piątek, 28 lutego 2014

Prześliczne dziecko...

           Na poczatku chciałabym bardzo podziękować Ewiczce z blogu http://kartkazkalendarza.blogspot.com/ za paczuszkę z nagrodą rozdawajkową :) Na prawdę jestem bardzo zadowolona z nagród, a jeszcze bardziej niż mnie podobają się one Steffie, bo od razu sobie wszystko przywłaszczyła :) Dziękujemy bardzo! Buziaki dla Ciebie i Stefficzka :* 
Ps. Zapraszam na bloga Ewiczki bo jest naprawdę wyjątkowym miejscem. 

Steff z przywłaszczoną nagrodą... I miną ostatnio bardzo popularną ;)




A teraz post ;)

             Mamilla gdzie by nie zabrała Steff zaraz znajdzie się tam choć jeden wielbiciel/wielbicilka urody dziecięcej. Od początku stare sąsiadki pluły na wózek Steff coby nikt dziecka nie urzekł i wciskały w jej małe łapki choćby złotówkę bo to dobrze wróży. Kto by nie zajrzał do wózka, zaraz wpadał w cukierkowy szał. "Jakieś śliczne dziecko!, Jaka ona słodka!" itp itd... Wiadomo dla każdej matki jej dziecko jest naj, ale Mamilla miała wątpliwości co do szczerości tych ochów i achów, nad niczego nie świadomą gadziną. Szczególnie wątpliwe cukierkowe "ojej...", na pewno zdarzały się gdy Steff z małego aniołka o skórze gładkiej jak chińska porcelana zmieniła się w trądzikową biedroneczkę. Mamilla w apogeum stanu biedronki sama nie mogła patrzeć na swoje miesięczne dziecko, a co dopiero zachwycać się pod niebiosa. Uwierzcie lub nie, ale mała na prawdą wyglądała paskudnie i cóż no biednie. Z tamtego okresu Mamilla zachowała tylko kilka fotek, bo aż wstyd było upamiętniać takie przykre czasy. Ale co Mamilla będzie pisać... Lepiej pokazać.

3 tygodniowa Steff


              Wracając do tematu. Ostatnio w sklepie, Mamilla a raczej jej siedząca w koszu latorośl została zaatakowana przez pewną starszą kobietę. Przez chwilę Mamilla myślała że najechała babce wózkiem na stopę, albo przez przypadek zabrała coś z pułki co ta sobie upatrzyła. Mamillę ogłuszył krzyk kobiety. "Boże! Jakie przepiękne dziecko!!! Jakie ma oczy cudowne!!!". Mamilla mało co zawału nie dostała, po chwili gdy jej serce zdążyło wrócić już do normalnego rytmu, a uszy zaczęły słyszeć normalnie, pięknie podziękowała i co szybciej wywiozła zszokowaną Steff z zasięgu wzroku kobiety. Żeby było zabawniej Trollsona gdy tylko zorientował się że kobita krzyczy na jej widok zrobiła minę ala Mort z Pingwinów z Madagaskaru, wybałuszając oczyska i robiąc dzióbek jak do sweet foty. Steff faktycznie z małego paskudka wyrosła na całkiem słodką dziewczynkę, fakt rzęsiska ma masakryczne i nawet sama Mamilla jej zazdrości. Metoda przedłużania 1:1 przy takich naturalnych cudeńkach to tandeta ;) Ale same powiedźcie ile szczerości jest w tych zachwytach nad cudzymi dziećmi? Rzadko kiedy zdarzają się naprawdę ładne maluchy, jak z okładki pisma dla rodziców. Przeważnie niemowlaki są podobne do małych śliniących się stworków potworków. Często za pulchne, z serdelkowatymi paluszkami, łyse, bezzębne, a jak już mają ząbki to wyglądają chociaż zabawnie. Często zajeżdżają kupą i maja pomarańczowe buziaki od zupek jarzynowych. Te mniejsze często zalane mlekiem, ulewające, te starsze umazane chrupkami i smarkami. A obcy ludzie zatrzymują się i piszczą z zachwytu i ochają i achają. Jak bardzo jest to szczere? Czego nikt tak nie piszczy na widok zmarnowanej kobiety świeżo po porodzie? Nie no niektórzy piszczą ale bynajmniej nie z zachwytu. 
            Steff zaczepiana jest ciągle. Dziwne to. Nawet bardzo, bo jak można zaczepiać dziecko i cmokać do niego gdy wymachuje do Ciebie ociekającym śliną gryzakiem, a Ty matko chcesz się zapaść pod ziemię. Albo gdy Twoje dziecko właśnie wypluwa z buźi kawałek przememłanej szynki ( sytuacja sprzed kilku dni, kiedy to w sklepowej kasie, babeczka zaczęła ćiumkać do Steff,a ona akurat sobie podjadała ). No i te jej oczyska... Ehhh.
             Mamilla jest dziwna. Nie zaczepia i nie zachwyca się obcymi dziećmi jeśli nie widzi w nich nic nadzwyczajnego. Nigdy tego nie robiła i nie zamierza bez potrzeby tego nadwyrężać. Obce jest Mamilli zaczepianie matek z niemowlakami na rękach, obce jest szarpanie za budy wózków i wykrzykiwanie ochów na widok ulewającego nieboraka, bo to wypada tak miło powitać malucha na świecie. Mamilla nie rozumie też jak można naruszać strefę intymną nieznanych nam kobiet w ciąży i dotykać ich brzucha. Czy Mamilla jest złą kobietą? Złą matką? Steff jest cudowna dla Mamilli, dla innych nie musi wiadoma sprawa. Wszystkie dzieci są cudami, samymi w sobie, ale żeby w wieku 80 lat sikać w gacie na widok dziecięcego wózka? Tego Mamilla nie ogarnia. Jak tak dalej pójdzie to Mamilla zaprzestanie pokazywania publicznego swego prywatnego cudu ( a raczej cudaka). Dziecko ma czuć że jest kochane, wyjątkowe, nie skupiać się tylko na tym że jest słodkie, czy cudne, ładne, brzydkie czy nijakie. Co będzie gdy po osiągnięciu pełnoletności nagle ktoś uzna że cudna Steff wcale nie jest taka cudna? Płacz i zgrzytanie zębów, depresja...

