sobota, 10 maja 2014

Gdy Twoje dziecko marudzi... To wiedź że coś się dzieje...

            Otóż to. Jak Steff marudzi to wiedz Mamillo że coś się dzieje. Ale Mamilla dopiero się uczy rozpoznawać zwykłe, wredne jęczenie Trollsonowe wywołane brakiem rozrywki, od takiego które jest "czymś podszyte". Ostatnio sceny iście dramatyczne, godne desek Teatru Wielkiego, Steff odwala na każdym kroku. Mamilla naprawę niema zielonego pojęcia skąd nieodrodna córka, matki swej sobie ubzdurała że krzykiem i płaczem można cokolwiek osiągnąć? No naprawdę Mamilla nie wie ;) I to wredne tupanie nóżkami...  Na hasło " nie wolno", "nie rusz", " nie dam Ci tego" i inne tego typu konfiguracje Steff reaguje zawsze tak samo. Nagle buziaczek aniołeczka zmienia się o 180*. Maleńkie usteczka z szybkością światła wyginają się w mega podkowę - można wtedy podziwiać w całej okazałości dwie piękne jedyneczki dolne. Oczka redukują się do postaci dwóch  poziomych kresek. Pada ostrzegalne "łee...", a po braku zadośćuczynienia ze strony matki z Trollsonowych kresko-oczu tryskają wielkie krople łez, a ostrzegawcze "łeee..." zmienia się w super hiper mega wnerwiający wrzask przypominający krzyk zarzynanego prosiaczka. Jeśli Mamilla ma nerwy to sprawnie odwraca uwagę małej szantażystki emocjonalnej, jeśli ma kiepski humor i przedstawienie już nie jest premiera tego dnia Mamilla lekko się wnerwia i wynosi paskudę z miejsca zdarzenia ładując aktorkę do kojca. Z kojca Steff wyłazi jak się uspokoi ( albo Mamilla się uspokoi, albo dziecko).  Tak mniej więcej wygląda teatr w domu Mamilli - głównie dramaty. Bo jak to nie można grzebać w kuwecie, jak to nie można siedzieć w kiblu i się bawić podpaskami, dlaczego ta wredna matka nie da mi do zabawy tych leków i czego w ogóle ona od dziecka chce, przecież tak ładnie bawi się w wypierdzielanie biżuterii/pasmanterii/garnków/ubrań/żarcia/śmieci z szafek/szuflad/kosza itp itd.
              Na szczęście  od pewnego czasu prócz wrednego jęczenia Trollson, wszystkie niedogodności i niepokojące "sprawy" komunikuje  również gestami i próbą mówienia. Po przygodzie z bateryjką Mamilla jest wyczulona na te towarzyszące marudzeniu czynniki dodatkowe. I dzięki takim czynnikom dodatkowym, dzień marudera zmienił się w dzień udręki. Steff ciągnąć się za pieluchę i wrzeszcząc "nej nej nej! mama mama mamu!" zakomunikowała Mamilli że coś niedobrego się dzieje w pieluszce. I masz Mamillo placek. Dziecku wywaliło straszne uczulenie na użyte 10-15 min wcześniej chusteczki nawilżane. W połączeniu ze zrobioną przez Steff wkładką mniej płynną, owe uczulonko spowodowało mega poparzenie na biednej pupince i jej okolicach. Wrzask przy próbie załagodzenia "sytuacji" świadczył o nie byle jakim pobolewaniu. Steff nie należy do dzieci wrażliwych na ból i urazy, ale to jak się zachowywała świadczyło tylko o jednym - mega ból. Na szczęście podanie leków przeciw alergii i innych czarach marach Mamillowych, reszta dnia oraz noc minęły w miarę ok, jak na takie obrażenia. Dziś Steff czuje się lepiej, rozjątrzona skóra delikatnie zbladła, choć na widok pieluchy mała trochę panikuje.  Stary dobry Linomag + leki i Mamillowa nadgorliwość w pilnowaniu wypróżnień uratowały sytuacje. Chusteczki kupione na próbę trafiły do łazienki  robiąc za specyfik do demakijażu. A Mamilla ma kolejną nauczkę - jak dziecko Ci marudzi to wiedz że coś mu się dzieje. Jest wesoło niema co ;)

Ps. Mamilla jest okropną niedomyślną matką... Ehhh...

9 komentarzy:

  1. Ja też same krzyki mam w domu ostatnio... jak fajnie, że nie jestem z tym sama :)

    Pomyśl, czy Ty byś się nie denerwowała, jakby Ciebie tak tyłek piekł ? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak się zorientowałam że to tyłek to oj...I mnie zabolało. Ale nerwy to ja mam w strzępach ostatnio przez tą mała szantażystkę - więc niech się nie dziwi że pierwsze pojękiwania nie wprawiają mnie w alarm ;)

      Usuń
  2. Oj bidula mała. U nas sudocrem działał - le on ma alkohol w składzie, to może piec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja J. też taka szantażystka.. ale jak ma cos w pieluszce, to musze ją gonić po całym mieszkaniu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedactwo, u nas pupa odparzona byla tylko raz, ale Steffi rowniez wyraznbie dal znac, ze go boli - sudokrem zdzialal cuda :)

    A w domu rowniez mam malego szantazyste...zwykle staram sie olewac jego ataki agresji, ale nie zawsze sie da. Gdy go dopadnie zlosc to skacze jak mala malpka.

    OdpowiedzUsuń
  5. U Nas Mlodszy dwa razy zlapal takiego wirusa, ze dupcie to mial az poparzona. Nie mogl siadac, a z dupci az sie lalo. Nam pomogl bardzo Caldease, ale zapewne tylko dostepny na Wyspach... wspolczuje Malutkiej bolu!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedne dziecko. A cóż to za chusteczki? Czyżby tak strasznie uczuliły dziecko faktycznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu jak Steff się tylko urodziła dostała raz uczulenia na chusteczki ale zupełnie inne - od tamtej pory używałam tylko Toujours z Niemieckiego Tesco - przywoził mąż albo mój tata. No i jakoś mnie podkusiło kupić w Rossmannie na promocji te właśnie Rossmanowskie ( są do wyboru niebieskie i różowe), wzięłam różowe bo miały być niby delikatniejsze no i ło. Nigdy mała odparzeń nie miała, pieluchy te same, kupki w normie więc chusteczki jak nic :/

      Usuń
  7. Tak, tak. Jak marudzi dzieciak to coś musi być na rzeczy. Kurdę, u nas też Marycha sobie ulubowała wyciąganie podpasek i roznoszenie ich po całym domu.

    Co do chusteczek to my właśnie non stop używamy rossmannowskich i nic się puki co nie stało, za to Tescowe spowodowały wysypkę masakryczną.

    OdpowiedzUsuń