Rzecz o rzeczach.
O rzeczach z odzysku, bowiem Mamilla ma tajemnicę.
Tajemnicę którą uwielbiała się chwalić na studiach ;) Tak tak Mamilla nie zawsze była Mamillą :) Tajemnica ta to nałogowe grzebactwo. Grzebactwem zaraziła się od Babki - Musi. Musia czyli Mamillowa mama grzebaczem była od dawna. Mamilla kiedyś podpatrzyła co Musia przywlekła w wielgachnej torbie do domu. W torbie były swetry zwane szmatami do prucia, bowiem Musia jest mistrzynią szydełka i drutów. Ale szmaty do prucia były całkiem całkiem modne i całkiem całkiem atrakcyjne i kosztowały grosze. Mamilla się napaliła bowiem wielbicielką taniej i oryginalnej mody była, i kolejnego dnia już razem z Musią obie przytaszczyły po wielgachnej torbie szmat.
I tak Mamilla stała się szmato-maniaczką. Latała od ciucha do szmateksu, ze szmateksu do secondhandu. Ubierała się modnie i na czasie. Często przerabiała i kombinowała jeśli coś nie do końca odpowiadało jej wizji artystycznego looku.
Mamilla wyszła za mąż. Nieszczęsny mąż Mamilli został podstępem wciągnięty w wir szmateksowego szaleństwa: " Zobacz Kotu jaki świetny sweterek Ci kupiłam, i tylko 5zł!". Od tamtej pory Mamilla stała się osobistą stylistką małża, choć ten wcale sobie nie żałował zakupów w sklepach o dużo wyższym standardzie i niestety cenie. Mamilla była oszczędna, gały jej wychodziły na wierzch na widok niektórych cen w sklepach. Przecież taką samą bluzeczkę czy sweterek Mamilla dorwała ostatnio na ciuchu, ba! ubranka miały jeszcze metki... Ale nie miały aż takich cen.
No i Mamilla zachorowała. Nie chciała kupować w normalnych sklepach bo wszystko umiała wygrzebać ;) Dla siebie, dla małża... A później i dla Steff.
Steff jeszcze przed przyjściem na świat została bogato wyposażona w garderobę na 2,3 miesiące do przodu. Mamilla grzebała i grzebała znosiła do domu coraz to piękniejsze okazy. Nówki z metkami, te nieużywane jak i z ledwo co zauważalnymi śladami noszenia. Mamilla nie była biedna, nie była skąpa, ale wkurzało ją że ciuchy dla maleństwa w sklepie kosztują tyyyyleee kasy i mogą się wcale nie przydać. Oczywiście Steff posiadała nowe ubranka, jeśli akurat Mamilla nie wygrzebała tego co było potrzeba ;) No i tak zostało do dziś. Mamilla łowi dla Steff cuda nad cudami. Wypycha szafki i szuflady, zaopatruje małą w coraz to atrakcyjniejsze zabawki za niewielka część kwoty tych nowych sklepowych.
Zaleta skąpstwa Mamilli?
1. Steff ma garderobę która może w każdej chwili być jednorazową - Mamilla daruje sobie od czasu do czasu zabawę w zapłakanego szopa pracza.
2. Dziecko posiada od groma świecąco-grających pierdół których nie będzie szkoda wyrzucić jak się rozgracą.
3. Małż Mamillowy skacze pod sufit bo jego żona nie wydaje każdej złotówki na nową sukienkę od Versace ;)
4. Mamilla jest super eko- nowoczesna ;) Recykling ku chwale matki ziemi :)
Coby nie być gołosłowną Mamilla pochwali się zdobyczami ;)
Sukieneczka from SH, do spodenek była jako tunika ;)
Sukieneczka from SH
Czapeczka, kubraczek, spodenki i kozaczki from SH
Czapa i kubraczek from SH
Bluzeczka, mata-kocyk w motylki i wieża PlaySkool from SH
Sukieneczka i gaciorki from SH ;)
I na koniec.
Niech żyją Second Handy z dziecięcą markową odzieżą! Hip hip hurrraaa!!!