czwartek, 27 lutego 2014

Zakaz zakupowy

          Mamilla sama osobiście dała sobie dziś szlaban na wyjścia zakupowe. Zakupów Mamilla nigdy nie lubiła. Wydawanie pieniędzy dla Mamilli to trauma. Już kiedyś Mamilla wspominała że sobie kupować nie umie i na wszystko jej szkoda, dopiero postawiona przy ścianie przez wizje świecenia gołym tyłkiem lub zostania następczynią Cejrowskiego, idzie i kupuje to co jej niezbędne. W przeciwieństwie do Mamilli, Steff uwielbia wyprawy tam gdzie coś się dzieje, a możliwość pomacania czegokolwiek co trafia do wózka nakręca ją lepiej niż wińsko Mamillę.W tej kwestii dziecko ma więcej w sobie z ojca niż z matki, więc wiadomo kto będzie chodził z pyskatą nastolatką na zakupy ;)
           Kolejna wizyta w super-hiper przebrała miarkę. Na kasie Mamilla pozostawiła sporą część swojego miesięcznego budżetu a kupiła całe g. Sobie nic. Dziecku rajstopy i czapkę na wiosnę, kubek niekapek bo ten który Steff ma stał się ostatnio konewką dla paneli, żarcie bezglutenowe dla młodej i inne pierdoły które osobno są groszową sprawą a razem staja się liczbą 3cyfrową. W planach był zakup płaszcza dla Mamilli i porządnych zabezpieczeń do szuflad których mały MacSteffver nie rozbroi.  
            Płaszcz w tym sezonie chyba Mamilla sobie w ogóle odpuści, poczeka aż rozsypie się na niej w pył wraz z pierwszymi oznakami wiosny. Co do zabezpieczeń to choćby Mamilla miała przez miesiąc obejść się bez środków higienicznych i mydła w płynie, to kupić coś musi. Kolejnego remanentu w szafie w wykonaniu Trolla o 7 rano Mamilla nie wytrzyma nerwowo, co gorsza o każdy ciuch który zostaje wywalony z szuflad Steff walczy jak wściekła. Radość sprawia jej tylko bębnienie łapą w dno pustej szuflady. Taka zabawa. 
           Na zakończenie mega "udanych" zakupów Mamillowy ojciec, który oczywiście nie przepuścił kolejnej okazji do zaopiekowania się Trollem tym razem w terenie, ściął się o miejsca parkingowe z jakimś starym prykiem. Miejsca parkingowe oznaczone tablicą "dla osób z małymi dziećmi". Stary dziadek lat 70 na pryszczate oko, nie dość że władował się w jedyne wolne miejsce dla dzieciatych to jeszcze stanął prawie w poprzek. Dzieci to może i on miał małe ale jakieś 40lat temu. Oczywiście jak to w takich sytuacjach bywa, dziad stał się w jednej chwili ułomny, głuchy i ślepy za razem. Takie zajmowanie miejsc przeznaczonych dla matek czy ojców z dziećmi powinno być tak samo karane jak stawanie na miejscach dla inwalidów, ale to prywatne Mamillowe zdanie.
            Jedynymi plusami wyprawy było to że Steff w miarę spokojnie siedziała w koszyku, w domu nie siedzi w cale, nigdzie nawet na sekundę - więc popołudnie dla Mamilli było prawie równe relaksowi w wannie. Ale jeszcze lepsze było to że Mamilla załapała się na komplementa od dzieciato-żonatego chłopa. Choć raz opłaciło się Mamilli wyjść w tapecie do ludzi, a szanowna małżonka komplemenciarza ewidentnie tego dnia miała kiepski dzień. Nie zmienia to faktu że zakupy Mamilla zawiesza do odwołania, od dziś nic Mamilli nie trzeba, Steff tym bardziej. I już!

wtorek, 25 lutego 2014

Wieczny efekt jo-jo

            Mamilla odchudza się... od hm... Całe życie. Odkąd pojęła że istnieje coś takiego jak odchudzanie. Dawniej Mamilli bardziej było potrzebne odchudzanie. Kilka razy się udało. Później z różnych przyczyn się przytyło. Życie z odchudzaniem Mamillowym można nazwać wiecznym efektem jo jo. Mamilla chudnie i tyje sezonowo i okazjonalnie. Okazjonalne chudnięcie to: bycie singlem( już nieaktualne), wesela, imprezy rodzinne, wyjazdy wakacyjne, ważne uroczystości. Odchudzanie sezonowe tyczy się sezonów letnio-wiosennych. Co do tycia jest to bardziej skomplikowane. Tycie u Mamilli jest z lenistwa, z bezrobocia, z ciąży (taka pozostałość) i z bycia matką oraz bycia żoną - mąż ma w nosie to czy schodnie 0,5kg w ciągu tygodnia.
             Mamilla jak już się odchudza to dwoma sposobami: cudem - jakoś same kilogramy lecą, albo niezdrowo - odzwyczajenie się od jedzenia ze względu na zaangażowanie w proces niedopuszczenia do uszkodzenia się swojej latorośli czyt. brak czasu na dojście do lodówki. 
             Mamilla jest uzależniona od cukru, choć cukrem nic nie słodzi. Uzależnienie objawia się tylko wtedy gdy coś słodkiego w domu jest, jak niema to dla Mamilli słodycze mogą nie istnieć. Mamilla lubi też popijać... I to nie wodę, choć tak na pewno byłoby zdrowiej, no ale mineralka niestety tak nie rozluźnia. 
             Mamilla często gdy podejmuje kolejną decyzję o pozbyciu się zbędnych kg, korzysta z tzw wspomagaczy. Choć już nie raz obaliła mity o cudownych właściwościach picia soku z cytryny, jedzeniu samego białka i piciu herbatek pur-srur to znów zaczyna wierzyć że zielona herbata zmiażdży jej nagromadzone pokłady sadełka. I znów zapomina o tym że zielona odchudza tylko wtedy gdy samemu ją się systematycznie zbiera na polach w Chinach. Znów łyka chrom, pije wodę z sokiem jabłkowym a do czego tylko może dodaje pieprz czejenów czy innych indianów, dobrze że jeszcze powstrzymuje się do władowania tego pieprzu do kawy.
           Bzdurność odchudzania starej Mamilli zaczyna się od podjadania ciasta podczas parzenia herbatki na trawienie, a kończy na potrzebie wieczornego odstresowania się cukierkami czekoladowymi zapijanymi winczachem. Może lekarstwem dla Mamilli byłby jakiś sport. Jednak jak w podnoszeniu ciężarów do 10kg Mamilla jest mistrzem ( nowa waga Steff w całym zimowym  rynsztunku), tak w ćwiczeniach wymagających większego tempa Mamilla jest cienka jak włoskie spaghetti. Po odwaleniu 10ciu pajacyków przed obiadem na pobudzenie trawienia Mamilla miała przez 30min zadyszkę i obolałe cycki od skakania, a na drugi dzień zakwasy w łydkach.
           Zaczyna się robić ekstremalnie i czas aby Mamilla wzięła się w końcu za siebie. Nadchodzi czas chudnięcia okazjonalnego, okazji w tym wiosenno-letnim okresie Mamilla ma aż 3 więc... Ehhh czas aby zdziałać coś aby zostać pięknym tłem dla Princess Steff... No bo coby Mamilla nie zrobiła to w kwestii urody swego dziecięcia nie pokona. 





