poniedziałek, 5 maja 2014

Czego boi się Mamilla?

               Mamilla nie boi się teoretycznie niczego. Teoretycznie tylko, bo w praktyce prócz standardowego matczynego strachu o dziecię swe w każdej możliwej konfiguracji, Mamilla ma jeszcze jeden paniczny lęk. Lęk, koszmar, strach... Zawsze pojawia się wraz z każdorazowym przybyciem Mamillowego małża.
               Tak jakby małż był nieodrodnym ojcem córki swej, ma równie świetne pomysły na durnowate pseudo "zabawy" jak i Steff. Właśnie to sprawia że Mamilla ma lęki i boi się zostawić łojca z dzieckiem choćby na godzinę. Ostatnio nawet zaryzykowała, ale na chacie byłą i babka - tak na wszelki wypadek. Czas nie obecności Mamilli - 1,5h. Co  w tym czasie naprawdę robił łojciec z dzieckiem, tego pewnie Mamilla się nigdy nie dowie... Ale co nieco Mamilla wie. Między innymi to że dziecko zostało sprowadzone do roli dokarmiacza ojcowego i pasło starego swoimi chrupkami kukurydzianymi, co łojcowi było na rękę, bo żarłok to i swąd zalatujących myszami ciapo-chrupek mu nie przeszkadzał. Dziecko nauczyło się że można włazić nie tylko do matczynych szuflad z bibelotami ale i pchać się we wszystkie puste pojemniki dostępne w domu, nawet jeśli mieści się tam tylko maleńka Steffowa stópka. A to wszystko dzięki tatulkowi, który we wszystko wsadza dziecko i taszczy po chałupie - pojemnik na zabawki, torba podróżna, kosz na zakupy ( ledwo wytrzymał), kocyk, kartonowe pudła... Odbył się również test wytrzymałości pieluchy, zakończony Mamillowym " ona ma mokro", które łojciec skwitował słynnym już: "No dopiero co jeszcze miała szeleszczące...". Dziecko ledwo żywe z rozchichrania ignorując Mamillę, bawi się w akrobacje cyrkowe przyprawiające o zawał, a Mamilla wyje wniebogłosy " Przecież dopiero jadła! Zaraz się porzyga!", na co ojciec roku odpala: "Ale jej się to podoba!". Gdzie okiem nie sięgnąć ściele się zniszczenie i syf... Tu chrupek, tam zabawka, siam szmaty wywleczone z szafy, sram kubeczek, wszystko doprawione rozpierdzielonymi gdzieniegdzie śmiecio-zabawkami ( butelki po wodzie, nakrętki po kosmetykach, kartony...). Szał pał, jakby dziecko zabawek nie miało to jeszcze Mamilla rozumie zapędy ojca, ale robienie z siebie pajaca dla samej radości małoletniej? No jak to dziecko ma go później szanować?
              Mamilla za każdym razem gdy zostawia dziecko bez opieki, czyt. z łojcem, boi się że Trollson padnie ze śmiechu, zginie śmiercią głodową lub wręcz przeciwnie - od przejedzenia np kukurydzą, na którą jest nieznacznie uczulony. Zginie marnie podczas pieluchowej powodzi lub innych tajemniczych okolicznościach związanych z nową pasją ( Cyrk Arena - numer: "Skok z potrójnym saltem do tyłu"). A potem Mamilla się dziwi, skąd Trollson wie że można wleźć do szafki, wspiąć się na pralkę, albo założyć girsona na doniczkę z kwiatami. Walić łapą w szybę i krzyczeć " ejjj!!!" do przechodzących ludzi, czy założyć reklamówkę ( w wersji sexohardcoro - majtki) na głowę. Jest ojciec? Jest zabawa! I na dzień dobry to jakże romantyczne pytanie z ust stęsknionego małża Mamillowego: " Po coś Ty ten budzik tak rano nastawiła?". I ta radość dziecka kiedy odkrywa że łojciec mówi o niej... Ehhh... I jak tu się nie bać?


Tak się gotuje!

No i gdzieś stara tą kasiorę podziała?


I po co komu wózek? Tak dziadzio wnusię nosi...


