czwartek, 31 lipca 2014

Słodkości...

               Mamilla do wylewnych nie należy, przynajmniej w kwestii publicznego okazywania uczuć. Miźianie publiczne z małżem? O nie... Małż jeszcze bardziej wstrzemięźliwy w tej kwestii niż Mamilla. Więc pytanie nasuwa się samo. Skąd Steff ostatnio odnajduje w sobie pokłady czułości? 
             Odkąd Mamilla wzięła dziecię swę i dupsko w troki i opuściła wygodne gniazdo rodzinne, Steff zmieniła się nie do poznania...Bardziej do Gniezna. Jakieś takieś Mamillowe dziecię stało się bardziej hm...Przytulne. Ba! Domaga się czułości od matki swej i łojca swego! 
             Usypianie to niekończąca się sesja tulenia, lulania, miźiania i buziakowania. Steff głaszcze ledwo przytomną Mamillę po buźce, po czym wpija się usteczkami i policzek Mamillowy. I bach! Leży 10kg kloc na matce. Odpycha się nogami zapartymi o łóżko i buja w tę i nazad, ciągle leżąc na Mamilli, czego efektem jest przyprawiające o chorobę morską kołysanie. Mamilla bierze gada na łapska, układa na kolanach. Przytulak już wyciąga małe łapeczki i ciągnie Mamillę za szyję do siebie. Mamilla traci oddech po 10sek, Tulaczek nie odpuszcza. Mamilla chce odetchnąć, gad głośnym skrzekiem zaprzecza, tuli się dalej. Mamilla umiera z duchoty, przecież małe to to, a tyle ciepła wytwarza. Próba odłożenia do łóżeczka kończy się lamentem, jakby Mamilla co najmniej chciała pozostawić swą pierworodną na pastwę wilków w ciemnym lesie. Troll znów próbuje zgładzić Mamillę uczuciem swym, nieposkromionym. Małe rączki tym razem grzebią w matcynym zdechłym dekoldzie. Dekolt Mamillowy sięga już pępka, a Steff z lubością ugniata wałeczki tłuszczyku, sycząc rozkosznie przez smoka w paszczce. Nagle coś sobie gad przypomina, łapą wskazuje na łóżeczko, po chwili zestaw obowiązkowy do spania w postaci dwóch królików, miśka w piżamce, słonika z szeleszczącymi uszami i miśka polarnego ląduje w Mamillowym łóżku. No klękajta narody! Jak z tym spać? Ba! Każdego całować Gad każe! Co za ironia... I jeszcze głaskaj Gada po główce. Ręców mało, nogów też. Po godzinie koniec sesji dopieszczania, w końcu gad odpuszcza i zasypia.
           W ostatnim czasie Mamilla musi uważać też podczas wszelakich prac nizinnych, czyt. zmywanie podłogi na klęczkach, tudzież zbieranie rozgniecionego żarcia na kucaka. W każdej chwili matka może spodziewać się ataku z zaskoczenia małej Gadziny. Rzuca się to, znieacka i wpaja z chichotem w plecy, tarmosi za włosy. Zawał murowany. 
            Zwierzyniec pluszakowy niema teraz lekko, Steff na zmianę przytula i całuje do znudzenia wszystkie kudłacze. Każdy z osobna, lub też w grupie może liczyć na małą przejażdżkę lalkowym wózkiem, czy też na honorowe miejsce na stoliku podczas pory posiłku. 
             Nawet Mamilla by nie narzekała, na cała słodką sytuację, bo w sumie fajne to to się zrobiło, takie przytulaśne i całuśne. Ale gorzej jak taki Gad ma ochotę na małe co nieco w 30* upale, albo jak akurat Mamilla zmywa gary a małpiatka wiesza się na nogawicy, klepiąc lament świętokrzyski. A weź na to podnieś głos. Łoooo... Wtedy to jest obraza majestatu, dziecko się Mamilli i wrażliwe na tym punkcie zrobiło. A jak przychodzi co do czego to i tak ciągle Steff ma problemy ze słuchem. Oj pardoł! Ze słuchaniem ;) W szczególności Matki. Takie to bydle czwane... 

Ps. Steff stuknęło 16miesieców. Radykalnie zmienił się skład zębów z pojedynczych sztuk na 12sztuk! Tyle przynajmniej Mamilla widzi, bo wymacać o za duże ryzyko. Ciuchy bez zmian, jeszcze wchodzi w 74 ale i 80 są ok jeśli mają krótki rękaw, lub nogawki ;) Najnowsza umiejętność to zdolność dzwonienia z golarki elektrycznej oraz wyostrzenie się specyficznego poczucia humoru. Śmiech wywołuje u Steff wizerunek uśmiechniętej kobity na książce do nauki niemieckiego. 