 

niedziela, 23 lutego 2014

Wieczorny maraton...

           Gdzieś kiedyś Mamilla czytała post pewnej mamy o tym jak ciężkie są poranki z gromadką dzieci. Wiadomo, ubrać trzeba, nakarmić, wygonić do szkół czy przedszkoli. Wstać trzeba wtedy kiedy zadecyduje latorośl i być w miarę przytomnym. Nawet jak wstać nie trzeba to i tak kto inny już nie daje. Jest ciężko to fakt.
            Mamilli poranki są nawet ok. Czasem tylko klnie z rana, bo przecież dopiero co się położył człowiek a tu już coś jęczy. Dobra przynęta umieszczona w rogu klatki Trolla wieczorem przez Mamillę, czasem zajmie na te 10-15min z rana. Tyle Mamilli zajmuje podniesienie powieki i zmuszeni się do jakiegoś jęku, żeby wredal wiedział że dopiął swego - obudził rodzicielkę. Jakiś czas temu wystarczyło raz na 5 min wrzucić metodą " za 3punkty" wrzucić jakiś łup do łóżeczka i Troll miał zajęcie a Mamilla czas "dojść do siebie". Teraz Troll domaga się uwolnienia i to najlepiej już w tej chwili. Po przymusowej zmianie pieluchy i ubraniu, Troll leci na podbój świata tzn mieszkania i budzenie dziadków. Przy weekendzie trzeba jakimś cudem przytrzymać Steff w sypialni do najwcześniej 8. Bo zaraz zaczyna się jęczenie tych co to bujne życie tygodniowe odsypiają. No ale poranki są w miarę ok. 

            U Mamilli równym w spokoju armagedonowi jest wieczór. Ponieważ Troll wstał wcześnie. Wcześnie odwalił dzienną drzemkę to zaczyna powolne obijanie się po meblach i ścianach gdzieś koło godziny 16-17. Powiecie - położyć ją na drugą drzemkę. Ale nie da się. Steff a i owszem wysępi butlę w imię próby udania się na chwilowe paluli, ale zaraz zeskakuje z Mamillowych rąk i leci dalej pokładać się na podłodze. Trollowi włączają się wieczorem tzw "szwędacze" i zachowuje się jak pijany, czyli coś ma jednak więcej po ojcu niż oczy, tyle że Steff ma tak na trzeźwo. Po jakimś czasie do szwędaczy dołącza jęczenie i marudzenie. Noszenie be, smoczek be, spać jeszcze nie bo niema 19! Ledwo przytomne dziecko nie chce ani na sekundę posadzić zadka, po chałupie nabija sobie guzy, w łóżeczku lamentuje i łaźi i łaźi. Mamilla jednym okiem pilnuje pijaczka i miota się po mieszkaniu. A to butelki,a to mleko, a to piżamka, a to mycie, a to szukanie królisia, smoka i innych pierduł niezbędnych w prawidłowym procesie udania się na spoczynek Trollsona. Wkurzające jęczenie Steff nie raz wyprowadza Mamillę z równowagi. Leci mięcho, zaraz pojawia się dziadek, ratuje Trolla przed śmiercionośną Mamillą. W końcu wybija 19 i wojna skończona. Brak rannych i poszkodowanych jest sukcesem, ekstra bonusem jest brak zasikanego dywanu po ostatniej mianie pieluchy. Troll zjada kolację na leżąco, mizia królika w 3 min zasypia, Mamilla pada na ryj i ma w dupie wszystko prócz wina. Czeka na poranny jęk.

czwartek, 20 lutego 2014

FAJT o telefon...