No a stary psioczy że Mamilla za dużo do szuflad pcha...

Takie wściekłe zwierze ;)

16 komentarzy:

  1. Kurna, jak ja to znam!! Przecież dziecko można wsadzić wszędzie, ale co z tego, że mały stworek szybciutko to zakoduje w głowie i będzie chciał to robić sam!
    Stary pokaże, że pampersy nosi się na głowie, ze skrzynią na zabawki można jeździć na klatce schodowej, że na klopie piramidę się stawia i na niej siedzi!
    Ostatnio szczyt szczytów nastał kiedy ja na balkonie malowałam komodę, a Stary miał Mańki pilnować. Co zrobił? Przytarmosił ją do pokoju, z którego było mnie najlepiej widać przez okno, powalił się na kanapie i przysypiał, a mała wsadzała jego klucze do kontaktu. Myślała, że tą szybe od okna balkonowego wybiję od budzenia go z zewnątrz!
    Choliera!! Weź się kurdę relaksuj poza domem!
    P.S. Marycha to soi w oknie, tłucze w nie i do każdego przechodzącego dziada woła TATA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już dawno zapomniałam co to relaks. Nawet % nie dają już tej mgiełki zapomnienia... Myślę że mogłybyśmy stać się prawdziwymi przyjaciółkami :D Ale nasz chłopy... ehhh... Armagiedon :D

      Usuń
  2. Absolutnie fajowe!!! Od tego są ojcowie. Mało tego, czytałam ostatnio w bardzo mądrej książce o rozwoju mózgu, że to jest niezwykle dla dziecka ważne. :D
    Tylko matkom się to w głowach nie mieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej głowie tyle strachu i fobii że ojcowe szaleństwa ani trochę się nie mieszczą :D Chyba muszę sięgnąć w końcu po jakąś rodzicielską lekturę ;)

      Usuń
  3. Hahaha zajefajny tekst! No dzieciarnia jak tyle dostaje trochę wiecej luzu to zaczyna wariactwa na całego ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Matka jest od pilnowania i ogarniania a ojciec podobnie jak dziadkowie ;) tyle że dodatkowo kasą czasem rzuci :D

      Usuń
  4. heheheh, Wy to macie superowo w tym Waszym domu. A tak poważnie, to fajnie, zę małż Twój jest taki kreatywny.:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tą kreatywność inaczej nazywam no ale ;) Przynajmniej jest wesoło - czasem :D

      Usuń
  5. Świetny wpis :) Nic dodać, nic ująć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z dziewczynami- świetny wpis i fajny, kreatywny tatuś. Moim zdaniem lepsze takie zabawy, niż pozostawienie dziecka samemu sobie i zajęcie się oglądaniem telewizora. A wyobraźni, jak widać na załączonych zdjęciach, Twojemu mężowi nie brakuje:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Dokładnie tak samo uważam :)

      Usuń
    2. Mój olewa dziecko jak widzi że jestem w pobliżu, wtedy mecz jest ważny lub inne MMA... Ehhh te chłopy..

      Usuń
  7. Ważne ze maż sie zajmuję córeczką , nie ważne ze moze czasem troche nie odpowiedzialnie ale oboje na pewno sobie krzywdy nie zrobiba :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie trudno mi czasem zaufać ojcu który dziecko ma raz na jakiś czas pod opieką... Muszę jakoś sobie wbić do głowy że dziecko ma ojca...

      Usuń
  8. Pomysl jakby Maz byl taki sam jak Ty to dziecko by nigdy nienodkrylo tylu ciekawych zabaw przy ktorych swietnie sie bawila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... Ja jestem bardziej hm... Może nie tak. Ja jestem typem realistki, mąż raczej optymistą. Ale oboje jesteśmy tacy porąbani na swój sposób że nie jedna osoba już się w głowę pukała... A ja się dziwię że dziecko taki cudak. Tylko wiadomo - matka jest od wszystkiego ( w moim wypadku mam ja 24h na dobę) natomiast małż z doskoku, więc on zajmuje się tylko częścią rozrywkową ;)

      Usuń