Mamilla zaginęła w akcji na ponad 1mc. Listopad dla Mamilli upłynął pod znakiem brudu i smrodu, oraz zdartych do mięcha łap. Powrót do Polski dla Mamilli i Steff byłby udany gdyby w spadku nie dostały cudzych śmieci na wynajmie. Mamillę wciągnął syf nad syfy. W obawie nad zdrowiem fizycznym dziecka i swoim psychicznym Mamilla w akcie desperacji z miejsca wzięła się za porządki w nowym lokum.
Zagadka listopada. Co można zrobić przez dzień? Umyć cudze sztućce... Co można zrobić przez tydzień? Umyć dwa okna. Ba! Zamienic żaluzje w oknach z wersji welur na lustro, niestety też w dwóch z 8 nie licząc drzwi balkonowych ;) Co można zrobić prze miesiąc? Zaginąć wśród śmieci poprzednich właścicieli.
Tak to w skrócie wyglądał miesiąc listopad u Mamilli.Jak na razie Mamilla gości specjalnie nie zaprasza, no chyba że ktoś ma mocne nerwy i lubi się bać, bo nigdy nie wiadomo co nowego przerażającego kryją w sobie zakamarki iście po PRLowsku urządzonego mini mieszkanka. Co może być bardziej przerażającego niż obklejone od góry do dołu naklejkami drzwi sypialni? Albo co budzi większy wstręt niż wyfajdane wszystkim czym możliwe ściany korytarza?BA! ZIELONEGO! Obrzydliwie i gluciasto zielonego! Witającego każdego wchodzącego czarnymi plackami przy kontakcie. Gdy pod kawałkami wykładziny odkrywasz ludzkie włosy, a za pozostawionym meblami szczątki bielizny to wiedz... że musisz mieć mocne nerwy by wejść do kuchni... Skrzydlate trupy na oknach? Phi... Zielona narośl w lodówce? Też mi... Zasrane kotary? Talerze z minionej epoki? Bierzesz trzy szybkie oddechy i w myślach klniesz matulę, która wcześniej nie uprzedziła Cię o dodatkowych atrakcjach mieszkania, kryjących się w zdaniu "no dawno nikt nie sprzątał". Jak to dawno? Chyba wcale! Do tej chwili Mamilla nie widziała że istnieją jednorazowe mieszkania wraz z wyposażeniem. W głowie milion myśli, uciekać? płakać? pociąć się? Między nimi jedna optymistyczna wizja. Wizja Mamilli palącej na stosie mebelki rodem z PEWexu, zdzierającej zębami linoleum z posadzki. Mamilla mówi: "Ok, posprząta się...", a w myślach ma już plany kilkuletniego remontu z użyciem ciężkiego sprzętu budowlanego.
No cóż... Minął miesiąc, Mamilli zdążyły odrosnąć zdarte pazury. Steffowy dziadek przybył na ratunek tworząc na ścianach nowy podkład dla potencjalnych zabrudzeń. Cudze graty w miarę czasu zapełniły schowki i Mamilla udaje że szafa i pawlacz są puste. Nie jest źle... Będzie jeszcze lepiej, z czasem. Steff czuje się tu zdecydowanie lepiej, na niej zmiana miejsca pobytu chyba odbija się najmBrak ojca nadrabia obecnością babki. Mamilla trochę podbudowała się psychicznie, choć jeszcze nie do końca to jest to. Mamillowy małż zamyka sprawy w Niemczech, choć nie wie gdzie tym razem los go ześle.
Nie jest źle... Tylko dlaczego Mamilla dopiero po 2 tygodniach tyrki rodem ze stajni Augiasz, odkryła że najlepszym środkiem do sprzątania wszystkiego jest kuchenny nożyk? Oj, wyskrobaną wraz z brudem łazienkowym fugę kiedyś się uzupełni ;)
Witojcie!
poniedziałek, 8 grudnia 2014
wtorek, 28 października 2014
19mc...
Nie było postu z okazji pseudo pełnoletności małoletniej Mamillowej? Nie... To jest na 19stkę ;) Dwa dni temu Steff stuknęło 19mc. Czas zatarabania, równie szybko jak Steff na swoich jakiś nazbyt długich jak na wiek nogach. Mamilli to nie bawi, bo jak to stary powiedział "co jęczysz? i tak młodsza nie będziesz!". Mamilla godzi się więc powoli z zaistniałą sytuacją i tym że dziecko coraz mniej matki potrzebuje, no chyba że w grę wchodzi zdobycie czegoś nielegalnego, albo naciąganie na nowy sklepowy badźiew.
Chcecie wiedzieć co potrafi Mamillowe 19mc dziecię?
1. Kłamać i oszukiwać, przeważnie na temat tego że jest głodzone nagminnie przez matkę swą, ale również na temat niezrobienia w gacie, choć swądek zdradza wszystko.
2. Skarżyć, no na kogo innego jak nie na matkę że wrzeszczy? I nie komu innemu, jak ojcu?
3. Naciągać, na wszystko i wszędzie, częściej matkę, ale ojca na więcej i większe kwoty.
4. Wystraszyć na śmierć wyskakując z ciemnego pokoju. To szkoła tatusia...
5. Myć zęby, ba! Bez płukania buźki i wypluwania piany. Po prostu wchrzania pastę.
6. Zdjąć i nałożyć skarpety. No dobra... jedną zdjąć i nałożyć drugą do połowy.
7. Ubrać się. Najlepiej wychodzi Steff przyodzienie się w hidżab, utworzony z Mamillowych chust. Ew. założenie sweterka, lub kurteczki, często tył na przód - niczym chirurg przed operacją, lub do góry nogami - najgorzej jak kurteczka ma kaptur w który idealne mieszą się obie stopy.
8. Zrobić awanturę o 3sek reklamę zanim zacznie się ulubiona baja na YT ( aż wstyd się chwalić jaka to...).
9. Zarządać o 7 rano włączenia "Niedzwiedzia w DND..." charakterystycznym snifaniem noska, chrząknięciem "Świnki Srepy" czy wrzeszczeniem "Baaarr.." aby wywołać "Dinozaura Barneya"... I zatańczyć kaczuchy ze wszystkimi szczegółami - kłapanie dziubkami, machanie skrzydełkiem ze o obrotach i kuprze Mamilla nie wspomni.
10. Pięknie zaczynać mówić. Najpiękniej dziecko mówi: "nie!", "nie ma...nie mam", "daj!" - urodzona optymistka. Innych słówek lepiej nie odgrzebywać ;)
11. Pokazać jak matka krzyczy, tudzież ziewa i siedzi na tronie. Potrafi udawać boksera na życzenie ojca i odwalić creepy show rozrywając psu zabawce mordeczkę, śmiejąc się przy tym jak psychol.
Poza tymi kilkoma umiejętnościami Steff w wieku 19mc posiada konia, na którego sama włazi i notorycznie z niego spada, często też przewraca go na bok i się buja na jego boku. Posiada dwa pojazdy których zaczyna używać wyczynowo - spacerówkę dla lalek mieszczący Steffowy tyłek - jeździ w nim do tyłu odpychając się nogami, oraz jeźdźik który wciąga na wywalony z łóżka materac - dobrze że położony płasko na dywanie (na razie)i staje na nim, częściej kiedy stary każe jej usiąść.
Steff sama też dobiera sobie menu dnia. Przeważnie podprowadza wędlinę i inne mięsne przysmaki - warzywa w ząbki kłują więc raczej na wega się nie przucimy. Domaga się również spożywania soku w kieliszku na nóżce - nawet nie pytajcie skąd wzięła ten pomysł, wersja wcześniejsza obejmowała kieliszek od wódki. Poza tym używa laptopa, komórek i tabletu, nastawia pralkę, przestawia budzik i zegarek, kręci kurkami od kuchenki (matka wykręciła pokrętła dopiero, kiedy to dziecko lekko nadtopiło jej expres do kawy). Sięga do wszystkiego i wszędzie, wsadzi łapska gdzie nie trzeba, sama próbuje włazić do wanny i wchodzić do łóżeczka turystycznego oraz dobierać sobie garderobę szarpiąc się z wieszakami w szafie. Zaczepia obcych ludzi i pokazuje język gdy nieodmachują.
Podsumowując Steff rośnie na wredna babę z jajami. Nie boi się niczego i nikogo. Po każdym upadku podnosi się i udaje że wszystko ok. W środku będzie wrażliwą kobietką, która wzruszy się przy smutnej piosence. Będzie dyskretną wielbicielką zwierząt - chyba tylko tych pluszowych, sądząc po tym jak za każdym razem widząc zwierzaka puka palcem w rękę i pyta czy owy stwór gryzie - nie ważne czy lew czy gąsienica. Ze starym wypije kielicha zagryzając kebabem przy oglądaniu walki bokserskiej. Matkę pogoni z łazienki pozbawiając prywatności, zajuma kosmetyki i namąci w garderobie, przed wieczornym wypadem na spring. Co Mamilli pozostanie? Nic, tylko modlić się o delikatne przejście okresu dojrzewania.
Chcecie wiedzieć co potrafi Mamillowe 19mc dziecię?
1. Kłamać i oszukiwać, przeważnie na temat tego że jest głodzone nagminnie przez matkę swą, ale również na temat niezrobienia w gacie, choć swądek zdradza wszystko.
2. Skarżyć, no na kogo innego jak nie na matkę że wrzeszczy? I nie komu innemu, jak ojcu?
3. Naciągać, na wszystko i wszędzie, częściej matkę, ale ojca na więcej i większe kwoty.
4. Wystraszyć na śmierć wyskakując z ciemnego pokoju. To szkoła tatusia...
5. Myć zęby, ba! Bez płukania buźki i wypluwania piany. Po prostu wchrzania pastę.
6. Zdjąć i nałożyć skarpety. No dobra... jedną zdjąć i nałożyć drugą do połowy.
7. Ubrać się. Najlepiej wychodzi Steff przyodzienie się w hidżab, utworzony z Mamillowych chust. Ew. założenie sweterka, lub kurteczki, często tył na przód - niczym chirurg przed operacją, lub do góry nogami - najgorzej jak kurteczka ma kaptur w który idealne mieszą się obie stopy.
8. Zrobić awanturę o 3sek reklamę zanim zacznie się ulubiona baja na YT ( aż wstyd się chwalić jaka to...).
9. Zarządać o 7 rano włączenia "Niedzwiedzia w DND..." charakterystycznym snifaniem noska, chrząknięciem "Świnki Srepy" czy wrzeszczeniem "Baaarr.." aby wywołać "Dinozaura Barneya"... I zatańczyć kaczuchy ze wszystkimi szczegółami - kłapanie dziubkami, machanie skrzydełkiem ze o obrotach i kuprze Mamilla nie wspomni.
10. Pięknie zaczynać mówić. Najpiękniej dziecko mówi: "nie!", "nie ma...nie mam", "daj!" - urodzona optymistka. Innych słówek lepiej nie odgrzebywać ;)
11. Pokazać jak matka krzyczy, tudzież ziewa i siedzi na tronie. Potrafi udawać boksera na życzenie ojca i odwalić creepy show rozrywając psu zabawce mordeczkę, śmiejąc się przy tym jak psychol.
Poza tymi kilkoma umiejętnościami Steff w wieku 19mc posiada konia, na którego sama włazi i notorycznie z niego spada, często też przewraca go na bok i się buja na jego boku. Posiada dwa pojazdy których zaczyna używać wyczynowo - spacerówkę dla lalek mieszczący Steffowy tyłek - jeździ w nim do tyłu odpychając się nogami, oraz jeźdźik który wciąga na wywalony z łóżka materac - dobrze że położony płasko na dywanie (na razie)i staje na nim, częściej kiedy stary każe jej usiąść.
