A raczej szczeniakowe, no ale chyba tak się nie mówi. Ale dosłownie, dziś Steff miała szczeniakowy wybryk. Już wcześniej Mamilli walnęła dwie czy trzy takie niespodziewajki. Dobrze że na podłogę... Choć raz do łóżeczka... Czyli wietrzenie dupska jeszcze długo będzie zawieszone.
Mamilla wcale nieudolna nie jest. Steff złośliwa może i też nie... Ale jak jest okazja uciec z goła dupcią to ucieka, no i zdarza się że ucieknie troszkę dalej i Mamilla nie zdąży pokrowca na tyłek założyć dziecku, dziecko kuca i ło... kałuża! Mamilla ledwo dobiega aby uchronić Trollikową łapkę przed "myju myju".
Dziś Trollson z rana sikał i sikał... Mamilla gaciorków dziecku nie nałożyła a tu już znów mokro. Po czwartej zmianie Mamilla z rezygnacją poddała się na 3 minuty. O te trzy minuty Mamilla się spóźniła, na podłodze za Steff pojawił się czekoladowy kopczyk. Kurde. Czy Mamilla ma dziecko czy szczeniaka? Jak tak dalej pójdzie to w mieszkaniu zagoszczą papierowe dywany, albo Steff dostanie pieluchy dla dorosłych, żeby starczyło na cały dzień. O!
I jak gdyby nigdy nic...
piątek, 31 stycznia 2014
czwartek, 30 stycznia 2014
Takie grzeczne dziecko mam...
Mamilla od jakiegoś czasu namiętnie dokumentuje zbrodniczą działalność córki swej. Tak na wszelki wypadek... Jakby doszło do naruszenia prawa czy też innych odchyleń na tle współżycia rodzinnego. Kto wie, nie daj Boże kiedyś dowody zbrodni trafią na wokandę...
A takie grzeczne dziecko miała Mamilla... Jakieś 10mc temu, i to nie zawsze ;)
A teraz porcja foto-relacji ze zbrodniczej działalności bardzo małoletniej Stefanii J. ;)
Może kawusię ze śmietanką ? ;>
Dla sprostowania... Kurczaków nie posiadamy...
Tak się demontuje zabezpieczenia z szafek...
Przegląd chemii domowo-łazienkowej...
Nawet spać trzeba z bajerami, bo inaczej nuuuda...
Coby matka se nie pooglądała w spokoju...
A takie grzeczne dziecko miała Mamilla... Jakieś 10mc temu, i to nie zawsze ;)
A teraz porcja foto-relacji ze zbrodniczej działalności bardzo małoletniej Stefanii J. ;)
Może kawusię ze śmietanką ? ;>
Dla sprostowania... Kurczaków nie posiadamy...
Tak się demontuje zabezpieczenia z szafek...
Przegląd chemii domowo-łazienkowej...
Nawet spać trzeba z bajerami, bo inaczej nuuuda...
Coby matka se nie pooglądała w spokoju...
Zastępstwo za "moka" musi być... |
środa, 29 stycznia 2014
Gdy dziecko śpi...
Macie tak czasem, że gdy już w końcu mały srajdek pójdzie spać "na noc" to zaczynacie być niegrzeczne?
Mamilla jest baaardzo niegrzeczna... Takich wyskoków Mamilla już dawno nie miała. Musi ostatnio to jak jeszcze brzuch był tylko do narzekania na wałki tłuszczu, jeszcze przed okresem wylęgu.
Teraz Mamilla znów psoci. Wieczorami gdy już jest prawie pewna że Trollson śpi jak suseł, nakarmiony po brzegi i z suchą kuwetą przy dupce, otulony króliksonami, zaczyna balangę...
Otwiera laptopa i otwiera wińsko! Tak durnowata matka chleje jak dziecko śpi! BA! Wypija całą lampkę wina, wina musującego lub drinka z kieliszka jakiejś nalewki. Szaleństwo! A jaki dreszczyk emocji tym poczynaniom Mamillowym towarzyszy, bo to tak fajnie się poczuć jak Agnieszka Lubicz, której kurator do domu wkroczył kiedy, to zaniedbała swe dziecko jedyne racząc się kieliszkiem wina ze swą siostrą. Taka sytuacja.
Mamilla nie raz dała ładnie w palnik. Nie raz nie do końca prowadziła się ładnie. Wiadomo, młodym się było. Teraz z racji bycia starą matkowo-mężatą krową z masą ciężkich decyzji i obowiązków na głowie, Mamilla tylko marzy czasem o tym okrutnym kacu. Sączy kieliszek wina przez 3h jakby to była ostatnia rzecz na ziemi jakiej może spróbować. Taka Mamilla nie grzeczna bywa... Ale tylko jak w domu ktoś jeszcze jest, tak na wszelki wypadek, bo choć Mamilla durna to rozumu jakieś ostatki ma.
Jak to człowiek posiadając dzieci zaczyna doceniać takie maleńkie przyjemności ;)
Ps. Wino dziś pije Mamilla, z chęcią by i poczęstowała, ale są i skutki uboczne... Zawsze po takich relaksach MAmilla zapomina że godzinę czy dwie wcześniej zaczęła malować paznokcie i siedzi taka bida z jedną ręką jak od manicurzystki a drugą cóż... Jak przyjdzie co do czego to Mamilla zmywa tą już pomalowaną bo na drugą zbrakło czasu. Jak zwykle ;/
Mamilla jest baaardzo niegrzeczna... Takich wyskoków Mamilla już dawno nie miała. Musi ostatnio to jak jeszcze brzuch był tylko do narzekania na wałki tłuszczu, jeszcze przed okresem wylęgu.
Teraz Mamilla znów psoci. Wieczorami gdy już jest prawie pewna że Trollson śpi jak suseł, nakarmiony po brzegi i z suchą kuwetą przy dupce, otulony króliksonami, zaczyna balangę...
Otwiera laptopa i otwiera wińsko! Tak durnowata matka chleje jak dziecko śpi! BA! Wypija całą lampkę wina, wina musującego lub drinka z kieliszka jakiejś nalewki. Szaleństwo! A jaki dreszczyk emocji tym poczynaniom Mamillowym towarzyszy, bo to tak fajnie się poczuć jak Agnieszka Lubicz, której kurator do domu wkroczył kiedy, to zaniedbała swe dziecko jedyne racząc się kieliszkiem wina ze swą siostrą. Taka sytuacja.
Mamilla nie raz dała ładnie w palnik. Nie raz nie do końca prowadziła się ładnie. Wiadomo, młodym się było. Teraz z racji bycia starą matkowo-mężatą krową z masą ciężkich decyzji i obowiązków na głowie, Mamilla tylko marzy czasem o tym okrutnym kacu. Sączy kieliszek wina przez 3h jakby to była ostatnia rzecz na ziemi jakiej może spróbować. Taka Mamilla nie grzeczna bywa... Ale tylko jak w domu ktoś jeszcze jest, tak na wszelki wypadek, bo choć Mamilla durna to rozumu jakieś ostatki ma.
Jak to człowiek posiadając dzieci zaczyna doceniać takie maleńkie przyjemności ;)
Ps. Wino dziś pije Mamilla, z chęcią by i poczęstowała, ale są i skutki uboczne... Zawsze po takich relaksach MAmilla zapomina że godzinę czy dwie wcześniej zaczęła malować paznokcie i siedzi taka bida z jedną ręką jak od manicurzystki a drugą cóż... Jak przyjdzie co do czego to Mamilla zmywa tą już pomalowaną bo na drugą zbrakło czasu. Jak zwykle ;/
wtorek, 28 stycznia 2014
Tak me dziecko chodzi, o!