Kilka fot z serii " Ze starymi się nie pozuje..."



 




No i "Alo, alo? Golarz Filip?"




 

wtorek, 22 lipca 2014

Zmiany...

              Mamilla chyba lepiej odnajduje się ostatnio w krótkich formach wypowiedzi. Brak czasu na pisanie i na myślenie górnolotne, temu nie sprzyja. Poza tym sezon urlopowy i na blogach jakoś tak spokojniej... Tak więc, chwilowo Mamilla zmienia formę prowadzenia bloga. Będą notki częściej, ale króciutkie, małe co nieco do szybkiego przeczytania, obejrzenia coś jak na Mamillowym FB -> https://www.facebook.com/Mamillowo Kto nie widział to Mamilla zaprasza do podglądania i polubienia :) Takie tam sprawozdania z życia na bieżąco. 
                Jednocześnie Mamilla oznajmia że nie zamierza zrezygnować z zawiłych i przydługawych monologów ;) Będą ale jak Mamilli zechce się zebrać na konkretniejsze przemyślenia ;)

Tak więc, no ten teges to Mamilla mówi na razie ;)


Ps. Mamilla chyba uda się do Polskiej edycji MasterSzefa. Gotuje pod wpływem natchnienia, z tego co akurat w lodówce jest czyli czasem, niby coś a z niczego. Steff wcina, małż nie narzeka, wszyscy wypróżniają się prawidłowo i innych skutków ubocznych brak, więc jest dobrze. Jak na Niemieckie badziewne pseudojedzenie, oraz warzywa, owoce dostępne niesezonowo ( czyt. cały rok, wszystko jest dostępne, bez względu na warunki atmosferyczne) całkiem nieźle się Mamillowoa rodzina żywi, bo ogólnych spadków na wadze nie widać. Może dlatego że co niektórzy, no dobra... Głównie Mamilla nadrabiają słodyczami.  
Paradoksalnie do ogólnej zmiany diety, odkąd jesteśmy w Niemczech Steff nie miała żadnej wysypki, uczulenia, problemów brzuszkowych, a wpiernicza wszystko jak leci, nie wyłączając podżerania niezdrowego jedzenia z rodzicielskich talerzy. Dziwne, ni? Dziś kalafiorowa! 
 




czwartek, 17 lipca 2014

Się Mamilla zapuściła...

              Mamilla zapuściła się w wir życia codziennego. Z racji tego iż małż wymaga aby w chałupie było nie dość że posprzątane, to jeszcze ugotowana i ba! Dziecko szczęśliwe i wybawione, to Mamilla nie nadążą. Kura domowa z Mamilli się zrobiła, że oj! Blog leży odłogiem. Mamillowe przyjemności również, że o ogólnym obrośnięciu w futro i inne akcesoria zwierzęcia domowego - bynajmniej nie kanapowego Mamilla nie wspomni. Wstyd, brud i jeszcze raz syf ogólny. 
              Z każdym dniem pobytu na obczyźnie, Steff odkrywa nowe preteksty do wszczęcia ogólnego gruntownego remontu hawiry. Jak nie zrywa tapetę, to wyrywa listwy przypodłogowe, odkrywa nowe gniazda pajęczaków i innych zwierząt domolubnych. Wyrywa kontakty i obskubuje farbę z kaloryferów, sprawdza czym się da wytrzymałość ceramiki łazienkowej. Mamilla ma tylko nadzieję że chałupa przestoi w jako takim stanie ogólnym dobrym, do momentu znalezienia środków na poprawienie partactwa budowlanego poprzednich lokatorów.
              No co jak co, ale nie jest źle. Mamilla ma co chciała. Niezależność, brak rodzinki na głowie i zrzędliwej Matuli. Za to ma kupę obowiązków i jaśnie Pana Hrabiego Wymagającego montującego szafę 3 tygodnie. Okolica urocza. Z łazienki widać oddalony o 3 min drogi Lidl, a siedząc na tronie można podglądać pizzerię. Żyć nie umierać. W około niby starszyzna, ale party pod garażem u sąsiadów trwa już czwarty wieczór. A jak się człowiek wsłucha to odkryje że co drugi ludź gada po polsku albo po rusku. Takie Niemce.
            Zmiana miejsca zamieszkania i brak towarzystwa rówieśników, jakoś nie zniosło dużych zmian w rozwoju Steffowym. Troll tresuje matkę codziennie od 8 do godzin popołudniowych, do momentu powrotu łojca  wtedy to on zostaje jej Guru, na jakieś 2 h, dopóki nie zacznie kleić się do Mamilli domagając się spania. Ba! Niewsadzona do wyrka o odpowiedniej porze zaczyna się wspinać po turystycznym jak małpa, w iście zwierzęcych piskach i jękach.
             Zmiany są i to duże. Ogarnąć choćby chałupę na nadającą się do ludzkiej egzystencji na pewno jeszcze potrwa. Siebie Mamilla ogarnąć nie potrafi już od narodzin Steff, może dlatego że teraz ona gra pierwsze skrzypce w Mamillowym życiu ( sorry małżu!). Mamilla nie będąca biegłą w szprechaniu i tak całkiem nieźle robi zakupy w hiper super czy odpowiada na zaczepki starych babek, zachwycających się małym potworem, dla niepoznaki machającym słodko z rowerka, niczym mała miss. Od myślenia jak się przestawić na Niemiecką modłę i żyć na marnych substytutach  produktów żywieniowych Mamillę boli głowa, więc na razie nie rozkminia w jakim bagnie może utonąć. Czas pokaże co to z tego będzie, lub nie będzie.

