środa, 30 października 2013

Taki tam Mamillowy fetysz...

Rzecz o rzeczach. 
O rzeczach z odzysku, bowiem Mamilla ma tajemnicę. 
Tajemnicę którą uwielbiała się chwalić na studiach ;) Tak tak Mamilla nie zawsze była Mamillą :) Tajemnica ta to nałogowe grzebactwo. Grzebactwem zaraziła się od Babki - Musi. Musia czyli Mamillowa mama grzebaczem była od dawna. Mamilla kiedyś podpatrzyła co Musia przywlekła w wielgachnej torbie do domu. W torbie były swetry zwane szmatami do prucia, bowiem Musia jest mistrzynią szydełka i drutów. Ale szmaty do prucia były całkiem całkiem modne i całkiem całkiem atrakcyjne i kosztowały grosze. Mamilla się napaliła bowiem wielbicielką taniej i oryginalnej mody była, i kolejnego dnia już razem z Musią obie przytaszczyły po wielgachnej torbie szmat.
I tak Mamilla stała się szmato-maniaczką. Latała od ciucha do szmateksu, ze szmateksu do secondhandu. Ubierała się modnie i na czasie. Często przerabiała i kombinowała jeśli coś nie do końca odpowiadało jej wizji artystycznego looku.
Mamilla wyszła za mąż. Nieszczęsny mąż Mamilli został podstępem wciągnięty w wir szmateksowego szaleństwa: " Zobacz Kotu jaki świetny sweterek Ci kupiłam, i tylko 5zł!". Od tamtej pory Mamilla stała się osobistą stylistką małża, choć ten wcale sobie nie żałował zakupów w sklepach o dużo wyższym standardzie i niestety cenie. Mamilla była oszczędna, gały jej wychodziły na wierzch na widok niektórych cen w sklepach. Przecież taką samą bluzeczkę czy sweterek Mamilla dorwała ostatnio na ciuchu, ba! ubranka miały jeszcze metki... Ale nie miały aż takich cen.
No i Mamilla zachorowała. Nie chciała kupować w normalnych sklepach bo wszystko umiała wygrzebać ;) Dla siebie, dla małża... A później i dla Steff.
Steff jeszcze przed przyjściem na świat została bogato wyposażona w garderobę  na 2,3 miesiące do przodu. Mamilla grzebała i grzebała znosiła do domu coraz to piękniejsze okazy. Nówki z metkami, te nieużywane jak i  z ledwo co zauważalnymi śladami noszenia. Mamilla nie była biedna, nie była skąpa, ale wkurzało ją że ciuchy dla maleństwa w sklepie kosztują tyyyyleee kasy i mogą się wcale nie przydać. Oczywiście Steff posiadała nowe ubranka, jeśli akurat Mamilla nie wygrzebała tego co było potrzeba ;) No i tak zostało do dziś. Mamilla łowi dla Steff cuda nad cudami. Wypycha szafki i szuflady, zaopatruje małą w coraz to atrakcyjniejsze zabawki za niewielka część kwoty tych nowych sklepowych.
Zaleta skąpstwa Mamilli? 
1. Steff ma garderobę która może w każdej chwili być jednorazową - Mamilla daruje sobie od czasu do czasu zabawę w zapłakanego szopa pracza.
2. Dziecko posiada od groma świecąco-grających pierdół których nie będzie szkoda wyrzucić jak się rozgracą.  
3. Małż Mamillowy skacze pod sufit bo jego żona nie wydaje każdej złotówki na nową sukienkę od Versace ;)
4.  Mamilla jest super eko- nowoczesna ;) Recykling ku chwale matki ziemi :)

Coby nie być gołosłowną Mamilla pochwali się zdobyczami ;)

 Sukieneczka from SH, do spodenek była jako tunika ;)

 Sukieneczka from SH

 Czapeczka, kubraczek, spodenki i kozaczki from SH

Czapa i kubraczek from SH

Bluzeczka, mata-kocyk w motylki i wieża PlaySkool from SH

Sukieneczka i gaciorki from SH ;)


I na koniec. 
Niech żyją Second Handy z dziecięcą markową odzieżą! Hip hip hurrraaa!!!

8 komentarzy:

  1. Tesknie za SH, bo we Wloszech ich praktycznie nie ma...a czasami chetnie by sie pogrzebalo. Jeszcze za czasow przedmalzenskich znajdowalam tam fajne perelki dla siostrzenic...i choc nie naleze do tych wyjatkowo zdolnych grzebaczek (co to kazdej jednej rzeczy musza dotknac) to i dla siebie czasami cos znalazlam i potem latalam w tym w Italii i smiac mi sie chcialo za kazdym razem jak osobki wystrojone w Aramani, Dolce & Gabbana czy tez Versace pytaly skad takie fajne ciuchy mam. :D Przyznaje jednak, ze na ubrania dla pierworodnego nie wydalismy do tej pory za duzo bo poki co secondhandowe paczki przyjezdzaja do nas z roznych stron Wloch i Polski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje że w Niemczech są jakieś SH... Bo inaczej będę co najmniej raz na miesiąc w PL ;)

      Usuń
  2. też lubię. można wyczaić wspaniałe perełki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne łupy! Do wykopek trzeba mieć talent, którego ja osobiście nie posiadam, ale moja Teściówka jest "miszczem" do tego stopnia, że nawet kojec nam wynalazła w lumpkach. Moja osobista mamka fruwa 2 razy w tygodniu do swojego magicznego lumpka i dla Małej zawsze coś znajdzie. Po co wydawać KUPĘ kasy na nowe ubranka jeśli można znaleźć świetne rzeczy na lumpkach :D?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Świetne, modne i nie oszukujmy się ale lepsze jakościowo od tych dostępnych w lokalnych sklepikach... A ja mam "uczulenie" na kiepskie jakościowo i sztuczne ciuszki :/

      Usuń
  4. Zgadzam się, trzeba mieć talent i czas! To niestety trwa trochę dłużej niż szybki wypad np do Tesco (w którym nota bene zakupiłam dziś super ciuszki w promocji), ale to prawda, że ubranka perełki można w sh znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Tesco też sobie chwalę ;) Ostatnio zakupiłam troszkę na wyrost komplet bluzeczkę i leginsy za UWAGA! 8,40zł ;P

      Usuń
    2. Taaaak, właśnie oglądałam ten zestaw, ale nie było Majerankowego rozmiaru :( Na co mój M., po co jej zimą pidżama z krótkim ^^ ah Ci faceci :P

      Usuń