sobota, 30 listopada 2013

Matki Polki refleksja...


Mamilla jest durna, Mamilla jest naiwna... Bo marzy jej się czasem drugi bobasek. Przeważnie takie myśli nachodzą Mamillę ok godzin wieczornych kiedy to aktualna pani i władczyni Mamillowego życia, czasu i wypadów do toalety wali kimono z miną słodkiego długo-rzęsowego aniołka.

W innych porach dnia niezależnie od niczego myśli takowe są nieaktywne. Ba! Wręcz Mamilla ma amnezję ganiając za małym rozrzutnikiem nawozu, potocznie znanym pod nazwą Steff... Steff jak na złość zmienia się za dnia w osobistego wkurzaczo-wnerwiacza, szczególnie gdy Mamilla ma atak bólu krzyża i "bawi się" w inwalidkę.

Mamilla jest wrzeszczącą, znerwicowaną małpą. Wredną kwoką i zrzędząco dźiamającą małpą. Niema nerwów żeby cały dzień czyli od ok godziny 7:00 do 18:00 z radością na pysku i tryskając radością zabawiać Steff tańcząc wokół niej. Bo Steff zabawić się nie da. Steff swój charakterek ma i w dupie durnowate Mamillowe zabawianie. Lepsza zabawa jest jak matka się wnerwia. A bo to kleik ryżowy na podłogę się wywalił - Steff ryczy ze śmiechu. Mamilla pierdzielnęła się w nogę jak biegła dziecku na pomoc - Steff kwiczy ze śmiechu. W akcie desperacji i za sprawą słabych zwieraczy Mamillowych dziecko zaciągnięte na siłę do kibela wyje ze śmiechu widząc matkę na tronie.  Czyli cała parad atrakcji...

Mamilla myśli wtedy że jakby miała takie podwójne "szczęście" w postaci małej Steff to już dawno obijałaby się między miękką podłogę a ściany. Myśli o kolejnym małym cudeńku zostają skopane łań pustej jak bęben Mamillowej dyńki.

Wiec kim są te kobiety co to mają po troje czy czworo dzieci? Mamilla zna taką jedną... Chyba lubi być masochistką albo pasie dzieci tonami melisy. Albo może ma po prostu grzeczne dzieci? Ale to inny temat, dla Mamilli zupełnie obcy.

No ale miała być refleksja. Mamilla refleksje ma takie. Matką Polką nie zamierzała nie jest i nigdy nie będzie. Choć życie swoje poświęca małej Steff, a jak nie inaczej.  Ale Mamilla narzeka, jęczy, psioczy. A jak? nie można? Do tej pory na wspomnienie porodu który od początku przebiegał nie tak jak trzeba Mamillę boli krocze. W ciąży, a przynajmniej jej dwóch pierwszych trymestrach Mamilla mogłaby być non stop. W ostatnim chyba nie chiałaby być już nigdy. Uroki ciąży każda matka zna. Mamilla zmagała się dodatkowo ze sparaliżowaną prawą dłonią, strzelaniem w miednicy i bólem dupska nie do opisania żadnymi epitetami a przez kiepska Mamillową ginekolog uznanym za normę - co się później okazało nie była to norma a kiepskie ułożenie Steff. 

Poród Steff zaczął się od dupy strony. Mamilla była dzielna, przecież poród to nic. Później było już za późno nawet na jakikolwiek dopalaczo-otumaniacz. Już w szpitalu zaraz po Mamilla miała lekkiego blusa. Pewnie też znacie ten od baby. W domu stan się pogorszył bo Mamillowy mąż po trzech dniach wrócił na obczyznę. Dziecko widział, matkę powkurwiał i z dzieckiem przy cycku zostawił na dwa miesiące. 

Mamilla była dzielna. Choć wyła nad swą bezradnością i nieporadnością jak bóbr. Skarżyć się nie skarżyła bo mamusia mówiła że dzieciaki to ciężki kawałek chleba. 

Trądziki, refluks, uczulenia, ulewania, przeziębienia, zapalenia spojówek, szczepienia, ortopedy i inne atrakcje Mamilla znosiła sama. Ale i pierwsze gaworzenia, uśmiechy, dotykania zabawek, spacery, kąpiele... Wszystko prawie sama. 

Mamilla matką polką nigdy nie będzie bo lubi być czasem sama ze sobą. Lubi film obejrzeć i się wnerwia jak dziecko się drze że akurat zrobiło w pieluchę. Mamilla lubi i wińska się napić, ale nie może za dużo bo wiadomo... Mamilla lubi dobrze wyglądać, choć pomalowane paznokcie ma teraz okazyjnie i zdarza jej się wyjść bez makijażu, a po domu łaźi w obślinionym przez Steff dresie. 

Mamilla jak ma dość to wrzeszczy i przeklina na cztery świata strony. Nie cierpi w ciszy tylko wrzuca współtwórcy małego padalca. 

Czy Mamilla ma ciężko? A skąd. Bo ma słoiczki. Gotować nie musi. Czy trudno? A gdzież... Są jednorazowe pieluchy. Czy musi kombinować? No gdzie... Włącza internet padalcowi i szybko napycha go kaszą. Czy Mamilla ma idealne życie? No jasne! Chusteczki nawilżane są dobre i do dupci i do buzi, i do uwalonego dywanu i przetarcia szkła.

