poniedziałek, 16 lutego 2015

Społeczne wychowanie dziecka...

             Mamilla zmotywowana wydarzeniami ostatnich dni, postanawia podjąć temat bardzo ważny i jakże dosłownie nękający matki wszelakie. 
              Pamiętacie taką piosenkę, pewnej zwariowanej ( by nie powiedzieć zidiociałej) kobity w ciulach? Leciało to tak... "Wszystkie dzieci nasze są! Basia, Michael, Małgosia, John...". Tak zapewne pod nosem wyśpiewują stare dewoty osiedlowe, które umoralniają nie jedną świeżo upieczoną matkę, jak nie serwując jej łatkę ciamajdy która nie potrafi dziecka uspokoić "A co on tak płacze maleńki?", to za wszelką cenę chcąc odciążyć matki i trud wychowania pociech wkraczających w trudny wiek buntu 2, 3 czy 10latka, pomagają jak mogą... Głównie strasząc niedokońca świadome złego zachowania latorośle. Nie raz i nie dwa Mamilla słyszała texty kierowane do uszu obcych szkrabów "Chłopczyku! Bądź grzeczny, bo jak nie to Cię zabierze Baba Jaga...", "Hej dziewczynko! Słuchaj się mamy bo Cię zabierze zły Pan!".  To te kobity, biedne starowinki, wycieńczone wychowaniem swych dzieci i wnuków, pomagają Tobie matko wychować dziecko Twe w przekonaniu iż świat jest pełen złych Pań i Panów, albo innych stworzeń, gotowych w każdej chwili porwać dziecko od matki. 
No cóż... Dla starego nic strasznego. Dla małego, koniec świata. 
          Mamilla zabiera Steff na przechadzkę wieczorową porą. Trollson przebimbał 3h drzemy, jak nigdy,a Mamilla ma sprawunki. Za 5 dwunasta wali na pocztę - tzn przed samym zamknięciem. Ufff Mamilla się wyrobiła, Trollson się rozbrykał i choć piździ jak nigdy i pora już nie spacerowa ani myśli o powrocie do ciepłej chaty. Mamilla w swoja stronę dziecko w swoją. Mamilla umoralnia "Steff, tu za rękę się przechodzi bo ulica, samochody jeżdżą a Ciebie mało co widać". Steff ostentacyjnie wyrywa łapsko zostawiając w matczynej ręce jedynie rękawiczkę  i wali przed siebie. Nagle za Mamillowymi plecami rozlega się skrzekliwy, ledwo słyszalny głos "Nie chcesz iść z mamą? To choć do mnie, ja lubię takie małe dzieci..." Mamilla na wzór Steff udaje że ogłuchła. Strach na trzech nogach oddala sią waląc kijasem o oblodzony chodnik. Mamilla dyskretnie zerka czy obiekt zniknął w pola widzenia i szybkim ruchem zgarnia kuszącą "przekąskę" pod pachę i wali na chatę. 
           Innego dnia, zwiastującego lawiną błocka zbliżającą się wiosnę Mamilla zabrała Trolla na przechadzkę. Słońce wali w ślipia, Mamilla z Trollsonem przemierzają osiedle mijając większe kałuże i inne atrakcje. Fajnie jest... 20min stania pod schodami, czekając aż dziecko zakończy maraton wspinaczkowy oraz wizyta w krainie wiecznej rozpusty - znaczy na placu zabaw w czasie roztopów, lekko zmęczyły Mamillę. W brzucholu starej jeździ. Młoda ni myśli wracać, ni Peppa ni obiad ni zabawki ni co, nie są w stanie oderwać Steff od grzebania w jeszcze przywianym śniegiem piachu. Prośba, groźba, przekupstwo, nagroda i zachęta... - żadna ze znanych Mamilli metod nakłaniania dziecięcia do współpracy nie dają rezultatów. Plac opustoszał, widocznie inne matki mają lepszy dar przekonywania. Z obawy przed ewentualnym odmrożeniem łap przez Trolla, Mamilla decyduje się na metody drastyczne. Bierze Grzyba pod pachę i lota z placu zabaw. Niestety Steff twarda zawodniczka, krzykiem i piskiem pokazuje swoje niezadowolenie. Wymachy kopytkami oblanymi błotem dopadają Mamillę, niestety na równi ze wzrokiem przechodniów. W połowie drogi Mamilla  puszcza Trolla, pokonały ją opadające z tyłka gacie. Zapłakany Troll korzystając z okazji daje nogę. Mamilla ostatkiem sił " Choć do mnie! Bo idę sama do domu!". I naraz Mamilla słyszy " Choć z nami! Nam brakuje takich dzieci do zabawy!". Mamilla nie wierzy, już kolejna ciocia dobra rada przyszła jej z pomocą w trudnej sytuacji. Mamilla udaje że nie słyszała, Steff widocznie naprawdę nie słyszała, bo jak stała w miejscu tak biegusiem udaje się na wcześniej zmordowane wspinaczką schody. I w tej chwili Mamilla słyszy " Wróć się!!!" - drze się stara raszpla. O nie... Tego dla Mamilli za wiele. Pędem leci za Steff i dopadającą ją u szczytu schodów babą. Babsztyl już Mamillowe dziecko za łapkę trzyma i rzecze "To jak? Idziesz ze mną? Nie oddam Cię mamie..." Jak Mamilla nie ryknie "Co Pani mi tu dziecko straszy??? Żeby mi po nocy wstawało z krzykiem?! Zdurniała Pani?!" Mamilla już ma epitety na końcu języka, ale lekko zdezorientowana obecnością obcego Steff zaczyna wyć. Mamilla gryzie się w język i porywa na ręce przestraszone dziecię, klnąć pod nosem.
           Za Chiny Ludowe Mamilla nie wie skąd w obcych ludziach taki zapał i drzemiący obowiązek wkładu swoich 3 groszy w wychowanie obcych dzieci. Czy każda matka z płaczącym maluchem to zaraz jakaś nie dojda której trzeba pomóc, dając dobrą radę? Czy każdy buntujący się maluch jest efektem bezstresowego wychowania jakiegoś rodzica patałacha, któremu nie chce się poświęcić czasu dziecku? Czy to trzeba tak w imię dobra ogółu wpierniczać się między wódkę a zakąskę? I rodzicom dodatkowej pracy przysparzać przy nocnym moczeniu i krzykach przez sen? Nie no teraz już Mamilla lekko dramatyzuje... Ale na pewno dla takiego malucha spotkanie z "zabierającą Panią" nie jest niczym miłym. A nowe słówko "boje" właśnie do słownika Steff dołączyło.

Ps. Niech się babeczki wezmą za umoralnianie młodzieży tej co to z pieśnią o jakiś pojazdach i innych Paniach lekkich obyczajów o 3ciej w nocy przemierza osiedle, ło!



2 komentarze:

  1. Tęskniła ja za Twoimi przypowieściami :D Ale masz rację, ja nie wiem co w tych ludziach siedzi, że starają się za wszelką cenę "pomóc". Tyle się trąbi zeby dzieci nie straszyć "panami" "babami" i innymi stworami. Kurna, by się faktycznie wzieli za straszenie nocnych wesołków :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście mojego dziecka nikt nie próbował jeszcze sprowadzać na dobrą drogę. Może uznali, że to przypadek beznadziejny jest, bo czasami czułam na sobie ciekawski wzrok innych,...a jednak nikt nie podszedł :D

    OdpowiedzUsuń