Od początku rodzicielskiej przygody Mamilla próbuje walczyć ze stereotypem w klasyfikacji dzieci.
Najstarszy możliwy podział to: chłopcy i dziewczynki. Raczej logiczne, ale za tym idzie konkretne przyporządkowanie kolorystyczne. Wszystkie mamy je znają.
Chłopcy -> kolor niebieski
Dziewczynki -> kolor różowy
Proste i od wieków taaakie logiczne. Jak tradycja, to tradycja i z tym się nie dyskutuje. A może jednak?
Mamilla choć nie da się tego ukryć jest matką dziewczynki - płeć kobieca - nawet napisane w papierach to w nosie miała te podziały kolorystyczne. Na początku nie było to takie trudne. Co za różnica czy Steff będzie miała na sobie różowy czy niebieski pajac - pajac zostaje pajacem, body bodziakiem itp itd... Ale im dalej w las... Tym mniejszy wybór. No i zaczęło się. Sukienki, spódniczki oraz okrycia wierzchnie o kroju typowo dziewczęcym w kolorze granatu, niebieskości, błękitu po prostu nie istnieją, a nawet jeśli istnieją to żadna dziewczynkowa mamusia przecież swojej "księżniczki" nie ubierze w chłopięcą niebieską/granatową/błękitną kurteczkę. A czemóż to? A temóż to, że gdy na spacerze spotka swoją leciwą dawno nie widzianą sąsiadkę to ta na bank wywali " jakiż śliczny chłopczyk!". Proste i jasne? Jak to łatwo można ulec iluzji? A wierzcie Mamilli że niektórym dzieciakom do pewnego wieku jednak ta klasyfikacja kolorystyczna pomaga, bo kto zgadnie że ten paskudlaczek łysiutki z uszkami jak kanapki nie posiadający żadnych cech wskazujących na konkretną płeć jest akurat "księżniczką mamusi"? A tam mata wszyscy ten oczo-jebny róż, na różu kwiotki, a na kwiotkach aplikacje z serduszek ozdobione piórkami. Dziewczynka? Dziewczynka! Zresztą sprawa ze slicznooczymi, długorzęsiskimi i długowłosymi chłopczykami. A nóż to dziewczynka w przebraniu? A dzieciaczek w różowo-szarej gondoli ( bo taka była w jedynym znośnym kolorze) ubrany w niebieski kombinezon? Oooo tu już trzeba się zastanowić...
No i teraz właśnie u Mamilli zaczęły się schody. Steff niby na pierwszy rzut oka identyfikowana jest z właściwą płcią. Choć sukienek jej Mamilla nie zakłada do piasku, no to niema wyboru i zawsze coś różowego się trafi, więc jakby co widać że to "laska" ;) Ale już nawet nie chodzi o szmatki.
Mamilla postanowiła naciągnąć Steffowego ojca na zaległy roczkowy prezent. Wymyśliła rzecz chyba niebezpieczną i dość ryzykowną jak przy Steffowym trybie życia i bycia - rowerek. Rowerek trójkołowy, z barierką i do pchania i innymi udogodnieniami dla leniwego dziecka i rodzica zarazem - Bo się Mamilli nie chce za dzieckiem po osiedlu latać. Mamilla znalazła rowerek godny uwagi. Ale jest problem. No i tu wracamy do początku, a mianowicie do podziału na chłopców i dziewczynki i przyporządkowaniu im konkretnych kolorów. Wybór kolory rowerka byłby dość prosty, bo kolory dostępnego modelu były taki: różowo-filetowy, niebiesko-musztardowy oraz w kolorze który można nazwać w skrócie GWT - Gówienko w trawie. No Mamilli łapy opadły. Czy Steff może nie mieć czegoś różowo-fioletowy słitaśnego, żeby aby choć na chwilę nie stwarzało to iluzji czegoś co jest jakby nie na miejscu? Mogłaby Mamilla dziecku kupić niebieski rowerek, ale połączenie koloru musztardowego z błękitem raczej odbiega od jakiegokolwiek Mamillowego gustu estetycznego. Nawet w okresie "grypy i przeziębienia" gdy jest się niewyraźnym. A kolor GWT? Tak jak kolor Milki jest kolorem zastrzeżonym prawnie tak GWT też powinien mieć miano zakazanego w produkcji dziecięcych bibelotów.
Więc Mamilla bije się z myślami. Czy zamawiać znów coś różowo jakieś? Jak to będzie wyglądać? Płaszczyk, buty... i rowerek róż a w nim Steff, a ona do typu księżniczki nie należy. Ehh Mamilla ma to w nosie najwyżej kupi różowy klamot i każe małżowi przemalować na... hm... biało?
Z kolorami kiedyś było na odwrót. Chłopcy róż, dziewczynki niebieski. Poważnie.
OdpowiedzUsuńNic nie poradzisz z tą kolorystyką ... ale fakt, za dużo różu szkodzi. A małż może przemalować nie tylko na biały, zielony i żółty też ładny :)
taaa... niby tych kolorów pełno dookoła, ale jak przyjdzie co do czego- to jajko!
OdpowiedzUsuńNo nie mamy zbytnio wyboru jeśli chodzi o kolorystykę ciuszków. Ale kurcze, przecież nie tylko jest róż i niebieski. Majeranek często nosi ubranka lila, czerwone, fioletowe, siwe, białe. Kubul z kolei zielenie, szarości, brązy a nawet granatu i czarnego. Da się coś wybrać, choć nie przeszkadzają mi za specjalnie te podziały ;-)
OdpowiedzUsuńA do Ciebie to jest jakiś kontakt poza komentarzami na blogu? ;->
UsuńA u mnie różnie to bywa z kolorami, choć króluje oczywiście róż, bo wszyscy, którzy dają nam coś w prezencie dla małej, uparli się na ten właśnie kolor. Nie przeszkadza mi to wcale, tak samo jak nie miałabym pretensji, gdyby kupowali ubranka w kolorze niebieskim. A rowerek mamy zielono- czerwony, tak dla odmiany:).
OdpowiedzUsuńU nas tak samo przez się zawsze wychodzi coś niebieskiego, ale nie dominuje u Filipa w garderobie. Kolorów u nas multum, znajdzie się nawet gdzieś fiolet;)
OdpowiedzUsuńRacja, pamietam te niebieskie pajace - nie zeby byly brzydkie, ale nie lubie monotonni. Sama kupujac staralam sie przemycac zolte, biale, zielone, szare. Obecnie w synowskiej garderobie malo blekitu, choc hulajnoge dostal na urodziny blekitno-zielona - rozowa z Barbie jakos mi nie podeszla :P
OdpowiedzUsuńA mnie się zawsze ludzie pytają czy Gana to chłopak - bo stronię od różu w jej ubiorze. WKurza to ;]
OdpowiedzUsuńeh ten podzial na plec.... kinga moja tez myla z chlopakiem lol
OdpowiedzUsuńOstatnio panie na spacerach zaczepiają mnie i mówią jaka ładna dziewczynka, na Miłosza oczywiście, hahaha, bo ubrany w pastelowe jasne kolory czy co???
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie zwracalam uwagi na tego typu podzial. Jesli cos mi sie podob to to kupuje i bez wzgledu na to, cz yto jest róz czy niebieski ;) Wg mnie to glupota sugerowac sie tylko kolorem ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo kolor to nie wszystko, ale jak masz syna i spodoba Ci się niebieska sukienka no to cóż... ;) Z dziewczynkami jest o tyle łatwiej że nawet jeśli gatki są typowo chłopięce to i tak można wrzucić małej na pupsko...
Usuń