Mamilla jest kiepskim materiałem na idealną matkę. Kiepską żoną, chyba lepsza kochanką. Ale wartościowym człowiekiem. Żyje takim życiem jakie dla niej wydaje się idealne. Nie sili się na dobrą minę do złej gry. Mamilla pluje prosto w oczy jadem, gdy ktoś próbuje wcisnąć jej dobre rady. Jest wredna i chamska, złośliwa i niemiła, ale dla Stefanii jest matką najlepszą jaką potrafi, kochającą bezwarunkowo. A złość jest emocją która super odciąża umysł Mamilli anty matki polki.

piątek, 29 listopada 2013

Oduczanie...

Oduczanie... słowo samo w sobie zawiera już zlepek traumatycznych przeżyć i negatywnych emocji. Dla matek szczególnie. Oduczanie picia z butli, oduczanie ssania smoka czy kciuka, oduczanie spania z rodzicami, oduczanie zasypiania na rękach, oduczanie śikania w pieluchy, oduczanie cyca, oduczanie wstawania w nocy, jedzenia w nocy itp itd... Oduczania co nie miara. Wszystko na własne życzenie i wszystko za sprawą nie kogo innego a właśnie matki.  Czyż nie? Było uczenie to i musi być oduczanie. Ale czy koniecznie?
Mamilla tak dumała i dumała... Przypominała sobie jak to Steff cyca swego czasu sama już nie chciała, jak to pewnej nocy tylko raz wstała na butelkę a kolejnej nie wstała już wcale jeść. Jak to od pewnego czasu tylko na noc dziecko woła smoka, a zasypia bez lulania wypijając wieczorną porcję mleka. No i coby się nie chwalić bo niema czym Mamilla do tego ręki a nawet palca nie przyłożyła. Steff swoje "widzi mi się" ma od zawsze, od zawsze Mamillę zaskakuje. Sama pewnie z czasem odrzuci pieluchy, choć na kupkę już mogłaby siadać na nocnik, bo Mamilla zawsze wie kiedy dziecko będzie smrodziło, ale nocnika przyklejanego do pupki jeszcze Mamilla nie spotkała więc w obawie o ślady kupki rozniesionej po chałupie, przygodę z nocnikiem zostawiamy na później. 
Mamilla Steff niczego nie oducza, Steff oducza się sama jak do tej pory. Nie śpi z Mamillą w łóżku bo nigdy nie spała,  nie ssie kciuka bo ma smoka, ssie smoka tylko do zasypiania a przez sen wypluwa. Całą noc śpi, lulać nie trzeba w dzień jak nie chce spać to i lulanie nie pomoże. Na pozbycie się butli też przyjdzie pora, na razie Steff krztusi się jeszcze płynami więc kubki niekapki odpadają, kubeczki zwykłe i z rurką tym bardziej.
Mamilla ma taką refleksję... Może maluszków niczego nie trzeba oduczać? Może nie potrzebnie stresują się matki i dzieci? Może traumatyczne nauki siadania na nocniku, toalecie i picia z kubeczka, czy pożegnanie smoczka są niepotrzebne? 
Bo czy widział ktoś dorosłego człowieka siadającego na nocnik? A może ssącego smoczka? Odruch ssania piersi potrzebny do wydobycia mleka zanika z wiekiem... 
Więc może to całe oduczanie to lipa?


czwartek, 28 listopada 2013

Apogeum wkurw...

Apogeum wkurw... Czyli ranking najbardziej  wnerwiających hałasów podczas snu Mamillowego dziecka.
A najbardziej wkurzają oczywiście te niezależnie od nas...

1. Wycinka krzaków pod chałupą, piła musi odpocząć co 5 min bo inaczej zabraknie 3min do pełnej godziny pracy.
2. Łażenie w drewniakach po chałupie, zawsze można wyobrazić sobie że to King-Kong chodzi nam po głowie...
3. Spuszczanie wody przy otwartych drzwiach do kibla, poprzedzone walnięciem klapy o sedes, procesem kończącym jest kłapnięciem drzwiami bo przecież żadne w chałupie klamki nie mają.
4. Odgrzewanie żarcia o 4-5 nad ranem z rytualnym odbębnieniem rytmu łyżką o garnek z zupą i łyżeczką o szklankę z herbatą. Istotnym elementem całego zabiegu jest również użycie do każdej wykonywanej czynności innego noża, łyżki czy widelca. Jeden nóż do masła, inny do wędliny jeszcze inny do pomidorka i kolejny do cebulki.
5. Darcie ryjca przez komunikatory typu Skejpaj, ba! Puszczanie w głośnikach rozmowy z odbiorcą bo niech inni widzą jakie ciekawe rozmowy się toczą... Im dalej jest odbiorca tym głośńiej trzeba mówić - logiczne prawda?
6. Włażenie z impetem do pokoju gdzie śpi dziecko z pytaniami w stylu: "Śpi już?", "Śpi jeszcze?"
7. Łazienkowe przyzwyczajenia w stylu: gwizdania pod prysznicem w wersji lajt i wycia niczym pies w wersji harkorowej, obstukiwania maszynki do golenia o zlew, charkanie przez 15 min do umywalki. 
8. Nocne schadzki wszelkiego rodzaju między innymi te pod sypialnianym oknem...
9. Imprezy nocne, dzienne... imprezy, imprezy... Alkohol + muzyka + kobiety w szpilkach + maryśka + tv +++...
10. Wszystko co można ująć pod hasłem "zakłócające spokojny sen nie tylko dziecku i wkurw... o każdej porze dnia i nocy..."