Steff sama też dobiera sobie menu dnia. Przeważnie podprowadza wędlinę i inne mięsne przysmaki - warzywa w ząbki kłują więc raczej na wega się nie przucimy. Domaga się również spożywania soku w kieliszku na nóżce - nawet nie pytajcie skąd wzięła ten pomysł, wersja wcześniejsza obejmowała kieliszek od wódki. Poza tym używa laptopa, komórek i tabletu, nastawia pralkę, przestawia budzik i zegarek, kręci kurkami od kuchenki (matka wykręciła pokrętła dopiero, kiedy to dziecko lekko nadtopiło jej expres do kawy). Sięga do wszystkiego i wszędzie, wsadzi łapska gdzie nie trzeba, sama próbuje włazić do wanny i wchodzić do łóżeczka turystycznego oraz dobierać sobie garderobę szarpiąc się z wieszakami w szafie. Zaczepia obcych ludzi i pokazuje język gdy nieodmachują.
Podsumowując Steff rośnie na wredna babę z jajami. Nie boi się niczego i nikogo. Po każdym upadku podnosi się i udaje że wszystko ok. W środku będzie wrażliwą kobietką, która wzruszy się przy smutnej piosence. Będzie dyskretną wielbicielką zwierząt - chyba tylko tych pluszowych, sądząc po tym jak za każdym razem widząc zwierzaka puka palcem w rękę i pyta czy owy stwór gryzie - nie ważne czy lew czy gąsienica. Ze starym wypije kielicha zagryzając kebabem przy oglądaniu walki bokserskiej. Matkę pogoni z łazienki pozbawiając prywatności, zajuma kosmetyki i namąci w garderobie, przed wieczornym wypadem na spring. Co Mamilli pozostanie? Nic, tylko modlić się o delikatne przejście okresu dojrzewania.
środa, 22 października 2014
Taka sytuacja...
Trzy tygodnie lania wody. Dosłownie i to z nieba, codziennie... Przerwy 20min w odstępach co 1,5h dają szanse na szybkie wyskoczenie do sklepu po to co niezbędne do życia: CUKIER pod postacią ciemnej masy oraz mleko do kawy. Trzeci tydzień Mamilla odlicza czas do wyjazdu do PL i trzeci tydzień szuka w sieci jak ugotować stremu coś z niczego i ograniczyć spalanie cennych nagromadzonych na zimę kalorii podczas gotowania obiadu. Steff zadowala się wylizywaniem opakowania po maśle na drugie śniadanie i plastrami wędliny wątpliwego pochodzenia, będąc najmniej wymagającym dzieckiem na świecie w kwestii żywienia. Sprawę utrudnia tylko brak w ostatnim czasie Trollsonowej dwugodzinnej drzemki... Gdzie o gdzie, o gdzie jest...drzemka?
Mamilla niema ochoty na nic. Olewa wsio. Pranie leży, bo i tak nie schnie jak się je wypierze. Obiad jw. Nawet starcia z Trollem Mamilla ogranicza do minimum z pomocą bzdurnych kolorowych animacji dostępnych wszem i wobec na YT. Niestety do kręgu zainteresowanych zaliczają się "Niedźwiedź w dużym niebieskim domu" oraz Telezjebki, które wyparły "Głodnego Benka" i całą ferajnę z kanału dla dzieciaków w wieku 0-3l. Teraz Steff skoczyła pułap wyżej i bardziej interesują ją gadające pseudo zwierzaki, niweczące rodzicielskie plany wpojenia dzieciakowi posługiwania się poprawną polszczyzną, z uporem powtarzające słowa: "kjujicki" i "tsi".
Mamilla krzycupnęła na kuchennym krześle. Drugie podejście tego dnia do wypicia ciepłej kawy, nie ważne że w tym samym nieumytym podwójnie kubku, który stary zostawił z porannego picia herbaty. Dyskretnie Mamilla załącza "okno na świat". Steff gapi się niemrawo w Starego "okno na sport" w którym akurat zagościły głupowate stwory. Nagle Mamilla dostrzega katem oka że Gad zajumał swój różowy kiczowaty tron i dźwiga go w głąb mieszkania. Ta... Znów Mamilla nie zamknęła drzwi do pokoju zwanego od niedawna różową suszarnią. Złowieszcza cisza, sprawia że w każdej chwili nawet najbardziej rozleniwiona Mamillowa dupsko podnosi się i idzie szukać swej zguby. Przebłyski wspomnień sprzed godziny, kiedy to Mamilla za fraki wyciągała małą drącą papę praczkę z suszarni sprawiają że tym razem chce tą sytuację rozwiązać mniej konfliktowo. Na trasie Mamilla zauważa otwarte na oścież drzwi do łazienki i brak kosza z brudnymi ciuchami. Za to w suszarni nucąca pod nosem Steff z zapałem ściąga z suszarek niedoschnięte szmaty, pomagając sobie wspinaniem się na krzesło. Żeby tego było mało, strzela podniankę. W koszu na brudy leży już kilka sztuk niedoschniętych "świeżynek" wymieszanych z brudnymi gaciami starego, za to na suszarce już zdążyły zawisnąć zasyfione Mamillowe reformy. Dumna małą praczka szczerząc się dokańcza dzieło "utrwalając" smrody spinaczami wciśniętymi do góry nogami. Pokojowe nastawienie Mamilli zostało poważnie podkopane, ale zdrowie psychiczne ważniejsze a obawa przed wszechogarniającym rykiem mogącym uszkodzić nie tylko neurony ale i słuch wzięły górę. Mamilla równie durnowato szczerząc się dla niepoznaki, dyskretnie zgarnęła smrody z widoku i niemniej ostrożnie wycofała się z terenu wzmożonej aktywności Trollsonowej. Miejmy tylko nadzieję że żadne z małżowych gaciorsów nie zostały ponownie wciągnięte na maszt, a Mamilla dzięki temu przypomniała sobie że miała zakupić odświeżacz powietrza.
Steff i akcja Samopomocy Sąsiedzkiej...
Mamilla niema ochoty na nic. Olewa wsio. Pranie leży, bo i tak nie schnie jak się je wypierze. Obiad jw. Nawet starcia z Trollem Mamilla ogranicza do minimum z pomocą bzdurnych kolorowych animacji dostępnych wszem i wobec na YT. Niestety do kręgu zainteresowanych zaliczają się "Niedźwiedź w dużym niebieskim domu" oraz Telezjebki, które wyparły "Głodnego Benka" i całą ferajnę z kanału dla dzieciaków w wieku 0-3l. Teraz Steff skoczyła pułap wyżej i bardziej interesują ją gadające pseudo zwierzaki, niweczące rodzicielskie plany wpojenia dzieciakowi posługiwania się poprawną polszczyzną, z uporem powtarzające słowa: "kjujicki" i "tsi".
Mamilla krzycupnęła na kuchennym krześle. Drugie podejście tego dnia do wypicia ciepłej kawy, nie ważne że w tym samym nieumytym podwójnie kubku, który stary zostawił z porannego picia herbaty. Dyskretnie Mamilla załącza "okno na świat". Steff gapi się niemrawo w Starego "okno na sport" w którym akurat zagościły głupowate stwory. Nagle Mamilla dostrzega katem oka że Gad zajumał swój różowy kiczowaty tron i dźwiga go w głąb mieszkania. Ta... Znów Mamilla nie zamknęła drzwi do pokoju zwanego od niedawna różową suszarnią. Złowieszcza cisza, sprawia że w każdej chwili nawet najbardziej rozleniwiona Mamillowa dupsko podnosi się i idzie szukać swej zguby. Przebłyski wspomnień sprzed godziny, kiedy to Mamilla za fraki wyciągała małą drącą papę praczkę z suszarni sprawiają że tym razem chce tą sytuację rozwiązać mniej konfliktowo. Na trasie Mamilla zauważa otwarte na oścież drzwi do łazienki i brak kosza z brudnymi ciuchami. Za to w suszarni nucąca pod nosem Steff z zapałem ściąga z suszarek niedoschnięte szmaty, pomagając sobie wspinaniem się na krzesło. Żeby tego było mało, strzela podniankę. W koszu na brudy leży już kilka sztuk niedoschniętych "świeżynek" wymieszanych z brudnymi gaciami starego, za to na suszarce już zdążyły zawisnąć zasyfione Mamillowe reformy. Dumna małą praczka szczerząc się dokańcza dzieło "utrwalając" smrody spinaczami wciśniętymi do góry nogami. Pokojowe nastawienie Mamilli zostało poważnie podkopane, ale zdrowie psychiczne ważniejsze a obawa przed wszechogarniającym rykiem mogącym uszkodzić nie tylko neurony ale i słuch wzięły górę. Mamilla równie durnowato szczerząc się dla niepoznaki, dyskretnie zgarnęła smrody z widoku i niemniej ostrożnie wycofała się z terenu wzmożonej aktywności Trollsonowej. Miejmy tylko nadzieję że żadne z małżowych gaciorsów nie zostały ponownie wciągnięte na maszt, a Mamilla dzięki temu przypomniała sobie że miała zakupić odświeżacz powietrza.
Steff i akcja Samopomocy Sąsiedzkiej...
wtorek, 7 października 2014
Znacie to? Spotyka matka matkę...
Matka matce wrogiem nr 1. Ością w gardle stanie Ci. Pyta tylko po to żeby rzucić adekwatny wyrafinowany kontrargument, pyta po to żeby samej odpowiedzieć i odpowiedzią zmieść Cię z piedestału Super Matki Roku.
Zauważyłyście tą cichą rywalizację?
Matka A. : O jej Basiu! Twój Jaś już tak sam chodzi?! Ile ma? 14mc? Łooo No patrz... A nasza Krysia zaczęła jak miała 12.
+ 10p dla matki A.
Matka B: No ale wiesz... Podobno chłopcy później zaczynają, z tym że Jaś, sam zaczął nie trzeba go było trzymać za raczki jak Krysię...
+ 10p dla matki B.
Rywalizacja na temat dowolny. Matka kontra matka. Żadna się nie ściga w zrzucaniu kg po ciąży, bo przecież matce się należy. Jak schudnie za szybko i za dużo, to pewnie chorowita. Jak gruba dupa zostaje z nami na dłużej to jest cień szansy że symbol naznaczenia trudami ciąży uświęci matkę pośród innych. "Aj ten ciężki połóg", "Aj ten krzyż po ciąży... Kręgosłup mi nawala po tym dźwiganiu", "Aj, aj... Nie da się przy dziecku zająć sobą...". Choć trudy porodu i to z jakimi trudami musiała się owa bidna kobicina zmagać w trakcie ciąży, już są powodem do przechwałek... " Ja rodziłam naturalnie! Bez znieczulenia! Przy cesarce to pryszcz!", " O masz... Co to poród 12h? Ja rodziłam 20!" itp.
Jednak rywalizacja w pełni zaczyna się na płaszczyźnie rozwoju pierworodnych. Nie dajcie się zwieść troskliwymi pytaniami na temat posiadanej liczby zębów przez waszego Kubusia, bo zapewne Jaś koleżanki młodszy o 3 dni już ma więcej zębów, a jak niema więcej to zapewne później zaczął ząbkować a co za tym idzie będzie miał zdrowsze. Zawsze matka wie, jak przeciągnąć szale zwycięstwa, wada w jednej chwili stanie się zaletą, tylko zapytaj z drugiej strony droga koleżanko matko.
Który maluch więcej mówi, który szybciej siadł na nocnik. Który nie śpi już w dzień,a który przesypia całe noce... Maluchy rywalizują ze sobą na każdym kroku. Są cichymi, niepozornymi świadkami i obiektami ciągłych matczynych przepychanek. Ale za kilka, kilkanaście lat same będą się przepychać w posiadaniu nowszej, fajniejszej, droższej zabawki, modniejszego ciucha czy licytować na wyjazdy wakacyjne... No a jak? Przecież jakaś konsekwencja bycia "naj dzieckiem" musi być.
Zauważyłyście tą cichą rywalizację?
