Jak Niemcy wychowują dzieci? Tegoż oto Mamilla nie dowiedziała się jeszcze, choć zsyłka na obczyznę trwa już ponad miesiąc. Pomimo wielkich zmian w życiu Steff i Mamilli, obie nie odpuszczają i idą swoim trybem i przyjętymi zasadami bytowania. Teoretycznie w DE maluchy mogą iść do przedszkola od 3 lub 4 roku życia, do żłobka pewnie od 4 dnia ;) Ale jak to jest w praktyce?
Po organizacji osobistej piaskownicy i innych bajerów przydomowych, Mamilla w końcu odkryła po ponad mc (!) że na sąsiednim osiedlu są dwa(!) place zabaw. Ba! Mamy park z fontanną, ścieżki rowerowo spacerowe, rzekę, kawałek lasu, kilka stadnin i innych bajerów. Tylko kurna dzieci brak! No bez jaj.... Co jak co ale Mamilla dzieciaka rozpoznać umie. Polacy są . Najczęściej spotykani przedstawiciele Polonii spotykani są w położonym niedaleko Lidlu. Dzieci dalej brak... Można spotkać przedstawicieli mniejszości narodowych tzw. potocznie i obraźliwie Rumunów, Rosjan... Maluchów tam od groma. Bo i oni w Niemczech siedzą całymi rodzinami. Dzieci Polskich brak.
No ale wracając do placów zabaw. W Polsce Mamilla dostawała kuwicy jak miała wziąć Steff na plac zabaw. Dzieci tam jak mrówków. Nianiek, matek, babek... Nie zależnie od pory dnia i pogody. Szarpać się trzeba było o zabawki i napominać o opamiętanie wredne małoletnie krasnale.
W Niemczech dzieci nima. Plac zabaw pusty, niezależnie od pory dnia. Brak opiekunek, ciumkających babek. Kilka razy udało się Mamilli podpatrzeć jak do sąsiadki młoda kobieta co raz podrzuca malucha w rannych godzinach i zabiera koło południa. Czyli jakie maluchy jednak są. Tyle że jakoś tak w ukryciu, cichaczem sobie żyją...
No niestety, z tego co Mamilla podejrzała i zaobserwowała na ulicach i w sklepach, niemieckie maluchy są takie hm... spokojne. Większość dnia spędzają w drodze - na rowerze z mamą, w samochodzie z tatą, w żłobku wraz z innymi maluchami na spacer jadą wielkim drewnianym wozem. Konfrontacja takiego malucha ze Steff, nie byłaby przyjemna. Steff jest dzieckiem aż nadto absorbującym i żywym. Cwanym i z charakterkiem. Chowanie Steff w domu nie zdało by egzaminu. Albo Mamilla by padła z wycieńczenia i nerwów, albo Steff rozniosła by chawirę w pył. W sumie już poczęła prace rozbiórkowe, wydłubawszy dwie dziury paluchem w ścianie. Ściany mamy chyba z gipsu plastycznego.
Zostając w DE na dłużej Mamilla musi wziąć pod uwagę pomysł własno"ręczego" stworzenia Steff towarzystwa, za które za kilkanaście lat już na bank nie będzie taka wdzięczna staruszkom ;)
No ale tym czasem powoli Mamilla zbiera klamoty i jutro wyrusza z familją na małe "wakacje" w Polsce :)
Powodzenia w tworzeniu towarzystwa Steff- oby było przyjemne i owocne ;D :P
OdpowiedzUsuńo właśnie :D Niech będzie przede wszystkim przyjemnie ;)
UsuńTrzeba to przemyśleć, bo jak zostajemy w DE to bejbuś jest ok. Jak w Polsce to trzeba do pracy wracać i niema co myśleć nawet na razie o bejbusiu bo wiadomo jak to jest :/
UsuńMoze za kilkanascie lat wdzieczna nie bedzie, ale za kilkadziesiat na pewno :)
OdpowiedzUsuńSzczesliwej i spokojnej podrozy!! Daleko macie?
Nie dziękujemy, coby nie zapeszyć w tej spokojności ;) Mamy prawie 1200km - podróż w nocy, bo za dnia Steff nie dałaby się tyle utrzymać w foteliku...
UsuńPowodzenia w planowaniu oraz milego urlopowania!
OdpowiedzUsuń