wtorek, 25 lutego 2014

Wieczny efekt jo-jo

            Mamilla odchudza się... od hm... Całe życie. Odkąd pojęła że istnieje coś takiego jak odchudzanie. Dawniej Mamilli bardziej było potrzebne odchudzanie. Kilka razy się udało. Później z różnych przyczyn się przytyło. Życie z odchudzaniem Mamillowym można nazwać wiecznym efektem jo jo. Mamilla chudnie i tyje sezonowo i okazjonalnie. Okazjonalne chudnięcie to: bycie singlem( już nieaktualne), wesela, imprezy rodzinne, wyjazdy wakacyjne, ważne uroczystości. Odchudzanie sezonowe tyczy się sezonów letnio-wiosennych. Co do tycia jest to bardziej skomplikowane. Tycie u Mamilli jest z lenistwa, z bezrobocia, z ciąży (taka pozostałość) i z bycia matką oraz bycia żoną - mąż ma w nosie to czy schodnie 0,5kg w ciągu tygodnia.
             Mamilla jak już się odchudza to dwoma sposobami: cudem - jakoś same kilogramy lecą, albo niezdrowo - odzwyczajenie się od jedzenia ze względu na zaangażowanie w proces niedopuszczenia do uszkodzenia się swojej latorośli czyt. brak czasu na dojście do lodówki. 
             Mamilla jest uzależniona od cukru, choć cukrem nic nie słodzi. Uzależnienie objawia się tylko wtedy gdy coś słodkiego w domu jest, jak niema to dla Mamilli słodycze mogą nie istnieć. Mamilla lubi też popijać... I to nie wodę, choć tak na pewno byłoby zdrowiej, no ale mineralka niestety tak nie rozluźnia. 
             Mamilla często gdy podejmuje kolejną decyzję o pozbyciu się zbędnych kg, korzysta z tzw wspomagaczy. Choć już nie raz obaliła mity o cudownych właściwościach picia soku z cytryny, jedzeniu samego białka i piciu herbatek pur-srur to znów zaczyna wierzyć że zielona herbata zmiażdży jej nagromadzone pokłady sadełka. I znów zapomina o tym że zielona odchudza tylko wtedy gdy samemu ją się systematycznie zbiera na polach w Chinach. Znów łyka chrom, pije wodę z sokiem jabłkowym a do czego tylko może dodaje pieprz czejenów czy innych indianów, dobrze że jeszcze powstrzymuje się do władowania tego pieprzu do kawy.
           Bzdurność odchudzania starej Mamilli zaczyna się od podjadania ciasta podczas parzenia herbatki na trawienie, a kończy na potrzebie wieczornego odstresowania się cukierkami czekoladowymi zapijanymi winczachem. Może lekarstwem dla Mamilli byłby jakiś sport. Jednak jak w podnoszeniu ciężarów do 10kg Mamilla jest mistrzem ( nowa waga Steff w całym zimowym  rynsztunku), tak w ćwiczeniach wymagających większego tempa Mamilla jest cienka jak włoskie spaghetti. Po odwaleniu 10ciu pajacyków przed obiadem na pobudzenie trawienia Mamilla miała przez 30min zadyszkę i obolałe cycki od skakania, a na drugi dzień zakwasy w łydkach.
           Zaczyna się robić ekstremalnie i czas aby Mamilla wzięła się w końcu za siebie. Nadchodzi czas chudnięcia okazjonalnego, okazji w tym wiosenno-letnim okresie Mamilla ma aż 3 więc... Ehhh czas aby zdziałać coś aby zostać pięknym tłem dla Princess Steff... No bo coby Mamilla nie zrobiła to w kwestii urody swego dziecięcia nie pokona. 





 

9 komentarzy:

  1. A tam zaraz….ŚLICZNE JESTEŚCIE OBIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteście obie cudne ;) ja tez musze się ogarnać :/ bo sflaczała opona nie moze być wieczną pamiątką ciąży !

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam gadanie, obie jestescie piekne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też się muszę zabrać za siebie ale co zrobić gdy czasu brak?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja co pn zaczynam ćwiczyć ! :)
    Jakoś mi to nie wychodzi :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Obie piękne jesteście :)
    Ja też miałam ćwiczyć, pisałam u siebie o tym. Niestety na dobrych chęciach się skończyło. Też próbowałam (za swoich młodzieńczych lat) różnych metod na odchudzanie. Najlepiej to wprowadzić stałe pory posiłków i zmienić przyzwyczajenia- łatwo się mówi, trudniej zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bez slodyczy zyc nie moge! a dzisiaj tlusty czwartek i juz 4 paczki pochloniete. staram sie jakos sobie ograniczac - w koncu nie chce dawac takiego przykaldu Glutowi. ze niby matka sie zywi non stop slodyczami, a on nie moze?

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj bardzo podobna Steff do Mamilli, bardzo. Piękne jesteście. Ja słodycze też lubię. Zjadłam juz cały talerz faworków, które usmażyłam, bo nie ma komu jeść. U mnie to mąż na diecie ;-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja kobiety nic nie smażę nic nie piekę bo bym sama wszystko wtrząchnęła... Ehhh chyba do końca życie nie przestanę się odchudzać ;) Znienawidzić jedzenia się nie da :D Wińska tym bardziej ;) A w ogóle to dziękujemy za miłe słowa :) Choć Steff często słyszy że jest cudnym dzieckiem, Mamilla raczej rzadko ;)

    OdpowiedzUsuń