Jak wiecie moje drogie, przychodzi taki czas, w którym warto rozważyć ważną kwestię. A mianowicie kwestię wyprowadzki z małżeńskiej sypialni. Dlaczego? A dla wygody, komfortu, spokoju i intymności... Tylko jak wykonać taką operację? Mamilla głowi się już któryś dzień z kolei. W dzień odchodzi od tej myśli, w nocy budzona jękami stękami i setką innych odgłosów kotułmaniny klnąc pod nosem przysięga że kolejnego dnia wyrąbie starego z małżeńskiej sypialni. Otóż to! Rzecz w tym że stary zawadza Mamilli w sypialni. Ba! Przeszkadza w nocnej egzystencji dziecku i umęczonej żonie. Nie ważne że stary przecież wyspać się musi bo od rana ciepie w pracy, na to cudowne dojczlandzkie więzienie, w którym Mamilla ni jak odnaleźć się nie umie...
Trollson pierwszy zapada w nocny letarg. Po jakimś czasie do legowicha hucznie zwanego "sypialnią" wtacza się Mamilla. Mamilla raz, dwa ułożona do spania. Kij z tym że pozycja niewygodna, ważne żeby położyć się bezszelestnie i szybko, bo każdy dodatkowy, nieznany Trollsonowi dźwięk wzbudzi nie Daj Boże ciekawość małych czujnych uszek i du... ze spania. Procedurę usypiania Steff należałoby zacząć od początku tj. zmiana pieluchy, butla, lulanko, szukanie smoka, lulanie starty misiów i innych włochatych frajerzynów czekających na tulanko w rogu łóżeczka. Ogólnie godzina przeznaczona na relaks w formie przerobienia zaległości w czytaniu sprośnych książek poszłaby w cholirę.
No ale... Skrzypnięcie drzwiami. Do sypialni wtacza się stary. Bose nogi przyklejają mu się do paneli. Ćlapppp, ćlapppp... ćlapppp - że niby jak idzie wolniej, to jest ciszej. Steff robi obrót w łóżeczku. Stary nieruchomieje z jednym kopytem nad łóżkiem, gotowym do zanurzenia w kołdrze. Oczy Mamilli świdrują starego. No! Chwila lęku, nic się nie dzieje. Stary niby najciszej jak umie wtacza się do łóżka. Skrzyp! Skrzzzzyyyyypppp!!! SKRZYYYPPP!!! Stary się mości, poprawia poduszkę, nakrywa kołdrą... Jak na złość sprężyny w materacu po jego stronie, tak jakby szybciej się wysłużyły. W końcu opada na poduszkę. Nie to nie ta pozycja, obrót, noga do góry. SKRZYPPP!!! Poduszka nie tak leży. SKrzyppp... Stary leży - pozycja jak do trumny. Mamillę aż korci, żeby wsadzić mu świeczkę w łapska i nogami do przodu wynieść z sypialni. Ale nie, stary jeszcze nie padł, bo podnosi się i niby szeptem ogłuszającym Mamillę pyta: " rozmroziłaś mi wędlinę na jutro?". Nie no tego za wiele... Steff kwęka i siada na środku łóżeczka. Ale po chwili bezwładnie opada na poduszkę. Stary z miną spaniela potulnie zamyka się i udaje że nie pytał o nic.
Mamilla bezszelestnie wyciąga spod łóżka książkę. Dochodzi do końca pierwszego zdania i słyszy świst. To śwista małż. Po chwili do świstu dołącza gulgotanie. Raz, drugi... Jeb! Stary dostał z łokcia i potulnie przewraca się plecami do Mamilli. Sapie... Ale już nie gulgocze. Nagle zrywa się i przekręca na brzuch. Wrrr... Mamilla zaraz wściku dupy dostanie. Odkłada książkę. Gasi światło bo już nie może znieść widoku tej łóżkowej akrobatyki. Już prawie zasypia, gdy czuje że na jej głowie ląduje małżowa łapsko. Z irytacją strąca balast, ale to tylko pogarsza sytuację bo stary znów się kokosi. Z łóżeczka dobiega kwęk... Mamilla zapala lampkę. Na odległość kontroluje zawartość łóżeczka - niby jest ok. Już ma gasić światło gdy słyszy za plecami: " weź już gaś i idź spać. Później mówisz że niewyspana jesteś...". Jak nic wyprowadzka musi być!
Hahaha a ja myślałam, że Ty dziecko chcesz z sypialni wyprowadzić, a to stary zawadza :D
OdpowiedzUsuńJa tak samo pomyślałam :D
UsuńU nas było dokładnie to samo, w efekcie nikt się nie wysypiał. M. uważał, że jest bez winy, Fi marudził przez cały dzień, a ja chodziłam wściekła. Ja zaczęłam od wyprowadzenia z sypialni Filipa i powiem Ci, że poskutkowało. Przynajmniej on przesypia noce;) A ja i tak cierpię na ciążową bezsenność więc chrapy i sapy męża jakoś mi nie przeszkadzają, choć czasem przywalę mu z łokcia, jak zaczyna przesadzać.
OdpowiedzUsuńKurna, mam to samo! Tyle, że ja sie nie cyrtole tylko Starego wypierdzielam do drugiego pokoju.
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie rozumiem dlaczemu sprężyny po stronie Twojego i mojego dziada skrzeczą bardziej... no nie czaję tego :/
Hahaha szczery uśmiech gości na mojej twarzy :))) Aż czuję ulgę, że po urodzeniu syna mąż potulnie, z własnej nieprzymuszonej woli przeniósł się do drugiego pokoju z córką i mam sypialnię (oraz sprośne książki) dla siebie :D
OdpowiedzUsuńOesu, żebyś słyszała jak Rak napieprza szafkami w kuchni, kiedy wstaje do roboty... Może mogliby zamieszkać razem?!
OdpowiedzUsuń