idących trzech zębisk. W poniedziałkowy poranek udziabała już ciekawską Mamillę  ledwo wylazłą jedynką górną, bo idealnie przylega do jedynki dolnej. Teraz po części już wylazła druga górna jedynka. Dwójka ma całe towarzystwo w nosie i chyba chce pozostawić swoją połówkę jak najdłużej singlem. Jak po tych jedynkach Steff zaczną wyłaźić zęby mądrości to Mamilla się nie zdziwi wcale, a wcale.... 

Ps. Steff to twarda zawodniczka, w dzień nie marudzi z powodu zębisk, jedynie lubi szurać zabawkami o dziąsła. W nocy czasem się kręci ale bez tragedii. Mamilla jest dumna z posiadania takiego okazu. Pewnie to takie lajtowa traktowanie kiepskich matek ;)

               A abstrahując od tematu dentystycznego. O dziwo Mamillowy blog powoli zbliża się do 100nego wpisu, z tej okazji już teraz Mamilla zapowiada że szykuje mały konkurs rozdawajkowy. Na pewno będzie zabawnie i na pewno będą fajne nagrody, ale co i jak konkretnie to dopiero Mamilla obmyśli. Ale już w tej chwili Mamilla zaprasza na magiczny setny post :)

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Nie spinaj pośladów Matka!

Matko! No Stress! 
              Mamilla dopiero teraz odkryła że pierwszy rok Steffowego życia ciągle spinała poślady. Bo coś robi po swojemu, bo nie w tej kolejności, bo się przejmuje itp itd. 
              Stąd pomysł na Mamillowy Apel "No Stress Matka!". Mamilla wszystko robi nie w tej kolejności i nie tak jak inne matki. W nosie ma poradniki i dobre rady. Nie wie jak według ogólnych standardów wygląda wychowanie małego człowieczka - Mamilla zna tylko Mamillowe wychowanie. Mamilla przestała spinać poślady z powodu przedłużającego się czasu zmiany gaci. Na przekór standardom nie kąpie Steff codziennie "bo tak powinno być". Pazury gadzinie strzyże jak tylko poczuje choć małe drapnięcie na własnej skórze. Nie wciska  Trollsonowi  tego czy siamtego super, extra, nowego przysmaku bo przecież jest dla dzieciaków i wszystkie to żrą. D
               Robisz coś inaczej niż Twoja matka czy babka? Czujesz się wyklęta? Dostajesz palpitacji serca  na myśl o tym że umycie pupy niemowlęciu "pod prąd" nie zmieniając chusteczki przy każdym zetknięciu ze skórą, może spowodować nieodwracalne uszkodzenia w organizmie dziecięcia Twojego? Nie śpisz po nocach, bo Twoje dziecię zasnęło za wcześnie/za późno i nie zjadło kolacji? Panikujesz na dźwięk dzwonka telefonu, w obawie o tym że po ostatnim ataku histerii Twojego  "aniołka" sąsiedzi donieśli do Opieki Społecznej? Czy czujesz się złą matką bo nie kupiłaś smarkaczowi nowej milionowej zabawki do kolekcji tych najbardziej wkurzających? A może ciąży na Tobie klątwa teściowej bo nie dajesz  maluchowi czekolady i słodkiego soczku? No Stresss Matka... Olewka na wszystko... Twoje dziecko, Twoje życie, Twoje wybory.  I uwierz Mamilli nikt nie wsadza do więzienia matki która spóźni się 5 min z podaniem maleństwu obiadku. Nikt nie linczuje za poobiednią plamkę na bluzeczce, ani nie leje matek po palcach linijką za niechlujny wygląd po nieprzespanej nocy, czy bałagan w mieszkaniu. To że czasem se matko odsapniesz, zamiast malować paznokcie na kanapie przed tv gdy Twoja latorośl wali drzemkę nie spycha Cię na margines społeczeństwa. 

               To tak apropos mijających Świąt, które pewnie u niektórych z Was jak i u Mamilli do końca idealne nie były. Ale "No Stresss..." za rok Mamilla obiecuje poprawę ;)

Dziecko Mamillowe  pod hasłem "No Stresss... " ;)

 

piątek, 18 kwietnia 2014

Z racji świąt...

