czwartek, 9 kwietnia 2015

Steff niejadek...

               Jak Mamilla i Stary są mięsożerni i wszystkożerni, ze wskazaniem na słodycze - Stary ze słodyczy najbardziej lubi śledzie, jak sam o sobie mawia, tak Steff odstaje od starych połowicznie. Połowicznie bo Gad jak na Gada przystało zjada mięcho pod każdą postacią. Słodycze okazjonalnie i wybiórczo, niestety Steff kiepski gust ma i gustuje w gumach typu MAMBA i żelkach, najczęściej czerwonych - nie wiem czy to kwestia smaku czy ściągania na siebie wyprysków alergicznych. ZE starym je słone przekąski,  uczulający popcorn i niezdrowe chipsy.
              Niestety poza wpierniczaniem mięcha Gad Mamillowy mija szerokim łukiem inne szczeble piramidy żywienia, szczególnie leży i kwiczy kwestia owoców i warzyw. Mamilla na głowie staje, mieli, zgniata ukrywa kamufluje... Owoce Steff je tylko w postaci musów z torebek, w innej postaci służą tylko do zabawy. W grę wchodzą również soki owocowe, ba!  nawet przecierowe, więc nie jest najgorzej. Niestety z warzywami już nie jest tak wesoło, bo jeśli Gad wyczuje choćby  maleńką odrobinkę warzywka, wielkości ziarenka soli, wszystko z buziaka ląduje na blacie stołu. Łyżeczka lub widelec z hukiem wracają do miseczki, Steff kończy posiłek, głośnym " bleee!!!". Reszteczki wyczutego warzywka są dydłubywane skrupulatnie z maleńkiej buzi, maleńkimi paluszkami.
             Mamilla się szarpnęła, coby odbić trochę os kanapek na śniadanie, stoi i smaży naleśniki. Może  z kamufluje w nich dla Gada trochę marmolady? Gad głodny, bajkę ogląda może w akcie zaćmienia wciągnie Mamillowe wypociny. Mamilla pełna nadziei obok suchego naleśnika  kładzie dwa plasterki banana. Steff budzi się z letargu, patrzy na talerz, jedna ręką zabiera naleśnikowy rulonik, drugą bierze delikatnie plasterek banana, wtyka matce w łapsko z głośnym " o nieeee... Ble!". "O ty... A nie może leżeć na talerzu obok? he? - pyta Mamilla. Gad rzecze stanowczo "nie!". Mamilla oddala się do kuchni. Bierze drugiego naleśnika, rozgniata  plasterek banana na mus, delikatnie smaruje nim suchelca, zawija w zgrabny rulonik. Sprawdza czy nic nie wypływa, czy nic nie widać, czy nic nie czuć i niesie zawiniątko Pani Wybrednej. Gad łapie naleśniora, długo się w niego wpatruje, ochoczo odgryza kawałek. Żuje, po chwili buźka wykrzywia się z obrzydzeniem, naleśnior z głośnym plaśnięciem wraca na talerz, Steff zwiewa z kanapy i już jest w kuchni gdzie głośnym " o to! mamo!" domaga się soku, aby popić trutkę którą podstępnie chciała jej wcisnąć zła, wyrodna matka. Na dokładkę oprawczyni obrywa spojrzeniem mówiącym " jak mogłaś...". Mamilla łapie trefnego naleśniora ogląda i gryzie... Nosz co za małpiszon, nic nie czuć, naleśnior smakuje jak suchy naleśnior tyle że trochę bardziej wilgotny. Ale nie... mała Pani Gessler wyczuje każde odstępstwo od normy.
               Mamilla niczym szpieg z krainy deszczowców, każdy posiłek knuje jak spisek. Jajecznica? Świetnie, można w niej wiele przemycić... W tej dla Steff tylko szynkę. Sosy i przeciery do mięsa i ryb? Super... Steff nie je wtedy nawet polanego taką mixturą mięsa. Makaron?  Steff uwielbia makaron, niestety suchy. Zupa krem? Extra, Trollson wrzuca do niego chleb i ledwo wilgotny czym prędzej pałaszuje, Mamilla myśli że jakby mogła to z pewnością by go odsączyła na papierowym ręczniku. Każdy  klops, każdy mielony, pulpet, zraz... Jest przez Mamillowego eksperta żywieniowego rozbierany na części pierwsze, dokładnie przeglądany i skrzętnie badany na obecność ciał obcych niepożądanych, wszelkiego rodzaju dodatków niemięsnych w postaci warzyw wszelkiej maści. Wszelkie odstępstwa od reguły Stefikson natychmiast eliminuje z posiłku, ewentualnie w razie większej ilości trutki nie do wydłubania rezygnuje z jedzenia, a zamiennika szuka w kuchennych szafkach. Woli zjeść suchy makaron z zupki chińskiej zachomikowanej przez Starego na wypadek poimprezowej nocy, niż podjąć się spróbowania mięcha nadzianego warzywnymi minami. Czy  Steff to niejadek? Nie no skąd... Ona tylko zawsze coś woli, zawsze coś bez warzyw.


3 komentarze:

  1. Jak bym o moim czytała, z tym wyjątkiem, że nasz Ste ma zapędy wegetariańskie - po kim ja się pytam? Mięcho przemycam ukryte pod pieczonymi ziemiaczkami (gotowane są bleee) albo makaronem. Na szczęście miłością ogromną darzy owoce (no dobra odkad w grudniu złąpał rotawirusa to mu ta miłość nieco przeszła. Zje owszem, ale sam się nie raczej nie upomina, a kiedyś do musiałąm chować bo mi bababy se skórą jadł). Warzywa niestety są bleee!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Hania ma tak, że raz na jakiś czas coś jej się odwidzi. Jak wcina kanapeczki z warzywkami, to mięsa nie ruszy, a jak znowu tylko mięso wcina, to nic poza tym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas też wieczny problem z jedzeniem. Fifi w żłobku pobija rekordy w jedzeniu zup, a drugie danie do tej pory ruszył raz;) A były to oczywiście ulubione kluchy;) Mięcho wchodzi tylko przemycone w zupie, warzywa też w zupie. Ogólnie zupy żądzą. Je dwie w żłobku i po powrocie poprawia jeszcze jedną;) No ale je, bo jakiś czas temu na złość nie chciał jeść nic. Wolał się zagłodzić niż ruszyć coś, co my chcieliśmy, żeby zjadł.

    OdpowiedzUsuń