Znacie takie określenie? Wiecie o kogo mniej więcej chodzi? Nie to już tłumaczę...
Jakiś czas temu taką opinię na swój temat Mamilla wyczytywała z oczu pediatrów w pobliskiej przychodni. A to dlatego że Mamilla - czyli matka wariatka wyrabiała 300% normy wizyt w przychodni lekarza rodzinnego. Mamilla kursowała z małą Steffi w tę i z powrotem. Samochodem, wózkiem, z mężem, z bratem z Mamillową matulą... No bo przecież matka wariatka Mamilla ciągle próbowała wmówić lekarkom że ze Steff coś jest nie hallo. Jak nie to że dziecko nie chce spać w dzień a spało jeszcze do niedawna aż za dużo - odp. Pani doktor wielkiej i uczonej: "no jak śpi w nocy to nie musi w dzień, co ja od niemowlęcia wymagam?". Albo to że twarz Stefci piękna i gładziuśka pokryła się krostkami od szyi, przez uszka aż do pojedynczych sztuk na głowie - odp.: "nie ruszać minie...". A to to że niby Mamilla dopatrzyła się objawów refluksu żołądkowego i krótka odp.: "waga nie spada, więc niech ulewa". I nie pomógł argument że dziecko się krztusi i dławi a ulewa cały dzień od rana do nocy - karmić dalej cyckiem i się nie przejmować. "No ale przecież ją boli brzuszek od czasu do czasu..." kontynuuje lament Mamilla. "A to dziecko kolkowe... To może espumisanek? No coś tam jej dać...". Mamilla kombinuje... Ale że na twarzy Pani doktor już powoli pojawiała się mina Mamilli znana, to Mamilla się zamknęła, przytaknęła i z dzieckiem na ręku z pokorą opuściła gabinet.
No ale żeby tradycji stało się za dość za tydzień znów Mamilla z "dziwnym dzieckiem, jakby nie swoim" pakuje znaną już trasą do PLR. No i znów tym razem gorzej. Dziecko wyje przy cycku, skrobie się po gardle, w dzień nie śpi, jeść nie chce, dalej ulewa, a nawet wymiotuje, oczy czerwone, leżeć nie chce i litania wyklepana jednym tchem... Przy badaniu dziecko wyje no ale przecież Mamilla jest wariatka. W końcu wariatka wyżebrała skierowanie na badania i do specjalistów. A tam rewolucja. Mamilla wariatką nie jest. Dziecko jest chore, wymiotuje coś się dzieje w krwi, coś w brzuszku, podrażniony przełyk. Mamilla nie mogąc patrzeć na krzywdę dziecka niechcącego jeść, z pomocą wujka gugle obmyśliła ratunek, zakupiła mleko AR. I eureka! Stefcia z dnia na dzień powróciła do bycia Mamillową Steffi. Wyrok był jasny: dziecko ma refluks - ale to już uświadomiła Mamilli inna Pani doktór taka za kasę. Za kasę czy nie ale raczej wariatki w Mamilli nie widziała. Posłuchała, zbadała, doradziła, pomogła.
No ale kolejnym razem głupia Mamilla poszła znów do owej przychodni. I co? Mała wylądowała w szpitalu. Po szpitalu Mamilla zaciągnęła Steff znów w dobrze znane miejsce gdzie znów została matką wariatką, po tym jak wyszukała u dziecka katar i kaszel a jako radę otrzymała słowa pocieszenia " przecież z tym się nic nie robi...". Ale że Mamilla chciała koniecznie udowodnić że wariatką nie jest, to znów wzięła Steff na płatne oględziny. No i niespodzianka... Steff zapalenie gardła i nosa + zapalenie spojówek ze szpitala przywlekła, a żeby było ciekawiej wieczorem Mamilli przez ręce się przelewała.
No więc są tu jeszcze jakieś inne matki wariatki?
Czy tylko Mamilla ma obsesje na punkcie zdrowia dziecka?
Ps. Dziś znów wizyta u płatnego ;)
Ps. Dziś znów wizyta u płatnego ;)
Też mam jazdę na punkcie zdrowia Młodej i mój pakiet w luxmedzie jest eksploatowany na maxa. Nie ufam bebie z naszej przychodni, bo ta to najchętniej z bomby antybiotyk, albo zmiana mleka na to coś z apteki. Po szczepieniu zawsze tego samego dnia jedziemy do prywatnej lekarki na kontrol, bo ta z NFZ-tu to się do bycia pediatrą nie nadaje!
OdpowiedzUsuńKLUB MATEK WARIATEK można śmiało otwierać! ;)
Zdrowia dla Stefci :*!
Steff dziękuje :) Klub koniecznie a może lepiej stowarzyszenie ;) Ja już coraz mnie ufam jakimkolwiek lekarzom na NFZ, choć przecież sponsoruje ich moja kieszeń... Dla nich albo dziecko jest zdrowe albo już tylko do leczenia antybiotykiem się nadaje...
UsuńEhhh, tak to czasami bywa. Na Stefkowa pediatre nie narzekam, choc nie jestem z niej zadowolona na 200%. Ja mam z kolei paranoje na punkcie chorob gornych drog oddechowych bo Stefi na stwierdzona dysplazje oskrzelowo-plucna i nawet glupi katar to moze byc dla niego wielki problem :( Generalnie jestesmy caly czas pod kontrola Intensywnej Terapii, gdzie kiedys lazilismy srednio 3 razy w tygodniu na przerozne kontrole i im ufam, chyba bezgranicznie bo przez pierwsze dwa miesiace to oni byli z naszym Malym 24h/dobe. Pediatra - w pierwszym roku zycia chciala nas widywac co miesiac, w drugim co 3! Jedyne co mi nie pasuje to stary system wprowadzania diety u niemowlaka, przez co jestesmy troche w tyle.
OdpowiedzUsuńEhhh... Dobrze że Twój mały Stefi ma takie zaufane miejsce... Ja czasem się czułam jak natręt wyganiany z gabinetu... Bo domagałam się pomocy dla własnego dziecka...
UsuńA ja jestem tą wariatką z tych co twierdzą, że same dziecko medycyną naturalną wyleczą. A jak jej medycyna nie działa idziemy do lekarza. U siebie ostatnio pisałam o antybiotykach... Chyba faktycznie jak nie zapłacisz za wizytę to lipa pani, lipa...
OdpowiedzUsuńGeneralnie, nasza matczyna intuicja, zawsze nam podpowiada co i jak. I jak widać u Ciebie, i u mnie (bo odstawiłam antybiotyk i im lepiej) to tak właśnie jest.
Matko znowu piszę chaotycznie, są na to jakieś specyfiki?
Wszystko rozumiem ;) Chyba sama też piszę... chaotycznie ;P Dzięki Bogu za tą intuicję, choć czasem kulawą... U nas nigdy jeszcze żaden antybiotyk na szczęście nie był podany ale to tylko dzięki właśnie tym "za kasę" bo im jeszcze jakoś zależy na zdrowiu dzieci.
UsuńTak to właśnie jest z tymi lekarzami. tak jakby Ci za "kasę" byli lepsi i kompetentniejsi nie wiedzieć czemu.
OdpowiedzUsuńNo cóż... widać Kasiu tutaj powiedzenie "jakość idzie w parze z ceną" chyba jest jak najbardziej na miejscu ;)
Usuń