Coby  tradycji stało się zadość, 

z Okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego
wszystkim zaglądającym tu mamusiom ich pociechom oraz rodzinom
Mamilla oraz Steff życzą...

Mazurka pysznego, 
baby lukrowanej Kurczaka żółtego, 
w dyngusa głowy polewanej. 
Zajączka hojnego, 
święconki obfitej Baranka curkowego 
i zabawy przy stole należytej!

I jeszcze tego co najważniejsze SPOKOJU w te wyjątkowe rodzinne dni :)




Taki Mamillowy osobisty królik świąteczny ;)

Wesołego Alleluja!

niedziela, 13 kwietnia 2014

Podziękowania...

            Mamilla chciała się pochwalić. Mamilla kilka dni temu wygrała jedną z nagród w "Konkursie przewrotnym" zorganizowanym przez Mamę Raczycę z blogu O matko i córko. 
Do wygrania były dwa zestawy bransoletek Baji.
            Z tego miejsca Mamilla chciała podziękować bardzo Żanecie i Helence za piękną nagrodę :) Steff oczywiście pierwsza przymierzała bransoletki, nie tylko na kończyny górne ;) Więc i Mamilla i Steff są zachwycone, dobrze że  są to trzy sztuki bo inaczej mogłaby być wojna.  Jeszcze raz dzięki! I Mamilla poprosi więcej kreatywnych konkursów.

            To teraz Mamilla się pochwali za co dostałą te cudeńka. Ponieważ text jest dość ostry Mamilla nie bierze odpowiedzialności za skutki czytania jej wypocin ;) 

            Zadanie konkursowe brzmiało: " Czego pozbawiło Cię macierzyństwo".

 Mamillę macierzyństwo pozbawiło wstydu i intymności.
                  Mamillowe obnażanie się publiczne rozpoczęło się wraz z pierwszymi skurczami zwiastującymi nadejście małego szczurka na świat. Nic tak bardzo nie pozbawiło Mamilli intymności i wstydu jak zostanie matką. Intymność i wstyd zniknął wraz z pojawieniem się między Mamillowymi nogami sztabu lekarzy, położnych i innych zjaw w białych ubrankach, chwilę przed "wyjściem" Steff na światło dzienne. Wszystko co Mamilla uważała kiedykolwiek za wstydliwe i intymne zostało wyciągnięte na światło dzienne, ba! Nikt a nikt prócz Mamilli nie był tym przejęty. Nic tak nie obnaża kobiety jak poród. Wpychanie lekarskich łap tam gdzie tylko od czasu do czasu dopuszcza się w mrokach nocy męża. Zaglądanie, komentowanie... Jeszcze bardziej Mamillę przeraziło że tylko ona czuła niesmak robiąc pod siebie po niedokończonym opróżnianku lewatywowym. Wstyd to nic, nie istnieje coś takiego jak wstyd na porodówie. Ktoś zagląda miedzy nogi, ktoś grzebie w Twoich kiszkach, ktoś wywraca na lewą stronę Twoje narządy intymne żeby je połatać do kupy, ktoś inny pozbawia Cię kusej koszuli z dekoltem do pępka i maca piersi aby sprawdzić czy jest pokarm. Kiedy Mamilla obdarta z intymności wracała z porodówy, na pół przytomna wiedziała już że niema czegoś takiego jak wstyd i intymność. Stając się matką i stołówką w jednym z bolącym tyłkiem na dokładkę Mamilla stłumiła w sobie coś takiego jak intymność.  Mamillowe piersi były po prostu stołówką, chyba przez 3 mc karmienia obejrzeli je dokładnie nie tylko członkowie Mamillowej rodziny. Mamillowy tyłek też częściej oglądał światło dzienne. A to położna szwy ściągała, a to kontrola zwijania macicy, a to ginekologiczna kontrola zrastania blizn... Mamillowy małż tyle razy tam nie bywał w tym czasie co bywali inni. Chodzenie bez makijażu dla Mamilli stało się Panem Pikusiem, co z tego że Mamilla mało widoczna bez tapety? Czym jest brak tapety przy pokazywaniu publicznym tego, co kiedyś uważało się za intymne? Wstydliwe?
           Wraz ze wzrostem latorośli Mamilla odkryła że zatraca intymność również przy wieczornej/porannej toalecie, prysznicu czy posiedzeniu w kibelku. Wstyd z racji posiadania  dzieci jest na poziomie zerowym. Mamilla nie wstydzi się niczego, niemocy, braku makijażu, gołej piersi gdy dziecko w poszukiwaniu metalowej sprzączki od cyckonosza rozwleka jej sweter. Intymność schowała pod poduszkę już dawno. W końcu Mamilla jest matką, niema już nic czego Mamilla mogłaby się wstydzić przed małą cząstką samej siebie. 