Takie tam Mamillowe wyjazdowo-pobytowe przemyślenia o mieszkaniu z kimś jeszcze poza najbliższą rodziną pod jednym dachem...

czwartek, 21 listopada 2013

Oszukaństwa

Znacie coś takiego jak oszukiwanie samej siebie? Albo zawody z samym sobą? A może branie siebie na przetrzymanie?
Mamilla czyni to wszystko notorycznie z osobna i sporadycznie w różnych proporcjach razem.
A jak? A tak. 
Skoro na obiad nie jadłam ziemniaków to znaczy że kalorii zjadłam mniej, to znaczy że jak zjem pół tej wypaśnej czekolady to wszystko się wyrówna i nic a nic nie przytyję. Czujecie to durnowate naiwniactwo?
I  Mamilla wyciągnie z paczki zielonego żelka to go zje, jak nie to nie. Ale kurcze ten biały też dobry... No dobra to jak wyciągnie białego lub zielonego to zje. 
Albo... Kiedy dziecko było kąpane? Wczoraj nie, przed wczoraj też nie. Oj chyba 3 dni temu. Ale dziś mi się nie chce wykąpię ją jutro i po jutrze to się nadrobi. Dziecko nie ucierpi, niech poczuje co to tłuste włosy. Poza tym może wzmocni się jej odporność? Na wirusy? Bakterie? Brud? Mamilla to ma pomyślunek. 
A może... Mamilla pije raz na jakiś czas kieliszek wina. Kurcze w butelce zostało jakieś półtorej kieliszka. Jakbym wzięła większy kieliszek to będzie jak jeden, nie? Po co ma się zmarnować.
I jeszcze. Cholera ten garnek nie chce się doszorować. A walę to...Umyło się ile się dało. Pamiętać nie używać tego garnka i umyć go... eee yyy kiedyś?
No i... "Niuniu! ( Mamillowy małż ). Goliłaś moją maszynką nogi? Jakaś tępa...". Mamilla: "Ależ skąd... Nie goliłam nóg Twoją maszynką..." - Pewnie że nie bo Mamilla akurat goliła pachy. A co? Dowie się? Pytał o nogi. 

Mamilla to oszukaniec i kłamczuch w jednej osobie. 
Notorycznie zakłada się sama ze sobą.
Poszukiwana żywa lub martwa.



środa, 20 listopada 2013

Geny...

Patrząc na cyrki jakie wyczynia ostatnio Steff, coby była jasność tylko przy Mamilli, Mamilla zaczęła doszukiwać się źródła owych zachowań. Patrząc na członków najbliższej rodziny daleko nie trzeba było szukać. Poza tym Mamillowy małż sam osobiście dał popis cyrkowy przy wieczornej toalecie.
Coby oszczędzić czas i hm... energię, Mamilla z małżem czasem razem idą na wieczorna toaletę. Czujecie ten erotyczny swąd? Mamilla ani trochę. Bo co erotycznego jest we wspólnym korzystaniu z łazienki? Ona na kibelku, on zęby myje. On pod prysznicem szoruje stopy, ona wyciska w lustrze pryszcze... I tu kończy się erotyzm. 
Zeszłego wieczoru Mamilla i małż udali się na intymne co nieco do łazienki. Mamilla zajęła tryumfalnie tron, a małż rozdźiawił paszczę nad umywalką. Każda kobieta wie co mniej więcej robi jej mąż przed lustrem. Zdejmuje koszulkę, napina mięśnie, pręży klatę, z zadowoleniem przeczesuje piórka i stroszy pawi ogon. Mamillowy mąż nie. Mamillowy mąż obnaża swoje bądź co bądź nieźle zbudowane ciało i w samych bokserkach odwala szoł. Mamilla siedzi i patrzy, skupić się nie może na wykonywanej czynności. Małż rozpoczyna występ. Zagląda do lustra, ogląda  twarz i pada: "ale mi się ryj wypryszczył..." Mamilla patrzy, nie widzi żadnych obcych oprócz jednej krostki na szyi. Małż wytrzeszcza zmęczone po pracy oczy i rzuca: " zmarszczki mi się robią pod oczami". Mamilla milczy. Nagle małż odwraca się w stronę Mamilli, przypomniawszy sobie o jej obecności i krzyczy: "coś ci pokażę!". Mamilla z przerażeniem w oczach siedzi dalej bo niema gdzie uciec. Mamillowy mąż łapie za gumkę od bokserek i jednym sprawnym ruchem... Podciąga bokserki aż za pępek. Nogi w kolanach mu się gną, plecy staja się lekko garbate i z uśmiechem na ustach zaczyna śpiewać: " Frytki, frytki, frytki!!!", parodiując pewnego znanego Gracjanka z internetu. Mamilla przekrzywia usta, wstaje z tronu, spuszcza wodę i kwituje występ małża słowami "ale z ciebie debilson...". Mamilla przepycha się do umywalki i rozpościera paszczę. Za plecami wciąż paraduje jej małż. Majciochy wróciły na miejsc. Ręce poszły w górę, obnażając pachy. Zza głowy Mamilli wynurza się  lekko owłosiona pacha małża. Zadowolony wpycha się na Mamillę, wbijając jej w brzuch umywalkę. Przysuwa usta do ucha Mamilli a pachę do jej głowy i szepcąc: " znajdź tarzana w buszu...", ryczy przy tym ze śmiechu, a za sekundę nuci: "bum tarira rira za oknami mrok, czego chcesz dziewczyno ja wiem... TARZANA!". Akurat tego wieczoru Mamilla miała kiepski humor więc znów pada z jej ust obelga "durnowaty ty jeden...". Ale to nie koniec... Mamilla zmywa makijaż, małż szaleje dalej , choć już dawno niema nic do zrobienia w łazience. Napina tzw kaptury ( mięśnie karku), garbi się i sztywno poruszając się pyta: " a może chcesz szczursona? ". W tej chwili Mamilla miała już ochotę tylko na rękoczyny, ani Pan Gracjan R., ani Tarzan ani tym bardziej pan Szczurson nie poruszyli w Mamilli żadnych erotycznych zapędów.
No i po kim to nasze dziecko ma mieć poukładane w głowie? 
 