Mamilla stoczyła dziś walkę. Walkę o różowy bajerancki, grający telefon firmy vTech. Oddając się nałogowemu grzebaniu, zamiast szukać czegoś pożytecznego Mamilla na dzień dobry popakowała w zabawki. 3min grzebania = torba pełna świecąco, śmierdząco pierdzących cudaków które Mamilli się mega spodobały, a Steff nimi pogardziła. No i Mamilla tak grzebała sobie zawzięcie w jednym z pudeł. Wrzuciła do torby różowy autobus z klockami, różowy telefon i coś tam jeszcze gdy nagle... Nad Mamillą pojawiła się na oko 3-4letnia dziewczynka ciągnąc matkę za rękę. No i Mamilla słyszy: " Co mówisz? Że Pani zabrała Ci telefon?". Więc Mamilla spogląda na bachorka, bachorek z miną spaniela i świczkami w oczach kiwa głową jak piesek zabawka na podszybiu samochodu. Mamilla mierzy wzrokiem się z mamusią bachorka i pyta grzecznie: "Że co proszę? Zabrałam Ci telefon?". Spaniel kiwa głową. Mamilla wzdycha i wyciąga z torby różową pierdołę. "Ten telefon? Ja ten telefon wyciągnęłam z pudła, z rączki Ci nie zabrałam". Matka spaniela patrzy na córkę i tłumaczy: "no też nie sądzę żeby Ci Pani zabrała telefon, a jak chciałaś go wziąć to trzeba było trzymać...". Spaniel już prawie ryczy, więc Mamilla po raz kolejny wzdycha, w myślach godzi się w utratą mega zabawki dla uzależnionej od "halo halo" Steff, no i oddaje telefon. Matka wyrywa Mamilli różowe badziewie, bez żadnego "pocałuj mnie w dupę" i każe spanielowi wszystkie zdobycze przynosić do swej nogi. Mamilla olała sprawę ale na wszelki wypadek omijała grzebiące z stertach rupci małe potworki. Co Mamilla nazbierała to jej. 
               W drodze do kasy która jak raz ciągnęła się wzdłuż działu zabawek, Mamilla kątem oka zauważyła coś znajomego. Nosz ku**a! Różowy telefon! Ręce Mamillowe opadły. Na wszelki wypadek Mamilla zanim dotknęła różowego badźiewka, rozejrzała się dokładnie czy w pobliżu niema niedoszłej właścicielki. Spaniela brak, matki spaniela też, innych chętnych również. Kolejny grający grat kupiony dla Steff za całe 6,50 a tyle nerwów. 
              Zakupy na ciuchu to mega przyjemność, coś za nie wiele kasy. Jedynym minusem jaki Mamilla zauważyła przez lata pielęgnowania nałogu grzebania, jest wredność innych grzebaczy. I ten text " proszę nie ruszać to moje!". Moje jest wtedy jak zapłacone,a nie jak wisi na wieszaku a ja sobie to "oplułam" i "zadeptałam". Zasłanianie sobie rękami całych szerokości wieszaków jest równie głupie. Samemu nie kupić i innym też nie dać. Od takie motto tej wyprawy.

A o to i zdobycz... Chyba Mamilla ją oprawi w ramkę z podpisem, zdobyte uprzejmością ;)


środa, 19 lutego 2014

Terroryzm nocno poranny...

              Noc mało przespana, głównie przez Mamillę. Może to przez to ciągłe klęcie pod nosem, a klęła o 23, o 23:30 i w okolicach 1 a później 3, no i po 5. Klęła na coś kwękajacego w łóżeczku. Po nocnym maratonie Steff postanowiła urządzić maraton porannego marudzenia. Zanim Mamilla zwlekła się porządnie z łóżka, Steff już pokładała się gdzie mogła. Próby ułożenia na drzemkę: 9, 9:30, 10, 11. Krzyki, wyginanie się, pokładanie się na podłodze, rozbijanie o ściany, potykanie o własne małe nóżki. Smok be, pić nie, mleko be, noszenie be, Mamilla be. O 11:30 Troll pada w leżaczku zaraz po zjedzeniu ostatniej łyżki drugiego śniadania. Mamilli szczęka opadła bo taki przypadek kiedy usypia gdzieś poza łóżeczkiem czy fotelikiem samochodowym zdarza się Steff dopiero 3 raz w jej życiu. Coby tego było mało, dziecko walnęło zgona przy biegach narciarskich ryczących na cały regulator w TV i przy kłótni dziadków o to czy kołysać małą w bujaczku czy nie. Chyba ta kłótnia dobiła małą bo nawet nie sapnęła jak Mamilla przełożyła ją do łóżeczka. 
             Steff odwaliła więc coś na wzór dramatu w trzech aktach. Akt 1. Kiepska noc. Akt 2. Kiepski poranek Akt 3. Porażka zmęczonej, zdezorientowanej matki, która szarpaniem się przez kilka godzin z własnym ukochanym dzieckiem poniosła klęskę przegrywając z własnymi metodami usypiania Trolla. W finale przedstawienia Mamilla zdechła na kanapie relaksując się przy dźwiękach głośnej muzyki ( głośnej tylko w słuchawkach), jednocześnie próbując okładami z herbaty ściągnąć wory spod oczu.

Co Mamilla uwielbia... 




wtorek, 18 lutego 2014

Wredne dziecko mam...

            Steff nienawidzi Mamilli. To już sprawdzone i potwierdzone. Ostatnio Mamilla zastanawia się czy jej 10,5 miesięczne maleństwo nie rozwija się troszkę za szybko. Nie chodzi tu o rozwój ruchowy, choc ten też jest niezły, ale bardziej chodzi o rozwój psychiczny.
Mamillowe dziecię zrobiło się ostatnio cwano-beszczelne. Mamilla niema pojęcia jak to możliwe w tym wieku, no ale tak właśnie jest. 
            Steff zaczyna manipulować i wymuszać. Zmanipulowała babkę w 100%. Jeszcze do niedawna maleństwo podnosiło rączki do góry i to wystarczyło żeby babka nosiła kolca aż do momentu kiedy sam nie zachce się odkleić. Teraz Steff ma inny patent. Babka nie chce brać? To się babkę szczypie w nogi, babka się schyla, rączki Steff idą w górę. Babka nie może wziąć dziecka bo coś, to dziecko  robi smutny dziubek i zaczyna lamentować. Krzyk ustaje tylko jeśli Troll dopnie swego i wtedy robi się ze Steff uroczy misio-przytulasek.
            Steff sięga do kociej kuwety. Mamilla myje gary, więc krzyczy " nie wolno!". Troll posłusznie cofa rękę, ale po sekundzie już znów wyciąga przeszczepek w stronę żwirkowej piaskownicy. Mamilla znów krzyczy "nie wolno!" i w tej samej chwili widzi jak Troll podnosi ślepia i rozdziawia paszczkę w wymuszonym, kpiącym uśmieszku. Łapka się wyciąga, w momencie kiedy Mamilla krzyczy "nie wolno!", Troll z prędkością światła umieszcza łapsko w kuwecie ciesząc się sam ze swojego osiągnięcia. Mamilla wrzeszczy. Troll ucieka strzepując z ręki resztkę żwirku.
            Apogeum nieszczęścia dla Mamilli to zmiana pieluchy. Kiedy Steff zmienia się w małego skunksa i zdąży obsmrodzić pół mieszkania zaczyna się pogoń. Pogoń kończy się często w łazience, gdzie cały umazany wiadomo czym Troll ląduje pod prysznicem. Zanim tam trafi często zaraz po odsłonięciu dolnej części ciała sam spuszcza się z kanapy, na której siłą został umieszczony. Zanim Mamilla zdąży ogarnąć zasrane pobojowisko, Steff szybciutko kuca na podłodze w bezpiecznym dla siebie miejscu i zostawia mokrą plamę. Nie trzeba podkreślać że cała sytuacja jest bardzo zabawna, dla Steff. Cwaniara ostatnio pozostawiona choć na chwilę w samym pampersie udoskonala sztukę odpinanie rzepów. To chyba taki krok na przód po tym jak naumiała się rozbrajać zabezpieczenia szuflad.
            Steff posiadła również świetną umiejętność niepostrzeżonego podmieniania  i kradnięcia. Grzeczne dziecko bawi się gryzakiem. Memoli, po swojemu gada do zabawki, obnosi po całym mieszkaniu. Po 15min, nie słychać nic... Troll zniknął... Zamiast jednego dziadkowego klapka leży do pary żyrafkowy gryzak. Drugi klapek zwiedza ze Steff zakątki mieszkania. Dobrze że dziecko chociaż uczciwie podmienia.
            Coby tego było mało to Mamillowe dziecko nie dość że cwane to jeszcze nie głupie. Dobrze wie czego wolno a czego nie. Steff widząc zakazaną rzecz, powoli do niej podchodzi i odwala E.Tiego z głośnym "nu nu nu!". Ale pokusa czasem jest zbyt wielka i odbywa się powtórka z akapitu o kociej kuwecie. 
            A po czym poznać że Steff się dobrze bawi? Po tym z jaka intensywnością Mamilla po niej sprząta rozrzucone rzeczy. Mamilla upycha szmaty w szufladach, Troll wyciąga buty. Mamilla upycha buty, Troll zwala książki z pułki. Mamilla ustawia książki, Troll wyciąga butelki z worka suchej frakcji... Zabawa niema końca. Raz Mamilla się wkurzyła. Walnęła się bykiem na 5 min przed tv, kątem oka obserwowała Steffową zabawę w armagedon. Po 3 min  połowa rzeczy z Mamillowej sypialni tworzyła ścieżkę zniszczenia ciągnącą się za Steff aż do dziadkowego pokoju.
Po kolejnych 2 min Mamilla nie poznawała już mieszkania które zmieniło się jak Extreme Makeover Home. Nic tylko cieszyć się z tak zdolnego dziecka. Takie małe a takie hm... 