Matka A. : O jej Basiu! Twój Jaś już tak sam chodzi?! Ile ma? 14mc? Łooo No patrz... A nasza Krysia zaczęła jak miała 12.
+ 10p dla matki A.
Matka B: No ale wiesz... Podobno chłopcy później zaczynają, z tym że Jaś, sam zaczął nie trzeba go było trzymać za raczki jak Krysię...
+ 10p dla matki B.
Rywalizacja na temat dowolny. Matka kontra matka. Żadna się nie ściga w zrzucaniu kg po ciąży, bo przecież matce się należy. Jak schudnie za szybko i za dużo, to pewnie chorowita. Jak gruba dupa zostaje z nami na dłużej to jest cień szansy że symbol naznaczenia trudami ciąży uświęci matkę pośród innych. "Aj ten ciężki połóg", "Aj ten krzyż po ciąży... Kręgosłup mi nawala po tym dźwiganiu", "Aj, aj... Nie da się przy dziecku zająć sobą...". Choć trudy porodu i to z jakimi trudami musiała się owa bidna kobicina zmagać w trakcie ciąży, już są powodem do przechwałek... " Ja rodziłam naturalnie! Bez znieczulenia! Przy cesarce to pryszcz!", " O masz... Co to poród 12h? Ja rodziłam 20!" itp.
Jednak rywalizacja w pełni zaczyna się na płaszczyźnie rozwoju pierworodnych. Nie dajcie się zwieść troskliwymi pytaniami na temat posiadanej liczby zębów przez waszego Kubusia, bo zapewne Jaś koleżanki młodszy o 3 dni już ma więcej zębów, a jak niema więcej to zapewne później zaczął ząbkować a co za tym idzie będzie miał zdrowsze. Zawsze matka wie, jak przeciągnąć szale zwycięstwa, wada w jednej chwili stanie się zaletą, tylko zapytaj z drugiej strony droga koleżanko matko.
Który maluch więcej mówi, który szybciej siadł na nocnik. Który nie śpi już w dzień,a który przesypia całe noce... Maluchy rywalizują ze sobą na każdym kroku. Są cichymi, niepozornymi świadkami i obiektami ciągłych matczynych przepychanek. Ale za kilka, kilkanaście lat same będą się przepychać w posiadaniu nowszej, fajniejszej, droższej zabawki, modniejszego ciucha czy licytować na wyjazdy wakacyjne... No a jak? Przecież jakaś konsekwencja bycia "naj dzieckiem" musi być.
niedziela, 5 października 2014
Nic ciekawego...
Tak jak w tytule. Nic ciekawego... Nawet Mamilla może to śpiewająco powiedzieć, gdyby ktoś pytał. We wrześniu Steff skończyła 18mc.
1 października ze Starym Mamilla obchodziła 3cią rocznicę "zaklepania się, na amen".
Ba! W listopadzie minie pierwsza rocznica powstania Mamillowego bloga ;)
Zapewne byłoby jakieś mini pochlaj party, gdyby nie fakt że utknęliśmy w tych Niemczech...
Mamilli siada już na głowę, ale osobisty małż dobra rada zlitował się nad umęczoną polską duszą Mamillową i zadecydował o zmianach. Wracamy do Polski. Miało być w grudniu z racji czasu na wypowiedzenie chałupy przez którą Mamillowa familia podupadła na zdrowiu finansowym. Jednak właściciel poszedł nam na rękę i skrócił czas do końca października, ba! zwróci małżowi kaucję, więc na jakieś 2,3mc życia w PL starczy ;) Stary odchodzi z roboty, już ma umówioną fuchę w kraju. Zresztą sam już nie za dobrze się tu czuł, bo nie oszukujmy się, nikt o tym głośno nie mówi ale Polacy w Niemczech jednak są troszkę gorzej traktowani, szczególnie gdy ich płaca jest równa temu co zarabiają niemieccy i rosyjscy koledzy po fachu. Mamilla mimo szczerych chęci i wmawiania sobie że będzie ok, nie umie i nawet nie chce się przekonywać do zamieszkania za granicą na stałe. Na pewno nie w Niemczech, aż tak nie kocha pielęgnacji zieleni. Wiec tak oto Znów zbieramy się w podróż. Są plany, są jakieś perspektywy. Co z tego wyjdzie się zobaczy. Ale przy rodzinie to zawsze inaczej.
Poza tym przyszła jesień... Mamilla podupada na bystrości umysłu, że o nastroju nie wspomni. Steff rozpuściła się jak dziadowski bicz. Obecność tylko matki przez 24h na dobę działa na nią jak złota klatka.
Ps. Wybaczcie że ostatnio Mamilla rzadko i wybiórczo odwiedza Wasze blogi, nie żeby specjalnie ale zwyczajnie jak człowiek niema ochoty wyjść z domu to i internet tak nie cieszy... Wróci Mamilla na stare śmieci to się rozkręci ;) Obiecuje :)
No to może jakieś foto?
A może filmik? ;>
No i Steff...
1 października ze Starym Mamilla obchodziła 3cią rocznicę "zaklepania się, na amen".
Ba! W listopadzie minie pierwsza rocznica powstania Mamillowego bloga ;)
Zapewne byłoby jakieś mini pochlaj party, gdyby nie fakt że utknęliśmy w tych Niemczech...
Mamilli siada już na głowę, ale osobisty małż dobra rada zlitował się nad umęczoną polską duszą Mamillową i zadecydował o zmianach. Wracamy do Polski. Miało być w grudniu z racji czasu na wypowiedzenie chałupy przez którą Mamillowa familia podupadła na zdrowiu finansowym. Jednak właściciel poszedł nam na rękę i skrócił czas do końca października, ba! zwróci małżowi kaucję, więc na jakieś 2,3mc życia w PL starczy ;) Stary odchodzi z roboty, już ma umówioną fuchę w kraju. Zresztą sam już nie za dobrze się tu czuł, bo nie oszukujmy się, nikt o tym głośno nie mówi ale Polacy w Niemczech jednak są troszkę gorzej traktowani, szczególnie gdy ich płaca jest równa temu co zarabiają niemieccy i rosyjscy koledzy po fachu. Mamilla mimo szczerych chęci i wmawiania sobie że będzie ok, nie umie i nawet nie chce się przekonywać do zamieszkania za granicą na stałe. Na pewno nie w Niemczech, aż tak nie kocha pielęgnacji zieleni. Wiec tak oto Znów zbieramy się w podróż. Są plany, są jakieś perspektywy. Co z tego wyjdzie się zobaczy. Ale przy rodzinie to zawsze inaczej.
Poza tym przyszła jesień... Mamilla podupada na bystrości umysłu, że o nastroju nie wspomni. Steff rozpuściła się jak dziadowski bicz. Obecność tylko matki przez 24h na dobę działa na nią jak złota klatka.
Ps. Wybaczcie że ostatnio Mamilla rzadko i wybiórczo odwiedza Wasze blogi, nie żeby specjalnie ale zwyczajnie jak człowiek niema ochoty wyjść z domu to i internet tak nie cieszy... Wróci Mamilla na stare śmieci to się rozkręci ;) Obiecuje :)
No to może jakieś foto?
A może filmik? ;>
No i Steff...
czwartek, 25 września 2014
Jak to Mamilla w asertywności sie ćwiczyła...
Steff ćwiczy się w sztuce "życia dorosłego". Zaczyna być coraz bardziej samowystarczalna... BA! Zaczyna olewać Mamillę i jej "gderanie", nagminnie zatyka sobie uszy i miele języczkiem robiąc "blelelelelleeeeleee" na znak tego że matka ewidentnie przegina z kazaniami. Sama wybiera co woli zjeść i w jakiej to będzie formie, nie ważne że to będzie słony paluszek znaleziony rano na dywanie.
Jak na prawie półtoraroczne dziecko ( za 2 dni ;), Trollson czasem wydaje się za cwany i za wredny.
Niema opcji wyjścia na spacer aby nie zahaczyć o sklep. Pal licho jak jest to odzieżowy, wtedy Gad przegląda ciuchy na wieszakach z iście szafiarską uwagą. Gorzej jeśli jest to super-hiper... Uwaga! Drogie matki, błędem jest pokazanie dziecku że prócz dużych wózków sklepowych istnieją wersje mini. I na nic zdaje się rączka na długim trzonku do tzw kontroli jazdy przez dorosłego. Mamillowy Troll wbiega do sklepu, z progu obczaja miejsce postoju wózków. Wybiera pojazd. Małe łapki z mega siłą napierają na maleńki wózeczek sklepowy, ledwo wyrabiając się w bramce wjazdowej. Steff pędzi w alejkę z przetworami. Mamilli aż robi się ciepło na myśl o rachunku jaki przyjdzie jej zapłacić aby pokryć ewidentne straty. W ostatniej chwili Mamilla dosięga "rączki" w wózku. W tej samej sekundzie Gad czując opór wózka wydaje z siebie ryk niczym małą bestia "NIEEE!!!! Wrrrrrr!!!! AAAAaa!!!! NIEEEE!!!". Jeżu... Dziecko zamienia się w potwora, puszcza wózek i wali łapskami w Mamillę, Mamilla zaskoczona puszcza wózek. Gad znów dopada pojazdu i już znika za rogiem. Mamilla po cichu zagląda do sąsiedniej alejki. Troll pakuje do koszyka co ma w zasięgu ręki. Mamilla powoli podchodzi i niepostrzeżenie podmienia towar w wózku. Coby nikt się nie czepił "trefne" zakupy perfekcyjnej zakupoholiczki stara się odłożyć, no prawie na miejsce. Jedziemy dalej, przez pół alejki Troll daje Mamilli w spokoju kontrolować wózek. Nagle mały potwór rzuca się na lodówy z nabiałem. Zbiera najdroższe jogurty, jak na złość stojące najniżej. Mamilla wyciąga i próbuje podmienić na te tańsze. Ale hola hola... Skrzat łapie tańsze zamienniki i z krzykiem "nieee!!!" niosącym się po sklepie, wyrywa Mamilli z dłoni i odkłada na półkę. Mamilla wybałusza oczy, dyskretnie spogląda w lewo i w prawo, teren pusty. Ufff... Dziecko tym czasem zdążyło już zahaczyć o chemię gospodarczą i dorzucić do niezbędników w koszyku kilka par męskich skarpet. Zakupy skończone. Po drodze do kasy Mamilli udaje się pozbyć nadprogramowych fantów i już ostatnia prosta, ale najgorsza... KASA. Steff pędzi do kasy z prędkością światła, zna teren. Mamilla jeszcze szybciej modli się o brak kolejki. Dupa. Jest dwie osoby. Steff prawie wjeżdża w tyłek ostatniej osobie z kolejki. Mamilla nogą robi hamulec do wózka i udaje że nie wie o co kamman, gdy Troll ze złością próbuje ruszyć z miejsca. Steff zdezorientowana patrzy na Mamillę i już wykrzywia gębę w podkówkę gdy dostrzega cały zastęp odświeżaczy oddechu w postaci pastylek i listków. I już łapa wędruje w górę i słychać wrzask "to!!!". Mamilla ze stoickim spokojem mówi " nie". Troll tupie i jęczy "daj!". Mamilla udaje że to nie do niej i wykłada na taśmę zakupy. Troll zaczyna dramatycznie szlochać, kiedy to za Mamillowymi plecami w kolejce staje starowinka i słodko zaczyna szwargotać do Steff. Z jej zalatującym gwarą niemieckiego, Mamilla łapie co piąte słowo, ale chociaż gad się uspokoił. Mamilla coby nie wyjść na niegrzeczną, zaczyna potakiwać, bo to się zawsze sprawdza. Teraz kolej Mamilli, kasjerka szybko liczy zakupy, Mamilla płaci, Steff z odblokowanym koszem próbuje zaparkować na miejsce postojowe. Nagle kasjerka wyciąga spod lady paczkę kolorowych cuksów. I pyta czy może dać dziecku. Dziecko matki się nie pyta, tylko na widok gratisu wyciąga łapę na znak zgody i się oddala. Mamilla szybko dziękuje po niemiecku, a po polsku klnie pod nosem, że znów dziecko sraki dostanie po słodkim, a jej asertywność ging in die Hölle.