Ps. O innych erotycznych zapędach łazienkowych w kolejnej notce ;)

wtorek, 19 listopada 2013

Postępy...

No więc przebywanie na obcych landach nie powstrzymało małej Steff przed kolejnym etapem rozwoju którego Mamilla bała się jak cholera, ale teraz jak pomyśli co będzie dalej dostaje palpitacji serca.
W obawie o własne zdrowie Mamilla postanowiła nie myśleć za dużo i z duszą na ramieniu obserwować poczynania małego padalca.
No i stało się nieuniknione. Steff w ciągu ostatniego tygodnia w 2 dni naumiała się pięknie raczkować, teraz już zapiernicza i tylko przystanki robi aby gwacnąć na pupę - czego również naumiała się w ciągu 2 dni, no i pomachać rączką w stronę Mamilli na znak tego że raczej nie zawróci z tej wędrówki za prędko. Całkiem nieźle jej to wszystko wychodzi a najlepiej podczołgiwanie się do nóg osobników pułci brzydkiej czyli tatusia i dwóch wujków żeby Ci naiwniacy brali maleńką laleczkę (Chucky) na ręce i nosili aż do znudzenia. Potem Mamilla dostaje wściku dupy jak owa laleczka ze słodkiego bobaska zmienia się w bachora i żąda noszenia, akurat wtedy kiedy nikogo więcej prócz Mamilli niema w domu. No ale cóż... Panowie już tak mają że ulegają wdziękom małych kobietek, a Ty matka potem cierp...
Okres walenia się w głowę przy próbie ruszenia z miejsca Steff ma za sobą. Ale od przed wczoraj skubana sama podciąga się do stania przy każdej możliwej sposobności. W łóżeczku czepia się szczebli jak małpka i w sumie chyba jak małpka liczy ze spadnie na cztery łapki a nie na ryjek, co niestety dość często się zdarza. Steff już głowę ma poobijaną równo, bo czasem Mamillowe ręce już nie wytrzymują tego siłowania się ze zwierzem. A Steff ciągnie się ile może... Raz przy fotelu, raz przy leżaczku-bujaczku, przy nogach. A dziś nawet przy pudełku chusteczek nawilżanych udało jej się wyprostować nóżki. Mamillowy mąż durny się cieszy że na święta Steff będzie chodziła. Tylko Mamilla przeżywa. Oczami wyobraźni widzi pobojowisko z resztek wigilijnych potraw, choinki i Stefy pod obrusem niczym wigilijne sianko... Ale ewolucji nie da się powstrzymać, nieuniknione już blisko.





 

niedziela, 17 listopada 2013

Versatile Blogger Award - nominacja

Dziękuję dziękuję dziękuję! A wiec zaszczyt kopnął i mnie dzięki Kasi z http://nowoczesnamatka-polka.blogspot.de

A więc tak... Nie wiem z czym to się je ;P Ale postaram się ;P

Siedem faktów o Mamilli:
1. Do toalety na tzw dłuższe posiedzenia zawsze musi mieć książkę lub gazetę, jeśli akurat dłuższe posiedzenie jest zaskoczką czyta etykiety od podpasek lub skład mydła w płynie...
2. Mamilla notorycznie wciąga brzuch, po ciąży stało się to już mniej efektowne niż dawniej...
3. Zanim zaśnie Mamilla macha sobie jedną stopą, jak już zaśnie to raczej nie macha, a może macha ale o tym nie wie...
4. Mamilla nigdy w życiu nie obgryzła żadnego paznokcia! Ani swojego ani cudzego.
5. Mamilla obsesyjnie pilnuje spokojnego snu Steff, do tego stopnia że ma ochotę powybijać wszystkich dookoła wraz ze skrzypiącą podłogą i strzelającymi butelkami
6. Mamilla uwielbia bawić się obrączką Mamillowego małża, nie ważne że ten ma ją ciągle na palcu. Widok wyłysiałego miejsca jakie zostawiła działa dosyć prowokująco ;)
7. Mamilla nienawidzi jak ktoś pije z gwinta wodę, mleko czy cokolwiek innego ze zbiorowego baniaka ale... sama robi to notorycznie i modli się żeby nikt jej nie złapał

Blogi jakie nominuję:
1. http://helowamama.blogspot.de
2. http://nowoczesnamatka-polka.blogspot.de
3. http://matka-pod-napieciem.blogspot.de
4. http://kartkazkalendarza.blogspot.de
5. http://sandrabyla.blogspot.de
6. http://icyignacy.blogspot.de
7. http://majerankowo.pl

I nie wiem co jeszcze i jak dalej ;P

piątek, 15 listopada 2013

Jestem... Żyję... Przeżyłam...