Obiecałam więc pokazuję jak mój Trollson zasuwa ;)
Swego rodzaju perpetuum mobile, nigdy się nie męczy i nigdy nie zaprzestaje swych działań ;)
Ps. Radzę oglądać od 1:00 i przy wyłączonych głośnikach :D Za rodzinę i jej działania nie odpowiadam ;P
Swego rodzaju perpetuum mobile, nigdy się nie męczy i nigdy nie zaprzestaje swych działań ;)
Ps. Radzę oglądać od 1:00 i przy wyłączonych głośnikach :D Za rodzinę i jej działania nie odpowiadam ;P
niedziela, 26 stycznia 2014
10 mc stuknęło!
Tak tak... Steff się starzeje, niestety Mamilla też. O to, od pamiętnego wielkiego wydarzenia, jakoś nieodzownie kojarzącego się Mamilli z bólem pewnej części ciała minęło dziś 10 miesięcy.
No więc z okazji kolejnej miesięcznicy Stefanii Józefiny, mały bilansik.
1. Steff ma 10mc, ok 74cm wzrostu i ok 9kg wagi - ile dokładnie dowiemy się w lutym :)
Ma dwa zęby. Trzeci w drodze, dziś go Mamilla odkryła, o dziwo będzie to górna prawa dwójka...
2. Panienka opanowała już sztukę chodzenia, powoli udoskonala tą sztukę w kierunku biegu, coraz rzadziej używa metody czworonożnej poruszania się.
3. Potrafi w pionie bujać się na boki w rytm muzyki.
4. Ulubioną zabawą Steff jest wywalanie wszystkiego ze wszystkiego ogólnie rzecz biorąc... Hitem ostatniego miesiąca są ciągle zapałki babki.
5. Steff nie poczyniła za bardzo postępów w mowie, za to drze się i wykłóca prawie jak matka i babka razem wzięte, szczególnie jeśli czegoś jej się zabrania.
6. Opanowane ostatnio sztuczki to: ucieczka przed matką, ganianie kotów, pokazywanie i grożenie paluchem, szczypanie matki i wygwizdywanie powietrza buzią, sępienie żarcia od każdego kto je oraz wymuszanie na smutną minę i kwęk.
7. Steff wstaje raz w nocy na butlę. No powiedzmy że w nocy bo to przeważnie koło 5, 6 rano... Dla Mamilli od urodzenia Steff to ciągle noc :) Poza tym przesypia pi razy drzwi 12h ciągiem.
No i chyba wsio ;) Mamilla jest dumna z hodowli takiego osobistego trolla ;)
No i wspomnień czar... Steff jeszcze w szpitalu...
2h po porodzie...
Druga doba :)
No więc z okazji kolejnej miesięcznicy Stefanii Józefiny, mały bilansik.
1. Steff ma 10mc, ok 74cm wzrostu i ok 9kg wagi - ile dokładnie dowiemy się w lutym :)
Ma dwa zęby. Trzeci w drodze, dziś go Mamilla odkryła, o dziwo będzie to górna prawa dwójka...
2. Panienka opanowała już sztukę chodzenia, powoli udoskonala tą sztukę w kierunku biegu, coraz rzadziej używa metody czworonożnej poruszania się.
3. Potrafi w pionie bujać się na boki w rytm muzyki.
4. Ulubioną zabawą Steff jest wywalanie wszystkiego ze wszystkiego ogólnie rzecz biorąc... Hitem ostatniego miesiąca są ciągle zapałki babki.
5. Steff nie poczyniła za bardzo postępów w mowie, za to drze się i wykłóca prawie jak matka i babka razem wzięte, szczególnie jeśli czegoś jej się zabrania.
6. Opanowane ostatnio sztuczki to: ucieczka przed matką, ganianie kotów, pokazywanie i grożenie paluchem, szczypanie matki i wygwizdywanie powietrza buzią, sępienie żarcia od każdego kto je oraz wymuszanie na smutną minę i kwęk.
7. Steff wstaje raz w nocy na butlę. No powiedzmy że w nocy bo to przeważnie koło 5, 6 rano... Dla Mamilli od urodzenia Steff to ciągle noc :) Poza tym przesypia pi razy drzwi 12h ciągiem.
No i chyba wsio ;) Mamilla jest dumna z hodowli takiego osobistego trolla ;)
No i wspomnień czar... Steff jeszcze w szpitalu...
2h po porodzie...
Druga doba :)
sobota, 25 stycznia 2014
Refleksja po wychodnym...
Mamilla dnia minionego dostała wychodne. Ba! W sumie nie dostała tylko wymusiła. Sytuacja poważna wymuszenia wymagała, wizyta u dentysty Mamillę wzywała.
Wizyta 15 min trwała, ale coby wykorzystać dobroć matki swej, która zgodziła się zająć małym podrzutkiem, Mamilla "poszła w tango". Pierwszy raz od dłuższego czasu Mamilla wypuściła się w miasto. Wiadomo nie dla przyjemności ale za potrzebą. Zima nastała sroga, Mamilla butów nima. Mamilla zakupów nie lubi, nie lubi centrów handlowych i innych takich dziwnych tworów współczesnej cywilizacji. Zakup butów okazał się złem koniecznym, a że niby teraz posezonowe wyprzedaże, to miało być trochę przyjemniej. Nie było wcale przyjemniej.
Właśnie w takich miejscach Mamilla czuje się jak dinozaur, w iście zabytkowym wydaniu.
Lubelskie CH Plaza z każdej strony jest oblegane przez młodzież małoletnią wszelkiej maści i płci, czasem nawet nie młodzież a dzieciarnię. Oczywiście wcale nie z potrzeby zakupu czegokolwiek, wspomniana latorośl lgnie do tego miejsca jak pszczoły do miodu, ale z potrzeby lansu. Lans to jest to co jednoczy tych młodych ludzi. Modne ciuchy, drogie komóry, tony makijażu, wszystko okraszone ciężką pracą rąk rodziców owych dzieciaków. To ostatnie Mamilla odkryła gdy oglądała buciory w jednym z młodzieżowych sklepów. Dwie mega modne laleczki, na oko 18letnie, na papier może po 14 lat, rozmawiały na temat wyprzedawanych w sklepie ciuchów, kwitując cała dyskusję słowami "weź... tylko stówę mi matka dała i myśli że coś za to kupię...". Obserwując jak zadziornie owe dziewczyny paradują po sklepie, wybierają, przymierzają i nie kupują Mamilla zrozumiała. Tu się nie przychodzi na zakupy. Mamilla się pomyliła. To miejsce jest po to żeby się polansować, poszwędać, poobgadywać kogo się da, pokazać się koleżankom, pochwalić się czymkolwiek no i ponarzekać na tych starych którzy całe dnie zapierniczają ciężko na przyjemności swoich pociech. Cóż takie życie. W jednej chwili filmowa wizja Pani Rosłaniec stanęła Mamilli przed oczami i bam! Stała się rzeczywistością. Galerianka tu, galerianka tam... Kurcze same galerianki... Aż strach pomyśleć co się dzieje na parkingu pod Plazą.
Mamilla sprzątnęła z półki dwie pary przecenionych buciorów, za obie pary płacąc aż 89,98 - taka promocja i żeby dłużej nie rozwijać w głowie wizji zakupów za czyny lubieżne udała się do wyjścia. Jeszcze wracając komunikacją miejską do domku Mamilla długo rozkminiała o co chodzi tym dzisiejszym małolatom. Mają wszystko. Rodzice kupią, rodzice dadzą, jeszcze po główce poklepią że dzieciaka mają z głowy na pół dnia albo i na cały a tym wciąż mało i mało i źle... Nic się nie liczy, tylko lans, ciuchy, coś wypić, coś wypalić i party do rana, a szkoła? A obowiązki? Niech się w ogóle wszyscy cieszą że którekolwiek z tych maluchów raz na jakiś czas odwiedzi "budę".
