Mamilla cierpi... Cierpi na brak siły do opieki nad Steff która notorycznie rozwala się gdzie tylko może bo za szybko chce osiągnąć pozycję pionową.
Mamilla cierpi na samotność. W Polsce brakowało jej małża... Tutaj maż jest przy niej tylko w nocy i w weekendy. Jak małż ma poślizg przy powrocie z pracy to Steff już śpi, więc dziecko ojca czasem nawet raz dziennie nie widzi.
Mamilla cierpi z braku sklepów i tylko delikatnie z braku cywilizacji. Jedne człowiek widziany raz dziennie przez okno to jednak znikoma cywilizacja. Dobrze że chociaż poczta dociera do mieściny w której przyszło Mamilli chwilowo żyć. A no i dociera internet ;) Czasem słabiutki... Czasem go brak no ale jest. Tv tylko z internetu, jednak brak obciążenia wiadomościami o kataklizmach na świecie przyjemnie satysfakcjonuje.
Mamilla cierpi okrutnie.... Ale to przeokrutnie na brak CIUCHLANDU!!! Chorobliwe grzebactwo któremu Mamilla nie może dać upustu od prawie miesiąca buzuje w niej i domaga się zaspokojenia. Jak narkoman łaknie działki, jak alkoholik łyka wódki a matka noworodka odrobiny snu tak Mamilla pragnie pogrzebać. W myślach odwiedza stare znane jej zakątki ciuchlandowe. W wyobraźni ogląda zdobycze i wypełnia nimi puste polskie szafy i szuflady. Kompletuje w snach nową garderobę dla siebie i Steff... Dla małża nie bo ten kazał jej tutaj kupić nowe ciuchy i nie przeliczać cen razy 4. Phi... Już Mamilla kupiła nowe. Dziecku spodnie za 3,00 i 6,00 euro i starczy. Sobie wygrzebie i już. I przeliczać razy 4 w ciuchlandzie nie będzie musiała.
Mamillowej choroby nie zgłuszył nawet wypad do Hannoveru na Flohmarkt. Mamilli marzy się ciuchland. Ciuchland za polskie złotówki. Dobrze że zostawiła sobie trochę monet w PL które zaraz po przyjeździe wykorzysta na łowach.
Mamilli nie jest źle w Doiczlandzie. Nie męczą telefony, nie pukają i stukają do drzwi niechciani goście. Ale SH... Ehhh... Żal żal i tęsknota... Niby tu taka Europa... A ciuchland najbliższy kilkanaście ładnych km stąd i nic w nim niema.
Tęskno Mamilli tęskno...
Kto by pomyślał, że człek zamiast za rodziną, przyjaciółmi, czy kim tam bądź, będzie tęsknić za wsadzeniem łapki w stosy szmatek hehe. Jak to sytuacja życiowa wyzwala w nas łowieckie instynkty ;-) Pzdr :)
OdpowiedzUsuńBiedna! :(
OdpowiedzUsuńZeby bylo Ci lzej to ja do najblizszego lumpa mam pewnie z dobry 1000km :(
OdpowiedzUsuńNie wierzę , że też nie ma tam jakiegoś fajnego ciucholandu. A powiem Ci, ze ja też daaaawno nie byłam i też bym chętnie się wybrała.
OdpowiedzUsuń