piątek, 11 kwietnia 2014

Z piaskownicy zasłyszane...

            Steff od jakiegoś czasu namiętnie odwiedza osiedlową piaskownicę. Piasek żywiołem Mamillowego dziecka jest. Dziecko od Mamilli na jeden z wielu prezentów roczkowych dostało mega wypaśny zestaw piaskownicowy - prócz zestawu podstawowego w skład owego zestawu wchodzi młyn (zapychający się) oraz konewka słoń ( do piachu konewka... dobre sobie...). Z tejże samej okazji chrzestna zdublowała prezent. Ale Mamillowy lepszy bo różowo- fioletowy. Nie to żeby mamilla lubowała się w różu bo posiada córkę, tylko znów żeby było łatwiej - w tym wypadku łatwiej zlokalizować Mamilli Steffowe zabawki w piaskownicy. Steffowe zabawki są jak na razie jedynymi na osiedlu tak charakterystycznymi, a co ;)
            No więc łazi Mamilla z dziecięciem swym do tego piachu, jak się uda, znaczy jak Mamilla da radę ogarnąć temat, to koło 10 wyłazi Steff na pierwsze grzebanie a popołudniu na drugie. Częściej jednak na to popołudniowe. Powód? Po 1 koło południa Steff idzie w kimono, po 2 między 11 a 13 na placu zabaw jest dzieciakowe BUM. Paranoja! Skwar,  żywe słońce wypala łoczy. Piach... Piach... Suchy piach... A niańki i nieliczne matki wyciągają ta biedne maluchy i sadzają na środku patelni w pełnym rynsztunku w postaci zimowych jeszcze ciuchów. Ba! Ile razy się słyszy - nie siadaj na piasku! Bo zimny! 18* w cieniu, w słońcu skwar a piach pewnie z lodówki. Albo "Jasiek! Bój się Boga! Noga goła Ci wystaje! Obciągaj nogawki!". Mamilla wali za przeproszeniem układy piaskownicowych nianiek zrzeszających się co południe i robiących wszystko aby tylko dzieciaki nie przeszkadzały, a zajęły się sobą. Posypały się piachem, pozabierały innym maluchom zabawki czy choćby poganiały się po pseudo ogrodzonych ogródkach. Mamilla nie wdaje się w układy i pogaduchy, pomysł wypadu  w pełne słońce na plac zabaw też jej nie bawi, więc Steff ma swoją porę spacerów i grzebania. Poza tym, Mamillowe dziecko dość ubogo wygląda na tle tego tałatajstwa. Steff wychodzi w cienkim płaszczyku, cienkiej czapce i trampeczkach, siada na piasku gdzie jej się podoba, nie wchodząc innym maluchom w drogę. Dziwne czyż nie? Piasek wpływa na Steff wyciszająco. Steff staje się wtedy  autsajderem z własnego wyboru, dużo obserwuje, siedzi cichutko w samotności delektując się zabawą. Czasem zainteresuje ją jakiś maluch, czasem podzieli się zabawkami, czy pożyczy ( przez Mamillę) coś od kogoś, ale tylko na chwilę. Trzyma się blisko Mamilli i tego co jej. Taka magia zmienia dziecko Mamillowe w mega grzeczne dziecko, magia która pryska zaraz po przekroczeniu progu chałupy.
             No ale nie o tym. Pewnego popołudnia wiadomo jak Steff i Mamilla spędzały czas. Na placu były obecne jeszcze tylko dwa równie spokojne maluchy z mamami. I nagle na plac wpada mała dziewczynka  około 3-4letnia. Ubrana dość szykownie. Za małą na plac wczłapała mama, w ręku niosąc plik dokumentów, w które była bardzo pilnie wczytana. Dziewczynka podbiegła do  Mamilli i Steff oraz do stojącej nieopodal innej mamy i z pięknym ukłonem wymamrotała że nazywa się Lenka jakaś tam... Mamilla spojrzała na mamę, mama na Mamillę i wymieniły zdziwione spojrzenia. Po chwili mała wpadła do piasku. Dorwała pierwszą wolną zabawkę i najzwyczajniej w świecie zaczęła nią dłubać w piachu. Oczywiście nie było żadnego " czy mogę..." czy czegokolwiek. Mała dłubałą w piachu głośno komentując zabawę: " Zrobiłam dziurkęęęę... Trzeba ją zasypaćććć... O takkkk... Ładnie?". Matka nic. Mała znów powtarza całą operację, kończąc ją pytaniem. Matka w końcu nie przestając czytać mamrocze " nooo...". No więc zachęcona dziewczynka, kontynułuję zabawę. Nagle wstaje i ostentacyjnie patrząc raz na Mamillę raz na  drugą mamę głośno wypala: " Ale jestem mądra, prawda?". Mamilla z zażenowaniem uśmiechnęła się do dziecka, pogłaskała Steff po głowie, wymieniła znaczące spojrzenie z drugą zażenowaną i posłała znaczące litościwe spojrzenie matce dziewczynki, która  dalej tonęła w papierach. Na dowiedzenia, owa dziewczynka, rzuciła przywłaszczoną rzecz obok właściciela przyprawiając o zawał zaskoczoną matkę ( bynajmniej nie swoją). Tym razem jednak matka dziewczynki zareagowała i zmusiła naburmuszoną małoletnią do wycedzenia przez zęby "przepraszam i dziękuję". No zdecydowanie lepiej małej poszło mówienie jaka to jest mądra. Hm... Czy raczej przemądrzała? 
          Mamilla wredna baba już obmyśla plan  zrobienia ze Steff snoba z własną piaskownicą na balkonie. Ale przecież to nie zmieni tego że Steff styczność i z takimi dzieci będzie miała nie raz...  A o dorosłych już nie wspominając.