Jak na prawie półtoraroczne dziecko ( za 2 dni ;), Trollson czasem wydaje się za cwany i za wredny.
Niema opcji wyjścia na spacer aby nie zahaczyć o sklep. Pal licho jak jest to odzieżowy, wtedy Gad przegląda ciuchy na wieszakach z iście szafiarską uwagą. Gorzej jeśli jest to super-hiper... Uwaga! Drogie matki, błędem jest pokazanie dziecku że prócz dużych wózków sklepowych istnieją wersje mini. I na nic zdaje się rączka na długim trzonku do tzw kontroli jazdy przez dorosłego. Mamillowy Troll wbiega do sklepu, z progu obczaja miejsce postoju wózków. Wybiera pojazd. Małe łapki z mega siłą napierają na maleńki wózeczek sklepowy, ledwo wyrabiając się w bramce wjazdowej. Steff pędzi w alejkę z przetworami. Mamilli aż robi się ciepło na myśl o rachunku jaki przyjdzie jej zapłacić aby pokryć ewidentne straty. W ostatniej chwili Mamilla dosięga "rączki" w wózku. W tej samej sekundzie Gad czując opór wózka wydaje z siebie ryk niczym małą bestia "NIEEE!!!! Wrrrrrr!!!! AAAAaa!!!! NIEEEE!!!". Jeżu... Dziecko zamienia się w potwora, puszcza wózek i wali łapskami w Mamillę, Mamilla zaskoczona puszcza wózek. Gad znów dopada pojazdu i już znika za rogiem. Mamilla po cichu zagląda do sąsiedniej alejki. Troll pakuje do koszyka co ma w zasięgu ręki. Mamilla powoli podchodzi i niepostrzeżenie podmienia towar w wózku. Coby nikt się nie czepił "trefne" zakupy perfekcyjnej zakupoholiczki stara się odłożyć, no prawie na miejsce. Jedziemy dalej, przez pół alejki Troll daje Mamilli w spokoju kontrolować wózek. Nagle mały potwór rzuca się na lodówy z nabiałem. Zbiera najdroższe jogurty, jak na złość stojące najniżej. Mamilla wyciąga i próbuje podmienić na te tańsze. Ale hola hola... Skrzat łapie tańsze zamienniki i z krzykiem "nieee!!!" niosącym się po sklepie, wyrywa Mamilli z dłoni i odkłada na półkę. Mamilla wybałusza oczy, dyskretnie spogląda w lewo i w prawo, teren pusty. Ufff... Dziecko tym czasem zdążyło już zahaczyć o chemię gospodarczą i dorzucić do niezbędników w koszyku kilka par męskich skarpet. Zakupy skończone. Po drodze do kasy Mamilli udaje się pozbyć nadprogramowych fantów i już ostatnia prosta, ale najgorsza... KASA. Steff pędzi do kasy z prędkością światła, zna teren. Mamilla jeszcze szybciej modli się o brak kolejki. Dupa. Jest dwie osoby. Steff prawie wjeżdża w tyłek ostatniej osobie z kolejki. Mamilla nogą robi hamulec do wózka i udaje że nie wie o co kamman, gdy Troll ze złością próbuje ruszyć z miejsca. Steff zdezorientowana patrzy na Mamillę i już wykrzywia gębę w podkówkę gdy dostrzega cały zastęp odświeżaczy oddechu w postaci pastylek i listków. I już łapa wędruje w górę i słychać wrzask "to!!!". Mamilla ze stoickim spokojem mówi " nie". Troll tupie i jęczy "daj!". Mamilla udaje że to nie do niej i wykłada na taśmę zakupy. Troll zaczyna dramatycznie szlochać, kiedy to za Mamillowymi plecami w kolejce staje starowinka i słodko zaczyna szwargotać do Steff. Z jej zalatującym gwarą niemieckiego, Mamilla łapie co piąte słowo, ale chociaż gad się uspokoił. Mamilla coby nie wyjść na niegrzeczną, zaczyna potakiwać, bo to się zawsze sprawdza. Teraz kolej Mamilli, kasjerka szybko liczy zakupy, Mamilla płaci, Steff z odblokowanym koszem próbuje zaparkować na miejsce postojowe. Nagle kasjerka wyciąga spod lady paczkę kolorowych cuksów. I pyta czy może dać dziecku. Dziecko matki się nie pyta, tylko na widok gratisu wyciąga łapę na znak zgody i się oddala. Mamilla szybko dziękuje po niemiecku, a po polsku klnie pod nosem, że znów dziecko sraki dostanie po słodkim, a jej asertywność ging in die Hölle.
poniedziałek, 15 września 2014
Złośliwość dzieci małych...
Znacie to uczucie kiedy wasze dziecko robi z Was - matek ( istot ślepo i bezgranicznie zakochanych w małym swym tworze) tą najgorszą z możliwych? Matkę która męczy swe dziecię od rana do nocy, bo wymaga aby chodziło nie głodne, jako tako odziane i w miarę zachowywało chociaż przejawy ludzkich zachowań?
Steff złośliwcem jest, była i będzie. Jak już Mamilla kiedyś pisała - wyssała to z mlekiem matki która z mlekiem swej matki wyssała wszelką wredność... Więc być tak musi, jak jest. No trudno.
Małż wraca z pracy. Steff wita go w drzwiach kładąc się na korytarzu i robiąc pseudo foczkę - znacz stary robił pompki przy dzieciaku ( Dobrze że jeszcze nie widziała jak robi pompki na wannie). Małż podnosi Steff, bierze na ręce i niesie do kuchni.
Małż: "Co tam Steffi? Grzeczna dziś byłaś?"
Steff kiwa potakująco głową, mało szyi nie zwichnie. Mina Mamilli mówi co innego...
Małż: "A jadłaś z mamą obiadek?"
Steff głośno i dosadnie "Nie!"
Małż: "No jak to? Nie jadła obiadu?"
Mamilla paluchem pokazuje stół z resztkami jedzenia. "Nie no wcale... Nie widać? A buźkę od czego ma brudną?"
Steff w ostatnim czasie zapałała miłością do mięty. Nagminnie domaga się lizania gum miętowych. W sklepie nie przejdzie obojętnie obok półki z "tik takami". Mamilla chcąc być matką niekonfliktową (chociaż w miejscach publicznych), w zależności od poziomu ewentualnej awantury, wywołanej przez słowo "nie" padające z jej ust, zezwala czasem na zakup cuksów. Cuksy i tak w większości zżera Mamilla. Steff wybiera coś w sklepie, dla samej frajdy z naciągania Mamilli. Ponieważ dziecku jakiś czas temu utknął paluch w małym otworku, małego opakowania "tik taków", tym razem Mamilla kupiła dziecku duża pakę. Steff dumna z posiadania nowego bibelotu maszeruje do Mamilli. Chwyta za jej dłoń i pokazuje jak ma nastawić. Mamilla się cieszy, łapę wystawia, dziecko będzie częstowało, takie grzeczne, uczy się dzielenia. Steff sypie obficie cuksy na Mamillową dłoń, po czym drugą ręką zbiera wszystkie co do jednego i wpycha sobie do buźki. Z uśmiechem na ustach odchodzi. Mamilla zostaje z pustą łapą, wykorzystaną jako podajnik i rozdziawioną (pustą!) chapą. Otwór był za duży...
Mamilla: "Steffi... Kochasz mamę?"
Steff: "Nieee!!! AaaaAAa!!!"
Steff złośliwcem jest, była i będzie. Jak już Mamilla kiedyś pisała - wyssała to z mlekiem matki która z mlekiem swej matki wyssała wszelką wredność... Więc być tak musi, jak jest. No trudno.
Małż wraca z pracy. Steff wita go w drzwiach kładąc się na korytarzu i robiąc pseudo foczkę - znacz stary robił pompki przy dzieciaku ( Dobrze że jeszcze nie widziała jak robi pompki na wannie). Małż podnosi Steff, bierze na ręce i niesie do kuchni.
Małż: "Co tam Steffi? Grzeczna dziś byłaś?"
Steff kiwa potakująco głową, mało szyi nie zwichnie. Mina Mamilli mówi co innego...
Małż: "A jadłaś z mamą obiadek?"
Steff głośno i dosadnie "Nie!"
Małż: "No jak to? Nie jadła obiadu?"
Mamilla paluchem pokazuje stół z resztkami jedzenia. "Nie no wcale... Nie widać? A buźkę od czego ma brudną?"
Steff w ostatnim czasie zapałała miłością do mięty. Nagminnie domaga się lizania gum miętowych. W sklepie nie przejdzie obojętnie obok półki z "tik takami". Mamilla chcąc być matką niekonfliktową (chociaż w miejscach publicznych), w zależności od poziomu ewentualnej awantury, wywołanej przez słowo "nie" padające z jej ust, zezwala czasem na zakup cuksów. Cuksy i tak w większości zżera Mamilla. Steff wybiera coś w sklepie, dla samej frajdy z naciągania Mamilli. Ponieważ dziecku jakiś czas temu utknął paluch w małym otworku, małego opakowania "tik taków", tym razem Mamilla kupiła dziecku duża pakę. Steff dumna z posiadania nowego bibelotu maszeruje do Mamilli. Chwyta za jej dłoń i pokazuje jak ma nastawić. Mamilla się cieszy, łapę wystawia, dziecko będzie częstowało, takie grzeczne, uczy się dzielenia. Steff sypie obficie cuksy na Mamillową dłoń, po czym drugą ręką zbiera wszystkie co do jednego i wpycha sobie do buźki. Z uśmiechem na ustach odchodzi. Mamilla zostaje z pustą łapą, wykorzystaną jako podajnik i rozdziawioną (pustą!) chapą. Otwór był za duży...
Mamilla: "Steffi... Kochasz mamę?"
Steff: "Nieee!!! AaaaAAa!!!"
piątek, 5 września 2014
Wyprowadzka z małżeńskiej sypialni...
Jak wiecie moje drogie, przychodzi taki czas, w którym warto rozważyć ważną kwestię. A mianowicie kwestię wyprowadzki z małżeńskiej sypialni. Dlaczego? A dla wygody, komfortu, spokoju i intymności... Tylko jak wykonać taką operację? Mamilla głowi się już któryś dzień z kolei. W dzień odchodzi od tej myśli, w nocy budzona jękami stękami i setką innych odgłosów kotułmaniny klnąc pod nosem przysięga że kolejnego dnia wyrąbie starego z małżeńskiej sypialni. Otóż to! Rzecz w tym że stary zawadza Mamilli w sypialni. Ba! Przeszkadza w nocnej egzystencji dziecku i umęczonej żonie. Nie ważne że stary przecież wyspać się musi bo od rana ciepie w pracy, na to cudowne dojczlandzkie więzienie, w którym Mamilla ni jak odnaleźć się nie umie...
Trollson pierwszy zapada w nocny letarg. Po jakimś czasie do legowicha hucznie zwanego "sypialnią" wtacza się Mamilla. Mamilla raz, dwa ułożona do spania. Kij z tym że pozycja niewygodna, ważne żeby położyć się bezszelestnie i szybko, bo każdy dodatkowy, nieznany Trollsonowi dźwięk wzbudzi nie Daj Boże ciekawość małych czujnych uszek i du... ze spania. Procedurę usypiania Steff należałoby zacząć od początku tj. zmiana pieluchy, butla, lulanko, szukanie smoka, lulanie starty misiów i innych włochatych frajerzynów czekających na tulanko w rogu łóżeczka. Ogólnie godzina przeznaczona na relaks w formie przerobienia zaległości w czytaniu sprośnych książek poszłaby w cholirę.