Tak Mamilla & Steff są już na obczyźnie...
Przeżyłyśmy podróż bez żadnych nieprzewidzianych komplikacji. Mamilla w roli strażniczki nie zmrużyła oka przez ponad 12h podróży. Pilnowała żeby Steff spała a Mamillowy mąż nie spał za kierownicą. 
Podróż Mamilla przeżyła, pobyt przeżywa ciągle. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Pierwszego dnia pobytu było nawet ok. Alee... Nie obyło się bez wpadek. Wpadka nr 1. dziecko niema gdzie spać, znaczy ma ale nie do końca. Łóżeczko jest ale polski materac za mały. Dziecko ląduję w wielkim małżeńskim łożu. Efektem czego Mamilla budzi się nad ranem z małymi stópkami pod brodą i małżem przyklejonym do pleców niczym skorupa do żółwia. 
Wpadka nr 2. Brak konkretnych mebli, Mamillowe szmaty wywalone z worków próżniowych warlają się po pudełkach. Wpadka nr 3. Brak wózka. Z braku miejsca karoca jaśnie panny Stefanii została w Polsce. Zakup nowego wózka na miejscu w planach... Ale plany szybko się zmieniły jak po pierwszym dniu zamknięcia w 4 ścianach mieszkania przez 10h z małym potworem Mamillowe plecy niewytrzymały napięcia i pierdykło Mamillę w krzyżu. Wcielając się w rolę przygiętej życiem staruszki zażądała natychmiastowego zakupu wózka coby z mała siadajaco-raczkującuo-wstajaca gadzina nie dobiła jej na amen. Efektem szantażowo-przymilających zabiegów wózek został zakupiony. Piękny, nowy trzykołowy spacerowy cudak przyniósł zabawienie ( trochę przyćmiewał ten blask widok metki z ceną ). Ale nie na długo bo całonocnym odstaniu, nad ranem zeszło powietrze z jednego koła i plany Mamilli o wywiezieniu potwora w cholerę legły w gruzach. Zresztą coby Mamilla miała rozrywkę dnia tegoż samego gad obudził się z katarem odziedziczonym w spadku po ojcu.
Ogólne wrażenia z pobytu na obczyźnie są takie że nie byłoby źle. Domek z zewnątrz ładny, w środku hm.. sprawa dyskusyjna. Okolica spokojna, małe domki, niedaleko sklepy i hiper i super i Rossmann, tanie rzeczy dla dzieci i kosmetyki dla mam ;) Ktoś sobie koniki trzyma, niedaleko  tory kolejowe i słychać pociągi, sporo jeszcze zielonych terenów, cisza spokój, brak natrętnych tel i domokrążców, wrednej młodzieży. Minusem jest cienka podłoga i sąsiad maniak głośnych gier, kocie łby pod oknem a okno przy ulicy oraz rzadki no ale jednak czasem obecny dzwonek do drzwi wejściowych. No i gdy Mamilla nie była tyle godzin ze Steff sama w domu. Gdyby byłoby się do kogoś odezwać. No i te ciągłe Mamillowe myśli że bądź co bądź ale Mamilla ze Steff są tu obce, czego nikt nie wie ale Mamilli się wydaje że ma to wypisane na czole, a jak ktoś się dowie to obie z gadziną zostaną deportowane do kraju jak jakieś emigrantki. Głupota totalna no ale patrząc na przedstawicieli narodu Niemieckiego uśmiechających się do śliczniuchnej Steff, Mamilla ma przed oczami sceny rodem z dobrego filmu sensacyjno kryminalnego. Jakiś porwanko, jakieś uprowadzonko... Może deportacja? Albo chociaż wizyta opieki społecznej bo Steff z nudów wali koncerty na trzy ryki i kwik?
Niby człowiek może się przyzwyczaić do wszystkiego ale czy aż tak... Pełno wątpliwości. Jesteśmy razem to dużo. Ale Steff odczuwa jednak brak babci i innych zwierzaków domowych. Zobaczymy co to z tego będzie... Na razie czekamy do świąt i zjazdu do Polski.
Z rzeczy bardziej optymistycznych, Steff schodzi uczulenie, czego efektem jest brak kaszy manny w diecie. Po powrocie niezbędna konsultacja lekarska ot co.

Ps. Dziękuję za nominację. Kolejna notka apropo tematu ;)

piątek, 8 listopada 2013

Diagnoza...