O rety... Stary co Ty tworzysz...



Tak się kończą zabawy z tatą...


wtorek, 8 kwietnia 2014

Eh Ty Stary...

           Weekendowe szaleństwo przyniosła jak huragan małża Mamillowego do kraju. Chwała mu! Klękajcie narodu, głowa rodziny zajrzała do PL. Ważne uroczystości ściągnęły mojego królewicza z bajki do kraju. A mianowicie rumak padł i należał się szkapinie przegląd. Co tam urodziny małżonki, co tam pierwszy rok córki, terminy warsztatowe przygoniły księciunia mego, pana i władcę. Aż Mamilla była bliska rozłożenia czerwonego dywany i zapewne jakiś pokaz tańca brzucha czy innego cuda by się odbył, tylko jakoś funduszy zbrakło, wiec tylko chlebem i solą, nawet wódką nie no bo wiadomo, rumakiem.
            Stary na dzień dobry już w progu został przywitany Mamillowym "miałeś być później...", a tego raczej nie spodziewał się stęskniony małż. Ale dziwić się kobiecie - matce, ściągniętej z łóżka o nieprzepisowej godzinie w piątkowy, chyba poranek - jeśli tylko 5 rano tyczy się już określenie "poranek". Podkreśleniem wielkiej tęsknoty Mamillowej był akt oddelegowania małża do pokoju szwagrowego aby odpoczął po podróży, gdyż kochana żona zapomniała rozłożyć łóżka w sypialni. Dla sprostowania Mamilla jak niema chłopa w domu to śpi na połówce rozkładanej kanapy - oszczędność czasu, miejsca i nerwów związanych z szarpaniem się z nieporęcznym meblem. Coby tego wszystkiego było mało małż został zaraz po porannym buziaczku śmierdziuszku uraczony komplementem w stosunku do nowego nabytku. "Skąd Ty masz takie obrzydliwe buty?!". "No firmowe... kupiłem sobie, fajne nie?". "Nie fajne... Spale Ci je jak pójdziesz spać...". Budujące? Na pewno nie, ale za to szczere. A buty naprawdę były dla Mamilli szczytem obrzydliwości. Chłopy w pewnym wieku nie powinni zaopatrywać się w sklepie sportowym, jeżeli nie zamierzają zakupów wykorzystać do uprawiania biegów czy innych wyczynów atletycznych. Argument o wygodności w czasie jazdy samochodem, do Mamilli nie trafił. A nie taniej byłoby prowadzić na bosaka? He?
Tak więc po miłym poranku nastąpiło miłe przedpołudnie. Ojciec zacieśniał więźi z córą siląc się na Boba Budowniczego podczas zabawy w piachu. Steff zachowując stoicki spokój obserwowała działania ojca, po czym w akcie desperacji spierniczyła z piaskownicy. I w sumie tyle dziecko ojca se namiało, bo wiadomo nie po to ojciec przyjechał coby zagrzebywać się w piachu. 