No ale... Skrzypnięcie drzwiami. Do sypialni wtacza się stary. Bose nogi przyklejają mu się do paneli. Ćlapppp, ćlapppp... ćlapppp - że niby jak idzie wolniej, to jest ciszej. Steff robi obrót w łóżeczku. Stary nieruchomieje z jednym kopytem nad łóżkiem, gotowym do zanurzenia w kołdrze. Oczy Mamilli świdrują starego. No! Chwila lęku, nic się nie dzieje. Stary niby najciszej jak umie wtacza się do łóżka. Skrzyp! Skrzzzzyyyyypppp!!! SKRZYYYPPP!!! Stary się mości, poprawia poduszkę, nakrywa kołdrą... Jak na złość sprężyny w materacu po jego stronie, tak jakby szybciej się wysłużyły. W końcu opada na poduszkę. Nie to nie ta pozycja, obrót, noga do góry. SKRZYPPP!!! Poduszka nie tak leży. SKrzyppp... Stary leży - pozycja jak do trumny. Mamillę aż korci, żeby wsadzić mu świeczkę w łapska i nogami do przodu wynieść z sypialni. Ale nie, stary jeszcze nie padł, bo podnosi się i niby szeptem ogłuszającym Mamillę pyta: " rozmroziłaś mi wędlinę na jutro?". Nie no tego za wiele... Steff kwęka i siada na środku łóżeczka. Ale po chwili bezwładnie opada na poduszkę. Stary z miną spaniela potulnie zamyka się i udaje że nie pytał o nic.
Mamilla bezszelestnie wyciąga spod łóżka książkę. Dochodzi do końca pierwszego zdania i słyszy świst. To śwista małż. Po chwili do świstu dołącza gulgotanie. Raz, drugi... Jeb! Stary dostał z łokcia i potulnie przewraca się plecami do Mamilli. Sapie... Ale już nie gulgocze. Nagle zrywa się i przekręca na brzuch. Wrrr... Mamilla zaraz wściku dupy dostanie. Odkłada książkę. Gasi światło bo już nie może znieść widoku tej łóżkowej akrobatyki. Już prawie zasypia, gdy czuje że na jej głowie ląduje małżowa łapsko. Z irytacją strąca balast, ale to tylko pogarsza sytuację bo stary znów się kokosi. Z łóżeczka dobiega kwęk... Mamilla zapala lampkę. Na odległość kontroluje zawartość łóżeczka - niby jest ok. Już ma gasić światło gdy słyszy za plecami: " weź już gaś i idź spać. Później mówisz że niewyspana jesteś...". Jak nic wyprowadzka musi być!
Trollson pierwszy zapada w nocny letarg. Po jakimś czasie do legowicha hucznie zwanego "sypialnią" wtacza się Mamilla. Mamilla raz, dwa ułożona do spania. Kij z tym że pozycja niewygodna, ważne żeby położyć się bezszelestnie i szybko, bo każdy dodatkowy, nieznany Trollsonowi dźwięk wzbudzi nie Daj Boże ciekawość małych czujnych uszek i du... ze spania. Procedurę usypiania Steff należałoby zacząć od początku tj. zmiana pieluchy, butla, lulanko, szukanie smoka, lulanie starty misiów i innych włochatych frajerzynów czekających na tulanko w rogu łóżeczka. Ogólnie godzina przeznaczona na relaks w formie przerobienia zaległości w czytaniu sprośnych książek poszłaby w cholirę.
No ale... Skrzypnięcie drzwiami. Do sypialni wtacza się stary. Bose nogi przyklejają mu się do paneli. Ćlapppp, ćlapppp... ćlapppp - że niby jak idzie wolniej, to jest ciszej. Steff robi obrót w łóżeczku. Stary nieruchomieje z jednym kopytem nad łóżkiem, gotowym do zanurzenia w kołdrze. Oczy Mamilli świdrują starego. No! Chwila lęku, nic się nie dzieje. Stary niby najciszej jak umie wtacza się do łóżka. Skrzyp! Skrzzzzyyyyypppp!!! SKRZYYYPPP!!! Stary się mości, poprawia poduszkę, nakrywa kołdrą... Jak na złość sprężyny w materacu po jego stronie, tak jakby szybciej się wysłużyły. W końcu opada na poduszkę. Nie to nie ta pozycja, obrót, noga do góry. SKRZYPPP!!! Poduszka nie tak leży. SKrzyppp... Stary leży - pozycja jak do trumny. Mamillę aż korci, żeby wsadzić mu świeczkę w łapska i nogami do przodu wynieść z sypialni. Ale nie, stary jeszcze nie padł, bo podnosi się i niby szeptem ogłuszającym Mamillę pyta: " rozmroziłaś mi wędlinę na jutro?". Nie no tego za wiele... Steff kwęka i siada na środku łóżeczka. Ale po chwili bezwładnie opada na poduszkę. Stary z miną spaniela potulnie zamyka się i udaje że nie pytał o nic.
Mamilla bezszelestnie wyciąga spod łóżka książkę. Dochodzi do końca pierwszego zdania i słyszy świst. To śwista małż. Po chwili do świstu dołącza gulgotanie. Raz, drugi... Jeb! Stary dostał z łokcia i potulnie przewraca się plecami do Mamilli. Sapie... Ale już nie gulgocze. Nagle zrywa się i przekręca na brzuch. Wrrr... Mamilla zaraz wściku dupy dostanie. Odkłada książkę. Gasi światło bo już nie może znieść widoku tej łóżkowej akrobatyki. Już prawie zasypia, gdy czuje że na jej głowie ląduje małżowa łapsko. Z irytacją strąca balast, ale to tylko pogarsza sytuację bo stary znów się kokosi. Z łóżeczka dobiega kwęk... Mamilla zapala lampkę. Na odległość kontroluje zawartość łóżeczka - niby jest ok. Już ma gasić światło gdy słyszy za plecami: " weź już gaś i idź spać. Później mówisz że niewyspana jesteś...". Jak nic wyprowadzka musi być!
środa, 27 sierpnia 2014
Po improzowe refleksje...
Mamilla z familią właśnie powróciła do Niemieckiej chawiry - zimnej i pustej. Dwa tygodnie w PL dały trochę do myślenia. Zaczyna się robić ciężko, choć Mamillowy tyłek siedzi na obczyźnie dopiero trzeci raz... Są plany, są postanowienia i inne przemyślenia. No ale o tym innym razem.
Mamilla wakacje w PL zalicza do mało wakacyjnych. Jak był czas na "wakacjowanie" to nie było pogody, jak była pogoda to nie było jak "wakacjować" i tak Państwo J, przebębnili 2,5 tygodnia u Mamillowych rodziców, w między czasie zaliczając dwa weselicha.
Wesele z dzieckiem. Otóż to. Na początku jest fajnie. Och i achy, jakie to śliczne maleństwo. Steff była atrakcją każdej z uroczystości. Dawała czadu na parkiecie i niestety i w kościele przy Hymnie do Ducha Świętego. Nawet Mamilla nie zdawała sobie sprawy jak muzykalne ma dziecko, do momentu kiedy Steff nie zaczęła mamrotać pod nosem niestworzone wyrazy, aby nie odstawać przy innych śpiewających "Ojcze Nasz...". Niestety Kościół nie jest miejscem w którym Steff ulega przeobrażeniu z małego diabełka w grzecznego aniołka. Skubaniec łaźi po Kościele jak po własnym podwórku, siada na klęcznikach i wspina się na boczne ołtarze, drze papure przy próbie grzecznego usunięcia delikwenta poza teren przykościelny. Metoda "co 15min zmian" nie pomogła. Jak dziecko pilnował łojciec, to dziecko darło się "mama" jak pilnowała Mamilla to dziecko szukało łojca. Obecność innych łazików nie pomagała.
No ale jak wiadomo, punktem kulminacyjnym każdego ślubu jest tzw pochlaj-party czyt. wesele. Zabieranie dzieciaka na taką imprezę wiąże się z wielkim ryzykiem. W najlepszym wypadku owe ryzyko będzie związane z tym że maluch zwieje starym przy próbie zatrzymania w jednym miejscu (nie ważne czy to parkiet, ręce starych czy miejsce za stołem) i uświni się niemiłosiernie przy "dobrej zabawie". W najgorszym przypadku i raczej najczęstszym, żaden z rodziców nic nie zje, nie wypije, nie pobawi się, nie porozmawia nawet w systemie "teraz ty pilnujesz...". Każdy z rodziców zostanie wysmarowany, zwiniętym ze stołu kawałkiem: wędliny, śledzia, ciasta itp itd. Gnojek zacznie się wydzierać akurat przy śpiewaniu "sto lat" bo nie dostał kieliszka, a matka oberwie z kopa w wytapetowaną na tę okazję facjatę powstrzymując małego Gnoma od próby ściągnięcia ze stołu obrusu wraz z cała zawartością suto zastawionego stołu. Puszczenie w takiej sytuacji smarkacza "samo pas" grozi utratą miejsca za stołem na czas imprezy i łazikowanie po terenie imprezy aż do momentu kiedy maluch wyraźnie nie oznajmi zmęczenia i chęci pójścia w kimono.
Ale impra ze Steff to pikuś. Mamillowy Trollson przy pierwszym odruchu tarcia oczu, ze wszystkich imprez został oddelegowany spać do dziadków, aby starzy mogli w końcu się nażreć i nachlać za tą darowana kopertę ;)
Gorzej jak brak wyobraźni rodziców i chęć imprezowania wraz ze wszystkimi nie idzie w parze z macierzyństwem. Chociażby taka oto scenka. Godzina 23 z minutami, Steff wali kimonko w spokoju już od 3h. Małż już ciepły, Mamilla szaleje. Nagle słychać ryk. Ryk miemowlaka bujanego na siłę w wózku w kącie sali. Krzyk wzmaga się wraz z głośnością muzyki granej przez zespół. Matka widać że zmęczona, w końcu bierze malucha ok 9-10mc na ręce i przemierza z nim salę weselną, aby go troszkę pobudzić. Maluch ma oczka jak zapałki, ale zabawiany przez innych weselników i pijanego ojca, ciągnie dalej imprezowanie. Ba! Z daleka widać że szkrab jest trochę przegrzany - włoski ma mokre, grube frotte skarpetyna stópkach a na grubą bluzę nałożoną kamizeleczkę. Mamilla nie wytrzymuje. Pyta siedzącą obok znajomą, o co kamman. Znajoma odpowiada " a bo wszyscy znajomi i rodzina są na weselu i nie mieli z kim zostawić malucha". No hello! Impreza trwa od g.17, jest godzina 23! Nie za długo maluch już się męczy? Czy jest mus, tak męczyć malucha, bo się chce być na imprezie? W imię czego niby?
Inne przejawy rodzicielskiego braku wyobraźni to między innymi zabieranie kilkulatków na całonocne party, bez możliwości odwiezienia do domu o odpowiedniej godzinie. Ale jest i na to rada. Jaka? Zostawić śpiącego malucha w zamkniętym samochodzie i wrócić do stołu.
Super sprawą jest też zostawienie malucha bez nadzoru, licząc że przecież na imprezie jest tyle ludzi że jakby co to ktoś na pewno da nam znać, że coś się stało z dzieciakiem. Takie maluchy zostawione samym sobie grzebią obcym babom po torebkach i ściągają weselne dekoracje z sali. Próbują dostać się do zostawionych przed budynkiem samochodów, czy włażą obsłudze do pokoi socjalnych. Wynoszą kubki z piwem z wiejskiego stołu, i kradną papier z toalety aby dla draki rozwinąć go na parkiecie wśród tańczących par. A co tam! Gościom wolno wszystko!
