piątek, 3 stycznia 2014

Pieszczenie się...

            Bynajmniej nie będzie tu o sprawach lubieżnych. O te zresztą ostatnio trudno w Mamillowym małżeństwie.  Będzie o tym pieszczeniu się w stosunku do dzieciaków, niemowlaków, trolli małych.
Mamilla nienawidzi się pieścić ze Steff. Steff zna język Polski i sposób komunikowania się ludzi dorosłych. Choć Mamilla i Steffikowy tatuś nie szczędzą małej pieszczotliwych określeń to nikt się z trollem nie pieści. Steff traktowana jest jak normalnie rozumujące stworzonko, na no prawie równym poziomie.
              Do dziecka mówi się w Mamillowym domu "normalnie", po ludzku. Steff jest odrębną jednostką, więc stwierdzenia mające na celu połączenie jednostki "matki" i jednostki "dziecko" są nieobecne. Przykład? Ano proszę. Mamilla mówi: "Choć Steff zrobię Ci jeść. Zjesz obiad". W wersji mniej poprawnej a pieszczącej się będzie mniej więcej tak: " Chodźmy Niuniusiu zrobimy Ci obiadek. Zjemy teraz sobie obiadek." Czego ta wersja jest u Mamilli, be? A no właśnie dlatego że Steff "idzie" do kuchni na Mamillowych nogach, Mamilla zrobi obiad a Steff obiad ten zje, a nie jak wychodzi z kontekstu Mamilla wykorzysta dziecko do zrobienia obiadu i jeszcze zeżre dziecku ten jakże treściwy posiłek.
             Inne pieszczeni się w stylu, picia kaszki z buteleczki czy budzenia się na mleczko itp itd to już w ogóle na Mamillę działają jak płachta na byka. Stwierdzenia " lubimy pić kaszkę z buteleczki..." przy opisie czynności jakie wykonuje już całkiem spory niemowlak to już w ogóle... Witki opadają.
              Czego Mamilla o tym wspomina? Ano bo tak jakoś niechcący przypomniała sobie o pewnym zdarzeniu z pobytu w Niemczech. Mamillowego małża kolega takimi pieszczotami raczył mała Steff. Mała Steff choć mała swój rozumek ma i na słowa "A ćo, ja tu mam, a ćo ja tu mam?" nie patrzyła na trzymaną w rękach zabawkę, ale na puste ręce owego nowego wujka... Jej mina w tamtym momencie była bezcenna i Mamilla założy się że w Steffikowej główce zapaliła się lampka z napisem " What the fu**???". Za to Mamilla popukała się w myślach w głowę. 
               Robienie z dziecka debilsona, dla Mamilli jest poniżej krytyki. Nie ważne że dziecko nie mówi, nie myśli jeszcze logicznie jak dorosły. Ważne żeby od maleńkości uczyć że kot to kot a nie "miał miał", po ulicy jeżdżą samochody a nie "brum brumy" czy inne wymysły dorosłych skrótów myślowych. Nasze maluchy są mądrzejsze niż nam się wydaje, nie róbmy z nich półgłówków, a jeśli już tak, a nie inaczej się dzieje to nie dziwmy się jak za kilkanaście lat nasz syn powie że zachowanie Pana na ulicy było " beee...", po tym jak "brum brum" ochlapał mu płaszcz błotem.
               Pieśćmy się gestami a nie słowami ;)

4 komentarze:

  1. Nie uznaję piszczenia się, chociaż przyznam szczerze, że czasem mi się zdarzy. Staram się z mychą komunikować jak człowiek z człowiekiem pełno-rozumnym

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie to napisałaś.:-))) Ja też nie lubię takiego "dziamgania" do dziecka. Zawsze mój mąż zwracał uwage swojej siostrze a mojej szwagierce, która tak właśnie do naszych dzieci się zwraca. I najśmieszniejsze jest zawsze dla mnie to jak o czymś szwagierka opowiada, ze mój Mieszko jej powiedział i mówi w ten właśnie sposób, zdrabiając , dziamgając itp. Myślę sobie wtedy, przecież On tak nie mówi, On mówi całkiem normalnie. Nie ma wady wymowy. Śmieszne to jest .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tekst Mamillo droga. Ja zwalczam podobne praktyki u starszej części mej rodziny, czasami z kiepskim rezultatem. Nie wiem gdzie zakorzenione jest takie paplanie do dziecka. Setki jak nie tysiące zdrobnień, jak gdyby nie istniały zwyczajne słowa, grrrrr!

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo!! Ja nie znosze ''cielkania sie'' do dzieci - nie rozumiem dlaczego zwracajac sie do malego dziecka niektorzy dorosli maja tendencje do ''gubienia'' literek ''r'' czy tez ''s''. A robienie w balona strasznie mnie denerwuje - tesciowa np. mowi do naszego syna ''gdzie jest kotek...kotek gdzie jestes, Stefano choc do babci - poszukamy kotka'' - Steffi odwraca sie zmieszany a w jego oczach wyczytuje ''czy mi cos umknelo?'' Tak tak, tesciowa nie ma i nigdy nie miala kota!! Co do zdrabniania to nie uwazam tego za zbrodnie (samej mi sie zdarza uzyc, ale raczej sporadycznie) - wszystko z umiarem.

    OdpowiedzUsuń