No i stało się. Mamilla pod choinkę podarowała Steff akuratny do sytuacji prezent. Z racji wysypu skórnego u małego trolla, który pojawił się tuż przed powrotem do PL, i za radą Pani doktór Mamilla zafundowała dziecku swoiste tortury - testy alergiczne metodą BICOM. Może któraś z mam korzystała? Może zna? Może jakieś opinie? Doświadczenia?
Owa atrakcja kosztowała co nieco i przyniosła zaskakujące wyniki. Mały troll poddawany torturze poprzez macanie metalowym prętem małej stópki przez chyba najdłuższe Mamillowe 30min. Poród Steff wydawał się trwać krócej, ale może tylko dlatego że rodząc się Steff nie robiła takich cyrków. Po całym badaniu małż Mamillowy był biedniejszy o kilkadziesiąt zł z nadzieją na kolejny wydatek, a Mamilla miała już zakwasy od trzymania wijącego się jak piskorz Steffika.
Diagnoza? Dziecko uczulone na to co matka była pewna: pszenica, pomarańcza i to co podejrzewała: kukurydze i wit C, mleko i to co by jej do głowy nie przyszło: soję, truskawkę, banany, cielęcinę, marchewkę,cukier, kurz i kilka innych rewelacji... Plamy alergiczne ostatnich tygodni powstałe na ciele Steff oczywiście z winy Mamillowej, są więc efektem masowania kolejnego wyłażącego zęba chrupkami kukurydzianymi. Teraz Steff masuje ząbek już tylko styropianem tzw waflami ryżowymi bez dodatku niczego. I bez dodatku niczego dziecko je, a raczej je to co nieliczne może jeść. Coby nie głodzić trolla dieta iście chińska Steff, obfituje we wszechobecny ryż.
Wierzyć nie wierzyć w te jak to powiedział Mamillowy małż "czary mary z dziwacznej skrzynki na prąd", ale skóra Steff po odstawieniu kukurydzy i ograniczeniu spożywanej marchwi zdecydowanie stała się gładsza. W planach więc iście "czaro-marowe" odczulanie prądem głównie na pszenicę, kukurydzę i marchew. Odczulanie na kurz właśnie się odbywa. Inne odczulania po odczuleniu na to co najbardziej szkodzi, po prostu Mamilla musi zobaczyć że prąd naprawdę leczy. W poniedziałek wizyta u polecającej P. doktor, coby przekazać jej rewelacje i wysępić recepty zniżkowe na mleko ot co.
Mamilla sama nie wie co o tym wszystkim sądzić. Rozmowa z panem od kopania prądem troszkę rozjaśniła jej w głowie ale i jednocześnie namąciła. Z jednej strony Mamilla wie co robić i jak działać, zna też kilka odpowiedzi odnośnie przyczyn wzmożonego ulewania Steff przy podawaniu konkretnych rzeczy czy leków np. wit C. Z drugiej strony chciałaby bardzo wierzyć że to odczulanie prądowe pomorze i nie jest to tylko "naciąganie kosztem chwytającego się brzytwy". Więc o efektach i postępach w odczulaniu nie omieszka wspomnieć w przyszłości ;)
Jezusicku, pierwszy raz słyszę o takiej metodzie i któż by pomyślał, że taki maluszek może byc uczulony na tyle rzeczy!
OdpowiedzUsuńPowodzenia w odczulaniu!
Ojoj biedulka. Nigdy nie slyszalam o tej metodzie. Teraz troche przejzalam internet i widze, ze ma wielu zwolennikow i wielu przeciwnikow (jak wszystko z reszta). Daj znac czy to cudo dziala :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz też o tej metodzie słyszę. A czy próbowaliście zwykłych testów skórnych? Czy wyszło (wyszłoby ) to samo, tzn. na co Steff uczulona? Bo , zeby byc uczulonym na cukier i wit C to ja nawet nie słyszałam. Biedne dziecko w takim razie ona nie może zjeść nic praktycznie. Masakra jakaś.
OdpowiedzUsuńCo do testów skórnych to dziecko jeszcze za małe. W tej chwili w grę wchodzą tylko częściowe z krwi ale to dopiero przed nami, bo w szpitalu jak mała miała 4mc nie wyszło w sumie nic, oprócz uczulenia na coś ze zbóż. Co do uczulenia na wit C to miałam koleżankę w liceum która właśnie była na nią uczulona, do czasu odczulenia nie jadła prawie nic bo wszędzie wit C...
Usuń