Mamilla pamięta do dziś jak matula wraz z nią i bratem wracała do domu z wesela wcześniej, często nie doczekawszy oczepin i tortu. Matula nie narażała Mamilli na zaczepki pijanych wujków i tępiła chęć zaśnięcia na weselnych ławkach. Ojciec Mamillowy trzymał fason do momentu aż rodzina nie wróci bezpiecznie do domu, sam wracał aby zostać do końca i ewentualnie pomóc w sprzątaniu. Czy tacy rodzice to dzisiaj już rzadkość? Gdzie przekonanie że dziecko jest najważniejsze? Imprezowanie jest fajne, ale wszystko można z głową.
Mamilla wakacje w PL zalicza do mało wakacyjnych. Jak był czas na "wakacjowanie" to nie było pogody, jak była pogoda to nie było jak "wakacjować" i tak Państwo J, przebębnili 2,5 tygodnia u Mamillowych rodziców, w między czasie zaliczając dwa weselicha.
Wesele z dzieckiem. Otóż to. Na początku jest fajnie. Och i achy, jakie to śliczne maleństwo. Steff była atrakcją każdej z uroczystości. Dawała czadu na parkiecie i niestety i w kościele przy Hymnie do Ducha Świętego. Nawet Mamilla nie zdawała sobie sprawy jak muzykalne ma dziecko, do momentu kiedy Steff nie zaczęła mamrotać pod nosem niestworzone wyrazy, aby nie odstawać przy innych śpiewających "Ojcze Nasz...". Niestety Kościół nie jest miejscem w którym Steff ulega przeobrażeniu z małego diabełka w grzecznego aniołka. Skubaniec łaźi po Kościele jak po własnym podwórku, siada na klęcznikach i wspina się na boczne ołtarze, drze papure przy próbie grzecznego usunięcia delikwenta poza teren przykościelny. Metoda "co 15min zmian" nie pomogła. Jak dziecko pilnował łojciec, to dziecko darło się "mama" jak pilnowała Mamilla to dziecko szukało łojca. Obecność innych łazików nie pomagała.
No ale jak wiadomo, punktem kulminacyjnym każdego ślubu jest tzw pochlaj-party czyt. wesele. Zabieranie dzieciaka na taką imprezę wiąże się z wielkim ryzykiem. W najlepszym wypadku owe ryzyko będzie związane z tym że maluch zwieje starym przy próbie zatrzymania w jednym miejscu (nie ważne czy to parkiet, ręce starych czy miejsce za stołem) i uświni się niemiłosiernie przy "dobrej zabawie". W najgorszym przypadku i raczej najczęstszym, żaden z rodziców nic nie zje, nie wypije, nie pobawi się, nie porozmawia nawet w systemie "teraz ty pilnujesz...". Każdy z rodziców zostanie wysmarowany, zwiniętym ze stołu kawałkiem: wędliny, śledzia, ciasta itp itd. Gnojek zacznie się wydzierać akurat przy śpiewaniu "sto lat" bo nie dostał kieliszka, a matka oberwie z kopa w wytapetowaną na tę okazję facjatę powstrzymując małego Gnoma od próby ściągnięcia ze stołu obrusu wraz z cała zawartością suto zastawionego stołu. Puszczenie w takiej sytuacji smarkacza "samo pas" grozi utratą miejsca za stołem na czas imprezy i łazikowanie po terenie imprezy aż do momentu kiedy maluch wyraźnie nie oznajmi zmęczenia i chęci pójścia w kimono.
Ale impra ze Steff to pikuś. Mamillowy Trollson przy pierwszym odruchu tarcia oczu, ze wszystkich imprez został oddelegowany spać do dziadków, aby starzy mogli w końcu się nażreć i nachlać za tą darowana kopertę ;)
Gorzej jak brak wyobraźni rodziców i chęć imprezowania wraz ze wszystkimi nie idzie w parze z macierzyństwem. Chociażby taka oto scenka. Godzina 23 z minutami, Steff wali kimonko w spokoju już od 3h. Małż już ciepły, Mamilla szaleje. Nagle słychać ryk. Ryk miemowlaka bujanego na siłę w wózku w kącie sali. Krzyk wzmaga się wraz z głośnością muzyki granej przez zespół. Matka widać że zmęczona, w końcu bierze malucha ok 9-10mc na ręce i przemierza z nim salę weselną, aby go troszkę pobudzić. Maluch ma oczka jak zapałki, ale zabawiany przez innych weselników i pijanego ojca, ciągnie dalej imprezowanie. Ba! Z daleka widać że szkrab jest trochę przegrzany - włoski ma mokre, grube frotte skarpetyna stópkach a na grubą bluzę nałożoną kamizeleczkę. Mamilla nie wytrzymuje. Pyta siedzącą obok znajomą, o co kamman. Znajoma odpowiada " a bo wszyscy znajomi i rodzina są na weselu i nie mieli z kim zostawić malucha". No hello! Impreza trwa od g.17, jest godzina 23! Nie za długo maluch już się męczy? Czy jest mus, tak męczyć malucha, bo się chce być na imprezie? W imię czego niby?
Inne przejawy rodzicielskiego braku wyobraźni to między innymi zabieranie kilkulatków na całonocne party, bez możliwości odwiezienia do domu o odpowiedniej godzinie. Ale jest i na to rada. Jaka? Zostawić śpiącego malucha w zamkniętym samochodzie i wrócić do stołu.
Super sprawą jest też zostawienie malucha bez nadzoru, licząc że przecież na imprezie jest tyle ludzi że jakby co to ktoś na pewno da nam znać, że coś się stało z dzieciakiem. Takie maluchy zostawione samym sobie grzebią obcym babom po torebkach i ściągają weselne dekoracje z sali. Próbują dostać się do zostawionych przed budynkiem samochodów, czy włażą obsłudze do pokoi socjalnych. Wynoszą kubki z piwem z wiejskiego stołu, i kradną papier z toalety aby dla draki rozwinąć go na parkiecie wśród tańczących par. A co tam! Gościom wolno wszystko!
Mamilla pamięta do dziś jak matula wraz z nią i bratem wracała do domu z wesela wcześniej, często nie doczekawszy oczepin i tortu. Matula nie narażała Mamilli na zaczepki pijanych wujków i tępiła chęć zaśnięcia na weselnych ławkach. Ojciec Mamillowy trzymał fason do momentu aż rodzina nie wróci bezpiecznie do domu, sam wracał aby zostać do końca i ewentualnie pomóc w sprzątaniu. Czy tacy rodzice to dzisiaj już rzadkość? Gdzie przekonanie że dziecko jest najważniejsze? Imprezowanie jest fajne, ale wszystko można z głową.
sobota, 16 sierpnia 2014
Porządki w szafie Steffikowej...
Mamilla zrobiła porządki w szafie Steffikowej. Jak wiadomo dziecko rośnie, a wraz z każdym zakupem ubywa grosza w kieszeni. Mamilla postanowiła przeprowadzić małą akcję zarobkową ;) Zbieramy na jesienne zakupy dla Steff :)
Mamilla na magazynowała sporo perełek po Steff i z racji wiadomej przeprowadzki musi troszkę upłynnić ciuchowe zapasy.
Więc Mamilla przedstawia perełki ze Steffikowej garderoby.
Ceny myślę że są przyjemne. Znacie Mamillę i wiecie że kitu nie wciska, więc wszystkie ciuszki są w stanie idealnym, są modne i zadbane :)
Jeśli coś się komuś spodoba to zapraszam do kontaktu przez meila, czy w komentarzu... Na FB też można Mamillę spotkać, choćby tu: https://www.facebook.com/Mamillowo?ref=hl <- tutaj też Mamilla utworzy mały album.
Mamilla schomikowała też dużo ciuszków na maluszki od 0-6mc, więc jak ktoś chętny to proszę o sygnał ;) Nawet na chłopczyka coś się znajdzie :)
Zapraszam!
Buciki Pepco r. 21 - na nóżkę 12-12,5cm Cena 5zł +Koszt wysyłki
Tutu Mamillowej roboty r. na 9-18mc Cena 10zł +Kw Stan idealny
Balówka ;) r. 6-9mc - spokojnie do roczku starczy :) Cena 10zł + Kw
Balówka r. 12-18mc - na Steff za szeroka Stan idealny Cena 10zł + Kw
Koszula H&M Stan idealny r. 74 Cena 8zł + Kw
Kurteczka 6-9mc - posłuży dłużej, do kompletu są rękawiczki - leciutka, ocieplana zimówka Stan b.dobry - zamek się zacina, poza tym super :) Cena 15zł + Kw
Bluzeczka kąpielowa ;) r. 12-18mc Nowa z metkami 10zł + Kw
Welurowy kombinezon w stylu retro ;) r. 74/80 H&M Stan idealny Cena 10zł + Kw
Buciki r. 20 - dł stópki 12-12,5 cm Stan idealny, ocieplane, leciutkie jeszcze z pudełkiem Cena 25zł + Kw
Futrzane kozaczki - posiadamy dwie pary: dł. wkładki: 10,5cm i 11,5cm Obie w stanie idealnym Cena 10zł/para + Kw
Spodenki 3/4 r. 74 Cena 8zł + Kw Stan idealny
Majciochy na pampersiaka ;) r. uniwersalny - pasują od 3 do 12mc Po 3zł za sztukę, stan idealny :)
Kałuża-ki ;) r. 4(20) dł stopy 12-12,5 cm Stan idealny Firma TU Cena 10zł + Kw
Buciki koronkowe F&F r. 12-18mc Nowe nienoszone,Cena 10zł + Kw
Mamilla na magazynowała sporo perełek po Steff i z racji wiadomej przeprowadzki musi troszkę upłynnić ciuchowe zapasy.
Więc Mamilla przedstawia perełki ze Steffikowej garderoby.
Ceny myślę że są przyjemne. Znacie Mamillę i wiecie że kitu nie wciska, więc wszystkie ciuszki są w stanie idealnym, są modne i zadbane :)
Jeśli coś się komuś spodoba to zapraszam do kontaktu przez meila, czy w komentarzu... Na FB też można Mamillę spotkać, choćby tu: https://www.facebook.com/Mamillowo?ref=hl <- tutaj też Mamilla utworzy mały album.
Mamilla schomikowała też dużo ciuszków na maluszki od 0-6mc, więc jak ktoś chętny to proszę o sygnał ;) Nawet na chłopczyka coś się znajdzie :)
Zapraszam!
Buciki Pepco r. 21 - na nóżkę 12-12,5cm Cena 5zł +Koszt wysyłki
Buciki jesienne Cupcake r. 20 - na nóżkę 12 - 12,5 cm Cena 25zł + KW Stan idealny :)
Tutu Mamillowej roboty r. na 9-18mc Cena 10zł +Kw Stan idealny
Sukieneczka r. 74 - posłuży dłużej Stan idealny Cena 8zł + Kw
Sukieneczka r. 12-18mc Stan idealny Cena 8zł + Kw
Balówka ;) r. 6-9mc - spokojnie do roczku starczy :) Cena 10zł + Kw
Balówka r. 12-18mc - na Steff za szeroka Stan idealny Cena 10zł + Kw
Koszula H&M Stan idealny r. 74 Cena 8zł + Kw
Kurteczka 6-9mc - posłuży dłużej, do kompletu są rękawiczki - leciutka, ocieplana zimówka Stan b.dobry - zamek się zacina, poza tym super :) Cena 15zł + Kw
Bluzeczka kąpielowa ;) r. 12-18mc Nowa z metkami 10zł + Kw
Welurowy kombinezon w stylu retro ;) r. 74/80 H&M Stan idealny Cena 10zł + Kw
Buciki r. 20 - dł stópki 12-12,5 cm Stan idealny, ocieplane, leciutkie jeszcze z pudełkiem Cena 25zł + Kw
Futrzane kozaczki - posiadamy dwie pary: dł. wkładki: 10,5cm i 11,5cm Obie w stanie idealnym Cena 10zł/para + Kw
Spodenki 3/4 r. 74 Cena 8zł + Kw Stan idealny
Majciochy na pampersiaka ;) r. uniwersalny - pasują od 3 do 12mc Po 3zł za sztukę, stan idealny :)
Kałuża-ki ;) r. 4(20) dł stopy 12-12,5 cm Stan idealny Firma TU Cena 10zł + Kw
Buciki koronkowe F&F r. 12-18mc Nowe nienoszone,Cena 10zł + Kw
wtorek, 12 sierpnia 2014
Anty - poradnik wakacyjny...
