Dobra, bilans 2latka zaliczony. Znaczy Steff zaliczyła bez błędnie wizytę u pediatry. Dzieciak wyszedł na dziecko prima sort, mega posłuszne i extra współpracujące, Mamilla jak zwykle wyszła na debilkę, na dodatek z wytrzeszczonymi oczami.
30min czekania w poczekalni z inną mamuśką i 3letnią "Aguchą" skłania Mamillę do refleksji. Dzieciak zwany "Aguchą" ma lekko znerwicowaną, przewrażliwioną na punkcie wyglądu matkę generała, uciekającego się do wywołania posłuszeństwa szantażem dość niskich lotów "bo wrócimy zaraz do domu" <- przypominamy rzecz się dzieje pod gabinetem lekarskim, w momencie wyczekiwania na szczepienie ( znaczy dziecko na A. Mamillowe nie). Mamilla patrzy na kobitę i wybałuszając oczyska, myśli " no kurde wariatka...". Zza winkla Stary niczym mim odwala przedstawienie, składa dłonie w niby pistolet i udaje że oddaje strzały, po czym salutuje. Mamilla trafiła w 10, pseudonim idealny.
Steff włazi jak małpa na każde krzesło, ale po chwili bierze również ulotkę "dzidziusiową" i z uwagą studiuje obrazki, energicznie je komentując po swojemu. No zachowanie adekwatne dla nudzącego się dzieciaka, zmuszonego do roli oczekującego na niewiadome. Nie wrzeszczy, nie trenuje gimnastyki artystycznej, przemieszcza się i zwiedza, zadaje pytania "ćio to?" i " ktoi to?" - wskazując na towarzyszkę niedoli. Agucha "szaleje", naśladuje Steff we wspinaczkach, co spotyka się z dezaprobatą generała. Ześlizguje się z krzesła, lądując na podłodze raz pupą, raz kolanami. Generał nie wytrzymuje "Agucha, wstań natychmiast! I stój o tu! Spokojnie masz czekać, zaraz Pani doktor Cię osłucha". "Nie chce osłuchać!" - wrzeszczy zdesperowane dziecko. "Jak to nie chcesz? Musi osłuchać Cię i później da Ci zastrzyk". Mamilla myśli, no ok... Nie bajerujemy dziecka, naświetlamy sytuację... Ale czemu nie tłumaczymy? Drzwi gabinetu się otwierają, Agucha znika w paszczy lwa, ciągnięta za rękę przez generała "chodź... Pani doktor jest naprawdę fajna". Steff musi uwierzyła generałowi bo po chwili skomle przy zamkniętych drzwiach "ja, ja!! tam!". Mamilla tłumaczy gadowi że dzieciak wyjdzie, to wejdzie ona. Czas ucieka, Steff przeczytała wszystkie dostępnie w poczekalni ulotki, zza zamkniętych drzwi słychać coraz to żałośniejsze prośby lekarki " to ile masz latek? powiedź... A na paluszkach mi pokażesz? No nie bądź taka...". 15min "błagania" później w końcu Steff wparowuje taranem do gabinetu. Mamilla jeszcze "dzień dobry" nie powiedziała a gad już zabiera się za porzucone przez poprzedniczkę na stoliku puzzle. Mamilla wybałusza oczy, paraliżuje gada wzrokiem, ale Steff robi swoje. Ba! Matka niemal trupem pada gdy na polecenie Pani doktor gad bez zastanowienia podchodzi, i wykonuje to co obca baba każe. Mamilla rozbiera dzieciaka, pielęgniarka zachęca do wejścia na wagę, gad włazi i jeszcze robi powtórkę. Grzecznie staje pod miarką, po czym szybciutko biegnie do mamusi ubrać się. Grzecznie podchodzi na polecenie Pani doktor i bez błędnie pokazuje gdzie ma nos, oczy i uszy. Szczerzy zębiska i wywala na zawołanie jęzor. Wskakuje na leżankę, lekko zniesmaczona że nie może się przykryć papierem na którym leży. Zapytana czy coś ją boli przy badaniu brzuszka, po namyśle odpowiada "nie...". Nie wrzeszczy, nie pyskuje, nie kombinuje... Prowadzona za rączkę grzecznie chodzi z Panią doktor po gabinecie. No anioł nie dziecko, na pewno nie Mamillowe. W nagrodę za ładnie odegrane przedstawienie pod tytułem "Matka znów została debilem", zgarnia pochwały od obu Pań (Jak to ładnie współpracuje, nie to co ta 3 latka... Jak pięknie się słucha, jaka bystra i śliczna), kartkę do kolorowania i naklejkę "dzielny pacjent". Mamilla cieszy się że niema naklejek dla matek, bo ona by dostała zapewne taką z napisem "wystrychnięta na dudka matka". Na "do widzenia" Trollson, układa dziuba w podkówkę i demonstruje swoje niezadowolenie z opuszczenia gabinetu. Wzruszone pielęgniarki lecą na ratunek dziecku nieszczęśliwemu, Steff chwyta jedną z nich za rękę i bez problemu znika za biurkiem rejestracji, gdzie zgarnia od naiwniar kilka dodatkowych naklejek. Zadowolona ze zdobyczy, daje się w końcu ubrać i uroczo machając wszystkim pielęgniarkom w końcu z żalem opuszcza lokal.
Mamilla ostatni raz w przychodni była z gadem pół roku temu na szczepienie, gdzie Trollson nawet nie pisnął przy ukłuciu, i cieszyła się że tyle czasu udało się mijać to miejsce. Steff widocznie ma inne zdanie na ten temat i wolałaby tam bywać częściej.
Ty ciesz się, a nie narzekasz :P
OdpowiedzUsuńTeż jakiś czas temu zauważyłam podobną sytuację w poczekalni, co Ty z tą Aguchą. Z tą różnicą, że dziecko było faktycznie niegrzeczne, pokazywało wszystkim język, podchodziło i zaczepiało chcąc (chyba) uszczypnąć, a na prośby i groźby matki śmiało się w głos i pokazywało, że matka jest głupia- stukając palcem w głowę.
Kurdę, moja na bilansie dwulatka też jak anioł się zachowywała. Normalnie w zwyczaju miała wycie, krzyk, marudzenie i poczynanie ucieczek. Od momentu owego bilansu najchętniej codziennie chodziłaby "do pani". Naklejek też potrafi skubana wysępić milion pięćset :D
OdpowiedzUsuńA u nas takich bilansów chyba nie robią tzn. naszemu synowi nigdy nie robili i nie wiem czy to dlatego, ze on i tak jest pod opieką centrum z racji na wcześniactwo czy po prostu ich we włoszech nie robia. Kiedyś przekroczenie progu pediatry równało się z krzykiem, ostatnio Ste wchodzi posłusznie i od razu rzuca się na zabawki pod leżanka. Raz nawet próbował wynieść samochodzić, ale wolę to niż jak zaczyna grzebać pediatrze w szufladach z kartami pacjentów!!
OdpowiedzUsuńBrawo dla Steff :)
O jaka kochana! Hahaha to ja uciekam z takich miejsc jak szybko mogę a Stefcia wariatka odważna, że ho ho ;)
OdpowiedzUsuń