Nu nu nu! Mamusi!
 




sobota, 15 lutego 2014

Sralentynki... I tata...

           Mamilla nie cierpi takich pogańskich świąt, ma uczulenie na wszelkie święta, na to chyba najbardziej... Świetny chwyt marketingowy i ekstra okazja do tego aby namącić w głowie niewinnym konsumentom dóbr wszelakich. 
           W tym roku małż Mamillowy sprawił że kobicie swej szczęka opadła do ziemi. Jak co niektórym wiadomo małż obecnie na wygnaniu, gdzieś tak z 1200km od Polski. Rano Mamilla dostała smsa. Jakieś takieś tam że kocha czy coś... Wiadomo ożenił się to coś o miłości od czasu do czasu wspomnieć trzeba. Późniejsze atrakcje dnia kręciły się wokół Steff i tego jak ostatnio rozkręca się z gadaniem. Skubany Trollson opanował wydzieranie się wniebogłosy, i jeszcze do tego jakoś tak po ludzku ostatnio dziamie. Od czasu do czasu wredal mały przedrzeźnia Mamillowe zakazy i krzyki swoimi w języku niemowlęcym. Chyba niestety mała ma coś po matce i babce... Będzie też dziamdziakiem jakby nie patrzeć. No ale wieczorem przeszła samą siebie. Brojąc po kątach co raz dało się słyszeć ogłuszające "da da da daaadddaaaa!!!", a po chwili da przerodziło się w..."ta ta tatatatataaaaattttaaa!!!" i tym oto sposobem chwilę później już wychodziło coś jak "tata". Mamilla w szoku. Bo jak tu dziecko "tata" krzyczy jak ojca brak... Nagranie z tego wydarzenia poszło w ramach walenia w tynki do Steffowego fadera, a co tam, niech ma trochę radości. --> Filmik na dole ;)
           Coby nie myśleć za dużo w takim fantastycznym dniu, Mamilla uzbrojona w litr wińska marki B ( byle dużo, byle tanio, byle słodko), czekała na wieczór... I już miała kłaść Trollsona spać który ostatnio dość szybko i intensywnie wykazuje chęć pójścia "luli". Wińsko wzywało Mamillę intensywnie, a tu dzwonek do drzwi. Zraz z drażniącym ucho dzwiękiem, przez Mamillową makówkę przeleciał potok epitetów. Bo kto? Bo po ch...? Bo czego o tej porze? Zapewne sąsiad ukochany co to zawsze ma wyczucie czasu i sytuacji. Poleciał do drzwi Steffikowy dziadek. A tam słyszę jakiś chłop się pyta o Mamillę ( znaczy z imienia i nazwiska ). No to Mamilla idzie... I wryło ją w ziemię. Stoi jakiś chłop, bukiet róż w łapie trzyma i wali że on do mnie z tym zielskiem, że taksówkarz jest, że opłacone, że jakiś gość na ulicy takiej i takiej dał mu kartkę z adresem i kazał przywieść. No Mamilli szczena opadła. Miło Mamillę połechtało ego i głupio pomyślała że to może jakiś cichy wielbiciel, ale zaraz się pozbierała i wiedziała że to do małża. Tylko jakim cudem? No wiadomo są poczty kwiatowe, ale żeby kwiatki taksówką z DE przyjeżdżały? Takie jaja...
           Nie powie Mamilla miło jej się zrobiło jak nigdy, bo małż ostatnio kwiaty jej dał jakieś 2 lata temu jak ostro nawywijał na pewnej imprezie z kolegami. Przez chwilę były nawet podejrzenia że znów coś nakombinował, ale niby nie. Skubaniec nie chciał powiedzieć jak tą niespodziewajkę wymyślił, ale obiecał że od teraz Mamilla będzie dostawała kwiaty i nie tylko częściej. Czyżby kryzys małżeński tak szybko nas dopadł? Uuuu...