         Mamilla przeprasza wierne  koleżanki mamusie, że ostatnio jest mniej aktywna ( i tak bardziej niż w łóżku ;), nadrobi z czasem, kiedy jakoś się ogranie z tym "nowym" życiem. Szczególnie Mamilla przeprasza urlopującą Ewiczkę za to że jeszcze nie zaskrobała zaległego postu ale nic straconego ;)

No to może jakąś fotę?











piątek, 11 lipca 2014

I woche...

I tydzień w DE w Mamillowym krytycznym skrócie.

dzień 1. poniedziałek
Mamilla dociera do DE. Energię Steff wprost proporcjonalną do Mamillowego zdechnięcia, pochłania przegrzebywanie metrów kwadratowych zawalonych gratami. Brak kuchenki, podłączenia lodówy i czegokolwiek, brak mebli, oświetlenia, zabezpieczonego balkonu i innych obiecanych cudów i miodów skutecznie niweluje uczucie zmęczenia u Mamilli. 
Manu obiadowe zostaje zdegradowane do podania Steff słoiczka, a starym pizzy z pobliskiej knajpy widocznej z okien kibla.
Hitem w oczach Steff staje się łazienkowy bidet. Ląduje w nim Upsy Daisy, kredki natomiast atakują każdy podejrzany otwór "urządzenia".
Dzień kończy bohaterki czyn małża - podłączenie węzła sanitarnego w kuchni (czyt. Mamilla ma kran do mycia garów). 

dzień 2. wtorek
Mamilla zostaje uszczęśliwiona dwustanowiskową kuchenką turystyczną, choć nie bardzo ma z czego coś ugotować. Za to ma podłączoną mini lodówkę i złożona jedną kuchenną szafkę więcej.
Steff szaleje, Mamilla nie nadąża z ukrywaniem odkrytych "skarbów". Bidet zostaje chwilowo porzucony na rzecz wkrętarki.  Tona przywiezionych na raty zabawek zawala "sypialnię" i "salon" w stanie nienaruszonym już drugi dzień.
Zamknięcie łazienki, okna widokowego na korytarzu, jak i wypowiedzenie słów "nie ruszaj!" wywołują awanturę godną pijackiej burdy w barze piwnym. Lęk przed często latającymi nad chawirą samolotami, przygwożdżają małpiatkę ( Steff) do matczynych zwłok, utrudniając funkcjonowanie.
Miłym akcentem dnia są odwiedziny właściciela chałupy mieszkającego na dole. Mamilla z Niemcem, Kazachskiego pochodzenia porozumiewa się w języku angielskim co tworzy miłą multikulturową atmosferę niezrozumienia. Minusem spotkania jest najście kominiarza - raczej szczęście nie przyniósł, ale za to narąbał błocka na świeżo umytą podłogę i wypucowane parapety w łazience przy włażeniu na dach.

dzień 3. środa
Z racji powtarzania się "najść" ludzi w obuwiu roboczym Mamilla zawiesza sprzątanie czegokolwiek. 
Steff zaczyna głupieć, Mamilla postanawia wyprowadzić Trolla w świat. Mieścina oferuje kilka ścieżek spacerowych i jeden pseudo park z fontanną, za to nie przewiduje czegoś takiego jak plac zabaw i piaskownica dla umęczonych zamknięciem w czterech ścianach matek. 
Mamilla odkrywa że na każdym kroku można spotkać Polaków. Ale Polskich matek z dziećmi, na razie brak. 
Prace remontowo-budowlane w chawirze stoją w miejscu. Pan małż z racji obowiązku pracy, zostawia wszystko na głowie Mamilli. Efekt? Brak alkoholu od soboty w Mamillowej dicie zostaje zastąpiony naturalnym wymęczeniem przez dziecko i ciągłym ściganiem się z bałaganem.