Zaraz odezwą się głosy że Mamilla pisze jak stara ciotka. Może i stara. Bo właśnie Mamilla tak się czuje pośród tych dzieciaków. Niby różnica o jakieś pokolenie a może i nawet pół, a dwa różne światy. Mamilla małolata też była, ale miała zainteresowania, szanowała rodziców i ich pracę, na imprezy chodziła w soboty i do klubów a nie cały tydzień i do centrów handlowych.
Aż strach pomyśleć jak i gdzie będą się rozrywkować Mamillowe dzieci i ich pokolenie...
Wybaczcie Mamilli ale musiała. Zawsze po wizycie w takich miejscach Mamilla ma takie same spostrzeżenia, dlatego mija galerie handlowe z daleka, chyba że niema już wyjścia. Aż czasem chce się krzyknąć "Młodzieży! Co wy w głowach macie?!", "olać to..." to nie jest sposób na życie! A może...
Wizyta 15 min trwała, ale coby wykorzystać dobroć matki swej, która zgodziła się zająć małym podrzutkiem, Mamilla "poszła w tango". Pierwszy raz od dłuższego czasu Mamilla wypuściła się w miasto. Wiadomo nie dla przyjemności ale za potrzebą. Zima nastała sroga, Mamilla butów nima. Mamilla zakupów nie lubi, nie lubi centrów handlowych i innych takich dziwnych tworów współczesnej cywilizacji. Zakup butów okazał się złem koniecznym, a że niby teraz posezonowe wyprzedaże, to miało być trochę przyjemniej. Nie było wcale przyjemniej.
Właśnie w takich miejscach Mamilla czuje się jak dinozaur, w iście zabytkowym wydaniu.
Lubelskie CH Plaza z każdej strony jest oblegane przez młodzież małoletnią wszelkiej maści i płci, czasem nawet nie młodzież a dzieciarnię. Oczywiście wcale nie z potrzeby zakupu czegokolwiek, wspomniana latorośl lgnie do tego miejsca jak pszczoły do miodu, ale z potrzeby lansu. Lans to jest to co jednoczy tych młodych ludzi. Modne ciuchy, drogie komóry, tony makijażu, wszystko okraszone ciężką pracą rąk rodziców owych dzieciaków. To ostatnie Mamilla odkryła gdy oglądała buciory w jednym z młodzieżowych sklepów. Dwie mega modne laleczki, na oko 18letnie, na papier może po 14 lat, rozmawiały na temat wyprzedawanych w sklepie ciuchów, kwitując cała dyskusję słowami "weź... tylko stówę mi matka dała i myśli że coś za to kupię...". Obserwując jak zadziornie owe dziewczyny paradują po sklepie, wybierają, przymierzają i nie kupują Mamilla zrozumiała. Tu się nie przychodzi na zakupy. Mamilla się pomyliła. To miejsce jest po to żeby się polansować, poszwędać, poobgadywać kogo się da, pokazać się koleżankom, pochwalić się czymkolwiek no i ponarzekać na tych starych którzy całe dnie zapierniczają ciężko na przyjemności swoich pociech. Cóż takie życie. W jednej chwili filmowa wizja Pani Rosłaniec stanęła Mamilli przed oczami i bam! Stała się rzeczywistością. Galerianka tu, galerianka tam... Kurcze same galerianki... Aż strach pomyśleć co się dzieje na parkingu pod Plazą.
Mamilla sprzątnęła z półki dwie pary przecenionych buciorów, za obie pary płacąc aż 89,98 - taka promocja i żeby dłużej nie rozwijać w głowie wizji zakupów za czyny lubieżne udała się do wyjścia. Jeszcze wracając komunikacją miejską do domku Mamilla długo rozkminiała o co chodzi tym dzisiejszym małolatom. Mają wszystko. Rodzice kupią, rodzice dadzą, jeszcze po główce poklepią że dzieciaka mają z głowy na pół dnia albo i na cały a tym wciąż mało i mało i źle... Nic się nie liczy, tylko lans, ciuchy, coś wypić, coś wypalić i party do rana, a szkoła? A obowiązki? Niech się w ogóle wszyscy cieszą że którekolwiek z tych maluchów raz na jakiś czas odwiedzi "budę".
Zaraz odezwą się głosy że Mamilla pisze jak stara ciotka. Może i stara. Bo właśnie Mamilla tak się czuje pośród tych dzieciaków. Niby różnica o jakieś pokolenie a może i nawet pół, a dwa różne światy. Mamilla małolata też była, ale miała zainteresowania, szanowała rodziców i ich pracę, na imprezy chodziła w soboty i do klubów a nie cały tydzień i do centrów handlowych.
Aż strach pomyśleć jak i gdzie będą się rozrywkować Mamillowe dzieci i ich pokolenie...
Wybaczcie Mamilli ale musiała. Zawsze po wizycie w takich miejscach Mamilla ma takie same spostrzeżenia, dlatego mija galerie handlowe z daleka, chyba że niema już wyjścia. Aż czasem chce się krzyknąć "Młodzieży! Co wy w głowach macie?!", "olać to..." to nie jest sposób na życie! A może...
środa, 22 stycznia 2014
Osobisty E.T.
Czego Mamilla dziecka nie nauczy, na pewno wpadnie na to ukochany tatuś lub dziadek. Ponieważ tatuś Steffikowy na emigracji to pałeczkę przejął dziadek.
Najnowsza sztuczka Trollika? Grożenie. Nie słowne ale ręczne, palcowe. Słynne "nu nu" z użyciem palca wskazującego Steffi opanowała w 5min. Żeby było zabawniej wie dokładnie kiedy i w jakich okolicznościach unieść do góry paluchsona niczym E.T. wskazujący "dom". Dziecku ewidentnie spodobała się nowa umiejętność, często w późniejszym wieku karcona, bo takie paskudne "nu nu" czy pokazywanie paluchem Steff czyni co chwilę. A to dziadek krzywo się spojrzy i już "nu nu", a to coś się dziecku spodobało i już palcem pokazuje, ba! Mała coś broi i słyszy że nie wolno i już sama robi "nu nu". Stąd babka Steffikowa na swojego "robaczka" zaczęła mówić "mały E.T.".
Mamilla martwi się że Trollson lada chwila zwichnie sobie tego maleńkiego paluszka, bo potrafi stanąć na środku pokoju, zagapić się gdzieś w dal i bujać na boki z wyciągniętym paluszkiem ku górze. Widok niebywały, jedna z nielicznych chwil w których Steff jest spokojna.
Numer dnia Małego E.T. miał miejsce w kuchni, kiedy to Mamilla zmywała garki. Coby zająć przez chwilę Małego E.T. kursującego po całej kuchni i mieszającego w kocich miskach, Mamilla otworzyła skarbnicę rozrywki: szafkę kuchenną. Radość dziecka bezcenna, miski, plastikowe akcesoria kuchenne + najlepszy środek na kaca Mamillowego małża - zestaw zupek chińskich rozwalone po całej kuchni. Ale no stress... Ważne że Trollik pod kontrolą. Właśnie z rozmachem na podłogę spadła kolejna zupka kiedy to do kuchni wszedł dziadek. Trollik zdążył chwycić kolejnego chińczyka, ale gdy tylko zobaczył dziadka z szybkością światła wrzucił zupkę zpowrotem do szafki. Całość akcji zakończył stosownym do sytuacji "nu nu", tylko nie wiadomo czy dla dziadka przerywającego zabawę czy dla siebie za tą ekstra rozpierduchę ;) Dziadek tylko się roześmiał.