Ps. Jak na Mamillę pijaczkę, wczoraj wybąbolone było połowę flaszki wińczacha. Dziś poprawiny, a co ;)


czwartek, 13 lutego 2014

Pirdu pirdu z Doitczlandu...

           Dziś u Mamilli atrakcja sezonu. Na godzinę pierdyknął prąd na połowie osiedla. Budka TRAFO stanęła w ogniu! Z tej okazji do Mamilli zadzwonił małż. Brak internetu zmusza do szukania alternatywnych rozwiązań i powrotu do starej dobrej komórki. Jak to bywa w takich okolicznościach, po wymianie uprzejmości i innych pierdół w stylu " co dziś robiłaś/łeś?", jakbyśmy nie wiedzieli cośmy robili. No Mamilla to była na salsie i skoczyła na drinka do baru z męskim striptizem. A małż Mamillowy zapewne jak nigdy, nie był w pracy tylko pojechał na plażę nudystów popodrywać seksowne Niemki... Ha ha... Taki żart. Po uprzejmościach zaczęła się jazda... A na poważnie małż próbował wmówić Mamilli że świetnym rozwiązaniem na czas takich awarii prądu jest posiadanie agregatu, ale skoro Mamilla mieszka w bloku to powinien wystarczyć mały agregat. A jeszcze lepiej taki mini domowy agregat w postaci biegającego w kole chomika, albo lepiej chomika wielkości jamnika, to wszystko tak na wszelki wypadek. Później po jakiś 5  min rozmowy poleciał pierwszy Mamillowy wkurw, po którym małż otarł się o focha, takiego z przytupem i melodyjką. Więc po kolejnych 5 min dyszenia do słuchawki, bynajmniej nie z powodu rosnącego w Mamillowym małżu pożądania natury seksualnej, ale z powodu tzw próby sił ( kto bardziej wkurzony i kto dłużej wytrzyma bez odzywania się), małż Mamillowy odezwał się. Musiał się pochwalić osiągnięciem dnia.
Małż: "Słuchaj, możliwe że w brodzie wrósł mi włosek?"
Mamilla: " No możliwe..."
Małż: "No bo dzisiaj wycisnąłem takie coś... Duże. Takie czarne długie i na końcu trochę ze skórą"
Mamilla: "Że coo?!?"
Małż: "No takie jak kolec, ale to nie kolec..."
Mamilla: "Ale twarde to? Czy jakie? Bo jakby był włosek to to byłby taki jakby robak z włoskiem w środku..."
Małż: " Nie no nic niema w środku tylko całe czarne. I została mi po tym dziura. Czekaj..."
Mamilla: "Na co?"
Małż: "Poczekaj zaraz wezmę to, to Ci powiem dokładnie..."
Mamilla: "Powaliło Cię??? Ty to schowałeś? Po co? Może jeszcze do słoika z formaliną?"
Małż: " No schowałem żeby Ci pokazać jak przyjadę bo może to coś "nowego"...
Mamilla: "Ty jesteś powalony... Co Ty myślisz że aliena sobie wydłubałeś? No proszę... O czym my w ogóle mówimy?"
Małż: " No co? A jak to jest alien? Albo inny robak?"
Mamilla: "Jeny... No zjeb...To jest wyhodowany przez Ciebie osobisty Twój wągr"
Małż: "Eeee... Ale jak go niby wyhodowałem?"
Mamilla: "Myj się częściej i będzie po sprawie"
Małż: "Ha ha... Bardzo śmieszne..."

            Tak... Mamilla jest obrzydliwa... Ale Mamillowy małż jeszcze bardziej... Zaraz po zakończonym temacie o nowej rasie wyhodowanej z człowieka, zaczął się temat " jak to mi się chce...". Mamillla uwielbia wyczucie czasu i sytuacji u swojego małża. Dobrze że prąd naprawili w ciągu godziny bo kto wie co jeszcze, Mamilli małż by chciał opowiedzieć na dobranoc.

środa, 12 lutego 2014

Czy oddać dziecko...

            Mamilla jest wredną, babą dziamającą.O tym wiedzą wszyscy. Chapę drze ile wlezie jak ma powód. Ostatnio żądzą mordu Mamilla pała po każdej złotej radzie otrzymanej z ust Steffowych dziadków.  Złote rady Mamilla ceni, jak naprawdę są złote. Jak są dupowate to Mamilla odpowiednio je klasyfikuje i olewa po całości.
           Oczywiście kością niezgody jest ostatnio Steff, która rozpuściła się jak dziadowski bicz. To widzi Mamilla, dziadkowie widzą małego aniołka którego Mamilla nie potrzebnie stresuje uwagami że czegoś nie wolno, nie można itp.
          Mamilla + Steff = istny diabelski młyn. Zmiana pieluchy to bieg z przeszkodami, jedzenie to katorga, zabawki są be i w ogóle czego ta Mamilla chce od biednego dziecka. Babcia i dziadek są za to cacy, a Mamilla to zło konieczne coby dziecku nie było za lekko w życiu.
          Scenka 1. Próba nakarmienia Trolla. Kasza jest be, leżaczek kłuje w dupsko małego padalca który wrzeszczy jak opętany i wije się niczym bohaterka "Egzorcyzmów" zrywając pasy bezpieczeństwa, na ratunek przychodzi dziadek. Wyciąga zapłakanego papierowymi łzami Trolla i mrucząc coś o nękaniu dzieci, zabiera opętaną z pola widzenia matki-kata.
          Scenka 2. Wieczór, Steff słania się na nogach. Mamilli pęka głowa po całodziennym szkoleniu z zakresu niestresowania dziecka. Troll głodny, bo przecież porządnie nie jadła cały dzień ze względu na kolejne ataki opętania, po których był należycie zabawiany przez dziadków. Mamilla zbiera Trollsona do snu, "ale nie no gdzież będzie ją tak wcześnie kładła?" - kolejna złota uwaga. Dziadek jeszcze z dzieckiem się pobawi. I jeb!!! Dziecko leży na podłodze jak długie, z potłuczoną makówką, no ale fakt dziadek miał rację śpiące nie jest, tylko wyjące.
          Scenka 3. Mamilla ściąga dziecku skarpetki. I już zaczyna się. Lawina pytań o sens nie istnienia skarpet, a po chwili o sens ich istnienia, bo wkurwiona Mamilla jak na złość robi na odwrót, nie kierując się wskazówkami wyższej instancji. 
           Dziecko 10mc, mało co kuma, ale jest na tyle cwane że już coś może "woleć", a woli zasady dziadkowe. Tak  więc Steff na spółę z dziadkami zdegradowało Mamillę do poziomu przeszkadzacza. Przeszkadzacza w wychowywaniu dziecka, podkreślmy - bezstresowego wychowywania. Bo Mamilla przecież ma 15lat, dziecko z nieprawego łoża, nic nie wie o życiu i dzieciach, wykształcenia brak i perspektyw na przyszłość ni cholery.
           Mamilla uroczyście obiecuje, następne dziecko urodzi już dla siebie i małża, a nie dla dziadków.

niedziela, 9 lutego 2014

Jak to Mamilla baję oglądała...

