piątek, 27 grudnia 2013

Poświateczne statystyki...

          Święta, święta i po świętach...

Liczba dni świątecznych - 2 + wigilia ( wigilia bez ryb więc nie do końca wiadomo czy się liczy...)
Liczba dni spędzonych poza domem - 2
Liczba zjedzonych kalorii w postaci ciasta i innych nieświątecznych dań - eee yyy... dużo za dużo...
Liczba wypitych jednostek alkoholu - 1,5 lampki wina w tym ta 0,5 to owocowe wino musujące...
Liczba wzruszeń związanych ze świąteczną atmosferą - 0
Liczba wnerwów związanych z obecnością rodziny - milion
Liczba opierdzieleń pod adresem Mamillowego małża - milion...

           Poza tym Mamilla postanowiła że od dziś nie zje już nic słodkiego dopóki nie spanie z niej zbędne 10kg. Postanowienie zostało zawieszone już po 2h kiedy to zostały odkryte w lodówce pokłady marnującego się ciasta. Postanowienie zawieszone aż do odwołania tzn aż skończą się słodycze w domu i małż Mamillowy nie przestanie drażnić...
           Bilans strat poświątecznych potęguje zmniejszająca się drastycznie wielkość kupeczki z oszczędnościami. Jakoś nic Mamilla nie kupiła przed świętami, no prawie nic... a kasa zniknęła, więc zakupy poświąteczne zawieszone podobnie jak wielki poświąteczna głodówa. Mamilla biedna więc jest i nie kupi już butów na poświątecznych wyprzedażach. I tak też było do dzisiejszego wieczoru kiedy to Mamilla przypomniawszy sobie o magicznej karcie, wzięła dupę w troki i zostawiwszy pierworodna bez opieki tzn z ojcem a swym małżem i pojechała do hiper-super. Buty kupiła. Małż zakup pochwalił i pozazdrościł, bo sam  również wydawać lubi. Też chciał sobie powydawać, ale Mamilla zgasiła jego zapał słowami pełnymi jadu " nie stać nas...". Na co małż jak zwykle się napuszył i walnął "mnie stać!". No i lawina runęła, bo jak to Mamilli nie stać a ma buty a jego niby stać a na zakupach nie był.  No i foch za fochem poleciał, zaraz za słowami " a to jedź...". I pojechał... W siną dal, czyli do hiper-super, pokazać skąpo-oszczędnej małżonce jak się wydaje kasę. Sądząc po rozmiarze focha, nie kupi nic a kasę gdzieś przetraci. Znając małżowe zapędy i smaki, dziś kolację zje w kebabie, a domowe żarcie poświąteczne szlak trafi.
              Z tych całych świąt pożytek był w tym roku taki, że chociaż Steff miała przyjemność poznać większą część licznej rodziny, a zainteresowanie jakie budziła jako najśliczniejsze i najsłodsze maleństwo w 100% jej odpowiadało. Mamilli też, bo nie musiała małego kloca nosić na ręcach, robiły to wszystkie ciocie-babcie i wujkowie-dziadkowie z Mamillową Musia na czele. 
             W przyszłym roku święta do poprawki. Steff będzie już "duża" więc i świętowanie będzie musiało być większe i troszkę bardziej tradycyjne. W tym roku nawet porządnej foty w stroju Mikołajka dziecko niema więc na FB nuda... Są tylko takie foty jak poniżej.





1 komentarz:

  1. W Majerankowie podobnie, dużo wina, dużo zeżartych kalorii, za dużo dodatkowych kg, brak oszczędności ledwo po wypłacie i za dużo nerwów o nic hehe. Poza tym wypas! ;) Buziak!

    OdpowiedzUsuń