No i diagnozy konkretnej brak. 
Znaczy w sprawie Steffkowej alergii. Od 3 tygodni mała pije mleko Bebilon pepti. Po Bebilonie AR sam smak i zapach mleka to miła odmiana. Niestety drastycznej poprawy Mamilla nie dostrzegła. Teoria o alergii na białko mleka krowiego w szczególności to w kaszkach Rossmanowych upadła z kretesem. Pomimo Mamillowego pilnowania żeby Steff nie dostała nawet kropli niczego pochodzenia mlekoweg i mlekopodobnego plamy na nóżce i ręce Stefikowej nic a nic  nie zbladły. Ba! Gdy pewnego dnia mała gadzina przez przypadek (wiadomo) dorwała się do cukierka czekoladowego, na drugi dzień do małej kolekcji plamisk dołączyła kolejna znajda. Wtedy teoria o alergii mlekowej jeszcze była żywa. No ale dni leciały a plamy nie bledły... 
Mamilla się wkurzyła, jeszcze raz przeanalizowała dietę Steff. Z zapałem opętanej paranoiczki analizowała każdy składnik słoiczkowych ciap. Wszystkie teoretyczne alergeny zostały wyłapane... i wykluczone. Por - nie, seler - nie, pietruszka - nie. Steff jadła za różnorodne dania żeby po 0,2% pora raz w tygodniu dostała uczulenia. I oto delikatne olśnienie przyszło wraz z nadejściem fali lenistwa Mamilli. Przez 3,4 dni Mamilla w szale pakowania zapominała dziecku ugotować po łyżeczce kaszy manny do obiadu. Po czym żeby nadrobić brak glutenu w diecie Steff, Mamilla dała dziecku nowość. Słoiczek mięska z makaronem durum. Jedyna nowość w przeciągu miesiąca. Ponieważ obsesyjnie Mamilla od pewnego czasu obmacuje Steffikowe nóżki i rączki, kolejnego ranka wymacała w okolicy kolanka małej  nowe znane już szorstkie krostki... Wieczorem już pojawiła się cała plamka. Czyżby gluten był sprawcą całego zamieszania? Być może... Dziś Mamilla nie dała Steff porcji manny, przez 3 dni zobaczy co się będzie działo. Jak plamy znaczną blednąć to niestety, zboża są na wokandzie. Ale czy to możliwe? Akurat podanie kaszki Rossmanowej zbiegło się z próbą glutenową więc wszystko jest możliwe... Dochodzenie trwa. 
Wiem że mama Rak ma doświadczenie z glutenem. Ale czy taka alergia objawia się tak jak każda inna?

czwartek, 7 listopada 2013

Steff siedzi!

Ha! No i dziś całkiem niespodziewanie po raz pierwszy sama usiadła ;) Co prawda było to spowodowane niechcącym wleźieniem na stojący na drodze przepełzu fotelem, no ale liczy się efekt ;P Więc Steff zaparła się odnóżami o fotel i podciągając, gwacła na pupę. Mamilla w krzyk: "musiu! Stefa usiadła sama!", a Steff "fik" i już pełźnie dalej, robiąc po raz kolejny z Mamilli idiotkę co  to dziecko przedwcześnie zachwala. 
Szkoda że rodzic niema w oczach wbudowanej funkcji aparatu albo lepiej kamery która by się włączała przy każdej fantastycznej rzeczy jakiej nauczy się jego dziecko. Ale podobno zachwyt nad tymi "pierwszymi razami" jest tylko przy pierwszym dziecko. Przy drugim zaczyna się porównywanie, bo to potomek A już w tym wieku siedział a potomek B jeszcze niema zamiaru... Przy trzeci już luz... Wiadomo kiedyś dziecko wszystkiego się uczy. Ale to zdanie Mamillowej Musi, Mamilla raczej woli dotrzeć tylko do tego progu kiedy się porównuje potomka A z potomkiem B... Ale nigdy, nie mów nigdy, bo potomek C może być bonusem od życia ;)
Ale wracając do siedzącej Steff. Po poobiedniej drzemce Stefik coraz lepiej radził sobie z siedzeniem i siadaniem. Szalał po podłodze i ku przerażeniu Mamilli na zmianę siadał, podciągał się do pudła z zabawkami i  przewracał na brzuch. Teoria o Stefankowym ADHD ewidentnie znalazła dziś potwierdzenie w czynach, choć istnieje jeszcze podejrzenie że mały gad ma konszachty z szatanem rodem z "Egzorcysty" ;) Ale fakt stał się faktem. Steff sama zaczyna siadać i sama siedzi już bez podparcia ale że samo siedzenie jest mało atrakcyjne, to Mamilla ciągle jest na pozycji asekurującego. No i zbierającego to co w szale zabawy Steff wyrzuci z pudła zabawkowego na mieszkanie. 
Cieszą Mamillę takie osiągnięcia Steffikowe, przeraża wizja upadków i innych wypadków przy dalszym rozwoju małej i smuci brak obecności Mamillowego małża. Ale już niedługo... :)

wtorek, 5 listopada 2013

Pieluchy i pakowanie...