O imprezie urodzinowej Steff która się okazała porażką, może Mamilla napisze w następnym poście, dlatego zostańmy tylko przy starym. Stary Mamillowy, racząc swą obecnością żonę zawsze testuje jej wytrzymałość psychiczną. Nadmieńmy że na Mamillę już dawno nie działa melisa, relanium, ćwiczenia relaksacyjno wyciszające ani żadne wyliczanki choćby do tysiąca. Szczytem szczytów weekendowego szału małżowego była segregacja garderoby którą jaśnie Pan ewentualnie łaskawie mógłby ze sobą zabrać do DE. Ponieważ każdego wieczoru Mamilla cierpi na brak zajęcia jakiegokolwiek została zwerbowana do owej czynności słodkimi jak miód słowami małża " weź mi tam spakuj rzeczy, co?". Toż to miód na uszy każdej prawie samotnie wychowującej dziecko matki. No ale chciałaś kobieto mieć księcia z baki, to teraz mu służ. Złość zalewająca lico Mamillowe pozwoliła jej tylko na szybkie wyrąbanie z szafy wszystkich małżowych szmat. Przez chwilę w Mamillowej głowie roiła się wizja mega ognicha zrobionego w przyblokowym ogrodzie, ale z racji sankcji za takie wybryki, wizja ta zmieniła się w cztery inne możliwości. Dlaczego aż cztery? Bo tyle jest na Mamillowym osiedlu kontenerów na niepotrzebne szmaty i bibeloty - PCK i te sprawy. Ostatecznie ciuchy trafiły na fotel z głośnym " masz i sobie przebierz!".  Po 5 min, zadowolony Pan mąż wyłonił ze starty kilka sztuk odzieży a resztę zostawił nie tkniętą ze słowami " Tego już nie chce". Nosz kurde.... Mamilla poczuła się jak matka nastolatka. 1,2,3... wydech... M: "A reszta? Co z nimi nie tak?". Małż: "Hm... To mi się nie podoba już... To też... To za małe ( Mamilla wiedziała to od pół roku), to za duże... ( było już jak było kupione...)". M: "A to pomarańczowe?". Małż: "No weź! To wygląda jak z jakiejś bajki! O! Może zagrać Tygrysa w Kubusiu". M: "A te spodnie? Na pewno za małe?Nie przymierzałeś". Małż: "No mówię że za małe i już! Zaraz Ci pokażę... No dobra, mogą na razie zostać". M. w myślach: "1,2, 3... 567...Wydech... Gdzieś wino zostało... M: "A to? Nie masz komu oddać? Ładne i nowe, nie nosiłeś nawet..." Małż: "Jacek w to nie wejdzie, nie używał ostatnio Calgonu...". M: "Że co?!". Małż: "No nie używał Calgonu i mu bęben wywaliło...". M: " Ten Jacek co ma cukrzycę?". Małż: "No, wiesz że on sobie wstrzykuje insulinę? A wiesz że to ze zwierząt jakiś? Mówię Ci... Raz wąchałem i oborą wali". M: "Dobra nie ważne... A tamte spodnie?". Małż: "W to w ogóle moje???". 1,17, 99... Wydech...

czwartek, 3 kwietnia 2014

O zatraceniu...