Troszkę mniej do śmiechu było Mamilli o 3ciej w nocy. Ze snu wyrwały Mamillę jak zwykle dochodzące z łóżeczka odgłosy tarzania się. Oto pociecha wstała na małe co nieco. Mamilla zapala lampkę a jej oczom ukazuje się w pierwszej kolejności maleńki paluch wskazujący skierowany w jej kierunku a za nim wyszczerzone dwa ząbki Steff siedzącej na środku pościeli. Widok przyprawiający o lekki zawał, nawet jeśli jest to osobiste prześliczne dziecko. Kurde no 3cia w nocy a tu w łóżeczku siedzi E.T. Co więcej, Mamilla daje dziecku "na sen" tzn butlę, a tu Trollik powoli, powoli wysuwa wstrętny maleńki paluszek i kieruje go w ledwo przytomne ślepia Mamillowe. Jedną ręką Mamilla trzyma dziecko, drugą butlę, więc paluch E.T. po długiej podróży bezbłędnie ląduje w Mamillowym ślepiu. Dziecko z radością na twarzy zasypia, paluch w końcu się męczy i opada, choć przez sen tak jakby chciał znów się unieść ku górze. Mamilla z załzawionym łokiem ląduje w końcu w łóżku, do snu mrucząc złowrogo pod adresem dziadka.
Najnowsza sztuczka Trollika? Grożenie. Nie słowne ale ręczne, palcowe. Słynne "nu nu" z użyciem palca wskazującego Steffi opanowała w 5min. Żeby było zabawniej wie dokładnie kiedy i w jakich okolicznościach unieść do góry paluchsona niczym E.T. wskazujący "dom". Dziecku ewidentnie spodobała się nowa umiejętność, często w późniejszym wieku karcona, bo takie paskudne "nu nu" czy pokazywanie paluchem Steff czyni co chwilę. A to dziadek krzywo się spojrzy i już "nu nu", a to coś się dziecku spodobało i już palcem pokazuje, ba! Mała coś broi i słyszy że nie wolno i już sama robi "nu nu". Stąd babka Steffikowa na swojego "robaczka" zaczęła mówić "mały E.T.".
Mamilla martwi się że Trollson lada chwila zwichnie sobie tego maleńkiego paluszka, bo potrafi stanąć na środku pokoju, zagapić się gdzieś w dal i bujać na boki z wyciągniętym paluszkiem ku górze. Widok niebywały, jedna z nielicznych chwil w których Steff jest spokojna.
Numer dnia Małego E.T. miał miejsce w kuchni, kiedy to Mamilla zmywała garki. Coby zająć przez chwilę Małego E.T. kursującego po całej kuchni i mieszającego w kocich miskach, Mamilla otworzyła skarbnicę rozrywki: szafkę kuchenną. Radość dziecka bezcenna, miski, plastikowe akcesoria kuchenne + najlepszy środek na kaca Mamillowego małża - zestaw zupek chińskich rozwalone po całej kuchni. Ale no stress... Ważne że Trollik pod kontrolą. Właśnie z rozmachem na podłogę spadła kolejna zupka kiedy to do kuchni wszedł dziadek. Trollik zdążył chwycić kolejnego chińczyka, ale gdy tylko zobaczył dziadka z szybkością światła wrzucił zupkę zpowrotem do szafki. Całość akcji zakończył stosownym do sytuacji "nu nu", tylko nie wiadomo czy dla dziadka przerywającego zabawę czy dla siebie za tą ekstra rozpierduchę ;) Dziadek tylko się roześmiał.
Troszkę mniej do śmiechu było Mamilli o 3ciej w nocy. Ze snu wyrwały Mamillę jak zwykle dochodzące z łóżeczka odgłosy tarzania się. Oto pociecha wstała na małe co nieco. Mamilla zapala lampkę a jej oczom ukazuje się w pierwszej kolejności maleńki paluch wskazujący skierowany w jej kierunku a za nim wyszczerzone dwa ząbki Steff siedzącej na środku pościeli. Widok przyprawiający o lekki zawał, nawet jeśli jest to osobiste prześliczne dziecko. Kurde no 3cia w nocy a tu w łóżeczku siedzi E.T. Co więcej, Mamilla daje dziecku "na sen" tzn butlę, a tu Trollik powoli, powoli wysuwa wstrętny maleńki paluszek i kieruje go w ledwo przytomne ślepia Mamillowe. Jedną ręką Mamilla trzyma dziecko, drugą butlę, więc paluch E.T. po długiej podróży bezbłędnie ląduje w Mamillowym ślepiu. Dziecko z radością na twarzy zasypia, paluch w końcu się męczy i opada, choć przez sen tak jakby chciał znów się unieść ku górze. Mamilla z załzawionym łokiem ląduje w końcu w łóżku, do snu mrucząc złowrogo pod adresem dziadka.
wtorek, 21 stycznia 2014
Co matka wie, czego nie wiedzą inni...
Otóż to. Mamilla we wtorek odbyła z trollsonem maraton przychodniano-aptekowy. Były zwycięstwa np. fartowne dostanie się do alergologa. Ale i porażki...
Zaczęło się niewinnie i bezproblemowo. Dostanie zaświadczenia dla lekarza rodzinnego na mleko ze zniżką dla Steff okazało się czymś naturalnym. Bo dziecko tak, tak po wywiadzie jak nic uczulone na mleko krowie i jak nic na pszenicę. Wszystko w sumie stwierdzone z relacji Mamillowej no i po wymacaniu przez panią doktor kilku marnych już przygaszonych zmian alergicznych. Mądra Mamilla odstawiła już dawno wszystko co uczulało Steff, ale najbardziej mleko, pszenicę no i kukurydzę, więc babeczka nawet porządnie nie wymacała tego co chciała. Kolejna wizyta za miesiąc i po miesiącu diety eliminacyjnej dopiero Steff dostanie prowokację alergiczną na pszenicę. (Od czasu wizyty u alergologa do dziś Mamilla zdążyła Steff odczulić na pszenicę magicznymi kulkami, więc prowokacja u alergologa będzie swego rodzajem testem czy "hokus-pokus-500zł-w-plecy" nie było stratą czasu no i keszu).
Idąc za ciosem i dbając o rodzinne wydatki Mamilla udała się tego samego dnia z magicznym zaświadczeniem od alergologa po recepty na mleko. Recepty od ręki Mamilla dostała, ba! Dostała receptę na 5puszek ze zniżką. Odpłatność tylko 30%. Co za okazja... Kalkulacja prosta. Cena mleka bez zniżki 35zł ze zniżką niewiele ponad 10zł. W cenie 55zł Mamilla dostała 5puszek mleka a nie jak wcześniej za 5puszek zapłaciłaby 175zł! Zamówienie w aptece złożone. Banalka. Ale na tym skończyła się dobra passa mlekowa.
Następnego dnia Mamilla w aptece słyszy że nima mleka na refundację bo dowiedzieli się właśnie dziś (14 stycznia) że refundacja od 1 stycznia dotyczy mleka Bebilon pepti DHA 1,2. No ok... Dalej Mamilla słyszy że w hurtowni niema mleka DHA bo oni jeszcze nie mają. Yhymmm... I dalej że recepta jest na Bebilon pepti bez kwasów. Więc jak chcę to może mi sprzedać bez zniżki zwykłe pepti za 25zł, a nowe z DHA będzie na przyszły tydzień. Witki Mamilli opadły. Jak tydzień wcześniej Mamilla chciała kupić stara wersję mleka bo bez recepty i taniej, to usłyszała że teraz jest nowe i starego nie ma i musiała dołożyć do puszki jeszcze dychę, a teraz dowiedziała się że nie maja nowego tylko stare. Gdyby nie ta recepta i dzień spędzony w poradni alergologicznej z marudzącym dzieckiem, to Mamilla wzięłaby to tańsze mleko z pocałowaniem w rękę. A tak? Witki Mamilli opadły. Z prędkością światła Mamilla wpadła do rodzinnego, zażądała poprawnej recepty którą zrealizowała bez problemu w innej aptece. Na odchodne w przychodni Mamilla usłyszała że lekarze o zmianach tych nie słyszeli jeszcze. Bla bla bla... Na papierze od alergologa było jak wół, że dieta na preparacie mleko zastępczym Bebilon Pepti 2 DHA, ale argumenty pacjenta są takie mało znaczące... Wkurw Mamilli był więc wielki bo wiedziała już pod koniec grudnia o szykujących się zmianach, o których lekarze i farmaceuci nie wiedzieli w połowie stycznia. Tak to szybko wiadomości w śród służby zdrowia się rozchodzą, a dziecko niech głoduje a co.