            Dnia któregoś minionego w nadziei na spokojne przeprowadzenie operacji " podwieczorek Steff" Mamilla odpaliła zakurzony do cna wielgachny, uwielbiany przez małża odbiornik TV.  Załączyła jeden z budzących w rodzicach odrazę i lęk kanał z bajami dla maluchów. Wybór był nie lada trudny, kanałów z dziesięć o tematyce powiedzmy że bajkowej, każdy dla innej kategorii wiekowo-wagowej. Mamilla znalazła jakąś pierdołę, akurat jakieś pseudo ludziki odwalały coś na wzór tańca - bardziej wyglądało to na końskie zaloty i w miarę logiczny sposób śpiewało do taktu. Kolorowe to takie że po 10sekundach Mamilla dostałą oczopląsu.
              Steff zainteresowała się bają przez góra 5 min, a to i tak sukces. Chyba była po prostu w szoku że Mamilla dopuściła aby ujrzała coś równie przerażającego. Troll po tych 5 minutach zwiała z kanapy i pomaszerował do dziadków na coś bardziej odpowiedniego, akurat babka oglądała AXN Crime czy inne cóś z tej półki. Mamilla została sama z tańczącymi cudakami. A że Steff całkiem nieźle się bawiła oglądając poczet zabójców, to Mamilla siedziała przed tv dalej... I patrzyła... I się wczuwała... I z każdą chwilą czuła jak jej wiedza o świecie ulega degradacji do wielkości orzeszka ziemnego, a kolorowa cieknąca maź zalewa jej resztki logicznie myślącego rozumku.
             Na ekranie Pan Doktor X śpieszył na ratunek małemu ludzkiemu koledze, który stłukł kolano spadając z roweru. Aby dotrzeć do celu, musiał pokonać ciężką drogę. Ogólnie rzecz biorąc Mamilla z bajki wywnioskowała że najgorszą przeszkodą z jaką w życiu możemy się spotkać na drodze do celu, jest rząd zraszaczy, które jak raz ustawione są na podlewanie ścieżki a nie trawy (why? Mamilla nie wie). Ch** że cała sieć kanalizacyjno-wodociągowa w mieście ulegnie awarii, ale aby ominąć tą "przeszkodę" należy mieć ze sobą wielkie bawełniane waciki i zręcznym rzutem zatkać otwory zraszaczy. Pewnie byście na to nie wpadły, bo to taki test dla inteligentnych dzieci, te mniej inteligentne na pewno ominęłyby zraszacze po prostu przechodząc bokiem. Inna bajkowa, super rada dotyczy lekarstwa na grypę. Pamiętajcie że aby pokonać grypę trzeba zjeść miskę jak najgorętszej zupy, której temperaturę należy wcześniej zmierzyć lekarskim termometrem rtęciowym! A przy konflikcie kiedy nie wiadomo które jajko jest której kaczuszki należy zrobić jajkom prześwietlenie rentgenem. Nie pytajcie nawet po czym kaczki poznały swoje dzieci... A wiecie po co ten cały cyrk? Żeby durnemu dzieciakowi, który niby przez 30min całej przeprawy umierał po upadku z roweru, nakleić plaster na kolano, aby mógł dalej śmigać bez ochraniaczy! Mamilla była w szoku. Więcej bajek nie obejrzy. Może Steff będzie mądrzejsza niż Mamilla i kiedyś jej przetłumaczy bajkę na język dorosłych.

sobota, 8 lutego 2014

Z racji konfliktu...

               Z racji tego iż Mamilla jest w wielkim konflikcie ze Steffkowymi dziadkami a i z mężem też nie za wesoło, a kurwami i innym zdechłymi ochłapami rzucać tu Mamilla nie zamierza to dziś będą zdjęcia. Efekty Mamillowej zabawy byle jakim sprzętem do użytku domowego. Starania modelki i efekty wynagradzają Mamilli stresy dnia dzisiejszego. O! KONIEC!








piątek, 7 lutego 2014

Mamilla i interesy...

Mamilla ubiła dziś całkiem niezły interes. A w sumie to trzy interesy. 
Steff wymusiła na Mamilli poważne kroki w stronę zakupu pierwszego obuwia do chodzenia po dworze. Spacer w wózku nie jest już ekscytujący dla Trolla który poznał smak wolności jaki dają samodzielne wycieczki chałupo-znawcze. Do wycieczek terenoznawczych Trollson potrzebował więc obuwia. W planach były buciki ze wskazaniem na nadchodzącą wiosnę bo zimy to u nas tyle co o ile. Kiedy Mamilli minął już szok związany z ceną za dobre pierwsze buciki dla maleńskiej Steffikowej stópki, udałyśmy się na zakupy. 
W sklepie na D. jak dupa Mamilla byłą już gotowa kupić dziecku maleńkie różowe cudaki za UWAGA! 139zł! Ale ale... Była taka mała promocja dzięki której Trollson został zaopatrzony w buty z futerkiem do śmigania na teraz, oraz tzw. chałupo-łazy za UWAGA 73zł za obie pary !!! Zakup butów na wiosnę został odłożony do wiosny :) Przy tych zakupach i przymiarkach Mamilla spociła się jak świnia. Steff ganiała po całym sklepie z butami w rękach i jak nie w samych rajstopkach to w jednym buciku i co raz porzucała swoje łupy. Dobrze że jakieś spoko babki były i praktycznie zero klientów bo kilka razy Steff z niebezpieczną szybkością zbliżała się do bramek wyjściowych. Mamilla miała w głowie już wizję odbierania z komisariatu 10mc niemowlaka posądzonego o kradzież, to byłby wstyd. Ale wstyd i tak był bo Steff zaczęła po swojemu pohukiwać na próbującą ją złapać ekspedientkę. 
Podsumowanie wyprawy do D. - 73zł za dwie pary bucików, zamiast 139zł za jedną parę nie nadającą się w tej chwili do użytkowania w terenie.
Mamilla idąc za ciosem wpadła na halę do Tesco. Z pomocą zwiniętej za 1gr gazety kupiła pieluchy Tesco Loves Baby (nowe Mamillowe love - ze względu na cenę) taniej o 5zł za paczkę. Rykoszetem zahaczyła o dział odzieży niemowlęcej, gdzie Steff już ewidentnie się nudziła uwięziona w koszykowym siedzisku. Kątem oka Mamilla dojrzała śliczne kurtałki i wygrzebała jedyną, przeceniona sztukę z 62zł na UWAGA! 18,60zł ! Taka promocja. 
Koszt całych zakupów Mamillowych wyniósł mniej niż zakładane 139zł na jedną parę butów. Aż zazdroszczę Mamillowemu małżowi takiej oszczędnej żony ;)  Co do reszty wypadu cóż... Następnym razem niech se ojciec dziecko gania po sklepie.