Gdzie Mamilla nie spojrzy na bloga to wszędzie porady. "Jak przeżyć wakacje z dzieckiem", "Gdzie z maluchem na wakacje", "Co zabrać na plażę..." itp itd... Jakby kobiety, matki jakby nie patrzeć nie z czego korzystają na co dzień przy dzieciakach. Tak jakby raptem w wakacje - phi... Jakie wakacje? Matka ma wakacje? No tak... Jeśli któraś jeszcze się uczy to może i ma. Ale tak? Niema wakacji dla matki, ot co! Dziecko masz kobieto 24h na dobę do końca życia swego i amen. Wakacji od bycia matką wziąć się nie da. Nawet jak wyjedziesz do Honolulu, porzucając malucha przed drzwiami ukochanych dziadków, zachwyconych pomysłem w postaci takiej niebywałej rozrywki tygodniowej. Dziecko zostaje, twoje poczucie winy i wyrzuty sumienia jadą z Tobą.
No ale ok. Wakacje z maluchem. No a czym niby to się różni od każdego innego wyjazdu? Raptem zmieniasz maluchowi dietę na "wyjazdową"? Albo wprowadzany z mozołem przez ostatnich kilka miesięcy system "zakazów i nakazów" zmieniasz na mniej czy bardziej "wakacyjny"?
Bzdurne poradniki w stylu "Co zabrać na plażę z maluchem", ocierające się o głupotę, wyrastają na parentingowych blogach z końcem czerwca. Kwitną posty doradzające jakimi zabawkami będzie bawił się Twój maluch w piasku, i jakie koniecznie musi mieć bo są trendi. I w jakich roczniak musi pomykać trampelówkach po górach żeby być HOT. Zapewne i tak maluch zostanie wniesiony na plecach matki tudzież Bogu ducha winnego ojca, no ale o tym już nikt nie napisze.
Na ostatnim posiedzeniu okrągłego sedesu Mamilla wyczytała w gazetce, bądź co bądź modowej, jaką to burzę wywołała wypowiedź niejakiej Muchy o nagości dzieci na plaży. Zdaniem owej celebrytki jak zwykle problem tkwi w rodzicach, bo jak śmiemy wzbraniać maluchom negliżu na plaży i innych miejscach wakacyjnej ekstrawagancji. Jak sobie taka Mucha czy inna ćma chce dzieciaki wystawiać na pastwę natrętnych spojrzeń, nie do końca pewnych towarzyszy urlopowiczów to proszę bardzo. Mamilla nie zamierza pęsetą wydłubywać ze Steffowych wałeczków przypadkowych pamiątek, po wakacyjnym wypadzie nad jezioro. Wystarczy że maluchy są narażone na brak rodzicielskiej wyobraźni w innych kwestiach np bezpieczeństwa.
No i tak oto, o bezpieczeństwie maluchów w czasie wyjazdów, raczej postów jak na lekarstwo ( tak ostrożnie szacuje Mamilla, bo osobiście na żaden się nie natchnęła).
Mamilla napisze więc kilka słów anty - wakacyjno wyjazdowych.
1. Nie pilnujta dzieci swych! Nigdzie! Na plaży, basenie - o pilnowania jest ratownik, czyż nie? W górach taternicy, na placu zabaw Pani Jadzia spod szóstki.
2. Nie chrońcie dzieci przed słońcem. Maluchy też lubią być spalone na skwarkę. Przecież każdy lubi się wygrzewać na 40* patelni, bez możliwości uniknięcia raka skóry i zmarszczek przed 30stką.
3. Nie zabierajcie na spacery wody dla malucha. Im mniej wypije, tym mniej się spoci.
4. Pamiętaj! Maluch powinien mieć jedną warstwę ubrań na sobie więcej niż dorosły! Pod spodenki załóż dziecku rajstopy, pod pieluchę ceratę. Ewentualnie przykryj niemowlaka polarowym kocem. Potówki, odparzenia, poparzenia, udary i omdlenia to nic takiego!
5. Zamknij dziecko w aucie, po co ma Ci jęczeć w trakcie zakupów? Zaprowadź w skwar do Kościoła i każ stać godzinę w miejscu, i Ty skorzystasz i inni wierni...
6. Postaw na bycie trendi! Nie ważne że maluch wiszący na drabinkach świeci gołą pupą! Tutu jest w modzie!
7. Grilluj z maluchem! Do rana! Nakarm kiełbachą i napój cydrem! Niech spróbuje potęgi wakacji ;)
To tak z racji braku humoru Mamillowego i irytacji w sprawie wakacji ;)
No ale ok. Wakacje z maluchem. No a czym niby to się różni od każdego innego wyjazdu? Raptem zmieniasz maluchowi dietę na "wyjazdową"? Albo wprowadzany z mozołem przez ostatnich kilka miesięcy system "zakazów i nakazów" zmieniasz na mniej czy bardziej "wakacyjny"?
Bzdurne poradniki w stylu "Co zabrać na plażę z maluchem", ocierające się o głupotę, wyrastają na parentingowych blogach z końcem czerwca. Kwitną posty doradzające jakimi zabawkami będzie bawił się Twój maluch w piasku, i jakie koniecznie musi mieć bo są trendi. I w jakich roczniak musi pomykać trampelówkach po górach żeby być HOT. Zapewne i tak maluch zostanie wniesiony na plecach matki tudzież Bogu ducha winnego ojca, no ale o tym już nikt nie napisze.
Na ostatnim posiedzeniu okrągłego sedesu Mamilla wyczytała w gazetce, bądź co bądź modowej, jaką to burzę wywołała wypowiedź niejakiej Muchy o nagości dzieci na plaży. Zdaniem owej celebrytki jak zwykle problem tkwi w rodzicach, bo jak śmiemy wzbraniać maluchom negliżu na plaży i innych miejscach wakacyjnej ekstrawagancji. Jak sobie taka Mucha czy inna ćma chce dzieciaki wystawiać na pastwę natrętnych spojrzeń, nie do końca pewnych towarzyszy urlopowiczów to proszę bardzo. Mamilla nie zamierza pęsetą wydłubywać ze Steffowych wałeczków przypadkowych pamiątek, po wakacyjnym wypadzie nad jezioro. Wystarczy że maluchy są narażone na brak rodzicielskiej wyobraźni w innych kwestiach np bezpieczeństwa.
No i tak oto, o bezpieczeństwie maluchów w czasie wyjazdów, raczej postów jak na lekarstwo ( tak ostrożnie szacuje Mamilla, bo osobiście na żaden się nie natchnęła).
Mamilla napisze więc kilka słów anty - wakacyjno wyjazdowych.
1. Nie pilnujta dzieci swych! Nigdzie! Na plaży, basenie - o pilnowania jest ratownik, czyż nie? W górach taternicy, na placu zabaw Pani Jadzia spod szóstki.
2. Nie chrońcie dzieci przed słońcem. Maluchy też lubią być spalone na skwarkę. Przecież każdy lubi się wygrzewać na 40* patelni, bez możliwości uniknięcia raka skóry i zmarszczek przed 30stką.
3. Nie zabierajcie na spacery wody dla malucha. Im mniej wypije, tym mniej się spoci.
4. Pamiętaj! Maluch powinien mieć jedną warstwę ubrań na sobie więcej niż dorosły! Pod spodenki załóż dziecku rajstopy, pod pieluchę ceratę. Ewentualnie przykryj niemowlaka polarowym kocem. Potówki, odparzenia, poparzenia, udary i omdlenia to nic takiego!
5. Zamknij dziecko w aucie, po co ma Ci jęczeć w trakcie zakupów? Zaprowadź w skwar do Kościoła i każ stać godzinę w miejscu, i Ty skorzystasz i inni wierni...
6. Postaw na bycie trendi! Nie ważne że maluch wiszący na drabinkach świeci gołą pupą! Tutu jest w modzie!
7. Grilluj z maluchem! Do rana! Nakarm kiełbachą i napój cydrem! Niech spróbuje potęgi wakacji ;)
To tak z racji braku humoru Mamillowego i irytacji w sprawie wakacji ;)
wtorek, 5 sierpnia 2014
Jak Niemcy wychowują dzieci...
Jak Niemcy wychowują dzieci? Tegoż oto Mamilla nie dowiedziała się jeszcze, choć zsyłka na obczyznę trwa już ponad miesiąc. Pomimo wielkich zmian w życiu Steff i Mamilli, obie nie odpuszczają i idą swoim trybem i przyjętymi zasadami bytowania. Teoretycznie w DE maluchy mogą iść do przedszkola od 3 lub 4 roku życia, do żłobka pewnie od 4 dnia ;) Ale jak to jest w praktyce?
Po organizacji osobistej piaskownicy i innych bajerów przydomowych, Mamilla w końcu odkryła po ponad mc (!) że na sąsiednim osiedlu są dwa(!) place zabaw. Ba! Mamy park z fontanną, ścieżki rowerowo spacerowe, rzekę, kawałek lasu, kilka stadnin i innych bajerów. Tylko kurna dzieci brak! No bez jaj.... Co jak co ale Mamilla dzieciaka rozpoznać umie. Polacy są . Najczęściej spotykani przedstawiciele Polonii spotykani są w położonym niedaleko Lidlu. Dzieci dalej brak... Można spotkać przedstawicieli mniejszości narodowych tzw. potocznie i obraźliwie Rumunów, Rosjan... Maluchów tam od groma. Bo i oni w Niemczech siedzą całymi rodzinami. Dzieci Polskich brak.
No ale wracając do placów zabaw. W Polsce Mamilla dostawała kuwicy jak miała wziąć Steff na plac zabaw. Dzieci tam jak mrówków. Nianiek, matek, babek... Nie zależnie od pory dnia i pogody. Szarpać się trzeba było o zabawki i napominać o opamiętanie wredne małoletnie krasnale.
W Niemczech dzieci nima. Plac zabaw pusty, niezależnie od pory dnia. Brak opiekunek, ciumkających babek. Kilka razy udało się Mamilli podpatrzeć jak do sąsiadki młoda kobieta co raz podrzuca malucha w rannych godzinach i zabiera koło południa. Czyli jakie maluchy jednak są. Tyle że jakoś tak w ukryciu, cichaczem sobie żyją...
No niestety, z tego co Mamilla podejrzała i zaobserwowała na ulicach i w sklepach, niemieckie maluchy są takie hm... spokojne. Większość dnia spędzają w drodze - na rowerze z mamą, w samochodzie z tatą, w żłobku wraz z innymi maluchami na spacer jadą wielkim drewnianym wozem. Konfrontacja takiego malucha ze Steff, nie byłaby przyjemna. Steff jest dzieckiem aż nadto absorbującym i żywym. Cwanym i z charakterkiem. Chowanie Steff w domu nie zdało by egzaminu. Albo Mamilla by padła z wycieńczenia i nerwów, albo Steff rozniosła by chawirę w pył. W sumie już poczęła prace rozbiórkowe, wydłubawszy dwie dziury paluchem w ścianie. Ściany mamy chyba z gipsu plastycznego.