No to Mamilla się wypłakała ;)
Zaczęło się niewinnie i bezproblemowo. Dostanie zaświadczenia dla lekarza rodzinnego na mleko ze zniżką dla Steff okazało się czymś naturalnym. Bo dziecko tak, tak po wywiadzie jak nic uczulone na mleko krowie i jak nic na pszenicę. Wszystko w sumie stwierdzone z relacji Mamillowej no i po wymacaniu przez panią doktor kilku marnych już przygaszonych zmian alergicznych. Mądra Mamilla odstawiła już dawno wszystko co uczulało Steff, ale najbardziej mleko, pszenicę no i kukurydzę, więc babeczka nawet porządnie nie wymacała tego co chciała. Kolejna wizyta za miesiąc i po miesiącu diety eliminacyjnej dopiero Steff dostanie prowokację alergiczną na pszenicę. (Od czasu wizyty u alergologa do dziś Mamilla zdążyła Steff odczulić na pszenicę magicznymi kulkami, więc prowokacja u alergologa będzie swego rodzajem testem czy "hokus-pokus-500zł-w-plecy" nie było stratą czasu no i keszu).
Idąc za ciosem i dbając o rodzinne wydatki Mamilla udała się tego samego dnia z magicznym zaświadczeniem od alergologa po recepty na mleko. Recepty od ręki Mamilla dostała, ba! Dostała receptę na 5puszek ze zniżką. Odpłatność tylko 30%. Co za okazja... Kalkulacja prosta. Cena mleka bez zniżki 35zł ze zniżką niewiele ponad 10zł. W cenie 55zł Mamilla dostała 5puszek mleka a nie jak wcześniej za 5puszek zapłaciłaby 175zł! Zamówienie w aptece złożone. Banalka. Ale na tym skończyła się dobra passa mlekowa.
Następnego dnia Mamilla w aptece słyszy że nima mleka na refundację bo dowiedzieli się właśnie dziś (14 stycznia) że refundacja od 1 stycznia dotyczy mleka Bebilon pepti DHA 1,2. No ok... Dalej Mamilla słyszy że w hurtowni niema mleka DHA bo oni jeszcze nie mają. Yhymmm... I dalej że recepta jest na Bebilon pepti bez kwasów. Więc jak chcę to może mi sprzedać bez zniżki zwykłe pepti za 25zł, a nowe z DHA będzie na przyszły tydzień. Witki Mamilli opadły. Jak tydzień wcześniej Mamilla chciała kupić stara wersję mleka bo bez recepty i taniej, to usłyszała że teraz jest nowe i starego nie ma i musiała dołożyć do puszki jeszcze dychę, a teraz dowiedziała się że nie maja nowego tylko stare. Gdyby nie ta recepta i dzień spędzony w poradni alergologicznej z marudzącym dzieckiem, to Mamilla wzięłaby to tańsze mleko z pocałowaniem w rękę. A tak? Witki Mamilli opadły. Z prędkością światła Mamilla wpadła do rodzinnego, zażądała poprawnej recepty którą zrealizowała bez problemu w innej aptece. Na odchodne w przychodni Mamilla usłyszała że lekarze o zmianach tych nie słyszeli jeszcze. Bla bla bla... Na papierze od alergologa było jak wół, że dieta na preparacie mleko zastępczym Bebilon Pepti 2 DHA, ale argumenty pacjenta są takie mało znaczące... Wkurw Mamilli był więc wielki bo wiedziała już pod koniec grudnia o szykujących się zmianach, o których lekarze i farmaceuci nie wiedzieli w połowie stycznia. Tak to szybko wiadomości w śród służby zdrowia się rozchodzą, a dziecko niech głoduje a co.
No to Mamilla się wypłakała ;)
niedziela, 19 stycznia 2014
Coś nie coś o dziadkach...
Rzecz będzie o świeżo upieczonych Steffikowych dziadkach, dokładniej mówiąc o Mamillowych rodzicach. A czego tylko o nich? A dla tego że drudzy dziadkowie mają jeszcze dwójkę wnucząt no i w porównaniu do tych domowych nie są tak zżyci z trollem. Poza tym Mamillowa Musia była przy Steff dosłownie od chwili urodzenia. Ona była z Mamillą w trudnym okresie niebieskiego blusa dziecięcego, kiedy małż był na emigracji. No ale...
Macie czasem poczucie bycia niepotrzebnym, gdy ktoś inny zajmuje się Waszym dzieckiem? Mamilla ma takie przebłyski codziennie odkąd wróciła z DE. A to wszystko za sprawą Mamillowej Musi. Odkąd Steff przypomniała sobie po miesiącu rozłąki, kim jest babka, tak odczepić od babki się nie może. Gdy jest babka Mamilli może nie być. Dziecko wczepia się maleńkimi paluszkami w babkę i wesoło merda nogami. Wydaje przy tym dziwaczne odgłosy przypominające sapanie jeża. Mamilla wyczaiła że takie sapanie nie jest oznaką bezpośredniego zagrożenia życia małej, ale oznaką wielkiej radości. Ba! Steff wzięta na ręce przez babkę, nie chce iść do Mamilli... Matka odstawiona do kąta do momentu kiedy babce ręce nie odmówią posłuszeństwa (czyt. do 15 min), lub do momentu kiedy troll nie dobierze się do babcynych okularów na nosie.
Pytanie co babka takiego ma czego niema Mamilla? A no chyba wszystko kręci się wokół tego samego w każdej rodzinie. Mamilla zakazuje, przetrzymuje ( zmiana pieluchy ), zabiera najlepsze zabawki, czasem krzyknie - jednym słowem mówiąc Mamilla próbuje ulepić ze Steff materiał na dobrego człowieka, takiego znającego swoje prawa ale i obowiązki. A babka? Wiadomo... Ona dzieci wychowała więc "robaczka" ma żeby rozpieszczać, więc nawet jeśli czegoś powiedzmy że zabrania czegoś to z uśmiechem na ustach.
Podobnie ma się sprawa z Mamillowym tatuśkiem. Dziadziuś pomimo że niedawno jeszcze leżał obolały po operacji teraz krzepko skacze za wnusią. Pilnuje skarbu swego jak oka w głowie, ba! tak pilnuje że dziecko czuje się osaczone i zaczyna marudzić że dziadek w czymś pomaga. Tutaj zaczynają się zgrzyty na linii babka-dziadek. Bo dziadek pilnuje za bardzo i swobody dziecko niema. Ale babka nie jest mu dłużna gdy przez czas dłuższej nieobecności Mamilli zaczyna nosić trolla na rękach. A dlaczego? A dlatego by skutecznie zahamować proces Steffowego doskonalenia samodzielnego chodzenia. Argument? Babka dostaje zawału jak dziecko upada na dupę... Z tych samych powodów czasem i Mamilli się obrywa, bo niby Mamilla dziecka se nie pilnuje, czyt. nie łazi za nią jak cień, pozwalając na uczenie się trudnej sztuki samodzielności. BA! Absurdem kolejnym jest to że dziadek czasem ma do Mamilli pretensje jak karmi dziecko bo mała marudzi jak jest zapinana w leżaczek do obiadu! No jak Mamilla może zmuszać dziecko do siedzenia przy obiedzie!
