Gdzie Mamilla nie spojrzy na bloga to wszędzie porady. "Jak przeżyć wakacje z dzieckiem", "Gdzie z maluchem na wakacje", "Co zabrać na plażę..." itp itd... Jakby kobiety, matki jakby nie patrzeć nie z czego korzystają na co dzień przy dzieciakach. Tak jakby raptem w wakacje - phi... Jakie wakacje? Matka ma wakacje? No tak... Jeśli któraś jeszcze się uczy to może i ma. Ale tak? Niema wakacji dla matki, ot co! Dziecko masz kobieto 24h na dobę do końca życia swego i amen. Wakacji od bycia matką wziąć się nie da. Nawet jak wyjedziesz do Honolulu, porzucając malucha przed drzwiami ukochanych dziadków, zachwyconych pomysłem w postaci takiej niebywałej rozrywki tygodniowej. Dziecko zostaje, twoje poczucie winy i wyrzuty sumienia jadą z Tobą.
No ale ok. Wakacje z maluchem. No a czym niby to się różni od każdego innego wyjazdu? Raptem zmieniasz maluchowi dietę na "wyjazdową"? Albo wprowadzany z mozołem przez ostatnich kilka miesięcy system "zakazów i nakazów" zmieniasz na mniej czy bardziej "wakacyjny"?
Bzdurne poradniki w stylu "Co zabrać na plażę z maluchem", ocierające się o głupotę, wyrastają na parentingowych blogach z końcem czerwca. Kwitną posty doradzające jakimi zabawkami będzie bawił się Twój maluch w piasku, i jakie koniecznie musi mieć bo są trendi. I w jakich roczniak musi pomykać trampelówkach po górach żeby być HOT. Zapewne i tak maluch zostanie wniesiony na plecach matki tudzież Bogu ducha winnego ojca, no ale o tym już nikt nie napisze.
Na ostatnim posiedzeniu okrągłego sedesu Mamilla wyczytała w gazetce, bądź co bądź modowej, jaką to burzę wywołała wypowiedź niejakiej Muchy o nagości dzieci na plaży. Zdaniem owej celebrytki jak zwykle problem tkwi w rodzicach, bo jak śmiemy wzbraniać maluchom negliżu na plaży i innych miejscach wakacyjnej ekstrawagancji. Jak sobie taka Mucha czy inna ćma chce dzieciaki wystawiać na pastwę natrętnych spojrzeń, nie do końca pewnych towarzyszy urlopowiczów to proszę bardzo. Mamilla nie zamierza pęsetą wydłubywać ze Steffowych wałeczków przypadkowych pamiątek, po wakacyjnym wypadzie nad jezioro. Wystarczy że maluchy są narażone na brak rodzicielskiej wyobraźni w innych kwestiach np bezpieczeństwa.
No i tak oto, o bezpieczeństwie maluchów w czasie wyjazdów, raczej postów jak na lekarstwo ( tak ostrożnie szacuje Mamilla, bo osobiście na żaden się nie natchnęła).
Mamilla napisze więc kilka słów anty - wakacyjno wyjazdowych.
1. Nie pilnujta dzieci swych! Nigdzie! Na plaży, basenie - o pilnowania jest ratownik, czyż nie? W górach taternicy, na placu zabaw Pani Jadzia spod szóstki.
2. Nie chrońcie dzieci przed słońcem. Maluchy też lubią być spalone na skwarkę. Przecież każdy lubi się wygrzewać na 40* patelni, bez możliwości uniknięcia raka skóry i zmarszczek przed 30stką.
3. Nie zabierajcie na spacery wody dla malucha. Im mniej wypije, tym mniej się spoci.
4. Pamiętaj! Maluch powinien mieć jedną warstwę ubrań na sobie więcej niż dorosły! Pod spodenki załóż dziecku rajstopy, pod pieluchę ceratę. Ewentualnie przykryj niemowlaka polarowym kocem. Potówki, odparzenia, poparzenia, udary i omdlenia to nic takiego!
5. Zamknij dziecko w aucie, po co ma Ci jęczeć w trakcie zakupów? Zaprowadź w skwar do Kościoła i każ stać godzinę w miejscu, i Ty skorzystasz i inni wierni...
6. Postaw na bycie trendi! Nie ważne że maluch wiszący na drabinkach świeci gołą pupą! Tutu jest w modzie!
7. Grilluj z maluchem! Do rana! Nakarm kiełbachą i napój cydrem! Niech spróbuje potęgi wakacji ;)
To tak z racji braku humoru Mamillowego i irytacji w sprawie wakacji ;)
Podoba mi się Twój (anty)poradnik, przynajmniej wymyśliłaś coś oryginalnego:).
OdpowiedzUsuńOgólnie zgadzam się z Tobą co do durności niektórych porad, a mnie śmieszy to, że już nawet małe dzieci muszą być hot i trendy. Wypowiedź aktorki Muchy zaś pominę, bo nie przepadam za tą osobą.
Bardzo fajne te Twoje porady!
OdpowiedzUsuńMusimy skorzystać koniecznie :)
A co do wakacji z dziećmi....i tak zawsze jest tak jak nam dzieci podyktują, nigdy tak jak zaplanujemy :))
:D
OdpowiedzUsuńWow!
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w 10 tym postem.
Czytając niektóre porady (czy to w gazecie, czy na blogu), też zastanawiam się gdzie w nich jakikolwiek sens...
heheh padlam :D
OdpowiedzUsuńDobre ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś z tym postem! :) Jesteś miszcz!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz sobie uświadomiłam, że faktycznie od kilku miesięcy wiecznie natykam się na poradniki podróżującej rodziny, a co jeden jest "lepszy" od drugiego.
Jesteś niemożliwa!!! :D
OdpowiedzUsuńTwój poradnik druknę sobie i na lodówce powieszę :)
ale fakt, mnie też te wpisy osłabiają :P