Zostając w DE na dłużej Mamilla musi wziąć pod uwagę pomysł własno"ręczego" stworzenia Steff towarzystwa, za które za kilkanaście lat już na bank nie będzie taka wdzięczna staruszkom ;)
No ale tym czasem powoli Mamilla zbiera klamoty i jutro wyrusza z familją na małe "wakacje" w Polsce :)
Po organizacji osobistej piaskownicy i innych bajerów przydomowych, Mamilla w końcu odkryła po ponad mc (!) że na sąsiednim osiedlu są dwa(!) place zabaw. Ba! Mamy park z fontanną, ścieżki rowerowo spacerowe, rzekę, kawałek lasu, kilka stadnin i innych bajerów. Tylko kurna dzieci brak! No bez jaj.... Co jak co ale Mamilla dzieciaka rozpoznać umie. Polacy są . Najczęściej spotykani przedstawiciele Polonii spotykani są w położonym niedaleko Lidlu. Dzieci dalej brak... Można spotkać przedstawicieli mniejszości narodowych tzw. potocznie i obraźliwie Rumunów, Rosjan... Maluchów tam od groma. Bo i oni w Niemczech siedzą całymi rodzinami. Dzieci Polskich brak.
No ale wracając do placów zabaw. W Polsce Mamilla dostawała kuwicy jak miała wziąć Steff na plac zabaw. Dzieci tam jak mrówków. Nianiek, matek, babek... Nie zależnie od pory dnia i pogody. Szarpać się trzeba było o zabawki i napominać o opamiętanie wredne małoletnie krasnale.
W Niemczech dzieci nima. Plac zabaw pusty, niezależnie od pory dnia. Brak opiekunek, ciumkających babek. Kilka razy udało się Mamilli podpatrzeć jak do sąsiadki młoda kobieta co raz podrzuca malucha w rannych godzinach i zabiera koło południa. Czyli jakie maluchy jednak są. Tyle że jakoś tak w ukryciu, cichaczem sobie żyją...
No niestety, z tego co Mamilla podejrzała i zaobserwowała na ulicach i w sklepach, niemieckie maluchy są takie hm... spokojne. Większość dnia spędzają w drodze - na rowerze z mamą, w samochodzie z tatą, w żłobku wraz z innymi maluchami na spacer jadą wielkim drewnianym wozem. Konfrontacja takiego malucha ze Steff, nie byłaby przyjemna. Steff jest dzieckiem aż nadto absorbującym i żywym. Cwanym i z charakterkiem. Chowanie Steff w domu nie zdało by egzaminu. Albo Mamilla by padła z wycieńczenia i nerwów, albo Steff rozniosła by chawirę w pył. W sumie już poczęła prace rozbiórkowe, wydłubawszy dwie dziury paluchem w ścianie. Ściany mamy chyba z gipsu plastycznego.
Zostając w DE na dłużej Mamilla musi wziąć pod uwagę pomysł własno"ręczego" stworzenia Steff towarzystwa, za które za kilkanaście lat już na bank nie będzie taka wdzięczna staruszkom ;)
No ale tym czasem powoli Mamilla zbiera klamoty i jutro wyrusza z familją na małe "wakacje" w Polsce :)
czwartek, 31 lipca 2014
Słodkości...
Mamilla do wylewnych nie należy, przynajmniej w kwestii publicznego okazywania uczuć. Miźianie publiczne z małżem? O nie... Małż jeszcze bardziej wstrzemięźliwy w tej kwestii niż Mamilla. Więc pytanie nasuwa się samo. Skąd Steff ostatnio odnajduje w sobie pokłady czułości?
Odkąd Mamilla wzięła dziecię swę i dupsko w troki i opuściła wygodne gniazdo rodzinne, Steff zmieniła się nie do poznania...Bardziej do Gniezna. Jakieś takieś Mamillowe dziecię stało się bardziej hm...Przytulne. Ba! Domaga się czułości od matki swej i łojca swego!
Usypianie to niekończąca się sesja tulenia, lulania, miźiania i buziakowania. Steff głaszcze ledwo przytomną Mamillę po buźce, po czym wpija się usteczkami i policzek Mamillowy. I bach! Leży 10kg kloc na matce. Odpycha się nogami zapartymi o łóżko i buja w tę i nazad, ciągle leżąc na Mamilli, czego efektem jest przyprawiające o chorobę morską kołysanie. Mamilla bierze gada na łapska, układa na kolanach. Przytulak już wyciąga małe łapeczki i ciągnie Mamillę za szyję do siebie. Mamilla traci oddech po 10sek, Tulaczek nie odpuszcza. Mamilla chce odetchnąć, gad głośnym skrzekiem zaprzecza, tuli się dalej. Mamilla umiera z duchoty, przecież małe to to, a tyle ciepła wytwarza. Próba odłożenia do łóżeczka kończy się lamentem, jakby Mamilla co najmniej chciała pozostawić swą pierworodną na pastwę wilków w ciemnym lesie. Troll znów próbuje zgładzić Mamillę uczuciem swym, nieposkromionym. Małe rączki tym razem grzebią w matcynym zdechłym dekoldzie. Dekolt Mamillowy sięga już pępka, a Steff z lubością ugniata wałeczki tłuszczyku, sycząc rozkosznie przez smoka w paszczce. Nagle coś sobie gad przypomina, łapą wskazuje na łóżeczko, po chwili zestaw obowiązkowy do spania w postaci dwóch królików, miśka w piżamce, słonika z szeleszczącymi uszami i miśka polarnego ląduje w Mamillowym łóżku. No klękajta narody! Jak z tym spać? Ba! Każdego całować Gad każe! Co za ironia... I jeszcze głaskaj Gada po główce. Ręców mało, nogów też. Po godzinie koniec sesji dopieszczania, w końcu gad odpuszcza i zasypia.
W ostatnim czasie Mamilla musi uważać też podczas wszelakich prac nizinnych, czyt. zmywanie podłogi na klęczkach, tudzież zbieranie rozgniecionego żarcia na kucaka. W każdej chwili matka może spodziewać się ataku z zaskoczenia małej Gadziny. Rzuca się to, znieacka i wpaja z chichotem w plecy, tarmosi za włosy. Zawał murowany.
Zwierzyniec pluszakowy niema teraz lekko, Steff na zmianę przytula i całuje do znudzenia wszystkie kudłacze. Każdy z osobna, lub też w grupie może liczyć na małą przejażdżkę lalkowym wózkiem, czy też na honorowe miejsce na stoliku podczas pory posiłku.
Nawet Mamilla by nie narzekała, na cała słodką sytuację, bo w sumie fajne to to się zrobiło, takie przytulaśne i całuśne. Ale gorzej jak taki Gad ma ochotę na małe co nieco w 30* upale, albo jak akurat Mamilla zmywa gary a małpiatka wiesza się na nogawicy, klepiąc lament świętokrzyski. A weź na to podnieś głos. Łoooo... Wtedy to jest obraza majestatu, dziecko się Mamilli i wrażliwe na tym punkcie zrobiło. A jak przychodzi co do czego to i tak ciągle Steff ma problemy ze słuchem. Oj pardoł! Ze słuchaniem ;) W szczególności Matki. Takie to bydle czwane...
Ps. Steff stuknęło 16miesieców. Radykalnie zmienił się skład zębów z pojedynczych sztuk na 12sztuk! Tyle przynajmniej Mamilla widzi, bo wymacać o za duże ryzyko. Ciuchy bez zmian, jeszcze wchodzi w 74 ale i 80 są ok jeśli mają krótki rękaw, lub nogawki ;) Najnowsza umiejętność to zdolność dzwonienia z golarki elektrycznej oraz wyostrzenie się specyficznego poczucia humoru. Śmiech wywołuje u Steff wizerunek uśmiechniętej kobity na książce do nauki niemieckiego.
Kilka fot z serii " Ze starymi się nie pozuje..."
No i "Alo, alo? Golarz Filip?"
Odkąd Mamilla wzięła dziecię swę i dupsko w troki i opuściła wygodne gniazdo rodzinne, Steff zmieniła się nie do poznania...Bardziej do Gniezna. Jakieś takieś Mamillowe dziecię stało się bardziej hm...Przytulne. Ba! Domaga się czułości od matki swej i łojca swego!
Usypianie to niekończąca się sesja tulenia, lulania, miźiania i buziakowania. Steff głaszcze ledwo przytomną Mamillę po buźce, po czym wpija się usteczkami i policzek Mamillowy. I bach! Leży 10kg kloc na matce. Odpycha się nogami zapartymi o łóżko i buja w tę i nazad, ciągle leżąc na Mamilli, czego efektem jest przyprawiające o chorobę morską kołysanie. Mamilla bierze gada na łapska, układa na kolanach. Przytulak już wyciąga małe łapeczki i ciągnie Mamillę za szyję do siebie. Mamilla traci oddech po 10sek, Tulaczek nie odpuszcza. Mamilla chce odetchnąć, gad głośnym skrzekiem zaprzecza, tuli się dalej. Mamilla umiera z duchoty, przecież małe to to, a tyle ciepła wytwarza. Próba odłożenia do łóżeczka kończy się lamentem, jakby Mamilla co najmniej chciała pozostawić swą pierworodną na pastwę wilków w ciemnym lesie. Troll znów próbuje zgładzić Mamillę uczuciem swym, nieposkromionym. Małe rączki tym razem grzebią w matcynym zdechłym dekoldzie. Dekolt Mamillowy sięga już pępka, a Steff z lubością ugniata wałeczki tłuszczyku, sycząc rozkosznie przez smoka w paszczce. Nagle coś sobie gad przypomina, łapą wskazuje na łóżeczko, po chwili zestaw obowiązkowy do spania w postaci dwóch królików, miśka w piżamce, słonika z szeleszczącymi uszami i miśka polarnego ląduje w Mamillowym łóżku. No klękajta narody! Jak z tym spać? Ba! Każdego całować Gad każe! Co za ironia... I jeszcze głaskaj Gada po główce. Ręców mało, nogów też. Po godzinie koniec sesji dopieszczania, w końcu gad odpuszcza i zasypia.
W ostatnim czasie Mamilla musi uważać też podczas wszelakich prac nizinnych, czyt. zmywanie podłogi na klęczkach, tudzież zbieranie rozgniecionego żarcia na kucaka. W każdej chwili matka może spodziewać się ataku z zaskoczenia małej Gadziny. Rzuca się to, znieacka i wpaja z chichotem w plecy, tarmosi za włosy. Zawał murowany.
Zwierzyniec pluszakowy niema teraz lekko, Steff na zmianę przytula i całuje do znudzenia wszystkie kudłacze. Każdy z osobna, lub też w grupie może liczyć na małą przejażdżkę lalkowym wózkiem, czy też na honorowe miejsce na stoliku podczas pory posiłku.
Nawet Mamilla by nie narzekała, na cała słodką sytuację, bo w sumie fajne to to się zrobiło, takie przytulaśne i całuśne. Ale gorzej jak taki Gad ma ochotę na małe co nieco w 30* upale, albo jak akurat Mamilla zmywa gary a małpiatka wiesza się na nogawicy, klepiąc lament świętokrzyski. A weź na to podnieś głos. Łoooo... Wtedy to jest obraza majestatu, dziecko się Mamilli i wrażliwe na tym punkcie zrobiło. A jak przychodzi co do czego to i tak ciągle Steff ma problemy ze słuchem. Oj pardoł! Ze słuchaniem ;) W szczególności Matki. Takie to bydle czwane...
Ps. Steff stuknęło 16miesieców. Radykalnie zmienił się skład zębów z pojedynczych sztuk na 12sztuk! Tyle przynajmniej Mamilla widzi, bo wymacać o za duże ryzyko. Ciuchy bez zmian, jeszcze wchodzi w 74 ale i 80 są ok jeśli mają krótki rękaw, lub nogawki ;) Najnowsza umiejętność to zdolność dzwonienia z golarki elektrycznej oraz wyostrzenie się specyficznego poczucia humoru. Śmiech wywołuje u Steff wizerunek uśmiechniętej kobity na książce do nauki niemieckiego.
Kilka fot z serii " Ze starymi się nie pozuje..."
No i "Alo, alo? Golarz Filip?"
Subskrybuj:
Posty (Atom)