Cóż... Tak to już z dziadkami jest. Są skarbnicą wiedzy życiowej i nieocenioną pomocą, ale i utrapieniem młodych, świeżo upieczonych rodziców. A to wszystko z miłości. Tego Mamilla jest w 100% pewna, wszystko z tej miłości.
Ps. Choć dzień babki i dziada dopiero po weekendzie, Steffikowa babka wysępiła bombonierki już wcześniej, kiedy to wypomniała Mamilli jej za długi pobyt w sklepie (bo bez dziecka), i nie kupienie jej (babce, nie Steff) nic słodkiego. Ehhh...
środa, 15 stycznia 2014
Geniusz, toż to geniusz...
Otóż Mamilla ma w domu geniusza! Ba! Własnoręcznie... A nie stop! Osobiście wyhodowanego no ;) Wyhodowanego na własnej piersi choć tylko przez chwilę, no ale osobistego. Tak, mowa o Wspaniałej Stefani Józefinie I Wrednej.
Mamilla już od tygodnia z trwogą patrzyła jak dziecko jej własne zaczyna zmieniać się w lumpa, a to za sprawa fascynacji tym co domownicy wrzucają do domowego śmietnika. Dziecko z chęcią pewnie też by coś wrzuciło, ale na razie jest na etapie wywalania, wyciągania, wygrzebywania i wszystkiego co wiąże się z tymi procesami. Frakcja sucha toż to raj dla ciekawskiego trolla.
Tak więc coby wymazać z wyobraźni wizje małego śmietniko-łazęgi, Mamilla postanowiła kupić zabezpieczenia do mebli. Od taki przebłysk geniuszu. Może to też trochę z lenistwa, bo się babinie leniwej nie chciało stać nad małoletnią i kilka razy dziennie układać z powrotem w szufladach wywalonych na podłogę szmat. A uwierzcie że ma dziecko tempo, w swych poczynaniach. Łapanie w locie byłoby lepszym rozwiązaniem niż zbieranie i chowanie. Niewygodne stało się również mycie zębów gdy jedną nogą blokuje się pokrywę śmietnika, a wolną ręką trzyma tupające dziecko żeby nie wybiło dwóch jedynych zębów na łazienkowych kafelkach. Ale gdy dziecko dobrało się do sypialnianej szuflady z etykietką "audio-video" miarka się przebrała, zabezpieczenia były w drodze.
Radość Mamillowa z nowo przybyłych zabezpieczeń nie trwała długo, ba! nawet nie trwała krótko... Na pierwszy ogień poszły kuchenne szafki. Zadowolona Mamilla zabezpieczyła jak najlepiej umiała. Troll już czyhał w pobliżu, zwęszył nową zdobycz. Po 15 sekundach dłubania małymi paluszkami, nowa zabawka była już w Steffowych łapkach. Mamilli oczy wylazły z orbit, a witki sięgnęły podłogi. Zabezpieczenia zostały szybciej rozbrojone niż zamocowane. Dobrze że nie kosztowały dużo bo Mamilla chyba by musiała zacząć je jeść, bo kupiła aż 32 sztuki! Na szczęście kilka zabezpieczeń sprawdziło się przy blokowaniu szuflad, a ich podwojona ilość na każdym meblu przyniosła nawet znośny efekt w postaci opóźnienia procesu opróżniania. Jednak najlepszym sposobem jest ciągle bezkonkurencyjne blokowanie Mamillową stopą, bo słowo "nie" traktowane jest jak świetny dowcip i powoduje u gnojka salwy śmiechu.
Gorzej zabezpieczenia zniosła Mamillowa Musia. Przy próbie dostania się do łazienkowego śmietnika, ze złością psioczyła coś o zabezpieczaniu pokrywek w garnkach kuchennych. Kto wie, może to też jakiś pomysł.
Geniusz psocenia w akcji ;)
Mamilla już od tygodnia z trwogą patrzyła jak dziecko jej własne zaczyna zmieniać się w lumpa, a to za sprawa fascynacji tym co domownicy wrzucają do domowego śmietnika. Dziecko z chęcią pewnie też by coś wrzuciło, ale na razie jest na etapie wywalania, wyciągania, wygrzebywania i wszystkiego co wiąże się z tymi procesami. Frakcja sucha toż to raj dla ciekawskiego trolla.
Tak więc coby wymazać z wyobraźni wizje małego śmietniko-łazęgi, Mamilla postanowiła kupić zabezpieczenia do mebli. Od taki przebłysk geniuszu. Może to też trochę z lenistwa, bo się babinie leniwej nie chciało stać nad małoletnią i kilka razy dziennie układać z powrotem w szufladach wywalonych na podłogę szmat. A uwierzcie że ma dziecko tempo, w swych poczynaniach. Łapanie w locie byłoby lepszym rozwiązaniem niż zbieranie i chowanie. Niewygodne stało się również mycie zębów gdy jedną nogą blokuje się pokrywę śmietnika, a wolną ręką trzyma tupające dziecko żeby nie wybiło dwóch jedynych zębów na łazienkowych kafelkach. Ale gdy dziecko dobrało się do sypialnianej szuflady z etykietką "audio-video" miarka się przebrała, zabezpieczenia były w drodze.
Radość Mamillowa z nowo przybyłych zabezpieczeń nie trwała długo, ba! nawet nie trwała krótko... Na pierwszy ogień poszły kuchenne szafki. Zadowolona Mamilla zabezpieczyła jak najlepiej umiała. Troll już czyhał w pobliżu, zwęszył nową zdobycz. Po 15 sekundach dłubania małymi paluszkami, nowa zabawka była już w Steffowych łapkach. Mamilli oczy wylazły z orbit, a witki sięgnęły podłogi. Zabezpieczenia zostały szybciej rozbrojone niż zamocowane. Dobrze że nie kosztowały dużo bo Mamilla chyba by musiała zacząć je jeść, bo kupiła aż 32 sztuki! Na szczęście kilka zabezpieczeń sprawdziło się przy blokowaniu szuflad, a ich podwojona ilość na każdym meblu przyniosła nawet znośny efekt w postaci opóźnienia procesu opróżniania. Jednak najlepszym sposobem jest ciągle bezkonkurencyjne blokowanie Mamillową stopą, bo słowo "nie" traktowane jest jak świetny dowcip i powoduje u gnojka salwy śmiechu.
Gorzej zabezpieczenia zniosła Mamillowa Musia. Przy próbie dostania się do łazienkowego śmietnika, ze złością psioczyła coś o zabezpieczaniu pokrywek w garnkach kuchennych. Kto wie, może to też jakiś pomysł.
Geniusz psocenia w akcji ;)
Dawaj...
piątek, 10 stycznia 2014
No i zaczeło się...
Tak dokładnie tak. Zaczęło się robić wesoło a raczej niebezpiecznie...
Otóż Steff już naukę stania i schylania się ma za sobą, również opanowała już przemieszkanie się wzdłuż mebli wszelakich iście raczym krokiem. Ponieważ zaczęło się robić nudno no bo ileż można wstawać i stać nic nie robiąc, no ewentualnie podnosząc sobie zabawki, Steff postanowiła rozpocząć naukę chodzenia.
Tak więc mały smark na wariata od wczoraj zaczyna stawiać pierwsze kroki. Nieporadnie po 2, 3 tupnięcia, ale Steff sama samiusieńka bez żadnej pomocy niestrudzenie cały dzień ćwiczyła dziś tupanie. Mamilla łapie się za głowę bo to dopiero co zaczynało umieć samo stać a tu już chodzić chce! Najgorsze jest to że Steff gdy tylko odbębni te 2, 3 kroczki to z impetem rzuca się do przodu na wszystko co ma w zasięgu wyciągniętych rączek, nie patrzy czy to szafa czy stolik czy kanapa czy kolana babcyne. Ale co zrobić? Uwiązać? Przykleić dupsko trolla do podłogi? Do roczku jeszcze daleko... Widocznie już nadszedł "ten" czas. Szkoda tylko że czasy względnego spokoju tak szybko minęły, Steff teraz siedzi w sumie tylko jak jest czas posiłku no ewentualnie jazdy samochodem, widocznie za długie siedzenie powoduje u niej ucisk w wiadomym miejscu.