No i wybiła godzina. Czas na pakowańsko. 
Dzięki Mamillowemu mężowi i jego przekonującym argumentom jak i poczynaniom sąsiadów z góry, wyjazd został przyśpieszony. Nowy termin wyprawy - najbliższy weekend. 
Mamilla już od kilku dni zażywa nerwosola na zmianę z melisą z zapałem lekomanki. Wszystko po to żeby przetrwać te 12h jazdy samochodem. 
Pakowanie idzie Mamilli jak krew z nosa... Steff tego nie ułatwia. Jak mała śpi to Mamilla nie może grzebać w szafie, coby nie zbudzić gada. Jak gad nie śpi to nie chce grzecznie usiedzieć na miejscy nawet 5min. Już powoli Mamilla zaczyna w myślach przeklinać małża za to że sama musi  wszystko ogarnąć. No bo kogo by nie trafił szlak jakby przez 3 dni nawet kilku ubrań nie odłożył do spakowania. Dziś Mamilla zaangażowała Steff w porządkowanie dokumentów. Efektem całej operacji było wyrwanie szuflady z prowadnic, przez wieszającą się na niej Steff. Nie wspominając już o wywalonych papierach z szuflady + tych z kosza które Mamilla zdążyła podrzeć w drobny mak... Kiedy Mamilla się wkurzyła i wywaliła Steff z kolan aby pobaraszkowała sobie na dywanie to ta sprytnie wczołgała się tyłem pod komodę i idealnie powyciągała na środek pokoju okrywające się w dziurach kurze i śmieciuchy. Skarpetki gadziny z żółtych zrobiły się szare i włochate. 
Operacja  pakowanie jest codziennie skutecznie przerywana przez jeszcze jeden czynnik - mokrą pieluchę. Steff siedzi, bawi się. Nagle zaczyna się marudzenie. Ocho. Gad się posikał. I zaczyna się jazda. Mamilla wyciąga  Steff z leżaczka. Kładzie na pleckach i bach! Steff już na brzuszku leży i szykuje się do ucieczki. W pozycji na pieska Mamilla ściąga małej pieluchę, ale to nie powstrzymuje gada przed dalszą ucieczką, tym razem na węża. I kolejne 15min to walka w której Mamilla z pomocą nóg i wszelkich możliwych akcesoriów próbuje utrzymać Steff w pozycji na plecach i jako tako zapiać jej pieluchę. Niestety Steff opanowała już sztukę wyswabadzania się z pęt rajstopkowych, i już nic nie powstrzymuje maleńkich sprytnych stópek przed wierzganiem, co skutkuje licznymi siniakami na biednym ciele Mamilli. Mamilla u kresu sił zaczyna w końcu przekrzykiwać radosne krzyki Steff "mamamaaaaa!!! mamamaaaa!!!" i krzyczeć "matka zaraz oszaleje! matka będzie wariatka! wariatka! wariatkaaa!!!", wywołując tym salwy niepohamowanej radości u swojej pierworodnej. Zmiana pieluch w ostatnim tygodniu to mordęga a napis na pampersach marki Pampers jest typowym kłamstwem, bo Steff nie wytrzymuje w mokrej pieluszce nawet 30 min a co dopiero 12 godzin jak zapewnia producent ;)
Koszmarem który może się ziścić jest reakcja Mamillowego małża gdy zobaczy stosy niepopakowanych rzeczy. Zapewne rozważy wynajęcie TIRa lub karawany. Zawsze można jeszcze wysłać Steff kurierem coby zaoszczędzić miejsce w aucie. 
Jedyny postępem w życiu Mamilli jaki zawdzięcza tej sytuacji jest przekonanie o tym jak wiele rzeczy jest jej zbędne, bo nie spakowała dla siebie jeszcze nic! Ale Steffikowa garderoba to wszystko nadrabia z nawiązką ;) Wiadomo matka w porównaniu do dziecka, może chodzić w jednym dresie choćby miesiąc ;)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Słoiczkowe grzechy...

Tak. Mamilla jest winna. Przyznaje się i pójdzie do piekła za grzech ciężki. Mamilla nie uczy się na błędach i codziennie jak na zła matkę przystało pielęgnuje grzech... A nawet i dwa razy dziennie. 
Mamilla popełnia grzech ciężki w dosłownym tego słowa znaczeniu bo słoiczkowy. 
Tak Mamilla jest leniwa i jednocześnie przebiegła bo zapewne dając codziennie małej Steff po 2 słoiczki żarcia znanych firm na B., G czy H, skraca jej życie o kilka dni...
Biedna Steff męczy się i męczy... Raz przy drugim śniadaniu i raz przy obiadku. Męczy się strasznie że aż jej waga w ciągu 1,5mc podskoczyła o ponad 1kg. O zgrozo!
Ska taka straszna opinia o Mamilli? A no ma Mamilla takie sąsiadki... "A cyckiem nie karmisz? Oj bo to sztuczne mleko... A dzieci tyle alergii mają...", " A co więcej je? No nie mów ze te wstrętne słoiczki! Dla mnie jak coś ma rok przydatności do spożycia to nie żadna zupka... Lepiej byś sobie kupiła kurczaka ze wsi, i marchewkę jedną i na porcje i ..." I zaczyna się lament. 
Znacie to? Bo jak można karmić dziecko czymś innym niż cyc? Nosz jakby Mamilla mogła to by karmiła, a że dane nie było to co miała zrobić? Karmić dzieciaka tylko w nocy, na siłę, na śpiocha?  W dzień Steff głodziła się sama, na widok cycka darła się jak cholera. Dwie znerwicowane kobiety w jednym domu to za dużo. 
Więc tak, Mamilla jest słoiczkową mamą. Tak Mamilla karmi alergiczkę MM. Tak Mamilla daje refluksowej Steff tylko gęste,  pozbawiając jej rozkoszy poznania smaku słodkich herbatek i soczków.
Myślicie że Mamilla robi to wszystko żeby szybko zakończyć w miarę zdrowe acz króciutkie życie Stefanki? Że Mamilla jest leniwa, próżna i wygodna?
O tóż... Mamilla bardziej ufa bananom ze słoika z terminem do czerwca p.r. niż lśniącym czy wręcz  brązowym bananom ze sklepowej półki. Woli dać dziecku pełen obiadek z małego słoiczka nad którym stadko specjalistów zrobiło wszystko żeby dopuścić go do sprzedaży w dziale "żywienie niemowląt", niż latać od fermy do fermy i szukać eko kury, która była eko żywiona i w eko sposób ją zabić i oprawić nie mówiąc już o ugotowaniu. Mamilla podziwia mamy które same podejmują się trudu zabijania, ćwiartowania i blendowania. Mamilla nie ocenia, nie krytykuje, nie doradza jak ktoś nie prosi o opinię. Mamilla nie jest doskonałą mamą, nie jest nawet dobra w byciu mamą. Ale jest najlepszą mamą dla Steff i jest słoiczkowa. Ot co.