           Włazi Mamilla na FB. Z racji bycia pyskatą małpą, nie dającą sobie dmuchać w kaszę, Mamilla udziela się na takich czy siakich grupach. Zamkniętych, otwartych, mamuśkowych czy nie. Właśnie trwa dyskusja, na dość niskim poziomie, by nie rzec dennym i żenującym. Jeszcze bardziej żenujące są wypowiedzi matek wszelakich. Abstrahując od tematu dyskusji, padają epitety i porównania, metafory i przenośnie. Mamilla wtrąca swoje trzy grosze, gdy dyskusja osiąga poziom wrzenia. Z każdą minutą dyskusja zmienia się w pyskówkę i wykrzykiwanie swoich racji rodem z "dnia świra".  Bo jedna jest racja, i to jest moja racja, a moja jest mojsza niż twojsza... Pyskówka, jechanie po bandzie, wyzywanka jak w przedszkolu. I Mamilla przypomina że akcja toczy się na forum społecznościowego portalu internetowego. Mamilla przypomina również że autorkami bzdurnych i wrednych wypowiedzi są MATKI o różnym stażu - nastolatki, matki leciwe,te doświadczone i mniej. 
           No i Mamilla no musiała, nie mogła się powstrzymać. Brak kultury, rozumu i ortografii, interpunkcji w wypowiedziach tych kobiet kształtujących "naszą przyszłość" nie dała starej małpie siedzieć cicho. Skoro każdy może to może i Mamilla. W nagrodę za trafność wypowiedzi Mamilla otrzymała podziękowanie w formie poezji pisanej samymi epitetami. Widocznie owa osoba, jak się okazało, na pewno absolwentka podstawówki i matka, dobrze znała Mamillę (ciekawe skąd), może to jej osobista Musia? Bo kto inny mógłby walić na "Ty" do kogokolwiek  nieznajomego, ba! Używać zwrotów powiedzmy grzecznściowych pisanych z małej litery. Nie chodzi tu bynajmniej, Mamilli o poziom wykształcenia, on nie warunkuje bycia grzecznym, czy miłym dla innych.
           Internet jest miejscem publicznym, niektórym osobom się wydaje że w takich publicznych dozwolone są wszelkie chwyty. Bo nikt nie patrzy w oczy, nikt nie strzeli po pazurach za błędy ortograficzne, nikt nie wytknie bycia durnym, a jeśli nawet to co tam. I tak nikt nikogo nie zna. Można zatracić resztki kultury i zasad wyniesionych z domu, szkoły. Olać nauki  matki i ojca o poszanowaniu dla innych. W dupie, za przeproszeniem, mieć innych bo mogą mi naskoczyć. Czego my kobiety, matki mamy wymagać od swoich dzieci? No czego, skoro same dajemy taki nie inny przykład? "Dorosła" kobieto będąca matką, zastanów się trzy razy zanim, obrazisz kogoś swoim brakiem kultury. Jeśli "walisz to", to nie zdziw się że kiedyś dziecko powie Ci " wal się stara", bo w sumie co innego będzie umiało powiedzieć? Kocham Cię to przecież obciach. 
             Zatracenie wszelkich wartości w internecie jest nagminne. Ortografia, kultura, dobre wychowanie i zasady WSZELAKIE, nie obowiązują. Strzeż się kobieto, matko, żono, bo nie wiesz kiedy nadejdzie Twoja godzina i oberwiesz w ucho od coolll małolata, za to że posiadasz jeszcze resztki inteligencji i rozumu. Zacieranie granic wiekowych w świecie wirtualnym strasznie drażni Mamillę. Dzieci wynoszące więcej z Wikipedii niż z życia rodzinnego, sprawiają że takim dinozaurom jak Mamilla szczena opada na podłogę i woła Mamilla w niebiosa. Woła " Boże! Widzisz i nie grzmisz!", czy taka ma być przyszłość?

wtorek, 1 kwietnia 2014

Nadeszła wiekopomna chwila...

