I tydzień w DE w Mamillowym krytycznym skrócie.
dzień 1. poniedziałek
Mamilla dociera do DE. Energię Steff wprost proporcjonalną do Mamillowego zdechnięcia, pochłania przegrzebywanie metrów kwadratowych zawalonych gratami. Brak kuchenki, podłączenia lodówy i czegokolwiek, brak mebli, oświetlenia, zabezpieczonego balkonu i innych obiecanych cudów i miodów skutecznie niweluje uczucie zmęczenia u Mamilli.
Manu obiadowe zostaje zdegradowane do podania Steff słoiczka, a starym pizzy z pobliskiej knajpy widocznej z okien kibla.
Hitem w oczach Steff staje się łazienkowy bidet. Ląduje w nim Upsy Daisy, kredki natomiast atakują każdy podejrzany otwór "urządzenia".
Dzień kończy bohaterki czyn małża - podłączenie węzła sanitarnego w kuchni (czyt. Mamilla ma kran do mycia garów).
dzień 2. wtorek
Mamilla zostaje uszczęśliwiona dwustanowiskową kuchenką turystyczną, choć nie bardzo ma z czego coś ugotować. Za to ma podłączoną mini lodówkę i złożona jedną kuchenną szafkę więcej.
Steff szaleje, Mamilla nie nadąża z ukrywaniem odkrytych "skarbów". Bidet zostaje chwilowo porzucony na rzecz wkrętarki. Tona przywiezionych na raty zabawek zawala "sypialnię" i "salon" w stanie nienaruszonym już drugi dzień.
Zamknięcie łazienki, okna widokowego na korytarzu, jak i wypowiedzenie słów "nie ruszaj!" wywołują awanturę godną pijackiej burdy w barze piwnym. Lęk przed często latającymi nad chawirą samolotami, przygwożdżają małpiatkę ( Steff) do matczynych zwłok, utrudniając funkcjonowanie.
Miłym akcentem dnia są odwiedziny właściciela chałupy mieszkającego na dole. Mamilla z Niemcem, Kazachskiego pochodzenia porozumiewa się w języku angielskim co tworzy miłą multikulturową atmosferę niezrozumienia. Minusem spotkania jest najście kominiarza - raczej szczęście nie przyniósł, ale za to narąbał błocka na świeżo umytą podłogę i wypucowane parapety w łazience przy włażeniu na dach.
dzień 3. środa
Z racji powtarzania się "najść" ludzi w obuwiu roboczym Mamilla zawiesza sprzątanie czegokolwiek.
Steff zaczyna głupieć, Mamilla postanawia wyprowadzić Trolla w świat. Mieścina oferuje kilka ścieżek spacerowych i jeden pseudo park z fontanną, za to nie przewiduje czegoś takiego jak plac zabaw i piaskownica dla umęczonych zamknięciem w czterech ścianach matek.
Mamilla odkrywa że na każdym kroku można spotkać Polaków. Ale Polskich matek z dziećmi, na razie brak.
Prace remontowo-budowlane w chawirze stoją w miejscu. Pan małż z racji obowiązku pracy, zostawia wszystko na głowie Mamilli. Efekt? Brak alkoholu od soboty w Mamillowej dicie zostaje zastąpiony naturalnym wymęczeniem przez dziecko i ciągłym ściganiem się z bałaganem.
dzień 4. czwartek
Brak uruchomionej maszyny piorącej, zaczyna być lekko odczuwalny, o czym świadczy swądek dolatujący ze składowiska małżowych skarpetsonów. Steffowe skarpety zmieniły tylko barwę, tak jakby były wskaźnikiem czystości w chawirze.
Małż po raz kolejny staje się bohaterem we własnym domu - uruchamia pralkę. Steff zdobywa nową ulubioną zabawkę - wężyk od wody. Próby pozbawienia Trolla nowej zabawki, wywołują awantury.
Na zmianę leje i świeci słońce, wieczorem zrywa się burza co nie sprzyja rozplanowaniu dnia - podobny schemat powtarza się przez następne 2 dni. Brak internetu, TV oraz atmosfera grozy z racji burzowych wieczorów, sprzyjają zacieśnianiu małżeńskich relacji. Niestety rozwój sytuacji skutecznie blokuje zmęczenie, Mamillowe wkurwienie z racji "nieróbstwa" małżowego w sprawach domowych oraz co miesięczna wizyta cioci zza morza. Wszystko sprowadza się do jest obejrzenia połowy nielegalnie przemyconego z PL filmu o kosmitach i sfochowanego pójścia spać ło 23.