dzień 4. czwartek
Brak uruchomionej maszyny piorącej, zaczyna być lekko odczuwalny, o czym świadczy swądek dolatujący ze składowiska małżowych skarpetsonów. Steffowe skarpety zmieniły tylko barwę, tak jakby były wskaźnikiem czystości w chawirze. 
Małż po raz kolejny staje się bohaterem we własnym domu - uruchamia pralkę. Steff zdobywa nową ulubioną zabawkę - wężyk od wody. Próby pozbawienia Trolla nowej zabawki, wywołują awantury. 
Na zmianę leje i świeci słońce, wieczorem zrywa się burza co nie sprzyja rozplanowaniu dnia - podobny schemat powtarza się przez następne 2 dni. Brak internetu, TV oraz atmosfera grozy z racji burzowych wieczorów, sprzyjają zacieśnianiu małżeńskich relacji. Niestety rozwój sytuacji skutecznie blokuje zmęczenie, Mamillowe wkurwienie z racji "nieróbstwa" małżowego w sprawach domowych oraz co miesięczna wizyta cioci zza morza. Wszystko sprowadza się do jest obejrzenia połowy nielegalnie przemyconego z PL filmu o kosmitach i sfochowanego pójścia spać  ło 23.
Na szczęście sen stał się sprzymierzeńcem Steff, więc o punkt  godzina 12 i 20 Troll zmienia się w aniołka i wali kimono.

dzień 5. piątek
Małż zawozi rodzinę do urzędu. Po kilku "ja, ja" deportacja, z racji przebywania na krzywy ryj w obcym kraju, już nie groźi Mamilli i Steff. 
Tego dnia, Mamilla odkrywa że ma w domu dwa magazyny: jeden od wszystkiego pierwotnie przeznaczony na garderobę, drugi śmieciowy. Zmagania z sortowaniem odpadów trwają do dziś. Brak szafy sprzyja założeniu iż co najmniej jeden z magazynów pozostanie nim na dłużej. 
Steff nie daje za wygraną, zainteresowanie bidetem powraca z podwójną siłą. Błędem Mamillowym  staje się odwrócenie uwagi Trolla wyjściem na taras. Darcie papury na całą okolicę w histerycznym sprzeciwie skutecznie wybija podobne pomysły z głowy Mamilli.
Zbawicielem dnia okazuje się życzliwy właściciel który użycza małżowi magicznej karteczki z kodem do internetu. Mamilla wraca na falę, małż ogląda mecza. Koniec romantycznych wieczorów we dwoje. 

dzień 6. sobota
Chłop w domu.Odbywa się akcje Flohmarkt - jak się okazuje dziecięcy. Steff wraca do domu z wózkiem dla lalek ( i gratisem w postaci złowieszczo chichrającej się lalki), który po wielkiej awanturze z racji rozstania, w końcu ląduje w bagażniku samochodu.  
Tego dnia Mamilla po raz kolejny zostaje uszczęśliwiona przez małża. Ba! Nawet dwukrotnie. Po raz pierwszy kiedy to  godzinę w upale z małym terrorystą czeka, aż małż wywlecze ze sklepowego magazynu stół i krzesła do chawiry. A drugi raz kiedy dwoje znajomych wpitala się na salony, taszcząc ze sobą pożyczoną na czas nieokreślony, zwalistą skórzaną kanapę średnio pasującą do czegokolwiek. 
Wieczorem Mamilla słyszy od małża że właściciel po raz kolejny pytał czy nie za głośno ogląda po nocy telewizję. Mamilla zaczyna podejrzewać, iż człowiek jest niespełna rozumu, biorąc pod uwagę emisję hałasu jaką codziennie serwuje mu Trollson, no Mamilla też nie jest bez winy.

dzień 7. niedziela
Spontaniczna propozycja Mamillio wypadzie nad morze zostaje zdegradowana do postaci wypadu na przedpołudniowy spacer. Popołudnie przynosi jak zwykle ulewę i kolejną zmianę planów. Małż uruchamia dodatkową zamrażarę, odbywa się więc akcja "przytaszcz zapasy od znajomych". Nawet wypad do Mc. Donalda zostaje przełożony z racji domagającej się snu Steff. Mamilla przyrzeka sobie że kolejną niedzielę odwiedzą jakąś kałużę żeby Troll w końcu wybawił się jak należy. 
Wieczór kończy kolejny epizod z serii " obraź się i miej w dupie...". Mamilla idzie wcześniej do łóżka zostawiając rozpierduchę na "salonach", małż króluje przed ekranem laptopa.


Tydzień ten Mamilla kończy wielkimi planami, ale tylko u siebie w głowie i równie silnym postanowieniem poprawy, choćby swoich relacji z chłopem, że o Trollu już nie wspomni.


No i kilka fot coby się pochwalić... Choćby urodą dziecięcia, bo co do małża to kwestia gustu, lub bezguścia ;P