Ale bezcenna to była Steffowa radość z nowych bucików co widać na załączonych obrazkach ;)





wtorek, 4 lutego 2014

U Mamilli straszy...

U Mamilii w sypialni straszy i to jeszcze w środku nocy.
               I wcale nie chodzi tu o kurz wyłażący spod mebli... choć on straszy nie mniej. Pajęczyny w kątach chałupy też straszą, ale to coś innego...
               U Mamilli straszy w szafie. Choć straszą tam stare szmaty Mamillowe co ich nawet mole nie chcą zeżreć (chyba mają konszachty z małżem Mamillowym w sprawie limitu zakupowego). W szafie Mamillowej straszą Steffowe zabawki.
               Środek nocy. Steff śpi. Mamilla śpi. Śnią jej się niegrzeczne rzeczy... Jak raz całkiem fajnie niegrzeczne. A tu naglę przez sen Mamilla słyszy: "one two three - gooo!!!" + brawa i melodyjkę z dna szafy w której Mamilla schowała Trollsonowe zabawki. Te takie za ciężkie do noszenia i za skomplikowane chwilowo do zabawy. Zanim Mamilla zorientowała się o co kamman, sparaliżowana strachem dostała prawie tachykardii i ledwo żywa wymacała łapską włącznik lampki nocnej.
Kur...!!! Piep... rakieta! Kolejny genialny przyrząd do ogłupiania dzieciaka. Pierdzielony włączył się sam. Ale k... jak? Ledwo żywa Mamilla wypełzła z łóżka, Steff śpi jak zabita. Jakoś doczołgawszy się do szafy, Mamilla kur*iając raz po raz wymacała pierdzielony włącznik plastikowego straszaka. A tu zonk. Zabawka wyłączona. O nie nie... Już raz takie jaja były i to również w środku nocy, ale wtedy w domu był małż Mamillowy. Wtedy to pierdzielony zawalidroga jakimś cudem uruchomił się sam, po całodniowym udawaniu że jest zepsuty. No i co? Straszy czy nie? I to jeszcze to co Mamilla sama do chaty przydźwigała. Jak mamusię Mamilla kocha, tak obiecuje że jeszcze jeden taki numer a wszystkie "żywe" urządzenia vtechu*u i Fisher-srajsa powędrują straszyć do kontenera PCK.

Ps. A rano takie straszydło wykradało bibeloty z komody...



niedziela, 2 lutego 2014

Po weekendowe pitu pitu...

                   FB to ściema. Szczególnie w weekendy... Mamilla nie kryje się w tym ze ostatnio 80% swojego czasu spędza w domu. Bo niby gdzie miałaby być? Szwędać się po mieście? Szlajać bez sensu jak co nie którzy w poszukiwaniu wrażeń? Mamilla i tak najlepsze atrakcje ma zapewnione w domu. Steff zapewnia atrakcje takie że ho, ho. A po takim dniu atrakcji wieczór Mamilla woli spędzić sam na sam... ze sobą, nadrobić poranną toaletę itp ;)
                   Mamilla w domku ma takie atrakcje sezonu że zapomina że istnieje coś takiego jak weekend - dla przypomnienia wszystkim matulom, jest to taki potocznie nazwany okres trwający od piątkowego wieczoru do  niedzielnego wieczoru. Weekend mają Ci co zapierniczają 5 dni w tygodniu ( wybrani 6 dni), i przez ten tzw weekend odpoczywają, więc matki raczej nie mają go wcale. Skoro Mamilla niema weekendu to nie wie często jaki jest dzień tygodnia. Czasem na pamiątkę weekendowych szaleństw sprzed okresu cieżarówkowego Mamilla "szaleje" i bywa niegrzeczna, ale o tym już było.
                    Mimo nieposiadania weekendu jako takiego Mamilla zauważyła dziwna zależność na FB.  Koło soboty robi się pusto na najbardziej popularnym portalu społecznościowym, a pojawiają się statusy mówiące o jakiś balangach i imprezach. Myślicie że Ci wszyscy ludzie gdzieś balują? Chlają? Ćpają? Organizują krwawe orgie? Zrywają bruk i kreślą przekleństwa na przystankach MPK? Taaa... Jasne... Nigdy nie myślcie że Ci co ich niema na FB mają bardziej udany weekend niż Wy. FB to ściema i co niektórzy wyłączają się z aktywności Fejsbukowej właśnie żebyście tak myśleli. Przeważnie takie osoby są z tyrane po pracy i padają na ryj sącząc piwsko na salonowej kanapie przed tv. Albo w ogóle padają, nawet bez piwska. Taka tam mała ściema na FB... Jest sobota jest balanga ;) A jak wasze weekendy?

Ps. Czego Mamilla siedzi na FB? Bo lubi dowiedzieć się czegoś nowego o sobie ;)

Taki Mamillowy weekend... Trochę strach ;)