niedziela, 3 listopada 2013

Ha! Nigdy nie jest tak źle...

No i Mamilla wymyśliła. 
Wymyśliła że się wynosi z PL. Co raz nowe wyskoki sąsiadów czy innych takich człowieków działają bardzo motywująco. 
Tak jak Mamilla pisała u małża warunki na razie jako takie ale Mamillę w PL szlak trafia... No i ileż można tak żyć? Dziecko bez ojca, żona bez męża... Mąż bez... i żona też ;) A na miejscu też można szukać lepszego lokum.
Przezornie Mamilla musi jeszcze sprawdzić czy u małża w Doutschlandzie niema gorszych sąsiadów. Czy nikt w drewniakach po głowie nie chodzi, a wielbiciele disco bawią się w mieście a nie co wieczór w czterech ścianach domowego "zacisza". Ale żeby było ciekawiej to chyba Mamilla bardziej boi się o stan swojego zdrowia psychicznego niż spokojny sen Steff która od 3mc życia nie mając problemów brzuszkowych śpi jak zabita, jeśli naprawdę chce jej się spać ;)
Decyzja zapadła, worki próżniowe zostały zakupione. Mamilla ze Steff wyrusza na podbój ojczyzny Rossmana i zupek Hipp. Chyba Steff jest wszystko jedno gdzie będziemy mieszkać, przynajmniej na razie, byle by miała towarzystwo do zabawy a o to już małż Mamillowy się zatroszczy :)
Wybór transportu na pokonanie 1200km jeszcze niedawno był łatwy... No samolot, bo niby z niemowlęciem łatwiej no i szybciej. Ale po rozważeniu wszystkich plusów i minusów, jednak Mamilla wybrała transport lądowy. Why? Bo... Niby Samolotem szybciej. Lot 2,5h... Aleeee... Trzeba doliczyć w naszym wypadku dojazd do Warszawy, czas spędzony na lotnisku, odprawa itd i dodatkowo już po przylocie ok godzinną jazdę do punktu zamieszkania. Więc w przybliżeniu ok 7-8h... Jazd samochodem 12h... Ale samochód wygodniejszy i jedzie w nocy kiedy Steff śpi. Poza tym małż i tak musiałby przyjechać po klamoty, bo przecież co niektóre nie zbędne bibeloty do samolotu w podręczny się nie zmieszczą ;) No wiecie, leżaczek, wózek, Mamillowa garderoba ;)
Wstępnie wyjazd planujemy za 2 tygodnie. W tym mamy wizyty u lekarzy oraz kilka sprawunków. Mamilla czeka na nowy wypaśny fotelik samochodowy dla Steff i kupuje zapasy. 
Planowany czas pobytu do świąt. No bo jak to? Pozbawić małą pierwszych świąt w gronie dziadków ? ;> 
No i zobaczymy... Naładowana jestem optymizmem aż nad to żeby  przypadkiem nie zacząć tchórzyć... I staram się widzieć tylko plusy.

piątek, 1 listopada 2013

A miało byc tak pięknie...

No i wszystko runęło. 
Była okazja i okazji niema... Mamillowy małż znalazł mieszkanie, piękne z bajerami i co najważniejsze w końcu kąt dla nas. Ale kolega Mamillowego małża się wycofał z propozycji wspólnego najmu. Niestety bez niego koszty wynajmu by nas zjadły, wiadomo tak to by było po połowie.
I Mamilla jest zła, rozżalona i z ledwo zipiąca psychiką. Nastawianie się zajęło  Mamilli kilka dni, ale już dziś kiedy to małż miał podpisywać umowę najmu Mamilla byłą zdecydowana pakować Steff i choćby jutro ruszać w nieznane... No i się skończyło Mamillowe nastawianie. Mamilla przeżywała wyjazd bo wiadomo, inny kraj, obyczaj, język no i małe dziecko uczepione spódnicy. Ale plusy wyjazdu przewyższyły obawy. A teraz klops, lipa. 
Nawet nie chce się już żalić, ale naprawdę jest mi ciężko, bo u "mamusi" już ledwo wytrzymuję. Każdy kto choć przez jakiś czas po ślubie i z dzieckiem na głowie mieszkał u rodziców wie o co chodzi. A żeby było ciekawiej mieszka tu jeszcze moje młodsze rodzeństwo. Mało m2, dużo ludzi i to już budzi konflikt... Psychika siada mimo tego że na każdym kroku człowiek szuka plusów. Plus jest jeden - z rodzina dobrze wychodzi się na fotach. Ot i taki jest ambaras... Tutaj nie pomoże nawet Mamillowe wycie z bezsilności do księżyca...