             Dnia 26.03.2014r. Mamillowe dziecię zwane Trollsonem ( w papierach Stefania Józefina) skończyła rok! Z niemowlaka Steff stała się w końcu dzieckiem. Do dziś Mamilla Pamięta jak  w miesiąc po narodzinach pierworodnej marudziła że już by chciała żeby jej dziecię miało 3mc... Później marudziła o pół roczku i na koniec o roku. Nie wie Mamilla po dziś dzień po co było to marudzenie, bo nim się obejrzała dziecko wyrosło i sprawia niemały zamęt w swoim otoczeniu. A tak fajnie było ze zgrozą patrzeć jak noworodek wali pięciogodzinną drzemkę w środku dnia. Wtedy Mamilla wpadała w panikę, nie robiła nic, z niczym się nie wyrabiała, nie ogarniała niczego - siebie, dziecka, chaty niczego. Teraz z ciągu jedynej dziennej drzemki Steffowej Mamilla gotuje obiad, sprząta siedzi na necie i zbija bąki przed tv, i to wszystko tylko w czasie 1,5-2h drzemki. Reszta dnia to hardcor od 7 do 8 wieczorem.
              Roczne podsumowanko będzie po wizycie u pediatry. Bo strzelać wagi i innych bzdur Mamilla nie chce. A kto wie może kiedyś, komuś się taka wiedza przyda.
              Mini pochlaj party z tortem zaplanowane dopiero na przyszłą sobotę. Powód prosty - wpada ojciec Steffowy na 2 dni. Czad... Akurat coby walnąć kielicha za zdrowie genialnego dziecięcia swego. Z tej samej okazji Mamilla zostanie uszczęśliwiona odwiedzinami małżowej rodzinki. Szczęście to takie średnie, nie to żeby Mamilla nie lubiła teściów, no ale żeby w takim wieku mieć problem ze znajomością zegara? No wiecie rozumiecie.
              Z okazji skończenia roku, Steff zafundowała matce zmiany w planie dnia. Raczej Mamilla się nie ucieszyła. Zmiany dotyczą godziny drzemki przesuniętej na 13 - 15 czasem nawet z hakiem, co niestety skutkuje późniejszą porą udania się na spoczynek nocny... Nawet przed 21, pobudka bez zmian -> 7 najpóźniej. Dodatkowo doszły grymasy przy posiłkach  stałych, i wredne żądanie wyjścia na spacer, kiedy Mamilla jeszcze nawet śniadania nie zjadła, o innych posiedzeniach sza... Wredność osiąga apogeum gdy dziecko zaczyna znosić matce buty, chustę, a później swoje ciuchy wyjściowe, wyraźnie dając do zrozumienia czego w tej chwili oczekuje. Ehhh...

              No to może coś do pooglądania? Z racji tego że większość nagrani video autorstwa Mamillowego, nie nadaje się do publicznego odtworzenia, będą foty.

Druga doba życia...


Steff i tatusiek Imc życia...

Steff rządna wrażeń IImc

Steff 3mc życia... W towarzystwie ciemieniuchy...

Steff IVmc życia, w pozycji na leniwczyka ;)

Radość pierwszego dnia po epizodzie szpitalnym...


Vmc szaleństwa "plecki-brzuszek" i zdechła matka...
 


VI mc - już Steff uczy się języka za ojca...




VII mc... raczkowanko i turlanko po całym terenie...



VIIImc - oj było szaleństwo... wszystko na raz, raczkowanko, siadanko i wstawanko... była moc...





IXmc - dalej jest moc, Steff powoli zaczyna łaźić...


 Jeździć konno też ;)




X mc- zaczyna się jazda bez trzymanki, Steff zaczyna pomykać i z dnia na dzień coraz szybciej...



XImc - jakieś takieś Mamillowe dziecię robi się coraz ładniejsze ;)



XIImc - cwaniactwo rośnie...