Szkoda tylko że Mamillowy małż nie może doświadczyć tych "pięknych" chwil - znów wezwała go praca. Mamilla i Steff na razie siedzą na głowie Mamillowej Musi. A ponieważ Steff wyraźnie faworyzuje babkę, matkę mając gdzieś aż do momentu pory drzemki lub amciania, to wszyscy są happy ;) No powiedzmy że Musia jest happy, z powodu wnusi wiecznie uczepionej jej spódnicy.
Ps. Materiały video i foto udostępnię jak tylko trollisko łaskawie pokaże nowe sztuczki na tyle długo żeby Mamilla zdążyła uruchomić sprzęt rejestrujący ;P
Otóż Steff już naukę stania i schylania się ma za sobą, również opanowała już przemieszkanie się wzdłuż mebli wszelakich iście raczym krokiem. Ponieważ zaczęło się robić nudno no bo ileż można wstawać i stać nic nie robiąc, no ewentualnie podnosząc sobie zabawki, Steff postanowiła rozpocząć naukę chodzenia.
Tak więc mały smark na wariata od wczoraj zaczyna stawiać pierwsze kroki. Nieporadnie po 2, 3 tupnięcia, ale Steff sama samiusieńka bez żadnej pomocy niestrudzenie cały dzień ćwiczyła dziś tupanie. Mamilla łapie się za głowę bo to dopiero co zaczynało umieć samo stać a tu już chodzić chce! Najgorsze jest to że Steff gdy tylko odbębni te 2, 3 kroczki to z impetem rzuca się do przodu na wszystko co ma w zasięgu wyciągniętych rączek, nie patrzy czy to szafa czy stolik czy kanapa czy kolana babcyne. Ale co zrobić? Uwiązać? Przykleić dupsko trolla do podłogi? Do roczku jeszcze daleko... Widocznie już nadszedł "ten" czas. Szkoda tylko że czasy względnego spokoju tak szybko minęły, Steff teraz siedzi w sumie tylko jak jest czas posiłku no ewentualnie jazdy samochodem, widocznie za długie siedzenie powoduje u niej ucisk w wiadomym miejscu.
Szkoda tylko że Mamillowy małż nie może doświadczyć tych "pięknych" chwil - znów wezwała go praca. Mamilla i Steff na razie siedzą na głowie Mamillowej Musi. A ponieważ Steff wyraźnie faworyzuje babkę, matkę mając gdzieś aż do momentu pory drzemki lub amciania, to wszyscy są happy ;) No powiedzmy że Musia jest happy, z powodu wnusi wiecznie uczepionej jej spódnicy.
Ps. Materiały video i foto udostępnię jak tylko trollisko łaskawie pokaże nowe sztuczki na tyle długo żeby Mamilla zdążyła uruchomić sprzęt rejestrujący ;P
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Relacja ojciec - córka...
Relacje ojca z córką w Mamillowej rodzinie są dość nietypowe. Steff dla tatusia jest hm... Jak kumpel. Zabawy i rozmowy tatusia z córcia są też nietypowe i bardzo bezpośrednie.
Mamillowy małż ma durnowate pomysły i durnowate gadki. Takimi durnotami raczy też swoją córcię ukochaną, żeby było ciekawiej dziecko jest zakochane w tatusiu i uwielbia wszelkie durnoty jakie wymyśla ojciec. Nie ważne że Steff jeszcze nie do końca łapie dowcipu sytuacyjnego i na pewno nie do końca rozumie jakimi głupotkami jej kochany tatuś ją karmi. Więc jakby nie było. Tatuś uwielbia Steff a Steff uwielbia zabawę z tatą.
Mamilla czasem z przerażeniem obserwuje co wyczyniają jej trolle - ten duży i ten mały. Zabawy mrożące krew w żyłach i przyprawiające Mamillę o zawał są na porządku dziennym. Czasem wydaje się nawet czy oby nie jest tu zagrożony poprawny rozwój psychiczny Steff. Jednak Mamilla tylko słucha i obserwuje, na zebranie plonu po tych beztroskich zabawach przyjdzie jeszcze czas. Jaki będzie ten plon? Mamilla już się boi co ze Steff wyrośnie, skoro w jej żyłach płynie mieszanka krwii takich cudaków.
Ojciec Steffikowy jest wszechstronnie uzdolniony. Prócz twórczości artystycznej - papierniczej takiej jak produkcja masek z chusteczek higienicznych czy wydzieranie "Pana drwala" z paczki po zapałkach, posiada równie bogatą tzw. " gadkę".
Dziecko w łóżeczku się bawi, ojciec pilnuje: "Nie siadamy nie siadamy! Niema siadania w PKSie, trzymamy się trzymamy i stoimy!".
Na spacerze, wręczając dziecku do łapki latarkę: " Choć poświecimy ludziom w okna, niech się boją!"
Mamilla porządkuje stare ubranka Steff pakując je w duże pudła, dziecko kręci się w pobliżu. Wchodzi małż i z przerażeniem w głosie: " Uważaj Steff! Bo zginiesz marnie jak Hanka w kartonach!".
Rozmowa o postępach Steff.
Mamilla: " No Steff do niedawna miała tak że budziła się rano i potrafiła coś nowego, ciekawe czy chodzić też tak zacznie..."
Małż Mamillowy: " No a jutro patrzysz a tu, pach! herbatę Ci zrobiła, a kolejnego dnia Skodę mi zabrała i pojechała do roboty".
W pośpiechu Mamilla i jej familia szykuje się na chrzciny małżowego bratanka.
Mamilla: "T., Ile dajemy w kopertę?"
Małż: " W jaką kopertę? Daj spokój, on ma 6 lat, niedługo sam pójdzie i sobie zarobi".
Domyślacie się pewnie jak bogata jest zatem relacja małż - Mamilla ;) Dobrze że publicznie czasem psycho-rodzinka się hamuje w swym poczynaniu ;)
Jakżeż oni się koffają ;)
Mamillowy małż ma durnowate pomysły i durnowate gadki. Takimi durnotami raczy też swoją córcię ukochaną, żeby było ciekawiej dziecko jest zakochane w tatusiu i uwielbia wszelkie durnoty jakie wymyśla ojciec. Nie ważne że Steff jeszcze nie do końca łapie dowcipu sytuacyjnego i na pewno nie do końca rozumie jakimi głupotkami jej kochany tatuś ją karmi. Więc jakby nie było. Tatuś uwielbia Steff a Steff uwielbia zabawę z tatą.
Mamilla czasem z przerażeniem obserwuje co wyczyniają jej trolle - ten duży i ten mały. Zabawy mrożące krew w żyłach i przyprawiające Mamillę o zawał są na porządku dziennym. Czasem wydaje się nawet czy oby nie jest tu zagrożony poprawny rozwój psychiczny Steff. Jednak Mamilla tylko słucha i obserwuje, na zebranie plonu po tych beztroskich zabawach przyjdzie jeszcze czas. Jaki będzie ten plon? Mamilla już się boi co ze Steff wyrośnie, skoro w jej żyłach płynie mieszanka krwii takich cudaków.
Ojciec Steffikowy jest wszechstronnie uzdolniony. Prócz twórczości artystycznej - papierniczej takiej jak produkcja masek z chusteczek higienicznych czy wydzieranie "Pana drwala" z paczki po zapałkach, posiada równie bogatą tzw. " gadkę".