Na szczęście sen stał się sprzymierzeńcem Steff, więc o punkt godzina 12 i 20 Troll zmienia się w aniołka i wali kimono.
dzień 5. piątek
Małż zawozi rodzinę do urzędu. Po kilku "ja, ja" deportacja, z racji przebywania na krzywy ryj w obcym kraju, już nie groźi Mamilli i Steff.
Tego dnia, Mamilla odkrywa że ma w domu dwa magazyny: jeden
od wszystkiego pierwotnie przeznaczony na garderobę, drugi śmieciowy.
Zmagania z sortowaniem odpadów trwają do dziś. Brak szafy sprzyja
założeniu iż co najmniej jeden z magazynów pozostanie nim na dłużej.
Steff
nie daje za wygraną, zainteresowanie bidetem powraca z podwójną siłą.
Błędem Mamillowym staje się odwrócenie uwagi Trolla wyjściem na taras.
Darcie papury na całą okolicę w histerycznym sprzeciwie skutecznie
wybija podobne pomysły z głowy Mamilli.
Zbawicielem dnia okazuje się życzliwy właściciel który użycza małżowi magicznej karteczki z kodem do internetu. Mamilla wraca na falę, małż ogląda mecza. Koniec romantycznych wieczorów we dwoje.
dzień 6. sobota
Chłop w domu.Odbywa się akcje Flohmarkt - jak się okazuje dziecięcy. Steff wraca do domu z wózkiem dla lalek ( i gratisem w postaci złowieszczo chichrającej się lalki), który po wielkiej awanturze z racji rozstania, w końcu ląduje w bagażniku samochodu.
Tego dnia Mamilla po raz kolejny zostaje uszczęśliwiona przez małża. Ba! Nawet dwukrotnie. Po raz pierwszy kiedy to godzinę w upale z małym terrorystą czeka, aż małż wywlecze ze sklepowego magazynu stół i krzesła do chawiry. A drugi raz kiedy dwoje znajomych wpitala się na salony, taszcząc ze sobą pożyczoną na czas nieokreślony, zwalistą skórzaną kanapę średnio pasującą do czegokolwiek.
Wieczorem Mamilla słyszy od małża że właściciel po raz kolejny pytał czy nie za głośno ogląda po nocy telewizję. Mamilla zaczyna podejrzewać, iż człowiek jest niespełna rozumu, biorąc pod uwagę emisję hałasu jaką codziennie serwuje mu Trollson, no Mamilla też nie jest bez winy.
dzień 7. niedziela
Spontaniczna propozycja Mamillio wypadzie nad morze zostaje zdegradowana do postaci wypadu na przedpołudniowy spacer. Popołudnie przynosi jak zwykle ulewę i kolejną zmianę planów. Małż uruchamia dodatkową zamrażarę, odbywa się więc akcja "przytaszcz zapasy od znajomych". Nawet wypad do Mc. Donalda zostaje przełożony z racji domagającej się snu Steff. Mamilla przyrzeka sobie że kolejną niedzielę odwiedzą jakąś kałużę żeby Troll w końcu wybawił się jak należy.
Wieczór kończy kolejny epizod z serii " obraź się i miej w dupie...". Mamilla idzie wcześniej do łóżka zostawiając rozpierduchę na "salonach", małż króluje przed ekranem laptopa.
Tydzień ten Mamilla kończy wielkimi planami, ale tylko u siebie w głowie i równie silnym postanowieniem poprawy, choćby swoich relacji z chłopem, że o Trollu już nie wspomni.
No i kilka fot coby się pochwalić... Choćby urodą dziecięcia, bo co do małża to kwestia gustu, lub bezguścia ;P
Zdjęcia - super. To Ty teraz w Niemczech jesteś. Długo będziecie, całe wakacje?
OdpowiedzUsuńMyśłałam, zę Steff to cała Ty , ale Ona też podobna do małża Twojego jest trochę. Taka mieszana.
Czyli dobrze sie domyslalam, ze jestescie juz na obczyznie i bez dostepu do neta. Czekalam na ta notke :)
OdpowiedzUsuńBidet - ostatnimi czasy najwieksza milosc naszego syna. Drzwi lazienki musza byc zawsze zamkniete a Ste tylko czycha az ktores z rodzicow pojdzie za potrzeba. Ostatnio farbowalam wlosy przy umywalce a syn sie w bidecie umyl od stop po czubek glowy :D
Wybacz, ale uśmiałam się niemiłosiernie! :D Nadal zachwycam się oczyskami Twojej małej! :D
OdpowiedzUsuńNieźle, niedługo wszystko ogarnięcie :)
OdpowiedzUsuńhehe prawdziwy obóz przetrwania :D
OdpowiedzUsuń