Dziecko w łóżeczku się bawi, ojciec pilnuje: "Nie siadamy nie siadamy! Niema siadania w PKSie, trzymamy się trzymamy i stoimy!".
Na spacerze, wręczając dziecku do łapki latarkę: " Choć poświecimy ludziom w okna, niech się boją!"
Mamilla porządkuje stare ubranka Steff pakując je w duże pudła, dziecko kręci się w pobliżu. Wchodzi małż i z przerażeniem w głosie: " Uważaj Steff! Bo zginiesz marnie jak Hanka w kartonach!".
Rozmowa o postępach Steff.
Mamilla: " No Steff do niedawna miała tak że budziła się rano i potrafiła coś nowego, ciekawe czy chodzić też tak zacznie..."
Małż Mamillowy: " No a jutro patrzysz a tu, pach! herbatę Ci zrobiła, a kolejnego dnia Skodę mi zabrała i pojechała do roboty".
W pośpiechu Mamilla i jej familia szykuje się na chrzciny małżowego bratanka.
Mamilla: "T., Ile dajemy w kopertę?"
Małż: " W jaką kopertę? Daj spokój, on ma 6 lat, niedługo sam pójdzie i sobie zarobi".
Domyślacie się pewnie jak bogata jest zatem relacja małż - Mamilla ;) Dobrze że publicznie czasem psycho-rodzinka się hamuje w swym poczynaniu ;)
Jakżeż oni się koffają ;)
piątek, 3 stycznia 2014
Pieszczenie się...
Bynajmniej nie będzie tu o sprawach lubieżnych. O te zresztą ostatnio trudno w Mamillowym małżeństwie. Będzie o tym pieszczeniu się w stosunku do dzieciaków, niemowlaków, trolli małych.
Mamilla nienawidzi się pieścić ze Steff. Steff zna język Polski i sposób komunikowania się ludzi dorosłych. Choć Mamilla i Steffikowy tatuś nie szczędzą małej pieszczotliwych określeń to nikt się z trollem nie pieści. Steff traktowana jest jak normalnie rozumujące stworzonko, na no prawie równym poziomie.
Do dziecka mówi się w Mamillowym domu "normalnie", po ludzku. Steff jest odrębną jednostką, więc stwierdzenia mające na celu połączenie jednostki "matki" i jednostki "dziecko" są nieobecne. Przykład? Ano proszę. Mamilla mówi: "Choć Steff zrobię Ci jeść. Zjesz obiad". W wersji mniej poprawnej a pieszczącej się będzie mniej więcej tak: " Chodźmy Niuniusiu zrobimy Ci obiadek. Zjemy teraz sobie obiadek." Czego ta wersja jest u Mamilli, be? A no właśnie dlatego że Steff "idzie" do kuchni na Mamillowych nogach, Mamilla zrobi obiad a Steff obiad ten zje, a nie jak wychodzi z kontekstu Mamilla wykorzysta dziecko do zrobienia obiadu i jeszcze zeżre dziecku ten jakże treściwy posiłek.
Inne pieszczeni się w stylu, picia kaszki z buteleczki czy budzenia się na mleczko itp itd to już w ogóle na Mamillę działają jak płachta na byka. Stwierdzenia " lubimy pić kaszkę z buteleczki..." przy opisie czynności jakie wykonuje już całkiem spory niemowlak to już w ogóle... Witki opadają.
Czego Mamilla o tym wspomina? Ano bo tak jakoś niechcący przypomniała sobie o pewnym zdarzeniu z pobytu w Niemczech. Mamillowego małża kolega takimi pieszczotami raczył mała Steff. Mała Steff choć mała swój rozumek ma i na słowa "A ćo, ja tu mam, a ćo ja tu mam?" nie patrzyła na trzymaną w rękach zabawkę, ale na puste ręce owego nowego wujka... Jej mina w tamtym momencie była bezcenna i Mamilla założy się że w Steffikowej główce zapaliła się lampka z napisem " What the fu**???". Za to Mamilla popukała się w myślach w głowę.
Robienie z dziecka debilsona, dla Mamilli jest poniżej krytyki. Nie ważne że dziecko nie mówi, nie myśli jeszcze logicznie jak dorosły. Ważne żeby od maleńkości uczyć że kot to kot a nie "miał miał", po ulicy jeżdżą samochody a nie "brum brumy" czy inne wymysły dorosłych skrótów myślowych. Nasze maluchy są mądrzejsze niż nam się wydaje, nie róbmy z nich półgłówków, a jeśli już tak, a nie inaczej się dzieje to nie dziwmy się jak za kilkanaście lat nasz syn powie że zachowanie Pana na ulicy było " beee...", po tym jak "brum brum" ochlapał mu płaszcz błotem.
Pieśćmy się gestami a nie słowami ;)
Mamilla nienawidzi się pieścić ze Steff. Steff zna język Polski i sposób komunikowania się ludzi dorosłych. Choć Mamilla i Steffikowy tatuś nie szczędzą małej pieszczotliwych określeń to nikt się z trollem nie pieści. Steff traktowana jest jak normalnie rozumujące stworzonko, na no prawie równym poziomie.
Do dziecka mówi się w Mamillowym domu "normalnie", po ludzku. Steff jest odrębną jednostką, więc stwierdzenia mające na celu połączenie jednostki "matki" i jednostki "dziecko" są nieobecne. Przykład? Ano proszę. Mamilla mówi: "Choć Steff zrobię Ci jeść. Zjesz obiad". W wersji mniej poprawnej a pieszczącej się będzie mniej więcej tak: " Chodźmy Niuniusiu zrobimy Ci obiadek. Zjemy teraz sobie obiadek." Czego ta wersja jest u Mamilli, be? A no właśnie dlatego że Steff "idzie" do kuchni na Mamillowych nogach, Mamilla zrobi obiad a Steff obiad ten zje, a nie jak wychodzi z kontekstu Mamilla wykorzysta dziecko do zrobienia obiadu i jeszcze zeżre dziecku ten jakże treściwy posiłek.
Inne pieszczeni się w stylu, picia kaszki z buteleczki czy budzenia się na mleczko itp itd to już w ogóle na Mamillę działają jak płachta na byka. Stwierdzenia " lubimy pić kaszkę z buteleczki..." przy opisie czynności jakie wykonuje już całkiem spory niemowlak to już w ogóle... Witki opadają.
Czego Mamilla o tym wspomina? Ano bo tak jakoś niechcący przypomniała sobie o pewnym zdarzeniu z pobytu w Niemczech. Mamillowego małża kolega takimi pieszczotami raczył mała Steff. Mała Steff choć mała swój rozumek ma i na słowa "A ćo, ja tu mam, a ćo ja tu mam?" nie patrzyła na trzymaną w rękach zabawkę, ale na puste ręce owego nowego wujka... Jej mina w tamtym momencie była bezcenna i Mamilla założy się że w Steffikowej główce zapaliła się lampka z napisem " What the fu**???". Za to Mamilla popukała się w myślach w głowę.
Robienie z dziecka debilsona, dla Mamilli jest poniżej krytyki. Nie ważne że dziecko nie mówi, nie myśli jeszcze logicznie jak dorosły. Ważne żeby od maleńkości uczyć że kot to kot a nie "miał miał", po ulicy jeżdżą samochody a nie "brum brumy" czy inne wymysły dorosłych skrótów myślowych. Nasze maluchy są mądrzejsze niż nam się wydaje, nie róbmy z nich półgłówków, a jeśli już tak, a nie inaczej się dzieje to nie dziwmy się jak za kilkanaście lat nasz syn powie że zachowanie Pana na ulicy było " beee...", po tym jak "brum brum" ochlapał mu płaszcz błotem.
Pieśćmy się gestami a nie słowami ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)